wtorek, 28 stycznia 2014

Szał macicy

Hejka!
Pisałam tego posta już raz i moja siostra chciała coś sobie poszukać w necie i zamknęła mi wszystko. Bo się nie zna i teraz muszę pisać jeszcze raz. A tego nie cierpię po prostu NIENAWIDZĘ! I teraz to już zbytnio nie pamiętam o czym to ja chciałam.
Acha o tym, że cały wszechświat się sprzysiągł i nie daję rady wytrwać w moim postanowieniu. Postanowiłam sobie, że będę chodzić do kosmetyczki. Byłam w grudniu przed świętami na oczyszczaniu twarzy. Potem byłam umówiona na 15.01.Nie poszłam bo zachorowałam i kasę musiałam wydać na lekarstwa. No to nic myślałby kto. Jak już poczułam się lepiej umówiłam się na 25.01. Mam ferie, poza tym sobota. To myślę sobie no co może się stać żebym nie poszła. Wstałam rano o 6. Dzień wcześniej umówiłam się z teściową, że ona zajmie się Jaśkiem. No to już chciałam się szykować. Pomyślicie, że mi padło na mózg. O 6 rano???Ale musiałabym zawieźć M do pracy, Jaśka do teściów. No i pewnie do 8 mi by zeszło. A na 10 miałam kosmetyczkę. Chciałam jeszcze jechać na rynek wymienić spodnie, które kupiłam bez mierzenia. Jeszcze parę innych rzeczy chciałam kupić.
No i wszystko byłoby ładnie pięknie, gdyby nie mój mężny!!! Stanął mi okoniem! Powiedział, że ledwo odpalił samochód, że jest za duży mróz, że się coś stanie i kto mi pomoże, że za zimno, żeby z Jaśkiem jeździć. Wkurwiłam się i powiedziałam kilka konkretnych słów w jego kierunku. Weźcie pod uwagę, że wiedział o tym od tygodnia, mróz był też od tygodnia to mógł mnie jakoś uprzedzić. A nie w momencie jak ja już prawie ubrana. No co za idiota! Dla niego to nie żaden problem.



Już tęsknię za pracą. Ja jednak jestem zwierzę stadne. Muszę iść do ludzi. No chyba mi się należy.
On jakoś sobie może się odstresować piwkiem czy spotkaniem z kolegą. A mi nie wolno. Na dodatek jak wrócił z pracy w sobotę to się pokłóciliśmy. O wiele rzeczy jakie nam obu leżały na wątrobie. On się upił.
Nie chciał ze mną iść w niedzielę do Kościoła. Bo musi się wyspać. To się zemściłam.Pojechałam sama. Zostawiłam go z Jaśkiem i specjalnie się nie spieszyłam do domu. Nie było mnie 3 godziny. I od razu usłyszałam "przepraszam". Jemu się wydaje, że zajmowanie się małym to nic takiego a jak był z nim 3 godziny to wszystkie szafki Jaś miał opróżnione, wszystko powywalane.
W niedzielę pochodziłam po lumpkach moich ulubionych i nic nie znalazłam dla siebie i Jaśka. Tylko dla M spodnie oryginalne z LEVISA. Nosz kurcze dlaczego nie jestem chudsza. Wtedy sama bym je ponosiła.
Chętnie wstawiłabym jakieś zdjęcia, ale rozwaliła mi się ładowarka do aparatu. W ogóle to ten aparat też już do wymiany i chyba sobie kupię coś porządnego, nowego.

2 komentarze:

  1. Oh, za mną też chodzi nowy aparat, jakaś lustrzanka w końcu, ale to chyba na razie u mnie w sferze marzeń... Oj, a z tą kosmetyczką też bym się wściekła! Zwłaszcza za tą pobudkę :) Ale masz rację- faceci w niczym zazwyczaj nie widzą problemu. I rzeczywiście-Im się naprawdę wydaje, że bycie z dzieckiem w domu to tylko i wyłącznie przyjemność... Ok, w dużej mierze tak, ale bywa to też bardzo męczące.

    OdpowiedzUsuń
  2. tak to już jest z tymi facetami :(

    OdpowiedzUsuń