środa, 20 lutego 2013

A jednak.........

Hej!
Obiecałam, że napiszę wczoraj, ale nie miałam już siły po całym dniu poza domem. Pozałatwiałam kilka spraw urzędowych, porobiłam opłaty.
Byłam u ginekologa. Miałam na 16.00 a weszłam o 17.30. Już mnie tyłek bolał od czekania.
Byłam pewna, że lekarz dotrzyma ostatniej obietnicy i da mi skierowanie już na cesarkę.
Co prawda mały nadal jest ułożony pośladkowo i jakoś tak poprzecznie. Gin uważa, że nie ma już szans aby się odwrócił główką na dół bo ma 3kg. Więc tym bardziej się zdziwiłam, że kazał mi przyjść na jeszcze jedną wizytę 4.03. I jeśli nie wydarzy się jakiś cud, w co on wątpi to wtedy dostanę skierowanie na cesarkę w tym samym tygodniu. Czyli będę miała ją między 5 a 8 marca.  Wkurzyłam się, bo mógł mi dać to skierowanie już wczoraj. Ale podejrzewam, że chodzi tylko o to abym jeszcze raz dała mu zarobić, bo kasuje 150 zł za wizytę.
Chyba, że szybciej akcja się zacznie to mam jechać od razu do szpitala. Moja szyjka się nie skraca i nic się nie dzieje niepokojącego więc podejrzewam, że wytrzymamy w dwupaku do tego 4 marca.
Jeszcze gin mnie nastraszył, że lepiej jednak by było jakbym sama mogła urodzić, bo ze względu na moją tuszę rana po cesarce może się gorzej goić. Niby ze względu na większą tkankę tłuszczową pod skórą. Ale potem powiedział, że przy takim ułożeniu i tak bym nie urodziła więc nie ma sensu narażać dziecka. No ja myślę! Mniejsza o mnie, byle Jaś przyszedł na świat cały i zdrowy. No i żebym mogła karmić a reszta mnie już w ogóle nie martwi. Wczoraj z tego wrażenia nie mogłam zasnąć do 1  w nocy. Bo jednak jakby nie patrzeć inaczej się czeka na naturalny poród a inaczej jest wiedzieć kiedy to wszystko nastąpi. Stres jest większy moim zdaniem. Ale nic to.
Dziś spakuję torbę do szpitala, żeby w razie W nie być zaskoczoną jakby szybciej coś się rozwinęło. A te dwa tygodnie zlecą na pewno szybko. Postanowiłam też porobić generalne porządki, porobię pranie, umyję okna i meble. Potem tylko zostanie złożyć łóżeczko. Ale to zrobimy przed samym wielkim dniem.
Wiadomo, że takie porządki są męczące, więc będę codziennie po troszku robić nie na raz.
Poza tym już bym nie dała rady, coraz bardziej się męczę, mimo, że staram się być aktywną.
Mój mąż też się coraz bardziej stresuje, niby udaje, że nie, ale ja tam swoje widzę. Wczoraj mu powiedziałam, że mamy tylko 2 tygodnie żeby się sobą nacieszyć. To nawet znalazł chwilkę, żeby poleżeć i poprzytulać się. Brakowało mi tego. Kiedyś często leżeliśmy i rozmawialiśmy, marzyliśmy.
Mam nadzieję, że jak Jaś się pojawi to będziemy tak leżeć we trójkę.


3 komentarze:

  1. Kurcze, to już niedługo rozwiązanie! :))
    U mnie w koło prawie wszystkie znajome już w ciąży, albo po :P.
    Mi jakoś jeszcze się nie śpieszy, nie dorosłam jeszcze do tego :).

    Buziaki Kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt. Do tego trzeba jednak dojrzeć. Wiem po sobie!

      Usuń
  2. Oho, to juz lada moment! :) A co do ulozenia malego, to mojej kolezanki dziecko przekrecilo sie na 3 dni przed porodem, wiec nic nie wiadomo. :) Mnie przy zadnej z ciaz nie udalo sie urodzic "z zaskoczenia". Obie przenosilam i mialam wyznaczona date wywolania. :)

    OdpowiedzUsuń