wtorek, 18 października 2016

Dietetyk

Hej! Długo mnie nie było,ale nie ogarniam czasami. Są takie dni kiedy Franio ciągle ryczy i mało śpi. A znowu jak Franio lepiej to Jaś mnje potrzebuje. Zauważyłam u Jasia, że jednak jest troszkę zazdrosny o Franka. Nic mu nie robi, w sensie, że nie budzi go czy nie bije,ale za wszelką cenę stara się na siebie zwrócić uwagę. W jaki sposób? Oczywiscie złym zachowaniem.  Wydaje mi się,że w przedszkolu widzi jak dzieciaki broja i próbuje naśladować te zachowania w domu.
Historia z  Olkiem szczególnie źle na niego wpłynęła. W przedszkolu nie pokazuje złości ani nerwów a w domu odreagowuje.
Z moim samopoczuciem i burzą hormonów jego fochy i złości nie wpływały dobrze na naszą relację. Nie raz zdarzało sie,   że wydzieralam się na Jasia. Zamiast to zrozumieć i go wesprzeć. Zła matka ze mnie.
Po za tym boję się,że nie kocham Franka tak samo jak Jasia. Nie wiem. To pewnie jakieś moje schizy, ale mam wrażenie, że przez to, że z uwagi na to że opiekuje się Jasiem Franio schodzi na dalszy plan. Nie mam zbytnio czasu,żeby się z nim  przytulać, leżeć i godzinami się na niego patrzeć,poświęcać mu więcej siebie. Poza tym odstawiła go całkiem od piersi,bo już raczej się zabawiał i spał przy niej niż jadł. Przez dokarmianie butlą u mnie pokarmu było coraz mniej. No i odstawiłam.
Do tego ciągle porównuję go z Jaśkiem. Jaś ogólnie wydawał mi się lepszym dzieckiem. Więcej spał, mniej płakał. Jak miał kołki to dużo ale poza tym jak miał sucho i był najedzony to spał lub leżał. Franio często płacze tak od sobie. Najedzony,odbity, z suchą pielucha a on i tak płacze. Może dlatego właśnie,że chce mojej obecności. Jak kładę go na piersiach to zasypia od razu a tak sam to nie zaśnie. Jaś zasypiał pięknie sam.
Także jest całkiem inny. Mimtez trudniej z dwójką. Stąd może moje odczucia,że jest gorzej.?!
Ale jak zwykle nie o tym chciałam pisać. Chciałam napisać,że dupa mi rośnie. Jakby mogła być jeszcze większa???? Moje stresy i rozterki zajadam słodkim. Często nie  mam czasu na posiłek, bo to trzeba przygotować. A jak jeden chodzi i marudzi,bo obsmarkany a drugi płacze bo głodny to wciągam batona, bułkę słodką czy czekoladę, ciastka. Cokolwiek,byle szybko i byle poprawiło humor na kilka minut.
Moja waga po wyjściu ze szpitala wynosiła 108,3 kg a dziś 112,5. Nie jest dobrze.
Poszłabym chętnie na siłownię ale w mojej okolicy nie ma nic. Są  siłownie ale sami faceci tam chodzą i pakują. Z klubem fitness,który jest u nas nie mam dobrych wspomnień i na pewno tam nie pójdę.
Moja  świadkowa chodziła do dietetyka i schudła bardzo dużo. Bez ćwiczeń, na samej diecie. Zastanawiam się czy też nie spróbować? Może fakt,że ktoś będzie mnie pilnował, będę jeździć na kontrole to zawsze się i schudne?
Co sądzicie?
Może wrócę też do Mel B. Ćwiczenia poprawiały mi samopoczucie i troszkę lepiej się czułam. A na wiosnę wracam na rower.
Muszę też wrócić na basen. Poproszę siostrę aby zostawała z dzieciakami i choć wieczorem będę jeździła. Muszę się wyrwać gdzieś do ludzi i zrobić coś dla siebie,bo od samego siedzenia z dzieciakami i ciągłego karmienia,przewijania, gotowania, sprzątania,prania można oszaleć.