sobota, 17 listopada 2012

Tęsknota daje dużo do myślenia....

Hej!
Dziękuję za komentarze uspokajające mnie co do ruchów Naszego Dzidziusia. To na prawde dużo znaczy dla osoby, która nie ma wsparcia w nikim innym poza mężem.
Ale nie o tym miał być ten post.
Post ma być o tęsknocie za moim kochanym mężem. Wiem, wiem niektórzy jak będą to czytać powiedzą że przesadzam.
Więc mój mąż wyjechał we wtorek do Holandii na 3 dni raptem. Musiał jechać z szefem pomóc mu coś załatwić. Był już latem ponad miesiąc w Holandii w celach zarobkowych. A na odjezdne zrobiliśmy właśnie nasz Mały Cud. I powiem Wam, że wtedy nie tęskniłam tak jak teraz. Wtedy pracowałam, a po pracy miałam obowiązki związane z gospodarstwem i byłam bardzo zmęczona. Ten czas zleciał mi szybko. Co innego teraz. Ledwo jak odwiozłam go to już chciałam pisać żeby wrócił. Byłabym gotowa nawet za Nim jechać. Nie wiem z czego to wynika. Czy z tego, że jestem w ciąży? Na szczęście M obiecał, że będzie pisał codziennie smsy. I pisał faktycznie. A u niego ciężko z sms-ami. Woli dzwonić. I niby byłąm spokojna, że dojechał ale jak napisał, że bardzo mnie kocha to się rozryczałam. Tak miałam ochotę się przytulić. Zostało przytulanie poduszki.W nocy też nie mogłam spać. Ciągle się budziłam. Koszmar. Ale jak M wrócił to bardzo się ucieszyłam i powiedziałam, żeby już do porodu już nigdzie nie wyjeżdzał. Tęskniłam bardzo. Obiecałam sobie, że już nie będę na niego krzyczeć o byle gówno jak jest blisko. Bo ja jestem czepialska. Potrafie się czepiać o okruchy na stole jak mam zły dzień.
Moje przemyślenia są takie, że nie warto czasami się czepiać o byle co. Może jednak lepiej niektóre kłótnie przemilczeć. Bo niby wiadomo, że się kocha ale w takiej kłótni może paść masa słów, które nie powinny paść. A po co jeśli kochamy?



Więc dziewczyny moja rada na dziś :"Krzyczmy o połowę mniej na swoich facetów"
"I może częściej ich chwalmy i mówmy o uczuciach?"

Poza tym życie jakoś leci już po niedzieli zaczynamy 24 tydzień ciąży. I coraz bardziej boję się zbliżającego się porodu. A czas leci jak szalony. Już niedługo święta. Wczoraj mnie naszło jak jadłam mandarynki. Ten zapach zawsze zbliża mnie jakoś do Świąt, które z jednych powodów lubię z innych nie.
Lubię je za ten nastórój, zapachy i prezenty. A nie lubię za to, że zawsze przypominają mi się Święta jakie pamiętam z domu rodzinnego. Bez niczego. Może jedynie z karpiem na stole. Poza tym moi rodzice zawsze się kłócili. Nie było prezentów. Teraz My staramy się stworzyć Swoje Własne Święta najlepiej jak umiemy. Ale powiem Wam bardzi ciężko jest dwóm osobom po przejściach z dzieciństwa stworzyć Dom i Rodzinę. Boję się ciągle, że popełnię te same błędy, że nie oderwę się od tego fatum cholernego. Ale walczymy razem. Mam nadzieję, że w tym pokręconym świecie uda się nam. Chciałabym, żeby moje dzieci wspominały Święta tylko pozytywnie.

Mam nadzieję, że się uda.

Buziaki

A Wy chcecie już Święta? Z czym się Wam kojarzą?
Mam nadzieję, że jest już mało lub coraz mniej rodzin w których Święta to czas smutku.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz