sobota, 3 stycznia 2015

PLAN NA ROK 2015







Hej!
Jednak będę robić sobie plany na  każdy rok.  Mimo, że nie wszystko udaje Nam się zrealizować to wydaje mi się, że podążanie według jakiegoś planu to dobry pomysł. Życie jednak wiadomo-mocno weryfikuje nasze plany.  A ja widocznie za dużo oczekuję od każdego roku.
W poprzednim roku mieliśmy trochę sukcesów, trochę porażek, problemy wiadomo jak każdy.  I  po dłuższym zastanowieniu i tak mogę powiedzieć, że chyba bilans wyszedł na plus. Tak myślę.
Przejrzałam sobie post z zeszłego roku o moich postanowieniach na 2014. I kilka tylko udało się zrealizować.  Ale ja wiadomo jeszcze kilka innych zadań sobie dołożyłam.
Udało nam się :
·         wykopać drugi staw
·         ja posadziłam krzewy owocowe na działce,
·         M zrobił huśtawkę na działkę
·         kupiliśmy trampolinę dla Jaśka
·         zrobiłam  grządki dla kwiatów-chodzi mi o to koło kwiatowe i kilka innych na działce
·         przycięłam drzewa owocowe na działce-teraz będę to robić co roku
·         kupiłam odkurzacz
·         zmieniłam samochód
·         wyłożyłam brzeg stawu kamieniami i włókniną
·         kupiłam pralkę
·         poza tym kupiliśmy jeszcze w starym roku bloczki i zbrojenie do domu, nie wszystko, ale zawsze to coś
·         kupiliśmy maszyny do gospodarstwa: pług do dużego traktora i niedawno śrutownik, bo stary się zepsuł
·         wyremontowałam ten nowy samochód, kupiłam zimowe opony, bo wcześniej jeździliśmy na dwóch letnich i dwóch nalewkach
Trochę też schudłam i udaje mi się nie przytyć za dużo. Zmieniłam trochę nawyki żywieniowe.
Komuś może się to wydać normalnym, ale ja się cieszę i z takich osiągnięć. Wydaje mi się, że to dużo patrząc na to, że ja nie pracowałam od czerwca a M od listopada jest na chorobowym i na dzień dzisiejszy nie mamy stałego dochodu.
Poza tym w 2014 zmarł ojciec M. –dziadek Jaśka-jedyny, który był za Jaskiem. Tak mi się przynajmniej wydaje. Może nie kupował mu rzeczy materialnych  ale czułam , że cieszył się na każdy nasz przyjazd. Mimo, że nie raz mi dogryzał. Czasem nam go brakuje. Szczególnie M. Wydaje mi się, że przez jego śmierć on się bardzo zmienił. I nie jestem pewna czy to pozytywna zmiana. Zaczął na pewno więcej pić, co nie wpływa dobrze na nasze małżeństwo, rodzinę a  tym bardziej na realizację planów.
Plany na ten rok więc dużo się nie różnią od zeszłorocznych:

·         zrobienie wykopu
podłączenie osobnego prądu na działkę i do chlewa
·         zalanie ław
·         wybudowanie piwnic
·         zalanie stropu
·         ogrodzenie działki- jakieś 400m płotu
·         wyrównanie drugiego stawu i zarybienie go
·         wyłożenie tamy agrowłókniną i wysypanie kamykami
·         wybudowanie altanki na tamie
·         stół i ławki w altance-mam plan, że zrobię je sama z europalet i pomaluję na biało
·         zrobienie płotków wzdłuż altanki
·         piaskownica-taka z prawdziwego zdarzenia- drewniana- najlepiej przykrywana
·         domek i zjeżdżalnia dla Jaśka
·         drewniane zabawki na sprężynach do ogrodu(konik)
·         kwiaty i pnącza wokół stawu i altanki-to oczywiste
·         posadzenie tui wokół działki-chociaż z jednej strony
Inne plany to są już długoterminowe. Wiadomo, gdybym miała worek pieniędzy zrobiłabym to i w rok, czyli chodzi mi o:

  • wyjście z długów. Zarówno M jak i ja mamy kilka zobowiązań do spłacenia. Powoli musimy z nich wychodzić. Chociaż teraz nie ma szans a nawet mogę powiedzieć, że przez chorobowe M się dalej zadłużamy.
  • wyrównanie terenu na działce
  • zrobienie wjazdu na działkę zgodnie z projektem
  • garaż koło domu i osobny budynek na drzewo
  • ukończenie studiów- w końcu nie po to je zaczynałam. Poza tym muszę je skończyć, żeby mieć porządną pracę i robić to co lubię. Nie chcę żeby Jaś miał bezrobotną mamę. Choć ja i w domu mam pełno roboty
  • zadbanie o zdrową jamę ustną mojej rodziny-z naciskiem na męża ;-)
Ogólnie nasze plany na następne 10 lat wiążą się z domem i jego budową.
A także z wychowaniem Jaśka. Nie wiem czy będziemy mieli jeszcze więcej dzieci. Bóg pokaże. Jak na razie jakoś specjalnie się nie zabezpieczamy i nic nie ma. Z drugiej strony dobrze, bo w tym jednym pokoju.Czasem tęsknię za brzuszkiem i stanem błogosławionym. Może będzie mi dane go przeżyć już w swoim domu.
Jednak i tak cieszę się z tego co mam. Ostatnio bardzo zaczęłam odczuwać poczucie obowiązku i odpowiedzialności za życie Jaśka. I to On jest i będzie moją wielką motywacją do działania.
Na dzień dzisiejszy jednak najważniejszym priorytetem jest znalezienie M. lepszej pracy. Chciałabym, żeby wyjechał za granicę. Ale każdy komu udało się wyjechać jak już jedzie to udaje cwaniaka i w dupie ma załatwianie czegokolwiek komukolwiek. Nawet rodzinie. Mojej przyjaciółki mąż wyjeżdża już kilka lat, a ona jak się pytam o firmę przez którą jeździ udaje, że nie pamięta nazwy i że spyta się go jak wróci. Kilka razy nawiązywałam do tej rozmowy i to samo. Oboje braci M wyjeżdża i też nic. Nie kumam tego. Ale to chyba zazdrość, żebyśmy broń Boże lepiej żyli. A do bogatych nie należymy.
Ja się prosić nie będę, bo jak pytam to podają jakieś firmy nieistniejące lub inne historie. Nawet teściowa-mama M. jak się jej pytaliśmy powiedziała, że  nie pamięta nazwiska tej osoby, która załatwia te prace. Bo jej się udało jechać na winogrona, pisałam już o tym.
Postanowiłam sama czegoś szukać i to jest mój plan na ten rok, że prędzej czy później ale coś mu znajdę. Choćbym miała poruszyć niebo i ziemię.
W niedzielę miałam wizytę rodziny M. i właśnie teściowa powiedziała, że ma pracę dla mnie w Niemczech przy pomocy i opiece osób starszych.  Ale  ja wiem jaka to jest ciężka praca. Poza tym jak jechała na winogrona to nie dała mi znać. Czyli tak nisko mnie ceni, że uważa, że nadaję się tylko do takiej pracy. Poza tym dobrze wie, że nie zostawię Jaśka z M. lub z kim? Bo nie wiem jak sobie to wyobrażała?
Wiadomo, że nie liczę na to że pieniądze będą spadały z nieba za leżenie. Bo ja akurat wiem co to jest zapierdol, jak trzeba. Ale widzicie. Dlatego moje podejście do rodziny jest takie a nie inne. Każdy pieprzy na innych a w rzeczywistości jak co do czego to jest taki sam.
A drugie priorytetowe zadanie to schudnięcie. Może kolejne 10 kg? Ćwiczę i piję dużo wody. Poza tym po 19 nic nie jem. Dam radę. Muszę. Przetrawiłam fakt, że przytyć można szybko, a schudnąć to jednak proces długoterminowy. Nawet na kilka lat. Ale będę się starać.
No nic- to moje postanowienia. Mam nadzieję, że za rok o tej porze odhaczę kilka spełnionych.



3 komentarze:

  1. Nie pozostaje nic innego jak tylko wziąć się do roboty! ;)
    My zaczynamy w tym roku budowę. Mamy w planach przygotowanie dokumentacji i drewna do sezonowania.

    OdpowiedzUsuń
  2. My już to mamy zrobione. Zapomniałam napisać. Trzymam kciuki za Was- Ty trzymaj za nas!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj zazdroszcze takich planów z domem. Ja mogę tylko o takich planach pomarzyć ...

    OdpowiedzUsuń