piątek, 26 sierpnia 2016

Wyprawka przedszkolaka

Hej! Wiem,że mnie długo nie było. Ale natłok obowiązków. Wieczorami jak zamierzam napisać to zasypiam od razu jak tylko się położę. A że w dzień nie mam czasu na leżenie to wieczorem jak położę Jasia i ogarnę trochę to marzę tylko żeby położyć sie w pozycji pol-siedzacej na kanapie. Remont w toku. Pokój mamy gotowy. Moja salono-kuchnia już też prawie. Potem pokój dziecięco-sypialniany. Nie wiem jak dam radę. 6 września mam jeszcze ostatnią wizytę u ginekologa i jeśli Franio nie będzie odwrócony to pewnie dostanę skierowanie na cesarkę. Ostatnio Franio ciągle jest główką u góry. Gin ciągle ma nadzieję, że się odwróci. Ale ja coś czuję, że będzie powtórka tego co z Jaśkiem. Ale w sumie teraz to już mi wszystko jedno. Byleby dziecko było zdrowe. Ubranka dla Frania poprawne,wypracowane i ułożone w takim pojemniku na ubrania czekają w naszym przechowalnia na strychu. Tam mam taki mały pokoik,gdzie jest skład ubranek i inne rzeczy po Jasiu.Tam to się przynajmniej nie wybrudzi. Bo my teraz cali jesteśmy w kurzu. Nawet nie sprzątam naszego pokoju, bo przez drzwi i tak idzie brud od remontu. Po prostu jak zrobią tą salono-kuchnie i przeniósł meble to wtedy wszystko posprzatam. A jak wejdą w ten pokój dziecięcy to będą wchodzić przez okno i zasłonię drzwi żeby ten kurz już się nie pchał. Wiadomo całkiem czysto nie będzie ale jednak. M jeszcze nie przyjechał. Żniwa na mojej głowie, remont na mojej. Jeszcze jutro idziemy na urodziny i tym bardziej jest nam przykro,bo obiecał ciągle że wtedy już będzie. Ale już powoli stwierdzam,że tak mu chyba dobrze. Między nami ostatnio ciągle spięcia. Nie wiem czy w ogóle przyjedzie na rozpoczęcie przedszkola Jasia. A też mu obiecał. Jeszcze potrafi się że mną kłócić o to.Także nie wiem jak nasze małżeństwo to przetrwa. Ja już czasami się zastanawiam czy jest sens się tak razem męczyć.A to chyba nie za dobrze. Ja mam też torbę spakowane. Jaś do przedszkola wyprawiony. I właśnie chciałam kilka słów o tej jego wyprawce. Wiadomo na liście do przedszkola nie ma aż tego bardzo dużo. W przypadku naszego przedszkola Jaś ma przynieść * kapcie - najlepiej na rzepy * kubek *szczoteczka do zębów,pasta i kubek *ubrania na zmianę *poduszka lub przytulanka,maskotka do przytulania * wszystko podpisane i oznaczone I nie wiem jaki jest sens podpisywania. Jaś wie jakie są jego rzeczy. Rozumiem jeszcze pasta i szczoteczka,bo mogą się pojawić takie same. Ale po co podpisywać ubrania na zmianę? Skoro w razie jakby się ktoś posikał panie mają ubrania w szafkach w szatni. Jakby odkladaly je od razu na miejsce to przecież nic nie zginie. A jak ktoś będzie chciał ukraść ubrania to i tak weźmie. Dajcie znać jak to jest u Was? Co do wyprawki mojego synka to jak zrobila m listę rzeczy jakie musiałam kupić to lista okazała się mega długa i postanowiłam poczynić zakupy w Pepco,Textil Market,Biedronce,Lidlu oraz mamy też kilka ubrań z lumpeksu. Jest też kilka rzeczy odkupionych od znajomej.
To właśnie rzeczy z Pepco,Biedronki,Lidla,Textil Market. Uważam,że są całkiem spoko. I za taką cenę, że nawet jeśli Jaś coś zniszczy bardzo to nie będzie żal wywalić.
Te ubrania odkupilam od znajomej po jej jedynaku. Są w stanie idealnym i z markowych sklepów. Sztuka po 15 zł.
To lupy lumpeksowe. Ale jeszcze ostatnio dokupilam dwie pary dresów do tego
Te ubrania Jaś dostał na urodziny i Święta. Teraz będą w sam raz.
Kapcie i buty to najdroższe zakupy. Kapcie Befado a buty skórzane, bo Jasiowi bardzo poci się noga w zwykłych. Do tego jeszcze worek na kapcie z Biedry
oraz podczas zakupów remontowych w Castoramie weszłam po biała koszule na rozpoczęcie roku szkolnego a wyszliśmy z taką. Nie mogłam się oprzeć. I jednak biała może się szybko pobrudzić a tą Jaś ponosi jednak więcej i uważam,że też elegancko. Ale powiem Wam,że już tak przywykła do zakupów w lumpku,że 39,90 za taką koszule to dla mnie majątek.

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Wirus bostoński

Hej! Tak to jest jak się pochwalimy,że nasze dziecko na nic dawno nie chorowało. Jaś dostał około piątku jakiejś wysypki na ciele, na udach. Myślałam,że może to wina jedzenia. Jemy dużo owoców, a wiadomo te kupione są opryskiwanie i myślałam,że może od tego ale w weekend krostki pojawiły się na raczkach, stopach,brzuchu i plecach.
No i Jaś zaczął się drapać. Dziś rano popedzilismy do lekarza i diagnoza to wirus bostoński.Lekarz Jasia jest super specjalistą, ale z racji tego,że jest murzynem to ma jeszcze troszkę problemy z porozumiewaniem się. Myślę,że jest zakłopotany, gdy ktoś zadaje dużo pytań. Starałam się dowiedzieć czegoś więcej od niego o przyczynach itp., ale skapitulowalam, jak widziałam, że zaczyna się jąkać. Dowiedziałam się tylko tyle,że to niby nic strasznego,ale jak każda choroba powikłania mogą być straszne. Także przez kilka dni lepiej uważać na niego i siebie również. Na szczęście nie ma bąbelków w buzi i jak na razie apetyt mu dopisuje. Dobrze,że to już końcówka ciąży, bo nawet jak też dostanę ten wirus to jest małe prawdopodobieństwo,że cokolwiek może zagrozić Frankowi. Oby. Ja na samą myśl się zdenerwowałam,bo z tyłu głowy mam jeszcze moją ospę, w wieku 23 lat. I niby nie groźna choroba ale ja ją przechodziłam jak jakiś kataklizm. 40 stopni gorączki przez dwa tygodnie i wszędzie pryszcze. Jeszcze mam blizny. Także oby tym razem mój organizm wytrzymał i się nie zaraził. Mam nadzieję, że Jaś też szybko dojdzie do zdrowia. U nas na razie pada codziennie,więc i tak siedzimy w domu. Miał ktoś z Was do czynienia z tym wirusem? Dajcie znać.