Hej!
Wczoraj byłam u doktorka. To znaczy u mojego ginekologa. Co prawda nie minęło jeszcze 6 tygodni, dopiero leci piąty.Jednak mój małżon tak mnie do niego zapisał, a jak chciałam przełożyć wizytę to kolejna byłaby dopiero w maju, a to zdecydowanie za późno. Doktorek pobadał i stwierdził, że mój połóg mogę uznać za zakończony. Macica zeszła się już do swoich rozmiarów, jajniki w porządku. Są już nawet pęcherzyki, które świadczą że niedługo zacznie się owulacja. Z tego tytułu mieliśmy też pogadankę na temat antykoncepcji. Z medycznego punktu widzenia dobrze by było, abym przez dwa kolejne lata nie zaszła w ciążę. Sama bym tego też nie chciała. Wiem, że przyjdzie może taki czas kiedy będę chciała kolejne dziecko, ale na razie o tym nie myślę. Z metod antykoncepcji mam do wyboru spiralę domaciczną, pigułki antykoncepcyjne,prezerwatywy i stosunek przerywany.
Co prawda wzięłam receptę na pigułki,ale obawiam się troszkę że będę po nich tyła. A już i tak jestem dosyć masywna.
Chciałam porozmawiać o tym z moim mężem, ale on nigdy nie ma czasu. Wkurzył mnie i stwierdziłam, że jeśli lekceważy temat to ja się zemszczę w swój sposób. Jak będzie próbował się zbliżyć to mu powiem, że nie mam czasu.I nie będę brała tabletek. Jeśli nawet kiedyś dam się namówić na zbliżenie to albo niech on się zabezpiecza albo niech stosunek jest przerywany. Dlaczego tylko ja mam być odpowiedzialna. Faceci nie muszą się zabezpieczać, łykać tych medykamentów. My kobiety mamy przechlapane jednak. Nie dość, że musimy chodzić w ciąży, rodzić, zajmować się dzieckiem to jeszcze i to.
Może przesadzam, powie nie jedna z Was.Ale mam takie nerwy na mojego męża, że hej!
9 kwietnia miałam urodziny. Nie złożył mi ani życzeń ani nic nie dostałam. Jeszcze wyżył się na mnie bo zakopał się w drodze do domu. Mieszkamy na wybudowaniu i droga wygląda jak bagno teraz.
Po powrocie ze szpitala też jakoś specjalnie się nade mną nie rozczulał. Myślałam, że mi podziękuje za synka, da kwiatki. Ale nic. Mimo, że mu mówiłam jak krowie na rowie, że jak wrócę to chcę coś od niego dostać.
Jaśkiem też się nie zajmuje. Ja cały dzień z nim siedzę. Muszę wszystko porobić i obiad ugotować i posprzątać i siebie ogarnąć. Na dodatek jeszcze mam na głowie gospodarstwo jak on jest w pracy, tnz.muszę oporządzać, karmić świnie.
Ale jak gdzieś jedziemy lub mamy gości to włącza mu się syndrom idealnego tatusia. Przebiera, przewija, karmi, nosi.
I wszyscy mówią jak to ja nie mam dobrze.
Nie mówię on też dużo ma na głowie, ale tak mnie wkurzył tymi urodzinami, że jeszcze mnie trzyma.
Tłumaczę mu, że musi chociażby pokazywać Jaśkowi wzorce zachowań. Bo Jaś też nie będzie mi składał życzeń. Potem jak urośnie też będzie tak żonę traktował. A nie chciałabym tego.
Nie wiem jak docierać do tego chłopa mojego. Czy obrażanie się coś da.
On nawet na to nie reaguje.
Będzie dobrze - nie martw się :)
OdpowiedzUsuńAch, te chlopy... Moj to samo, jak po cesarce czasem skarzylam sie na bol, na zmeczenie, to stwierdzal: "w dzisiejszych czasach cesarka to bardziej zabieg niz operacja"! No po prostu mialam ochote go udusic! A potem mial atak, strasznie bolal go brzuch i podejrzewalismy wyrostek, to smialam sie, ze zobaczy jak to fajnie miec pociety brzuch, bo wyciecie wyrostka to przeciez tez "zabieg". :) I tak samo, M. przez cale moje 3 miesiace macierzynskiego praktycznie palcem przy malym nie kiwnal... Ale, ze Ty zajmujesz sie noworodkiem i jeszcze inwentarzem, to chyle przed Toba glowe! Ja ledwo ogarniam dwojke dzieciakow i chalupe...
OdpowiedzUsuń