poniedziałek, 30 marca 2015

L'biotica złuszczająca maska do stóp- mega działanie!

Hej!
Długo mnie nie było. Jednak ostatnio ciągle siedzę w ogrodzie i działam. Tam mam takie kongo, istny busz i miałam nadzieję, że przed Świętami posieję wszystkie warzywa a tu pikuś. Pogoda się popsuła i wątpię, że się uda. Jak będzie ładniej pstryknę kilka fot i napiszę co i jak. W czwartek ma tą rozprawę o zachowek-także trzymajcie za mnie kciuki. Dziś w nocy miałam jakieś koszmary związane z tym. I powiem Wam rano wstałam skonana. Mimo, że poszłam po 1 w nocy spać jakoś nie mogłam przez te sny zasnąć i pół nocy przekimałam. A o 6 rano jak Jaś zrobił mi pobudkę to dopiero chciało mi się spać.
Sny mam negatywne. Koszmarne. Ale jakoś staram się trzymać. Udaję, że się nie przejmuję i ciągle sobie to powtarzam i jak M mówi do mnie na ten temat to ciągle go zbywam i mówię: "jakbyśmy innych problemów nie mieli?"Ale to chyba moja maska. Nie chcę płakać i się zamartwiać, bo wiem, że to nic nie da. Jak się dowiedziałam o tym pierwszy raz z pisma sądowego to się zestresowałam tak, że ciśnienie mi skoczyło i serce zaczęło kłuć. Wieczorem myjąc  naczynia było mi tak słabo, że talerz wydawał się ważyć 100 kg. I teraz wiem, że takie stresy nic nie dają. Co ma być to będzie. Wierzę, że każdy z Nas ma tam gdzieś w górze zapisane swój los. I możemy walczyć ale kijem rzeki nie zawrócimy. Ja przynajmniej staram się z tego wyciągać pozytywne kwestie. Może w końcu Oni zrozumieją pewne kwestie. A jak nie to poczynię kroki ku temu, żeby jak nie mnie to Jaśkowi żyło się lepiej.
Ale nie o tym miał być mój post. Od dawna chciałam podzielić się z Wami mega pozytywną opinią na temat maski L'biotica w postaci nasączonych kwasami skarpetek.
Ja mam twarde stopy. Kiedyś używałam peelingów z Avonu ale ostatnio jakoś to zaniedbałam i nie żeby mi pękały czy coś. Ale są suche i twarde. Po prostu narosła dość gruba warstwa skóry, naskórka.
O tej masce dowiedziałam się przypadkiem w mojej ulubionej aptece czekając w kolejce. Jedna pani polecała innej właśnie tę maskę widoczną na regale. Stwierdziłam, że 14 zł to nie za dużo i jeśli jest takie mega dobre to spróbuję. Założyłam na noc naciągając na to obcisłe skarpetki. Niby powinno się to trzymać od godziny do półtora. Ja obudziłam się jakoś o 4.30 w nocy i wtedy zdjęłam to i umyłam nogi, bo jakoś tak mnie jakby szczypały. I mijał tydzień, drugi. Myślę sobie-no gówno i znów kasę wywaliłam w błoto. A od razu wzięłam dwie. Drugą dla M.  Ale jakoś w trzecim tygodniu zrobiłam sobie gorącą kąpiel i leżałam chwilę w wannie. I wychodząc zauważyłam że skóra na nogach jakby odmokła i stała się biała. No to wzięłam tarkę i ją starłam. Od tego czasu przez tydzień codziennie mogłam normalnie ściągać ten twardy naskórek z nóg. I w końcu moje nogi były mięciutkie jak no nie wiem skórka mango. Nawilżyłam je porządnie kremem do stóp po całej tej kuracji i na razie efekt się utrzymuje. A już jest jakiś miesiąc po tej kuracji.
Na pewno będę stosowała regularnie. W ogóle latem. Także polecam Wam z 200% pewnością. Warto spróbować.

Sprawdziłam na wizażu i na kilku blogach też mają pozytywne opinie. Mam nadzieję, że Wasze również takie będą.

piątek, 20 marca 2015

INSTA


Hej!
Wstałam dziś o 5.30 i jakoś nie mogłam dalej zasnąć. Więc postanowiłam coś tu do Was skrobnąć. A że długo mnie nie było, to pewnie fani tęsknią ;-)
U nas chorobowo. Moja mama wyszła po półtora tygodniu ze szpitala. I pech chciał, że siostrzenica miała akurat zapalenie gardła. No a wiecie po wyjściu ze szpitala z obniżoną jednak odpornością to można szybko coś złapać. No i mama też złapała. A że obie chore w łóżku ani myślą leżeć to i mnie zaraziły. Nie wiem jeszcze jakim cudem to Jaśka nie siekło. Daję mu codziennie wit. C, ale żeby aż tak działała. Ja sama przecież też piję codziennie pół cytryny. Także chodzę i się męczę, a że Jaś zdrowy to ciąga mamę ciągle da-da. I siedzimy na działce i w ogrodzie. Powolutku i do przodu coś tam już nam wychodzi z tych założeń. Do świąt muszę posiać w ogródku warzywa. Już przekopałam połowę i nawiozłam torfu. Teraz wypielić resztę i ogrodzić i tylko siać.
Co do mojego odchudzania ostatnio spadek formy. Nie chce mi się ćwiczyć. Podjadam sobie zbyt często słodycze. I mimo, że potem się dźwigam spod tych ciastek czy ptasiego mleczka to i tak mam doła moralnego. Ale nic. Pewnie każdy kto próbował zmieniać swoje nawyki tak ma. Jadłam też zdrowo, żeby nie było. Waga mimo, że nie ćwiczę i grzeszę pokazała 109,1. I tak stoi. Może dziś ją spróbuję ruszyć i wrócę do ćwiczeń. Kto chce mi dać motywującego kopniaka?!
Owsianka z truskawkami i kiwi. Skusiłam się na pierwsze truskawki ale to nie to co w czerwcu.







Jaś też lubi truskawki.
Obiad:pieczone ziemniaki w skórkach z papryką faszerowaną mięsem mielonym w sosie pomidorowym

Sałatka na śniadanie: sałata lodowa,pomidor,ogórek,kiełki,rzodkiewka i jajka gotowane oraz bułka wieloziarnista



  Jajecznica z 2 jajek z pomidorem, oliwkami, pestkami dyni i kiełkami oraz pieczywo chrupkie z awokado

Jaś wcina borówki amerykańskie. Nie mogę się doczekać aż nasze nam zaczną porządnie owocować

Pancakesy z mąki kukurydzianej. Przepis TU. Ja dodałam masło orzechowe i banana oraz borówki

Kolacja: sałata rzymska z serem blue, łososiem norweskim,pomidorem, ogórkiem. 

Sałata z pomidorem, pieczywo chrupkie  z łososiem i z serem blue i pomidorem

Serek wiejski z borówkami, kawa


Pancakesy kukurydziane z masłem orzechowym bananem i kiwi

Rukola z pomidorkami koktajlowymi. Pół bułki razowej z ziarnami z hummusem i jajecznica z kiełbasą swojską

Sałata lodowa, ser blue,pomidorki koktajlowe, winogrona,ogórek. Bułka razowa z ziarnami z hummusem

Owsianka z kiwi, borówkami
Owsianka z kiwi i własnymi  orzechami włoskimi

sobota, 14 marca 2015

Uciekam w

Hej!
Ostatnio mnie tu mało, bo uciekam w pracę. Jak wiecie dla chcącego nic trudnego. I ja mimo, że nie pracuję zawodowo to mam pracy na całe dnie i miesiące. No i to pomaga mi zapomnieć o wszystkich problemach. Teraz ruszyłam z pracą w ogrodzie. Dosadziłam sobie borówki amerykańskie. Miałam 3 sztuki w zeszłym roku a teraz dokupiłam kolejne 5. Ja uwielbiam jeść borówki, więc i te 8 krzaczków pewnie będzie za mało. Ale na razie pozostanę przy tej ilości. Teraz poczekam jak będą owocować i dokupię te odmiany, które będą owocować najlepiej i będą najsmaczniejsze. Następnego dnia bieliłam drzewka owocowe, przycinałam i zaszczepiłam kilka z nich. Szczepienia robiłam pierwszy raz. Zobaczymy czy się przyjmą te szczepy.
Dziś malowałam huśtawkę i ławki impregnatem. Tam, gdzie ma powstać szklarnia zagrabiłam i spaliłam liście. Jak się uporam z impregnacją( bo muszę to jeszcze raz pomalować dla lepszego koloru) to zabieram się do nawożenia torfu w miejsce gdzie mają być grządki z marchewką, buraczkami,ogórkami. Potem muszę to wszystko posiać. W miejscu gdzie ma być szklarnia trzeba przekopać, wypielić, spryskać Roundupem i potem nawieźć też torfu i przekopać jeszcze raz. Żebym miała pewność, że jak już postawię szklarnię to nie będzie chwastów. Bo jak na razie pełno tam pokrzyw i podagrycznika.
To cholerstwo ciężko wytępić i jakbyście wiedzieli jak to chętnie przyjmę rady.
To moje plany na najbliższy tydzień. To co założyłam mam nadzieję, że wykonam. A co u Was?

wtorek, 10 marca 2015

Mój dwulatek kochany

Hej!
Nie pisałam bo nie było czasu ani siły. Jaś skończył 8-go marca  dwa latka.
Mój mały synuś rośnie jak na drożdżach i po nim widzę jak ten czas nieubłaganie leci.
Leci zdecydowanie za szybko!



















środa, 4 marca 2015

Dalej w kość

Hej!
Jedna dobra wiadomość-moja waga pokazała dziś 110,3 kg! Więc są postępy, mimo małych grzeszków i niecodziennych ćwiczeń. Nadal nie umiem się dziennie zmotywować. Może to dlatego że dopadły mnie kolejne problemy. A chodzi o to, że moja mama wylądowała w szpitalu. Zapalenie oskrzeli. Do tego problemy z brakiem pracy M. Jest już w domu 5 m-cy. I kasa jaką mieliśmy odłożone na budowę poszła na życie. I okazuje się, że kolejny rok będzie trzeba odkładać marzenia na "potem". Pieniędzy już też nie ma. No i z tego wynikają kłótnie. W niedzielę urodziny Jaśka. A ja najchętniej nie wyprawiałabym nic. Po prostu nie mam kasy. Będzie trzeba złom jakiś zbierać i tyle. No a wizja spotkania z teściową nastraja mnie bardzo "pozytywnie". Tak "pozytywnie", że chce mi się s....! Jak pomyślę, że w oczy mi słodzi i gada normalnie a później mi dupę obrabia do każdego to nóż się otwiera w kieszeni. One more time! Mam nadzieję, że ona nie przyjedzie. Mogłaby nie przyjeżdżać,skoro na roczku się nie pojawiła. Bo niby miałam ją zaprosić. Teraz pewnie przyjedzie bez zaproszenia.
No i w ogóle do dupy wszystko u nas ostatnio. Wczoraj byłam tak nerwowa, że wszystko z rąk mi leciało. Zmyłam podłogę a potem mi się mleko wylało. Tak, żeby mi dojebać. No i w końcu stwierdziłam, że lepiej pójdę spać, bo jeszcze pokój wysadzę.