poniedziałek, 18 lutego 2013

Mały misz masz

Hej!
Piszę tego posta już drugi raz. Wkurzyłam się, bo chciałam usunąć jedno zdanie i skasowałam całość, a było tego dość dużo. 
Więc zacznę od nowa. Dziś chciałam Wam pokazać mój zakup wczorajszy.


 
Tak, tak. W końcu udało nam się wybrać do Trójmiasta na zakupy, których celem były przede wszystkim buty dla mnie na wiosnę. Co prawda wiosny jeszcze nie ma, ale już mam dość tych moich śniegowców.
Tak więc pojechaliśmy do mojego ulubionego sklepu Deichmann w Centrum Handlowym Gdańsk Osowa.
Wchodzimy a tu ku mojemu zdziwieniu nie ma Deichmanna w jego starym miejscu. Zestresowałam się, że mogli go zamknąć. Ale jednak pochodziliśmy i został przeniesiony do innej części Centrum.
Jak już znalazłam coś w swoim rozmiarze to zaczęło się przymierzanie. Moja noga napuchnięta i brzuch utrudniały. Mirek musiał się męczyć, żeby mi ubrać buty. Ale dał radę. Na początku spodobały mi się koturny, ale były brązowe no i nie pasowałyby mi do leginsów w których teraz tylko posuwam.
Więc zdecydowałam się na te na zdjęciu powyżej. Kosztowały 79 zł.
Z butów jestem zadowolona, ale obsługa sklepu pozostawia dużo do życzenia. W tamtym starym Deichmanie kobiety były miłe i nie gapiły się na nas nigdy jako na potencjalnych złodziei, a wczoraj tak się poczułam.
Jak już znalazłam coś ciekawego w moim rozmiarze usiadłam i zaczęliśmy mierzyć. A babka stanęła sobie nad nami i patrzała jak Mirek się męczy. Po chwili powiedziała, że może łatwiej byłoby na stopkę. Bo ja miałam cienką skarpetkę. Podziękowałam jej i powiedziałam, że sobie poradzimy. Jakby chciała to by przyniosła tę stopkę. A nie stała i się lampiła. Myślałam, że jak podziękuję to polezie precz, ale stała nad nami nadal. Gdyby nie te kilometry przejechane i potrzeba butów to poszłabym stamtąd . No jak ja nie cierpię takich ludzi. Często też w Rosmannie albo w Naturze ochrona lub pracownicy łażą z tyłu jak nawiedzeni. Ale ludzie jakby faktycznie złodziej był to stoją i i tak nic nie widzą.
Co do drogi jaką przebyliśmy to stwierdzam, że takie wojaże już nie dla mnie. 80 km w jedną stronę to zdecydowanie za dużo na kobietę w moim stanie. Jaś też był nie swój bo jak wracaliśmy to wkładał mi nóżki w pęcherz. Momentami myślałam, że się zsikam. No i te dziury w asfalcie. Jak wróciliśmy byłam tak zmęczona i obolała jak nigdy.

Z innych spraw to w końcu zrobiłam sobie sama jakieś zdjęcia z brzuchem, bo Mirek nigdy nie ma czasu jak twierdzi. A ja jednak chcę mieć pamiątkę. Dobrze, że mój aparat ma samowyzwalacz.
Więc nie przestraszcie się  mnie w wersji hipcio, hehe :-))
Zdjęcie przedstawia oficjalnie rozpoczęty 37 tydzień ciąży.Więc jeszcze dokładnie miesiąc według daty OM.



Poza tym jutro idę do gina i w końcu usłyszę werdykt w mojej sprawie, czy mały jednak chce sam wychodzić czy będzie cesarka.
Ale o tym na pewno napiszę Wam jutro.

6 komentarzy:

  1. piękny brzusio, ja też taki wielki miałam :)a butki są cudne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepsze jest to, że ja nie czuję tego, że on taki wielki. A jak teraz patrzę na te zdjęcia to z podziwu wyjść nie mogę, że takiego wielkoluda wyhodowałam sobie na własne życzenie ;-)) Może to dlatego, że widzę go jednak z góry.

      Usuń
  2. No buciki rzeczywiście bardzo ciekawe i kolor piękny, granat? Jak dobrze widze na moim ekranie. A brzusio piękny i pomyśleć, że tam maleństwo małe jest i niedługo będzie obok Ciebie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi się rzuciło od razu w oczy, że masz bardzo ładną skórę! Jaśkowi na pewno wygodnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale piękny brzunio!
    I ogromny, jak u mnie:)
    Szczęśliwego rozwiązania:)

    OdpowiedzUsuń