Hej!
W poprzedni weekend nasi znajomi zaprosili nas na wspólne spędzenie niedzieli.Kuzyn M. z żoną. Ich synek jest 3 miesiące młodszy od Jaśka. Pojechaliśmy do "Doliny Charlotty" . To jakieś 80 km od nas. Wyjechaliśmy o 11.30. Jaś zasnął od razu po wyjeździe. Tomek nie zasnął. Po przyjechaniu na miejsce poszliśmy do zoo a potem płynęliśmy łodzią-barką wokół wysepek z dzikimi zwierzętami.
Jaś był zadowolony i zainteresowany bardzo zwierzętami. Na żubra powiedział, że to słoń. Jak płynęliśmy łodzią przypomniał sobie o tacie. I ciągle dopytywał kiedy tata do nas przyjdzie? Musiałam się nie lada natrudzić, żeby mały zmienił obiekt swoich westchnień. Zagadałam go o rybach. Musiałam znów tłumaczyć, że tata w pracy jest i że jak tata przyjedzie to pojedziemy tam z tatą.Tomek przez to że nie spał w samochodzie marudził i musieliśmy jechać. Ale mimo wszystko było fajnie. Tylko szkoda, że taty z nami nie było. Mi też tak jakoś dziwnie. Bo zawsze jak gdzieś wyjeżdżaliśmy to razem. Jakieś takie dziwne uczucie samej spędzać niedziele.
Na pewno takie wypady w niepełnym składzie nie są łatwe ale dobrze, że się trochę wyrwaliście z domu.
OdpowiedzUsuńMusimy przywyknąć, bo ciągle w domu siedzieć nie będziemy.
Usuń