sobota, 20 lutego 2016

Kobiecie w ciąży nic nie wolno.

Hej! Czuję się już troszkę lepiej, chociaż mdłości dopadają mnie teraz najbardziej w wieczornej porze dnia. Masakra. Nie chce mi się jeść, muszę się zmuszać, bo wiem, że to jest potrzebne dziecku. Jak nie jem to mdłości są jeszcze większe, chociaż jak zjem też nie jest jakoś lepiej. Masakra! W ciąży z Jaśkiem schudłam na początku, bo miałam bardzo dużo zajęć: gospodarstwo i pracę oddaloną o 30 km w jedną stronę. Teraz schudłam 2 kg. Pewnie później jak miną mdłości to waga troszkę podejdzie. Ale podejrzewam, że tylko tyle co będzie ważyło dziecko. W ciąży z Jaśkiem łącznie przytyłam 14 kg a jak wróciłam do domu to było 14 mniej. Także pod tym względem ciąża działa na mnie dobrze. Pocieszam się też tym, że tą ciążę będę przechodzić latem, więc siłą rzeczy będę jadła zdrowiej, więcej świeżych owoców i warzyw. Ale nie o tym chciałam dziś pisać. Byłam jakiś miesiąc temu u kosmetyczki. Chciałam się zapisać na jakiś zabieg oczyszczający na twarz, jakąś mikrodermabrazję lub lasery. A pani u kosmetyczki zaczęła mi wymieniać wszystkie zabiegi, potem powiedziała, że przeciwwskazaniem jest ciąża. Po mnie jeszcze nie ma nic widać, ale nie wiem może stwierdziła, że jestem taka wielka, że to pewnie ciąża. Byłam dość grubo ubrana i miałam luźną kurtkę. No nie wiem. Przyznałam więc, że jestem w ciąży i że to jest jakiś absurd. Zaczęła mi opowiadać o tym jaki to wpływ może mieć na kobiety i że zakłady wolą nie przyjmować "ciężarnych" tak na wszelki wypadek, bo boją się pozwów do sądu. Bo a nuż mogłabym poronić akurat przy zabiegu i co wtedy?! Oni mieliby problem. Pani powiedziała, że gdyby to o nią chodziło to zrobiła by zabieg, gdy ciąża rozwija się prawidłowo, ale jednak to nie jej zakład i woli nie ryzykować. Ona tu tylko pracuje. No spoko. Ale ja i tak będę chodziła do kosmetyczki, po prostu pójdę do innej i nie przyznam się, że jestem w ciąży, dopóki nie będzie widać. A że jestem "puszysta" to nawet jak będę miała mały brzuszek -nikt się nie będzie dziwił. Wiadomo, że nie pójdę na lasery, bo sama bym się obawiała, że to akurat wpłynie jakoś na dziecko. Ale jakaś mikro? Nie uważam, żeby zaszkodziła. Równie dobrze pójście na zrobienie paznokci mogłoby zaszkodzić, bo uważam, że jest bardziej bolesne. Przynajmniej dla mnie. Byłam przed Świętami Bożego Narodzenia i bolało. Niby nikogo nie boli. Ja może mam taką wrażliwą płytkę wobec tego. W związku z moim złym samopoczuciem - stwierdziłam, że wraz z pojawieniem się wiosny wrócę do jazdy rowerem. To dawało mi kopa i endorfin. No i zerknęłam w necie i wszędzie rower jest zakazany! Jeśli już to stacjonarny. Ze względu na możliwość wypadku, ze względu na jazdę po nierównym terenie, dziury w drodze itp. Ludzie! Zamknijcie te kobiety w klatce. Równie dobrze mogę się wywalić w domu. W ciąży z Jaśkiem zleciałam ze schodów, bo było ślisko w zimie. Ale jak leciałam uważałam jak upaść i zwichnęłam sobie palce u stóp. Jakoś za granicą, w Holandii czy Niemczech nie ma zakazu jazdy na rowerze. Co sądzicie o zakazach (tego typu) dla kobiet w ciąży?

4 komentarze:

  1. Co do jazdy rowerem w ciąży to ja bym się wstrzymała, lepiej już wybrać stacjonarny :) Sama z takiego korzystałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam stacjonarnego i nie zamierzam kupować. Wolę jednak jazdę na świeżym powietrzu.

      Usuń
  2. Moja siostra podczas ciazy jezdzila rowerem i nic jej nie bylo:) Ale wyboru wielkiego nie miala bo to byl jedyny srodek transportu do pracy. Wydaje mi sie,ze kazdy powinien miec swoj rozum . Jesli nie ma przeciwskazan, czujesz sie dobrze i na silach i jestes w stanie przyjac jakies tam ryzyko ( w zasadzie jak piszesz-nawet na prostej drodze mozna sie przewrocic) , to czemu nie:) A taka jest niestety tendencja ,ze sie chucha na zimne,szczegolnie w Pl. Pozdrawiam cieplo. Trzymaj sie dzielnie z tymi mdlosciami, niech juz szybko mina :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Równie dobrze może we mnie ktoś wjechać jak pojadę samochodem. Spytam mojego lekarza co o tym myśli i myślę, że z wielkim brzuchem nie będę już jeździła, ale całą wiosnę chyba się pokuszę. Może nie takie dystanse jak na jesień, czyli 23 km ale może zmienię trasę na mniej uczęszczaną i te 12,5 km będę robiła. Przynajmniej spróbuję. Ja potrzebuję ruchu. Wtedy ładuje mi się pozytywne myślenie, a tego mi trzeba teraz jak tlenu

      Usuń