Hej!
Już czuję jesień! A Wy?
Mimo, że pogoda jest spoko to ja wiem, że to potrwa tylko złudną chwilkę i zaraz będzie brzydko, będzie padał deszcz, kałuże wszędzie, pełno gnijących liści.
Powiecie, że jeszcze dużo czasu zostało, bo to pewnie dopiero scenariusz na październik. Jednak ja to już czuję. Może przez moja samopoczucie. A z nim jest ostatnio słabo. Szefowa jednak nie zadzwoniła. Nie rozpocznę pracy, bo ja głupia łudziłam się, że jednak zadzwoni. Wszystko na to wskazywało. Przed zakończeniem roku wiele razy mnie chwaliła. Mówiła, że miała zastępstwo w moich grupach i dzieci umieją dużo.Widocznie kwitek jest ważniejszy niż umiejętności. Chociaż o tym też wspominała raz, że miała wielu nauczycieli z magisterką a bez umiejętności i że to nie jest tak ważne w jej prywatnej szkole.
Jednak chyba mówiła jedno a myślała drugie. Moja wina też w tym jest i to właśnie dlatego mam taki wisielczy humor ostatnio. Bo mogłam mieć pracę, która mi odpowiadała,te kilka godzin nie było taką dużą rozłąką z Jaśkiem. A praca i pieniądze z niej uzyskane bardzo by mi się przydały. Poza tym lubiłam ją.
Co do mojej winy to nie wiem co z tym zrobić. Nie mam kasy na dokończenie studiów i na zapłacenie zaległego czesnego i odsetek. Ale wiem, że jeśli nie skończę tych pieprzonych studiów o porządnej pracy mogę zapomnieć.
Z drugiej strony ciągnie mnie w stronę obcych krajów. Chciałabym wyjechać. Nie tylko żeby zarobić na dom, ale też mieć możliwość rozwoju językowego. Co innego mówić do dzieciaków a co innego rozmawiać na co dzień. Mój mąż mówi, że to on wyjedzie. I że ja będę go odwiedzać. Ale jakoś nic w tym kierunku nie robi. Mówi, że ja mam mu coś załatwić. Może wy znacie jakieś firmy dzięki którym można wyjechać gdzieś za granicę?
A ja jestem rozerwana wewnętrznie i zawiedziona sama sobą. Bo jest tyle rzeczy jakie mogłam i jakie chciałabym zrobić. A czas leci nieubłaganie. A ja się nie mogę zdecydować a potem żałuję i tak w kółko. Jestem tchórzem. I tyle.
Poza tym całe dnie spędzam na działce. Przynajmniej tam chcę dokończyć to co zaczęłam. W końcu wykopałam sobie i wyrównałam miejsce pod huśtawkę. Postawiłam ją i jeszcze agrowłóknią wyłożyłam a teraz na wierch chcę wysypać kamyczkami.W celu utwardzenia i żeby było równo. Wymyśliłam sobie też przesadzenie kwiatów. Bo to położenie ich mi się nie podobało. Poza tym na tamie między stawami też sadzę kwiaty i wykładam kamyczkami. Więc pracy jest masa. Potem będę musiała ochronić niektóre kwiaty na zimę.
Poza tym całe dnie zajmuje mi mój synek. Czasem mam go dość ale potem przypominam sobie jakim był słodziutkim zawiniątkiem i mijają nerwy. On teraz tak broi! Mój mały urwis.
Ostatnio kupiłam mu taki drewniany pociąg z Biedronki.
Muszę chyba kupić mu jakieś konkretne zabawki, które wspomogą jego rozwój i zmuszą go do myślenia? Polecacie może jakieś?
Dziś bawiliśmy się na trampolinie i zrywaliśmy pyszne śliwki węgierki. Mamy kilkanaście drzew. Jak widać Jaś je uwielbia. Ja zresztą też. Nie mógł się doczekać aż zrobię zdjęcie.
Tyle tylko, że my nie pryszczemy owoców i jest w nich dużo robali. Ale wolę zdrowe owoce i po prostu najpierw przekrawam żeby zobaczyć czy nie ma robala.