sobota, 25 lutego 2017

Pływak

Hej!
Nie wiem nawet kiedy minęły te cztery lata .  Za dobry tydzień Jaś kończy 4 lata, Franek pół roczku.
Gdyby nie dzieci nie zauważyła bym nawet jak ten czas ucieka. A tak mimo,że nieuchronnie ucieka to jednak daje nam coś wspaniałego.
Ja często  narzekam, ale jednak w chwilach refleksji stwierdzam,że dzieci to najlepsze co nam wyszło z M.  Może i  dostaję w kość nie raz, nie raz krzyknę, dam czasami klapsa w tyłek. Ale jednak warto. Warto patrzeć jak dzieci rosną,rozwijają się, odejdą niedługo z domu [oby :-) ].
Ale skąd te moje refleksje. Otóż wczoraj Jaś odbył pierwszą w swoim życiu lekcję pływania. Szło mu bardzo dobrze. A ja mało co nie poryczalam się siedząc na tej ławeczce. Jestem szczęśliwa,gdy moje dziecko jest szczęśliwe.
Pani  instruktorka powiedziała,że super,że Jasiu troszke się jeszcze boi w niektórych momentach,ale że to kwestia strachu. Musi oswoić się z wodą. Chodzimy z nim na basen od kiedy skończył roczek,a może nawet szybciej. Dokładnie nie pamiętam i szkoda,że tutaj tego nie zanotowałam.  Więc notuje jego pierwszą naukę. Zapisałam go na naukę nie dlatego,aby był jakimś wybitnym sportowcem( chociaż to tylko od niego zależy) ale głównie po to aby nauczył się pływać i dzięki temu ukształtował silny charakter. Wierzę, że każda dyscyplina sportu uczy wytrwałości, walki, dążenia do celu. A to w dzisiejszych czasach bardzo się przydaje. No i poza tym zawsze będzie mógł iść rozładować negatywne emocje w sporcie.


Oby moje założenia choć w połowie się spełniły. Jak Franek urośnie też będzie chodził na basen. A póki co czekam do lata żeby go zabrać jak już będzie umiał siedzieć. Mamy taki pływak dla  siedzących maluchów. I też będziemy oswajać go z wodą.

wtorek, 21 lutego 2017

Zadbać o siebie

Hej! Jest prawie 24. A ja dopiero tak na prawdę usiadłam i gdyby nie liczyć siedzenia w samochodzie gdy  zawoze Jasia do przedszkola to można śmiało powiedzieć, że cały dzień na nogach.
Już się powoli zastanawiam czy tylko ja tak mam czy jeszcze ktoś? Może wszyscy tak mają, tylko udają jakie to ich życie jest fascynujące. No nie wiem ale coraz bardziej mnie to zastanawia.
Jednak znowu zboczyłam z zamierzonego tematu. A jak. 
Chciałam Wam napisać o moich jesiennych rytuałach. Już od kilku lat tak mam,że jesień to okres kiedy przywiązuję większą wagę do swojej urody. To pewnie zasługa tych deszczowych dni albo co.
Jak co roku w tym roku również poddałam się zabiegom oczyszczania twarzy kwasami. Robiłam jeden zabieg w miesiącu. Kiedyś robiłam dwa albo trzy ale wtedy moja skóra to odcierpiała. Jednak regeneracja jest potrzebna. Po zabiegu dwa trzy dni schodzi nam naskórek z twarzy. U niektórych nie wygląda to za dobrze,ale ja mam cerę tłustą i nie reagowała ona jakoś źle. Spokojnie mogłam funkcjonować. Nikogo nie straszyłam. Jednak w kilka dni po zabiegu moja skóra miała takie zapotrzebowanie na nawilżenie, że pół kremu a nawet cały krem zużywałam w kilka dni. Miałam tych zabiegów kilka.
I przy mojej skórze może jakiś spektakularnych zmian nie widać. Mam bardzo rozszerzone pory,blizny po trądziku i wręcz dziury po ospie. Jednak po tych zabieach skóra jest jak pupa niemowlaka. I szkoda,że nie można tego robić cały rok. A nie można, bo skóra po kwasach nie  może być wystawiana na słońce.
W styczniu skończyłam kwasy i zrobiłam sobie kolejne zabiegi,ale tym razem to już takie " upiększające" i dość kosztowne,ale chyba najtańsze w mojej okolicy.
Mowa tutaj o makijażu permanentnym brwi. Moje brwi kiedyś były bardzo gęste i grube. Ale jako  małolata dość mocno je sobie wyrwałam i dorosłych ale trwało to kilka lat. Szkoda,że nie mam zdjęć z okresu kiedy miałam cieniutkie brwi. 
I jak już  odrosły to ich kształt nadal mnie nie zadowalał. No i te puste przestrzenie między włoskami zawsze musiałam uzupełniać żelem do brwi. Oczywiście nie robiłam tego codziennie a?e jak wykonywała makijaż to tak. I jak zobaczyłam, że istnieje ten zabieg wiedziałam że chcę go zrobić. Niestety długo go w moim mieście nie było, a w Gdańsku taka przyjemność kosztowała nawet 1000 zł. Jak dla mnie to o wiele za dużo. Aż w końcu w moim salonie ten zabieg się pojawił. Wahałam  się czy warto, czy będzie bolało itp. 
Jednak większość argumentów wskazywała za zrobieniem tego. I nie żałuję. Efekt prezentuje się następująco
Tak po pierwszym zabiegu. A miałam jeszcze drugi,który jest w cenie i służy temu aby móc poprawić ewentualne braki. Bo wiadomo skóra w trakcie puchnie i niektóre przestrzenie mogą się pokazać dopiero potem.
A tutaj efekt po drugim wygojonym już zabiegu. 
Sam zabieg jak dla mnie mało bolesny. Ale moja kosmetyczka twierdzi,że ja mam wysoki próg bólu, bo niejedna pani prosiła o przerwę podczas lub niejedna płakała a ja nic. Jednak trochę bólu w życiu zadbałam i nie był on najstraszniejszy. Poza tym przed smaruje się brwi i okolice maścią znieczulająca.

I skoro ten zabieg poszedł tak gładko to pomyślałam sobie aby iść za ciosem i zrobić sobie również permanentna kreskę na powiece. I dobrze,że najpierw zdecydowałam się na brwi, bo gdybym najpierw zrobiła kreskę to pewnie na brwi już bym nie poszła. Kreska na powiece bolała dużo bardziej, ale też jakoś do wytrzymania. No i  opuchnięcie oczu utrzymywało się kilka dni. To było chyba gorsze niż ból podczas zabiegu. Jednak teraz jestem zadowolona. A w piątek idę na poprawkę kreski na powiece i musimy ją troszkę wydłużyć i pogrubić. Miałam zdjęcie po kresce ale musiałam zrobić miejsce na karcie,żeby porobic zdjęcia na chrzcinach i usunęłam je. Ale zrobię wam w piątek i wrzuce jakby ktoś chciał widzieć to  zerknijcie wtedy.
Acha. Cena. Za kreskę 450 zł i za brwi 450 zł. Nie robilam tych zabiegów od razu  tylko z ponad miesięcznym odstępem, bo to wszystko musiało się wygoic. 
Wiele osób gdy się dowiedziało ile zaplacilam kręciło głowami. Ja nie zamierzam się nikomu tłumaczyć. Nie palę papierosów już ponad rok więc chyba to,że wydam raz na rok trochę kasy na siebie nie jest grzechem. I motywuje mnie bardziej, żeby już nie sięgnąć po papierosy.
Efekty tych makijaży permanentnych utrzymują się rok a nawet i dłużej. To zależy od tego jaką macie skórę. Ja mam tłustą więc myślę,że u mnie to będzie krócej. Ale jestem pewna że będę te zabiegi powtarzać. Teraz wystarczy tylko uzupełnianie. A to koszt 250 zł.
I żeby wkurzyć co niektórych w kolejnym miesiącu poszłam na jeszcze inny zabieg. Otóż na laserowe usuwanie owłosienia. 
Ja mam taki delikatny wąsik i włosy na brodzie. Z powodów chormonalnych prawdopodobnie. A ja znowu jako nastolatka zaczęłam te włoski wyrywać pinceta i nie zdawałam sobie sprawy z tego,że one odrosną dłuższe,mocniejsze i będzie ich więcej, bo z tymi które chciałam wyrwać często wyrwałam włoski obok. I tak wychodowalam ich sobie więcej.
Laser jest lekko bolesny, są to takie lekkie ukłucia jakby. U mnie już po pierwszym razie większość włosków wypadła. A!e zamierzam iść jeszcze dwa trzy razy. Zobaczymy jak te włoski znikną. Zabiegu też nie można wykonywać cały rok że względu na słońce. I przerwy muszą być DW miesięczne więc teraz mam wizytę w kwietniu a potem pewnie dopiero na jesień. Koszt takiego zabiegu na wąsik i brodę i kilka włosków z szyi to 200 zł.
Jeśli efekty będą super to może w przyszłym roku zdecyduje się na depilację nog lub pach i bikini. To już droższe zabiegi, ale zobaczymy. Ale przyznajcie jakie to wygodne. Już nigdy więcej golenia,zacinania się itp.
To tyle z mojego upiększania. Mam nadzieję, że zachęciłam kogoś z Was do zadbania o siebie. Jeśli macie jakieś pytania pytajcie śmiało. 
A może Wy polecicie mi jakieś zabiegi warte uwagi i pieniędzy. Buźka


piątek, 17 lutego 2017

Czas

Hej!
Co tam u Was! Ja tu zajęta swoimi zajętościami i patrzę a tu już prawie kolejny miesiąc minął od czasu gdy tutaj pisałam. Jak ten czas leci. U nas od tego czasu zdążyliśmy zaliczyć Dzień Babci i Dziadka, potem chrzciny Franka, Walentynki.
Masakra. Mój młodszy synek zaraz skończy pół roku.
12 lutego mieliśmy imprezę w domu. Chrzciny . M o dziwo przyjechał na czas a nawet szybciej i o dziwo był z nami aż sześć dni.
Fajnie, bo te dłuższe pobyty nas tak nie stresują. Można pobyć razem. A jak przyjeżdżał na weekend to ledwo przyjechał a już musiał wracać.
I mimo,że ogólnie się cieszę to wiadomo i tak dochodzi między nami do zgrzytów.
Pokłócilismy się dwa razy.
Ciągną się za nami pewne sprawy niewyjaśnione,które będą się chyba ciągnęły całe życie. M nie widzi problemu. Jak zwykle uważa że wyolbrzymiam. Standard.
Chociaż w Walentynki było miło. Dzieci podrzuciclismy do teściowej i pojechaliśmy do kina na " Ciemniejszą Stronę Greya ". Super film. Mimo,że nie byliśmy w kinie na " 50 twarzach Greya" to i tak wiadomo było o co chodzi. M się też podobał, bo wiadomo jak to facet. Sporo golizny. A faceci to lubią.
Potem poszliśmy na kolację do naszej ulubionej Słupskiej restauracji.
Wróciliśmy do domu około 23 ale było fajnie. Oboje już chyba zapomnieliśmy jak to było kiedyś jak często wychodziliśmy lub gdzieś razem jeździliśmy.
Ja postanowiłam sobie,że trochę wyluzuje. Będę mówiła mu czego chcę, czego potrzebuję, co ma robić. Z komunikacją między nami ostatnio było nie za dobrze.
Mam nadzieję,że to pomoże troszkę polepszyć naszą relację. Odświeżyć ją.
Ja skupilam  się na dzieciach, on na pracy. A gdzie w tym wszystkim my.