niedziela, 21 września 2014

Znalazłam sposób

Hej!
Już od dwóch tygodni nurtował mnie problem spadających jabłek. Nie mamy typowego sadu, ale za to mamy kilka jabłoni. Od kilku lat rodzą obficie. Są lata gdy owoców jest mniej a są takie jak w tym roku-urodzajne. Na mojej działce bezpośrednio znajdują się na granicy działki 3 jabłonie. Dwie z nich mają masę owoców. Ja mam dżemy jeszcze z zeszłego roku, poza tym jakoś jabłkowe nie schodzą. Mój małżon je tylko truskawkowy jak mu posmaruję naleśniki. Bo sam pewnie polałby gotowym sosem lub czym innym. Jasiowi próbuję już powoli przemycać ale jakoś woli świeże owoce lub ewentualnie lekko podgotowane w kostkach, smakują jak pieczone jabłko. W zeszłym roku porobiłam także sobie mus do jabłecznika. Tym sposobem mam łatwo i szybko zrobiony jabłecznik. Ale mam jeszcze kilka słoików a jabłeczników nie piekę codziennie. Ostatnio w ogóle rzadko piekę ciasta. Jeśli już to robię jakieś bez pieczenia lub jeśli już piekę to muffiny.
Czas to chyba zmienić. Kompotów jabłkowych nie lubię i tyle.
W zeszłym roku mieliśmy jeszcze krowę i jej zbierałam i dawałam to co spadało. Jednak teraz mućki nie mamy a ja takich ilości sama nie pochłonę. Rozdaję już komu popadnie, no ale wiadomo, że nikt nie weźmie dużo, bo to są jabłka które nie leżą, trzeba je zjeść albo na coś przerobić.
I ja nie mogąc patrzeć jak owoce te gniją. Szczególnie te na działce. Potem te zgnite Jaś zbierał i chciał jeść a ja zamiast zająć się pracą musiałam gonić Jaśka i co prawda zabawę Jaś miał mega. Ale ja nie bardzo się uśmiechałam do tego.
No to trzeba coś wymyślić. I wymyśliłam kompostownik. Zrobienie jego zajęło mi jakiś tydzień. I utwardzenie ziemi itp. Zrobię fotę i wrzucę jutro. Ale okazało się, że po zebraniu jabłek zgnitych pół kompostownika się zapełniło. I to tylko spod 1 drzewa. Dobre owoce zebrałam i zawiozłam cioci. Ale co teraz bo ciągle dobre owoce spadają.
I ja genialna kobieta dopiero po takim czasie! wpadłam na pomysł że będę robiła soki. Jemy jabłka ale do soku wiadomo trzeba użyć ich więcej. I wzięłam od siostry jej sokowirownik i od dziś mój syn  pije świeży sok jabłkowy. I smakuje mu bardzo. Sama byłam w szoku. No bo świeży sok to jednak inny smak niż ten w kartonika.
Mieliśmy gości to im też zrobiłam do obiadu dzbanek soku. Zachwycali się. Także nie jest źle. Mam nadzieję że nie znienawidzę jabłek przez to, że codziennie będę je pić. Na jutro już też naszykowałam dzbanek. Dodałam 1 marchewkę i buraczka. I jest jeszcze pyszniejszy! Zobaczę czy Jaś zasmakuje. Ale buraczki wsuwa.
W przyszłym roku planujemy zakup kucyka. Mam nadzieję, że Jaś i Roksana się ucieszą. Paść mamy go gdzie, jedzenie też jest bo mamy jednak to gospodarstwo no i jabłka będzie zjadał. No a dla mojego syna uważam będzie to dobra nauka dyscypliny i pracowitości. Oczywiście ciężkie prace będę ja robiła. Ale zawsze Jaś pójdzie ze mną. Co myślicie?
Dajcie znać czy macie jeszcze jakieś pomysły na wykorzystanie jabłek?




2 komentarze:

  1. Ja uwielbiam jabłka ale w tym roku to już jest mega wypas ich na mieście i mogę tylko oczami pochłaniać bo w domu ze 3kg zalegają. Mój mąż to nie szczególnie za jabłkami, syn zresztą też, tylko ja i Zosia lubimy więc wolno to idzie. Ciebie podziwiam za pomysłowość :)
    Pozdrawiam serdecznie
    M.

    OdpowiedzUsuń