środa, 29 lipca 2015

Odpampersowywanie

Hej!
Dziś chciałam popełnić post o całkiem innym temacie jakie u mnie ostatnio panują. Otóż o naszym pożegnaniu z pampersem.
Mieliśmy kilka podejść do tego tematu z Jaśkiem. Kupiłam nocnik



- taki zwykły i myślałam, że nic prostszego tylko posadzić dziecko i już załapie i będzie po jednym razie sam siusiał. A tu zonk! Jaś nie polubił się z nocnikiem. I mimo, że kilka dni go sadzałam i wręcz trzymałam żeby siedział nigdy nic nie zrobił. Poddałam się, bo gdy schodził z nocnika sikał na podłogę lub gdzie popadło. Stwierdziłam, że moment skończenia dwóch lat to może za szybko. Jednak po miesiącu miałam już dość! Zrobiło się ciepło i Jaś dużo pił, dużo sikał! Dziennie nawet 8 pampersów zużywał. I to ciągłe chodzenie z ogrodu do domu w celu przebrania. Byłam u znajomej. Ona chwaliła mi się jakimś nocnikiem za 80 zł niby lepszym, bo dla chłopców taki specjalny. Jednak ja już jeden motywujący z melodyjką mam i szkoda mi kasy było na kolejny. Na szczęście rozum przemówił i nie kupiłam.
Po jakimś czasie były w Biedronce takie nakładki na sedes i podstawki. Jakoś na dzień dziecka chyba to akurat było. Kosztowało mnie to 32 zł a podest zawsze można wykorzystać też do zlewu i mycia rąk. Wzięłam bez wahania.


 I opłacało się. Jaś sam sobie to zaniósł do łazienki, posadziłam go, zrobił nawet troszkę siku. Ale najbardziej spodobało mu się spłukiwanie wody. Nie zawsze zdążył mi powiedzieć, że chce siusiu. Sikał w spodnie. Jednak byłam nie ugięta. Postanowiłam  się nie poddawać, bo nie mam zamiaru do 3 lat mu kupować pampersów. I tak po tygodniu czy nawet dwóch sikania w gacie Jaś zakumał o co biega i teraz sam woła. Gorzej z tą grubszą sprawą. Ona nadal ląduje w gaciach! Jaś woła i owszem ale szkoda, że dopiero jak już zrobi. Nie wiem jak go odnauczyć. Jedna znajoma powiedziała mi, żeby go cały dzień zostawić z kupą w gaciach. Jednak nie mam serca. Wierzę, że jest jakiś sposób i na to! Macie jakieś pomysły? A jak to było u Was?
Buziaki!

poniedziałek, 27 lipca 2015

Ogród-aktualizacja

Namiot JąśkaJa wykorzystam nawet jakąś rurę


Tutaj pomysł zaczerpnięty z zszywka.pl Kwiaty w starych butach





Moja praca-dziś już wszystko wysypane tłuczniem  

  Super sprawa-krzesło brazylijskie z Biedry za 35 zł
Na mojej rabacie już pełno. Muszę wymyśłić coś nowego



Hortensja zdobyczna-ale coś mi się z nimi dzieje i z tymi moimi i zdobycznymi. Mają jakby poparzone liście i schną. Może wiecie co to?



Żółte lilie rozrastają się na całego

O tu widać że coś się dzieje z hortensją




W końcu mamy porządny basen! Po moich zeszłorocznych przygodach z basenami z Biedronki- i ciągłym ich klejeniem i pompowaniem i laniem wody już nie musimy się martwić-chyba! Mam nadzieję, że ten wydatek to na dobrych kilka lat!

piątek, 24 lipca 2015

Zasuwam jak parowóz

Hej!

Nie było mnie tu długo. I im dłużej mnie nie ma, tym gorzej cokolwiek napisać. U nas intensywnie życie płynie. Ja siedzę po uszy w konfiturach, kompotach i wszelkiego typu przetworach. A to trzeba zerwać i samemu wszystko zrobić. Więc poza ogarnianiem gospodarstwa i działki każdą minutę mam zajętą. Czasem brakuje czasu na rower nawet. Ostatnio robiłam czereśnie do 2 w nocy. Jednak to nie dla mnie . Następnego dnia zasnęłam na krześle brazylijskim na działce.


 Od teraz wszystko z głową. M był w domu na 3 dni. I to też były tak intensywne dni, że ani ja ani on nie odpoczęliśmy. A miałam w planie że on zajmie się Jaśkiem a ja pojadę na basen czy rower. Byliśmy na basenie z Jaśkiem, bo już ciągle mu obiecywałam. Teraz tęsknimy i czekamy kolejnego przyjazdu M. Najpewniej na żniwa. Choć i to nie jest pewne bo M stwierdził, że tak dobrze sobie poradziłam z wysuszeniem i zwiezieniem sina, że i żniwa sama zrobię. I tak to jest. Pokaż że sama

umiesz i radzisz sobie. 



niedziela, 5 lipca 2015

WYZWANIE LIPCA- JEDZIEMY !!!

Hej!
Od lipca rozpoczęłam wyzwanie!
Sama sobie je zrobiłam. Bo skoro naprawiłam rower to nie po to wydawałam 450 zł żeby on teraz stał i korodował!
Powrót rowerem do domu tak mi się spodobał, że stwierdziłam, że w domu nie chce mi się ćwiczyć to będę jeździć. I powiem Wam z powodzeniem już zasuwam dwa tygodnie, a od lipca codziennie. Robiłam do tej pory 13 km, tak akurat do wioski obok mojej i z powrotem naokoło przez inną. Endomondo pokazywało że spalałam podczas tej jazdy 440 kcal! Szał!
Od razu dwa razy się zastanawiam jak sięgam po cokolwiek słodkiego co ma masę kalorii!
Dziś wyznaczyłam sobie dłuższą trasę, bo tamta jakoś za mało męcząca była. Za dużo z górki a potem non stop pod. I dziś jechałam do miasta obok mnie i z powrotem. Endomondo pokazuje 687 spalonych kalorii i 19,65 km. Jadę dobrą godzinkę. Trasa bardziej prosta.
Polecam  każdemu  jazdę rowerem. Ja zauważyłam w pierwszym tygodniu jeżdżenia że w połowie drogi mi się zwyczajnie nie chce. No ale skoro się wyjechało to trzeba by i tak wrócić więc już lepiej przejechać cały dystans. I ćwicząc w domu czasem jak bolały mięśnie-odpuszczałam. A tutaj oj nie nie! Nie można, bo jak wrócić. Jeżdżę jak Jaś już zasypia, czyli ok 20, 21 i już o 22 robi się szaro jak wracam. A tu pola i lasy!
Raz jak jechałam tak późno to spotkałam odyńca. Szedł po polu. I ja tam się specjalnie nie boję. Ale dostałam takiego speeda, że od razu byłam w domu!
Hehe!
Codziennie taki dzik musiałby mnie motywować!
Chciałam jeszcze napisać, że jeśli ktoś chce zacząć dbać o linię to polecam rower!Ja po tych dwóch tygodniach mam tyle energii, że hej. I waga w końcu drgnęła w dół. Po takim długim postoju. Teraz byle do przodu. Do końca lipca. A może i dalej!