Hej!
Jedziemy dalej z opisem pobytu w szpitalu. Kolejne dni w szpitalu musiałam już zajmować się Jaśkiem sama. Najgorsze było karmienie. Nie miałam pokarmu. Jaś miał suche i spierzchnięte usta od ciągnięcia cycka. Moje brodawki bolały przy każdym jego pociągnięciu.Były tak zmasakrowane że płakałam z bólu. Mąż mi kupił Bepanthen i posmarowałam. Od razu poczułam ulgę. Poprosiłam o pomoc przy przystawianiu Jaśka, bo ciągle nie było pokarmu. To ona spytała ile piję wody. Powiedziałam, że 2,5litra. Krzyknęła, że to za mało, że powinnam pić co najmniej cztery litry. Podejrzewam, że jakbym powiedziała, że piję 4 to też by powiedziała, że za mało. Na szczęście na nocnej zmianie była milsza położna i na moją prośbę dała dla małego glukozę. Mały całą noc płakał z głodu. Po pierwszej dobie ważył 3830g . Ja zaryczana, że nie mam mleka, że moje dziecko tak chudnie. Na szczęście po tej glukozie Jaś zasnął jak aniołek. Nie wypił nawet 20ml. Tak przespał do rana.Ja dzięki temu też się troszkę zdrzemnęłam. Rano nie wiem co się stało. Chyba dopiero znieczulenie zeszło i nie czułam kręgosłupa, a wręcz kość ogonowa mnie bolała jakby była złamana. Powiedziałam o tym lekarzowi i stwierdził, że to przez to źle podane pierwszy raz znieczulenie. Niby jakiś nerw naruszyli i mogę odczuwać to przez 2 miesiące. Bolało bardziej niż rana.Wyłam z bólu. Każdy krok i ruch był jak dźgnięcie nożem. Dostawałam końskie dawki Ketonalu ale nic nie dawało. Pod prysznicem lekko pomagała gorąca woda. Na dziennej zmianie położne kazały mi dawać Jaśkowi mleko modyfikowane. Nadal nie miałam pokarmu. Zgodziłam się, bo już nie mogłam patrzeć jak Jaś jest głodny i płacze.Z drugiej strony żałuję, bo teraz mamy przez to problem z karmieniem naturalnym.W niedzielę pediatra obejrzała Jaśka i powiedziała, że jeśli mnie ginekolodzy wypiszą w poniedziałek to mały też dostanie wypis. Mimo, iż był lekko zażółcony. Jednak pediatra stwierdziła, że to jest żółtaczka fizjologiczna i nic mu z tego tytułu nie grozi. Tak więc w poniedziałek wyszliśmy do domku. Pogoda była okropna. Ja nie miałam grubej czapeczki dla Jaśka. Poszłam na dół do sklepu po czapeczkę, ale tam mieli już same wiosenne. Więc ubraliśmy Jaśkowi dwie. Na drogę jeszcze Jaś dostał mleko modyfikowane. Dojechaliśmy do domku cali i zdrowi, mimo,iż ledwo wyjechaliśmy. Mieszkam na wybudowaniu i nie mamy sąsiadów i dlatego, że to jedyny dom rzadko odśnieżają drogę. Jednak mój mąż się rozpędził i jakoś przebił te zaspy. Trzęsło nami jak nie wiem. Rana bolała mnie okropnie przez to, że musiał tak jechać. No ale cóż to Polska właśnie. Jak przyjechałam to zadzwoniłam na Gminę żeby odśnieżyli, bo jestem z noworodkiem i musimy mieć możliwość wyjazdu w razie gdyby coś się działo, to dopiero o 16 jechał pług. Na dodatek z powodu zimy zamarzła nam pompa do wody i teraz musimy przywozić wodę w butelkach i baniakach, żeby jakoś funkcjonować. Mama dzwoniła na gminę,straż aby podstawili jakąś cysternę ale mają to gdzieś. Nadal nie mamy wody. Pranie wozimy do teściów.Na szczęście dostałam pieniążki za urodzenie Jaśka i możemy naprawić tę pompę. Wszystko będzie kosztowało 4000zł. Chciałam te pieniądze przeznaczyć na projekt domu, ale trudno tak dłużej żyć nie możemy bez wody. Nikt z rodzeństwa się tym nie interesuje, bo to przecież ja dostałam wszystko i teraz ja muszę naprawiać. Gdyby nie Jaś nie robilibyśmy tego, ale cóż.
Oj, nie zazdroszcze... Po pierwszym porodzie tez nie mialam pokarmu przez 4 dni. Ale tutaj, jak powiedzialam, ze chce karmic piersia, to nikt nawet nie smial wspomniec o mleku modyfikowanym. Tylko przystawiac, przystawiac, przystawiac. I tez, po 2 dniach mialam brodawki w strzepach I dziecko wyjace non-stop. Potem na szczescie sie uregulowalo, a tym razem pokarm dostalam po niecalych 2 dniach.
OdpowiedzUsuńA przeboje z zaspami I pompa, to w ogole nie do uwierzenia... Z drugiej strony nawet tutaj jak zasypie, to wszystko jest sparalizowane...
Mam nadzieje, ze Jas jest spokojniutki I teraz to juz tylko z gorki! :)