środa, 16 maja 2018

Motywacja

Hej kochani!
Jak wiadomo wszem i wobec brak mi motywacji do działania, brak asertywności, brak poczucia własnej sprawczości i swoich możliwości.
A ja znam swoje możliwości i wiem, że z nie jednego gówna się już podnosiłam. Podejmowałam decyzje dobre czy nie -zależy z punktu widzenia i szłam dalej. Jak to mówią słynne aforyzmy i memy : "Padłaś? Wstań, popraw koronę i zasuwaj dalej z podniesioną głową!" I chociaż trudno podnosić ta głowę jeśli najbliższe osoby depczą po Was i chcą Was tak zmniejszyć, aby deptać po Was, a wy z uśmiechem na twarzy będziecie udawać, że jest O.K.
U mnie nie jest O.K i pewnie jeszcze długo nie będzie. Ale to tylko ja mogę zmienić swoje życie, nie nikt inny. Nikt inny, a zwłaszcza facet nie może mi dyktować jak mam żyć oraz  pokazywać gdzie jest moje miejsce w hierarchii. O nie!
I stąd szukając motywacji na YT, natrafiłam na pełno motywacyjnych filmików, którymi uważam warto się podzielić. I dzielę się z Wami- zajrzyjcie.
To moja ulubiona YoUtuberka Ola. Jest dla mnie w pewnym sensie wzorem do naśladowania w kwestii zachowania, moralnej, życiowej.




A tu mój ulubiony mówca- motywator i jeden z jego filmików:


I zachęcona Vlogiem Oli-Loli zakupiłam te książki o których ona mówi w filmiku i które odmieniły jej życie. Może i moje też odmienią.




(Jak widzicie książki zakupiłam ze stronki czytam.pl i stamtąd również dostałam zakładkę do czytania)

I zdaję sobie sprawę, że samo przeczytanie książki nic nie zmieni. Jednak może być początkiem jakiś przemyśleń, momentem gdy zdamy sobie sprawę, że z nami jest wszystko ok i nie można być dla siebie tak surowym a przede wszystkim nie wolno pozwalać sobie na to aby inni nam wmawiali, że jesteśmy zerem. Dobrze wiemy i ja i każdy z Was, że jesteśmy równi i mimo, że na tym świecie tej równości nie ma, bo jeden bogatszy inny biedniejszy, ale umrzemy tak samo.

Granice akceptowalnego zachowania.

Hej!
Mój mąż był w domu  4 dni. Jak przyjechał to nawet nie przeprosił. Dopiero gdy spytałam co ma mi do powiedzenia wydusił z bólem serca:"przepraszam".
Ja nie skakałam  z radości że przyjechał, był wręcz lekko zdziwiony moim zachowaniem. Bo wiecie nagle zaczęłam stawiać granice.
I o tych granicach dziś właśnie.
Przez te dni kiedy się do siebie nie odzywaliśmy ja jak zwykle zaczęłam szukać jakiś pomysłów na to aby usprawiedliwić jego zachowanie i w jakiś sposób odnaleźć metodę aby radzić sobie z tym jego zachowaniem. Obejrzałam pełno filmików na Youtubie. I motywatorów i psychologów. I moje małżeństwo tak na prawdę pasuje do dwóch schematów nazywanych w psychologii jako kat-ofiara. Czyli wiecie on się wydziera, ja się bronię a jak nie mam siły płaczę i nasze takie błędne koło się toczy oraz mechanizm dawca-biorca. Czyli schemat powszechny, gdzie kobieta zgadzając się na opiekę nad dziećmi i domem oczekuje od mężczyzny że zapewni jej i dzieciom byt finansowy i bezpieczeństwo. Oraz w tym samym schemacie kobieta wręcz wchodzi w rolę opiekuna i dba o męża, tzn. pilnuje jego badań, kupuje mu ubrania, pomaga załatwić dużo spraw, gdy go nie ma, przygotowuje mu jedzenie w słoiki do pracy, żeby to broń Boże nie umarł z głodu albo nie musiał sobie sam gotować, ogarnia za niego zadania w domu, które on powinien ogarnąć, np. rąbie drzewo. Zapomniałabym jeszcze o najgorszym zachowaniu: zawsze stara się znaleźć wytłumaczenie dla jego zachowania oraz zaprzecza faktom, które są oczywiste, wypiera je ze świadomości, bo przecież on by tego jej nie zrobił, np zdrada. I tak na prawdę po kilku latach funkcjonowania w ten sposób potrzebujemy siebie nawzajem, nie umiemy żyć osobno, boimy się zmian. I tutaj nasuwa się pytanie: to skoro to wszystko można tak łatwo wytłumaczyć za pomocą nauki to czy to jeszcze nazywa się miłość?  Widocznie ja mam jakieś dziwne postrzeganie świata i uczuć wyższych.
Mam nadzieję, że ktokolwiek zrozumie moje wywody. I teraz do meritum. Sęk w tym, że aby coś zmienić trzeba zacząć wyznaczać granice w związku, małżeństwie, rodzicielstwie. Moim błędem jest ewidentnie to, że nie umiem tych granic wyznaczać. Ale nie tylko w tych obszarach. Również w kontaktach z innymi ludźmi. I  ja się dziwię potem, że przyciągam samych takich ludzi, którzy mnie wykorzystują, jestem im potrzebna, gdy tylko czegoś ode mnie chcą. Bo nie umiem stawiać granic akceptowalnego zachowania, jestem ogólnie za dobra i mylę tę dobroć z naiwnością. Potem płaczę i cierpię.
I dość z tym: powoli się uczę stawiać granice, nie mogę sobie pozwolić na takie zachowania, bo wejdą mi na głowę i jeszcze powiedzą, że to moja wina.
Oby to pomogło....

sobota, 5 maja 2018

Chciałam być tylko szczęśliwa

Hej!
Dziś kolejna nieprzespana noc za mną. Mój mąż odstawił wczoraj taki cyrk, że się w głowie nie mieści. Nie dzwoni od kilku dni, puszczam mu strzałki, dzwonię , nic. W końcu napisałam mu sms-a co się z nim dzieje czy znowu nie będzie z nim kontaktu przez dwa tygodnie. Potem kilka sms-ów z prośbą żeby zadzwonił. A on dzwoni wieczorem, napity i drze się na mnie, że ma dość, że mam przestać mu pisać jakieś głupie sms-y, że jestem pojebana. Rozłączył się a ja nadal zbierałam szczękę z ziemi. Jak się otrząsnęłam napisałam mu na messengerze co się stało, czy on siebie słyszy co do mnie mówi? A on napisał mi, że mam spierdalać i że zabierze dzieci do siebie, bo nie mogą żyć w takiej rodzinie. Myślałam, że moja dusza wyszła z ciała, stoi z boku i patrzy na to wszystko. Wyrwał mi serce. Wyłączyłam telefon, bo wiedziałam jak sobie jeszcze wypije to będzie wydzwaniał. Nie wiedziałam co mam robić. Chciałam prasować, czytać książkę, zająć czymś myśli. Jednak musiałam wziąć tabletkę na uspokojenie i poszłam spać. Nie mogłam spać. Cały czas płakałam, modliłam się, pytałam siebie i Boga co jeszcze? Ile ja jeszcze będę musiała znosić? Co ja takiego mu zrobiłam, że tak mnie traktuje?
Dzieci  to dla mnie wszystko. Oddałabym za nie życie, oddałabym dla nich swoje organy, wszystko.  Nikt nie wie jak je kocham. Nie jestem złą matką, tak uważam. Robię wszystko, żeby moje dzieci miały dobrze. I czego się dowiaduję, że jestem głupią żoną i złą matką. Tuż przed naszą kolejną rocznicą ślubu.
Boli mnie serce. Jestem w stanie dużo znieść ale teraz już przegiął. Rano na chłodno zadzwoniłam i chciałam mu to powiedzieć. Nie odbiera. Napisałam mu, że wszystko zniosę, wszystko jestem w stanie wybaczyć ale tych słów nie. Nie i koniec. Może on się opamięta, wytrzeźwieje ale te słowa z mojej głowy nigdy nie znikną. Nigdy! Rozumiecie? Siedzę, piszę i ryczę. Łzy same lecą do oczu. Muszę wypłakać te wszystkie złe emocje. Teraz mi już nie zależy, nie będę za nim biegać, go prosić o nic. Bo co? Bo jestem od niego uzależniona finansowo? I można mnie tak traktować?
Niech sobie tą kasę wsadzi wiecie gdzie. Chociaż co ja pieprzę jak z wielkiej łaski mi wyśle 200 Euro i co to ma być? Nie, to jest jakaś jałmużna. Nawet gdyby ,mi wysyłał 1000Euro nie ma prawa i koniec.
Biorę się za usamodzielnianie. A jego zablokowałam na Fb i na telefonie. Nie dam mu tej satysfakcji wykańczania mnie. Miał teraz przyjechać do domu. W polu trzeba zrobić, posiać. Ja go o to prosiłam, jak się umawialiśmy, że będzie to robił to dziwne, że teraz jak mu to mówię to twierdzi, że ja się wszystkiego czepiam, że wszystko mi nie pasuje?
On chyba tylko szuka pretekstu, żeby mi dowalić, żeby mnie zostawić. Boli, nawet nie wiecie jak bardzo. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że tak ma wyglądać małżeństwo nigdy nie wyszłabym za mąż.

czwartek, 3 maja 2018

Shiny Box-kwiecień 2018

Hej kochani!
Dziś post będzie poświęcony temu oto pudełku i jego zawartości: 



Jak wiecie lub pamiętacie albo i nie kiedyś już skusiłam się na takie pudełko. I byłam wtedy zadowolona z jednej rzeczy a mianowicie z peelingu Sylveco, którego kupuję namiętnie do dziś.

TU GO KUPUJĘ

I oglądając ostatnio Youtuba natknęłam się na właśnie to pudełko i postanowiłam sobie zamówić. Ale nie to omawiane, tylko nowe kwietniowe. Bo któż z nas nie lubi dostawać prezentów. A to pudełko tak troszeczkę jak prezent. Bo nie wiemy co jest w środku, czy będziemy się cieszyć czy wręcz przeciwnie.

Po 3 tygodniach oczekiwania przyszło do mnie. I na prawdę otwierałam w pośpiechu, bo byłam ciekawa jakie cuda tam znajdę. 
A tu jedno wielkie rozczarowanie. No nie, oprócz batonika! Hahaha! Wiecie ja uwielbiam słodycze, więc tylko dzięki temu batonikowi nie załamałam się totalnie.


Batonik już zjedzony więc wiecie nie powiem złego słowa o nim.  Za tą niebywałą przyjemność zapłacimy w sklepie 5,99 zł. Ja tam takie batoniki lubię i często w Rossmanie  łapię po nie.

Kolejno maseczka do twarzy na płachcie bambusowej 

z jagodami acai i awokado (Ja myślałam, że to porzeczki.) To niby jest maska, która ma odblokować pory i oczyścić twarz. Za tą przyjemność musimy zapłacić w sklepie około 11 zł. Jak dla mnie -nie przekonują mnie tego typu maski z innych firm, ale nie wiem. Może ta jakoś cudownie nie będzie mi spływać po szyi. Tak kiedyś miałam podobne maski i męką było ich nakładanie i to, że ciągle mi coś zlatywało. Już wolę maski do bezpośredniego nakładania na twarz. Ale dam jej szansę i jak będzie dobra na pewno Wam o tym napiszę. Jak będzie nic warta to pewnie też dam znać. Jeżeli lubicie tego typu maski, bo wiem, że są ludzie, którzy lubią to obczajcie sobie na ich stronce  https://www.my7thheaven.com/pl/  . Tam jest cała kolekcja tych masek. 

Kolejna rzecz to najdroższa rzecz z całego pudełka a mianowicie 
ochronna pomadka do ust  Lip Sun Protection SPF 15. Ta pomadka kosztowała 24 zł. No nie są tańsze pomadki o takim samym filtrze. Ja kupiłam nawet ostatnio za 10 zł, więc jestem na nie.

Dostałam także małą próbkę aksamitnego kompresu do opuchniętych nóg i stóp z Białego Jelenia

 i powiem Wam, że ta próbka mnie zaintrygowała. To mógłby być jakiś pełnowymiarowy produkt. Chętnie bym wypróbowała. Ja mam ten problem opuchniętych nóg  jak jest gorąco na dworze.

Otrzymałam też mały lakier hybrydowy Color It o pojemności 6 g i gdyby nie ten oczojebny kolor


 to byłabym zadowolona. Robię sobie nadal hybrydy. Jednak z tym kolorem chyba się nie odważę, może na jakiś detal, jeden paznokieć ale nie na całe ręce. Jednak wypróbuję choćby na jednym paznokciu i jeśli okaże się dobry, nie będzie odpryskiwał ani nic to jest to jakaś alternatywa dla Semilaca. Dlaczego? Bo mamy małą pojemność za połowę ceny, czyli za 11,99 zł. Więc można kupić więcej kolorów. Ale dam Wam znać na pewno.
W pudełku była też taka woda różana w sprayu o pojemności 50 ml za 7,20 zł. Nie używałam nigy. Więc potestuję. Niektórzy lubią takie mgiełki ja nie do końca jestem przekonana. Ale zobaczymy. Pięknie pachnie różami. 
I ostatnia rzecz
pomadka z Kobo. I to jest taka pomadka ale bardzo nawilżająca. Więc jeśli lubicie balsam do ust nadający kolor to możecie spróbować. Ja chętnie będę ją stosować. No i kolorek jest zachowawczy, bo 202 Natural , to taki nudziak wpadający w lekki róż. Ale jest bardzo delikatny. Więc będę testować.

I to by było na tyle. Jakoś zachwycona nie jestem. Zamiast tej pomadki ochronnej wolałabym tusz, który niektórzy otrzymali. No ale cóż. Trudno się mówi. Przynajmniej batonik był smaczny. Nie wiem czy jeszcze się pokuszę na kolejne pudełko. Jeśli tak będzie na pewno dam Wam znać.

piątek, 27 kwietnia 2018

Powtórka z rozrywki.

Hej!
Pisałam Wam już, że na jesień troszkę udało mi się chudnąć? Tak kilka kilo poszło w dół. W zimie trzymałam się jako tako a teraz znowu poszło do przodu. Ja nie wiem  co się dzieje. Jednak stwierdzam, że moja otyłość nie jest spowodowana żadną chorobą ciała tylko głowy. Otóż od jakiegoś tygodnia staram się wrócić na tory z jesieni. To znaczy jem więcej warzyw, robię sałaty i na śniadanie albo smoothie albo jakieś  owoce czy to z owsianką czy same czy z jogurtem naturalnym. Obiady to warzywa, zupy. Czasem zdarzy się jakiś schaboszczak. No i jak już zauważyłam że waga lekko drga i idzie w dół co się stało? Mój mąż mnie wkurwił tak na maksa, że wpierdzieliłam kilka ciastek do kawy. Niby miało by na osłodę nerwów, niedługo mam mieć miesiączkę, więc wiecie każde wytłumaczenie jest dobre. No ale po południu wkurwił mnie jeszcze bardziej i co znowu wciągnęłam coś słodkiego. Ja po prostu zażeram stres. Mam tyle problemów i gdybym miała wsparcie w Nim może byłoby łatwiej. A ja nie mam wsparcia tylko jeszcze on mi dowala. Jakby było mało. Myślę sobie zajmę czymś głowę, poszłam rąbać drzewo, bo ktoś opał na zimę zrobić musi, no i wyładuję nerwy. No i co? Pół dnia spokojnie wyżywałam się ale jak byłam już zmęczona a jeszcze dzieci ze mną i tylko ciągle Jaś woła :" mama to, mama tamto, a mama Franek to zrobił, a tamto" , że się wściekłam i z tej wściekłości prawie sobie palca nie odrąbałam. A może trzeba było sobie odrąbać. Kurde bym poszła do szpitala i odpoczęła. Tylko co z dziećmi by było. Bo mój pan i władca na pewno by się nimi nie zajął, on by nie przyjechał wcale. Wiem to, bo jakoś we wrześniu miałam podobną sytuację, dostałam ataku rwy kulszowej, nie mogłam chodzić, nie mogłam się ruszyć. O pomoc przy dzieciach poprosiłam siostrę a sama ledwo żyjąc i na połowie opakowania najsilniejszych przeciwbólowych pojechałam na pogotowie, bo był weekend wtedy. Tam przesiedziałam pół dnia pod kroplówką przeciwbólową i z receptą na zastrzyki i jeszcze silniejsze przeciwbólowe pojechałam do domu. A co mój mąż. Zero zainteresowania a jak zobaczył zdjęcie na messengerze, że siedzę pod kroplówką to zaczął mi pisać, że przeze mnie się zwolni z pracy, bo ja zawsze coś odstawiam. Powoli uczę się nie liczyć na niego. Jednak rozum wie swoje a głupie serce swoje. Boję się, że ja go prędzej znienawidzę niż przestanę kochać.
Ale wracając do mojego obżarstwa. No ewidentnie wpieprzam słodycze, gdy mi źle. I nie wiem sama już czy chcę sobie poprawić samopoczucie czy chcę się ukarać w jakiś sposób, dowalić sobie jeszcze bardziej przez to. Poradźcie coś na to. Co robić aby nie zajadać stresów, co zrobić aby mieć dość silny bodziec do odchudzania?


Moi mali pomocnicy. A co niech pomagają. Oby byli tak chętni do pomagania jak dorosną. 



Franio ma focha na tym zdjęciu, jakbyście się zastanawiali. Haha


A tak abstrahując od tego to uwielbiam zapach żywicy. Tu powyżej akurat taki kawałek drzewa. No mogliby produkować takie świeczki zapachowe lub woski czy olejki. A może są takie, tylko ja nie wiem. No mogłabym ten zapach wciągać non stop.

środa, 25 kwietnia 2018

"Jeśli ktoś nie potrafi przepraszać i szczerze żałować to powinien żyć tak aby przepraszać nie musiał."

Hej!
Postanowiłam sobie, że wracam. Może nie od razu jakoś tak intensywnie, ale potrzebuję tego bloga. Muszę mieć swoje miejsce, gdzie się wypiszę, wygadam, przeleję moje frustracje, nerwy. To mi do tej pory pomagało. I myślę, że potrzebuję tej terapii nadal. Przestałam ostatnio pisać, bo powiedziałam kilku osobom z mojego otoczenia, że piszę bloga. I jeśli piszecie bloga w celach terapeutycznych, tak jak ja nie mówcie o tym nikomu. Ludziom, nawet z pozoru zaufanym nie warto mówić za dużo, nie warto się otwierać. A ja zawsze popełniam ten błąd. Mimo, że tyle już w życiu przeszłam nadal chcę wierzyć,  że ludzie są dobrzy, że obchodzi ich mój los. A tymczasem okazuje się, że kolejny raz byłam naiwna i tyle. Co za ironia, nie prawda?
Tytuł dzisiejszego posta zaczerpnęłam z innego bloga : https://trzy-m.blogspot.com
Natrafiłam na niego dziś i uważam, że w pewnym sensie znalazłam bratnią duszę. Będę czytać i śledzić namiętnie.

Co do cytatu postanowiłam zawalczyć o siebie. Zawsze walczyłam o coś, o kogoś. Ciągle muszę walczyć z moją rodzinką. Perypetii z nimi związanych nigdy koniec. Walczę o małżeństwo, o uwagę męża, walczę o lepszą wersję siebie. Zaniedbałam się, zaniedbałam swoje ciało. Ale jak inni mają mnie szanować jak sama się nie szanuję. Pieprzyć kajanie się przed ludźmi. Często mówiłam prawdę, ale postanawiam teraz tę prawdę głosić cały czas czy to się komuś podoba czy nie. Są jakieś zasady i tyle. Ja wyznaję pewne wartości i ich się zamierzam trzymać. Nie pozwolę się więcej poniżać . Szacunek dziewczyny. Tyle jest dziś na świecie osób, które nie szanują nas, nie szanują siebie. Pomyślcie. I będę żyć tak, abym nikogo za nic nie musiała przepraszać. O takie wiosenne postanowienie.

Założyłam też konto na Instagramie, więc jeśli jeszcze ktokolwiek mnie tu czyta to zapraszam również tam. Tam cyklicznie wrzucam jakieś foty. Królową INSTA jeszcze nie jestem ale wszystko przede mną kochani.