środa, 31 grudnia 2014

Sfrustrowany Sylwester!

Hej!
Dziś u Nas odwilż. Na sankach nie idzie jeździć, więc poszliśmy z Jaśkiem lepić bałwana. Oto efekty:

U nas w domu klimat iście wisielczy. Nie wiem co ugryzło M. Ale wolę się do niego nie odzywać. Jak coś mówię to tylko burczy i jest niemiły. Ja sama mam zły dzień dziś, jakaś taka sfrustrowana jestem tym, że kolejny rok za nami. Czas leci jak szalony, a nam chwile, które moglibyśmy spędzić dobrze, szczęśliwi upływają na nie odzywaniu się do siebie lub takich głupich odzywkach. Ja się staram, ale czasem brak mi już sił. Chciałam robić dziś jakieś postanowienia Noworoczne, ale nawet tego mi się odechciewa. Może jutro będzie lepszy dzień. Lepszy rok. Życzę sobie tego. I Wam również.

niedziela, 28 grudnia 2014

Nie ćwiczę!

Hej!
W Święta nie ćwiczyłam, bo nie miałam siły.
Nie wiem czy z przejedzenia czy ze zmęczenia.
Natomiast dziś jak już chcę ćwiczyć to mam - no wiecie- babskie dni. I czuję wewnętrznie, że powinnam, że nie można szukać wymówek. Już wystarczy, że Święta były wymówką. Ale nie  mam siły. Boli mnie brzuch i głowa chce a ciało nie.
Jednak zauważyłam zmianę. Otóż kiedy pisałam kalorie i ćwiczyłam czułam się lepiej. Miałam energię. Za to przez Święta jakoś mi jej brakuje. I czuję, że to przez jedzenie. W przyszłym roku Święta zdecydowanie będą zdrowe. I już nie robię tego czego co roku. Bo to nie zdrowe i tyle.
A jak u Was z ćwiczeniem? Dajecie sobie luz w "TE" dni?

sobota, 27 grudnia 2014

SZOK!

Hej!
Jak tam po Świętach u Was? Ile się wam przytyło? 
Ja dziś stanęłam na wagę i tylko 1,4 kg na plusie. Więc  ujdzie. Ale mam jeszcze pełno jedzenia w domu i pewnie jeszcze dupa urośnie. Ale nie żarłam aż tak dużo jak w każde święta. Od samego przygotowywania nie chciało mi się jeść. Dziś na śniadanie sałatka z tuńczykiem, na obiad też i do tego kilka pierogów ruskich-sama robiłam. Za chwilkę będę farbować włosy, bo przed Świętami nie zdążyłam. No i pójdziemy z Jaśkiem na sanki. Taki lazy dzień mam dziś.
Ale nie o tym chciałam napisać! W Wigilię doznałam szoku! Otóż mój mąż przemówił wreszcie ludzkim głosem! I dostałam prezent 

23 grudnia byliśmy w Słupsku-ja byłam wymienić buty w Daichmanie, bo kupiłam w listopadzie i były za małe -trochę cisnęły. I w sumie ich nie ubrałam ani raz. No i M jechał ze mną. Mówiłam, że miał zostać w domu i coś porobić. A teraz już wiem, że jechał właśnie po ten prezent. Bo u nas Apart najbliżej w Słupsku. No i dostałam kolczyki.
Jednak dziś patrzałam na stronie i okazało się, że to kolekcja dziecięca. Są mega malutkie i nie ma ich prawie widać. Więc muszę je wymienić. Powiedziałam o tym M. i był trochę zawiedziony. Ale co ja za to mogę. Wymienię chyba na branzoletkę lub łańcuszek. Najwyżej sobie dołożę kasy. Z drugiej strony dziwne że mu nie powiedzieli- w takim salonie! Ale mówił, że było pełno ludzi i to pewnie dlatego.
Jednak mimo to jestem na prawdę mile zaskoczona! Chyba mnie jeszcze kocha ten mój chłop. Albo ma kochankę? Hehe! Bo mówią, że jak facet zaczyna kupować kobiecie nagle prezenty to ma coś na sumieniu. A jak tam u Was? 

środa, 24 grudnia 2014

We wish you a Merry Christmas!

Hejka!
Pewnie już siedzicie bądź zasiadacie do Wigilii. Ja dopiero się szykuję. Bo jak co roku się nie wyrabiam. Chciałam Wam-moim czytelnikom życzyć

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Fajnie!

Fajnie jest mieć rodzinę!
Fajnie jest mieć rodzinę w Warszawie!
Fajnie jest mieć rodzinę w Stanach!
Fajnie jest mieć rodzinę na wsi!
Fajnie jest mieć rodzinę -IM DALEJ -TYM LEPIEJ!
Usłyszałam dziś w radio! I w 100% się z tym zgadzam!



Menu Świąteczne

Hej!
Dziś postanowiłam zrobić listę potraw jakie chcę zrobić na Wigilię i Święta. I zrobiłam listę taką jak co roku. Jednak przeglądając internet w poszukiwaniu przepisu  na pierniki widziałam tak dużo fajnych przepisów, że najchętniej bym zrobiła wszystko. Stwierdziłam, że lubię gotować. Próbować. I najfajniej jak mi wyjdzie. To zapisuję  do zeszytu przepisów i ewentualnie na uroczystości odtwarzam. No i nie wiem czy nie zmienię tej listy. Choć wtedy lista zakupów się zmieni. A tego już mi się nie chce. Zobaczymy.
Tymczasem pierniczki. Przepis znalazłam TU. Wyszły O.K.


Są troszkę twarde. Jednak takie mają być. Do Wigilii zmiękną. Jak nie to włożę jabłka do pudełka.
Wiem, że nie powinnam ich lukrować, ale jakoś nie wyobrażam sobie bez lukru. Poza tym zdrowsze chyba własne wypieki niż te kupione pierniki-pełne chemii.
A Wy co ciekawego robicie na Wigilię? Tradycyjne potrawy czy coś innego? Podsuńcie pomysły. Chętnie spróbuję!

sobota, 20 grudnia 2014

Torebka Wittchen

Hej!
Dziś przygotowanie typowo świąteczne. Jakoś od rana byłam pełna energii. Umyłam okna, posprzątałam w pokoju i dużo rzeczy, właściwie bibelotów wyniosłam na strych. Jest tam mały pokoik po mojej siostrze. Jaśka ubranka też przebrałam. Tam to wszystko poczeka na NASZ własny strych lub choćby piwnicę. I jak tam weszłam to nie mogłam przejść. Całe lato tam wszystko znosiłam, m.in. baseny Jaśka, wózek, gondolę, ubranka Jaśka i moje za małe. Bo wiecie szkoda wyrzucić. Ja ciągle mam nadzieję, że schudnę!!! (;-)) No i tak kładłam byle jak bo z reguły nie było czasu ani chęci i zrobiła się graciarnia. A że dziś miałam pełno energii to od razu z miejsca postanowiłam to ogarnąć. I już po chwili żałowałam. Bo to nie było takie łatwe. Spędziłam tam 4 godziny. 11 worków ubrań przygotowanych do Caritas. Ale nie tylko moich, także mojej siostry, jakieś moje z lat młodości i dzieciństwa. Może jeszcze ktoś ponosi.
I wśród tych rupieci znalazłam skarb. Moja siostra kupiła w lumpku i chciała wywalić bo brudna trochę i lekko pościerna. Skórzana torebka firmy Wittchen. Ja znawcą nie jestem, ale czujny nos pobiegł zaraz sprawdzić w necie co to za firma i okazało się, że bardzo dobra. No to przygarnęłam ją sobie. I stwierdziłam, że to chyba nagroda za to sprzątanie. Sprawdzałam na stronie i ta torebka jakoś mega droga nie jest ale dla mnie ponad 100 zł za torebkę to dużo. Wolę kupić 2 tańsze. No ale się cieszę. Torebka w moim guście podoba do TEJ, czarna i ma 3 przegrody w środku a nie jedną.
Teraz tylko ją dobrze wyczyścić i nosić. Więc tym optymistycznym akcentem zachęcam Was do porządków na strychach u rodziców lub dziadków. Można dużo fajnych rzeczy znaleźć. Kiedyś sprzątałam mamie szafę bo wywalała swoje ciuchy z młodości i też kilka perełek znalazłam. Także polecam. Vintage w modzie

piątek, 19 grudnia 2014

Idealna Wigilia

Hej!
Wczoraj po basenie byłam pełna energii, ćwiczenia jeszcze zrobiłam po powrocie. Natomiast dziś nic mi się nie chce. Ale chyba muszę się zmotywować i zaraz poćwiczę. Lubię ten moment jak jestem po ćwiczeniach i pot ze mnie ścieka.
Nie wiem co z tymi świętami. Nic mi nie pomaga poczuć tego klimatu. Zrobiłam dekoracje, ale deszcz za oknem jednak nie przypomina zimy i klimat Świąt został spłukany. Przynajmniej u mnie. Z M. nawet nie gadałam jeszcze co, gdzie i kiedy. Także nic nie wiem. Pewnie znów w Wigilię po południu się obudzę, że trzeba przygotowywać potrawy i spędzę ten dzień przy garach a wieczorem będę padnięta i tyle.
U Marty czytałam o jej wigiliach z dzieciństwa i zdałam sobie sprawę, że ja i M to w ogóle mamy w tej kwestii przesrane -ładnie mówiąc. U mnie w domu NIGDY nie było Wigilii. Nie robiłam z mamą listy dań ani zakupów. Jedyne co czasem jedliśmy w ten dzień to był karp smażony, którego łaskawie mój ojciec kupił. Według niego to wystarczyło.Ale nie siadaliśmy do stołu, każdy przychodził, zjadał i odchodził do swojego pokoju. Ja przeważnie coś czytałam,bądź się uczyłam, ktoś inny gdzieś pojechał do znajomych na Wigilię, ktoś oglądał TV, ktoś szedł spać. Ojciec przychodził ok 21 żeby częstować się opłatkiem. Ja chyba tylko jak byłam mała się z nim częstowałam. Gdy miałam już ok 13 lat wiem, że odmawiałam i za to często mi się obrywało i była awantura z mamą. No bo jak to ona mnie wychowała. Ale on nigdy nie czuł się winny. A ja mimo, że byłam małym jeszcze dzieckiem miałam już jakieś określenie co jest dobre a co złe. I nie dzieliłam się z nim opłatkiem, bo było to dla mnie bez sensu. Po co dzielić się opłatkiem, niczego sobie nie mówiąc- tylko łamiąc się, gdy wiemy, że kolejnego roku będzie tak samo. Wiedziałam, że ojciec będzie robił awantury, bił nas, wyzywał i znęcał się psychicznie.  Po co to?! U M. też nie było kolorowo. Jego ojciec miał pociąg do alkoholu (czemu mnie to nie dziwi, że i on ma) i z tego co mówił za bogato też nie było.On też nie umie składać życzeń. Ja jednak w szkole wyniosłam jakieś zachowania i wiem,jak powinna wyglądać idealna Wigilia. Jednak też mam jakąś wewnętrzną blokadę. W ogóle nasze małżeństwo kuleje jakoś przez to co przeżyliśmy w dzieciństwie. Ciągle uczymy się rozmawiać ze sobą. Jednak nić porozumienia się często rwie. I przeważnie to ja jestem "tą mądrzejszą". Patrząc na to to wykazuję takie same cechy jak moja mama wobec mojego ojca i to nie jest dobry obrazek. Mam nadzieję, że M. w końcu przestanie z nadużywaniem alkoholu. Nie chciałabym nic innego na te Święta.
Ale już kończę! Bo bez sensu rozgrzebywać.
Oto ozdoby w moim pokoju.
Zrobiłam sama-inspiracja TU

Poduszki z Biedry-chyba na każdym blogu je widziałam już

I reszta dekoracji znajduje się na oknie.Ze względu na to, że w jednym pokoju mając kuchnię, sypialnię i bawialnię inaczej się nie da.


Te kulki są z   http://cottonovelove.pl/   ale równie dobrze można je samemu zrobić- inspiracja TU


Co do potraw i zakupów na Wigilię ja też robię listę dań, potem listę zakupów. I w sumie co roku to samo robię: czyli karpia, rybę  w occie, po grecku, sałatkę warzywną, bigos, makowiec, piernik, barszcz z uszkami. I w tym roku chcę zrobić coś innego. Dlatego przeszukuję internet w poszukiwaniu inspiracji. 
Może Wy macie jakieś mega dobre danie warte polecenia? Najlepiej niskokaloryczne i zdrowe.

środa, 17 grudnia 2014

Spadek nastroju

Hej!
Jakoś mi to ćwiczenie nie idzie. Im więcej ćwiczę, tym bardziej mnie wszystko boli i mniej efektywnie ćwiczę. Ćwiczę do momentu silnego bólu i wtedy staję, potem dalej. I pewnie z tych 35 minut to właściwego ćwiczenia jest 20, albo i mniej. M mnie nadal nie wspiera. Mówię mu żeby poszedł do kuchni oglądać Tv bo chcę ćwiczyć to mówi, że mam ćwiczyć przy nim. A ja się zwyczajnie wstydzę. I zjadłam dziś troszkę czekolady- w sumie pół- to nie takie troszkę- bo się trochę zdenerwowałam na niego i ja zwyczajnie zajadam ten mój stres!
Dajcie mi kopa w dupę!

sobota, 13 grudnia 2014

Chętki na słodkie

Hej!
Dziś nabrały mnie ciągoty na słodkie. Jaś dostał czekoladę z orzechami od sąsiada i myślałam, że nie podołam. Ale dałam radę. Potem przeszukując zbiór przepisów z "Biedronkowych" gazetek w poszukiwaniu pomysłu na obiad znalazłam fajny przepis na bananowe ciasteczka. Kompletnie bez cukru. A że wszystkie produkty miałam w domu to zrobiłam. Wyszło mi 10 ciastek. Nie zjadałam dziś ani jednego, bo byłam pełna po obiedzie i spisywane kalorie zdecydowanie pomagają. Będzie na jutro na podwieczorek. I stwierdziłam, że chyba jak będzie mnie ciągnąć bardzo  na słodkie lub w dni kiedy mam czas przed miesiączką będę sobie robić sama jakieś zastępniki słodyczy, ale zdrowe. Żeby nie ranić tak bardzo serca niemożnością zjedzenia słodyczy. Później szukałam inspiracji na takie fajne słodycze i jest tego masa. Także będę próbować. A tymczasem spróbujcie tych ciasteczek-wyglądają ok i na pewno są dobre.Ja dodałam 4 łyżeczki miodu, żeby były słodsze i żeby płatki owsiane się lepiej połączyły.



http://www.biedronka.pl/pl/recipe,id,1097,name,bananowe-ciasteczka

piątek, 12 grudnia 2014

Endorfiny gotowe do startu

Hej!
Odebrałam dziś wyniki badań. Krew nie za ciekawie. Wszędzie prawie jakieś odchylenia. Zawsze się martwiłam o M a tu okazuje się, że on ma lepszą morfologię ode mnie. Nie wiem jak z jego tarczycą, bo wyniki ma odebrać w poniedziałek. Co do mojej tarczycy to wyniki bez większych odchyleń, przeciwciała też niskie.Teraz jeszcze  tylko zrobić to USG i będę spokojna. Oby!
Co do endorfin w tytule to nie pochodzą one wcale z wyników badań, tylko z tego, że zaczęłam ćwiczyć z Mel B. Mam nadzieję, że energii mi nie zabraknie na regularne ćwiczenia.


 Zaczęłam w poniedziałek, wybrałam wyzwanie 30 dni i 10 minut na nogi i po prostu jestem mega zadowolona. Na pierwszy moment stwierdziłam, że: E,  tam takie głupie ćwiczenia. Na pewno nic nie dają. Ale jak zaczęłam ćwiczyć to po 5 minutach już miałam dość. Ja co przepływam  40 basenów-jakieś 800 m. Ale basen przy wycisku jaki daje Mel B basen to pryszcz.  Na basenie jednak aż tak tego nie odczuwam, po przepłynięciu 10 basenów woda już nie jest zimna i czuję, że jestem cała czerwona na buzi od ciepła. A tutaj normalnie się spociłam jak mysz. To jest dopiero mega wycisk. Robię to wieczorem, jak Jaś zaśnie. Nie robię oczywiście całego wyzwania tak jak Mel bo jak na razie się uczę po prostu skoordynować ruchy ciała. Po 10 latach bez ćwiczeń ciężko tak od razu złapać technikę i tempo.Ale codziennie wychodzi mi to lepiej i czuję, że się uczę tych ruchów. A spocona jestem aż włosy mam z tyłu głowy mokre. Po plecach normalnie pot cieknie. Na panelach nogi mi się usuwają i żałuję, że nie zakupiłam sobie maty z Biedronki jak były. Ale jak będą to na pewno kupię matę i hantle . Kurcze tak długo się męczyłam i czekałam na jakieś efekty. A może teraz one się w końcu pojawią. Bo ja zauważyłam, że jakby odchudzanie szło mi dobrze, tzn. były szybko widoczne efekty to bym miała więcej motywacji. Z drugiej strony miałam już na wadze 112 i potem za szybko odpuściłam, bo stwierdziłam, że skoro już tyle schudłam to mogę zjeść coś słodkiego. I tak spirala się nakręca. A to widzę tak nie powinno być. Albo daję z siebie wszystko albo nie ma efektów. Może ktoś przyjmie wyzwanie razem ze mną? I podzielimy się efektami. Razem lepiej się motywować.? Co wy na to? Ktoś chętny?

PS. Liczenie kalorii wpływa motywująco. Zawsze sobie mówiłam, że mało zjadłam i wieczorem zaczynało się podjadanie i przeważnie niezdrowych rzeczy. A teraz po obiedzie liczę kalorie i jak jest za dużo to już potem nic więcej, tylko woda i herbata. Będę pisać codziennie. I postaram się wprowadzać warzywa. Bo lubię je, ale jakoś nie mam nawyku ich jedzenia i przyrządzania.

czwartek, 11 grudnia 2014

Liczymy kalorie

Hej!
Grudzień to taki czas, kiedy robi się podsumowania. A ja chciałabym podsumować go z wagą poniżej 100 kg. A tu dupa. Waga ani drgnie a jeśli już to w tę drugą stronę- w tę w jaką nie powinna. Wczoraj byłam na basenie i podczas pływania rozmyślam nad tym co robię nie tak.I twierdziłam za mało się ruszam. Więc muszę chyba pomyśleć o zmianie basenu. Ale zmianie na basen na którym jest też siłownia. A może będę jeździć na samą siłownię.A na basen ten sam. No nie wiem. Jeździłabym i tu i tu, najchętniej codziennie. Ale wiadomo kwestia pieniędzy. Paliwo kosztuje. Bo już tego karnetu  to nie liczę. Pomyślimy.I wieczorem postaram się też ćwiczyć troszkę. Chociaż głupie brzuszki i rowerek na sam początek.
Jutro odbieram wyniki i mam nadzieję, że tym razem się coś wyjaśni z tą moją tarczycą. Owszem nie jestem lekarzem, ale jeśli będą odchylenia to już sama będę widziała. A wizytę u endokrynologa mam 8 stycznia. Więc niedługo.
A dziś postanowiłam sobie dodatkowo pisać kalorie.
Mój jadłospis na dziś to:
Śniadanie:
-serek taki twarogowy-  194 kcal
-bułka kajzerka-290 kcal
-2 łyżeczki miodu- 320kcal x2= 640 kcal
-kawa z mlekiem-13kcal
-banan-95kcal
II śniadanie:
-2 pomarańcze-90kcal
-kiwi-56kcal
Obiad:
-talerz zupy pomidorowej-130kcal
Podwieczorek:
-1,5szkl maślanki truskawkowej-80kcal
-herbata bez cukru-1kcal

Poza tym wypijam jeszcze z dwie herbaty i 1,5 l wody mineralnej.

I po podliczeniu tego wszystkiego wyszło mi 1589kcal. I ogólnie przeważnie codziennie tak jem. Czasem zjem większe śniadanie.I zdarzy mi się coś podjeść wieczorem, ale to są albo jabłka albo inny owoc. Lubię też suszone śliwki i figi.
Kalorie liczyłam na tej stronie.
Fajnie byłoby znaleźć jakieś przykładowe jadłospisy. Macie może coś do polecenia. I co sądzicie o moim przykładowym dniu? Czy to dużo tyle ile jem? Dajcie znać!
Pozdrawiam!

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Mikołajkowe klimaty

Hej!
Na wszystkich blogach (no prawie wszystkich) klimaty mikołajkowe, wręcz świąteczne. W miastach też już czuć ten klimat. Tylko u mnie jakoś słabo z tym. Jeśli chodzi o wystrój. Ale mam zamiar to zmienić. Już chyba jutro się za to zabiorę. Jedyne co mnie trapi to fakt, że jakoś jak byłam młodsza bardziej cieszyły mnie Święta, mimo, że nie specjalnie spędzaliśmy je rodzinnie i w jakiś świątecznych humorach. Jednak nie ważne co się ma ważne co się czuje. I jedne co wiem na pewno, że wtedy czułam tego "ducha" Świąt. Teraz to dla mnie bardziej obowiązek, ale to też nie odpowiednie słowo, nie wiem-przymus. Gdzieś wyczytałam- a podobno mądrzy ludzie to pisali, że zależy jak się do tego podejdzie. Jeśli będzie się miało pozytywne podejście to też inaczej wszystko będzie wyglądać. I tak pewnie jest. Ja jak zwykle za dużo wszystkiego na siebie biorę. Dziś oglądałam jakiś program typu poradnik i tam padły takie fajne słowa, że osoba biorąca w nim udział za  bardzo chce, za bardzo się spina, przez co nie umie się cieszyć z teraźniejszości. I ja zdałam sobie sprawę, że u mnie też tak chyba jest. Zatraciłam się w tym pędzie po lepiej i więcej i już mało co mnie cieszy. Ciągle się czymś przejmuję. Nie obiecuję, ale powiedziałam sobie, że troszkę wyluzuję. Skoro jedni wyluzowali już na maxa to dlaczego ja mam spinać. Potem i tak dostaję po dupie.
Ale znów się rozpisałam bez ładu składu.
Teraz o mikołajkowych prezentach. Oczywiście ja porobiłam wszystkim prezenty a mi nikt-standard! I właśnie o tym mówię. Jaś, siostrzenica i Mirek zostali obdarowani. Mi M.  pojechał po prezent jak już się wydarłam na niego, że nic nie dostałam. I zgadnijcie co mi kupił?!


 To mnie już rozwaliło na łopatki i nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. A  mówiłam mu mniej więcej co chcę. Ale po co słuchać o potrzebach drugiej osoby. Już wolałabym wino czy jakąś pierdołkę kolejną czy świeczkę. No nie wiem. Nie jesteśmy razem rok tylko już prawie 10  i jednak chyba powinien wiedzieć co lubię. Często w zimie palę świeczki, lubię wino. No ja już padam na pysk i nie wiem jak temu facetowi to tłumaczyć.
Jaś przynajmniej się ucieszył z czekoladek.
A tutaj Jaś rozpakowujący swoje prezenty od Mikołaja (czyt.mamy).

I w ogóle Jaś pierwszy raz tak na poważnie miał Mikołaja i wcześniej jak wieszaliśmy skarpetę to mu mówiłam że rano będą tam prezenty od Mikołaja. Nie spodziewałam się, że on skuma. A on następnego dnia rano już tylko jak się obudził to biegł do drzwi i wołał, że coś tam jest. Najbardziej to chyba się cieszył ze słodyczy. Nigdy aż tyle na raz nie dostał.Potem powiesił skarpetę i chyba myślał, że kolejnego dnia znów będą prezenty. No nie mogę czasem z tego jaki ten maluch już jest mądry!
Acha Jaś jeszcze dostał jakoś 2 tygodnie przed Mikołajkami taki domek


- kupiłam z myślą o Mikołajkach, jednak nie mogłam się oprzeć i dałam mu go szybciej. Mirek też mnie strofował mówiąc, że data nie ma znaczenia. Jakby kurde mnie cały rok obdarowywał a  jak widać nawet w Mikołajki się nie umie zachować.








A dziś młody dostał klocki od mojej siostry Ani.
Także młody hojnie obdarowany!
M dostał ode mnie portfel w który włożyłam nasze zdjęcia-moje i Jaśka. Stary portfel mu się już rozlatuje i pieniądze wypadają. Poza tym wygląda strasznie. Też dostał go ode mnie kilka dobrych lat temu, więc nie ma się co dziwić. 
 Na tym portfelu są plamy od ceny- nie wiem po co ktoś dwa razy cenę naklejał i jedną jeszcze w środku, ale widocznie się ludziom nudzi. I teraz po zerwaniu cen został ten klej. Nie wiem czym go zmyć? Macie pomysł?


No i kupiłam mu też perfumy. Nie jakieś oryginalne, ale kocham ten zapach i choćbym miała kasy jak lodu to go będę kupować. Jest bardzo męski i uwielbiam jak M tak pachnie.

Sobie sama zrobiłam też prezenty. Ale to tak nie ze względu na Mikołajki.Jakiś miesiąc temu zmieniłam telefon, bo skończyła się tamta umowa. I kilka rzeczy kupiłam. Myślę, że śmiało wynagrodziło mi to lipny prezent od M. A oto te zakupy.



piątek, 5 grudnia 2014

Problemy ze snem



Hej!
Wszyscy mówią, że okres po porodzie to czas kiedy rodzice chodzą zaspani cały dzień. Ja jakoś mimo kolek Jaśka wspominam ten okres bardzo dobrze. Chyba, że już zapomniałam. Muszę się cofnąć do bloga z tamtego czasu i sprawdzić.
Za to ostatnio chodzę jak w amoku. A to za sprawą mojego syna, który za nic nie chce się witać z Morfeuszem. W dzień, ok.14 gdy zbliża się pora drzemki Jaśka zaczyna się lament. Jaś spytany czy chce iść spać odpowiada z krzykiem NIE(jego ulubione słowo) i stara się zwiać dokądkolwiek byleby tylko stara matka go nie dorwała. Bo wtedy to spanie murowane. No ale to dopiero nic. Zaczyna się gdy Jaś już w łóżeczku, rozebrany, na samym body. Daję mleczko- nie chce, dosypuję łyżeczkę kakao-może się skusi? A gdzie tam. Może ukochany DIDUŚ pomoże? A gdzie tam. Ja już nieźle  zirytowana  w końcu odpuszczam i mam nadzieję, że smyk zaśnie, zwątpi, odpuści. Ale impreza trwa. Jaś po kolei wyrzuca wszystko z łóżeczka: smoczek, pieluszkę, kołderkę, kocyk, poduszkę, nawet prześcieradło ściągnie z materaca.Wtedy krzyczy :MAMA! I tak aż podejdę i włożę z powrotem. Potem znów wywala. Jak ja już nie reaguję i tylko siadam do komputera to zaczyna wystawiać nogi na górną szczebel łóżeczka. W obawie, że wypadnie-biegnę. No i tak czasem z dwie godziny. Wtedy ja zmęczona już psychicznie odpuszczam, ubieram i męczymy się  z niewyspanym bąblem do 19. Wtedy pada jak ścięty z nóg. A są dni kiedy już po mękach jednak zasypia w południe ale za to wtedy wieczorami nie chce spać. I potrafi szaleć do 23, nawet 24. Poza tym w nocy się budzi ze 3 razy minimum i to zawsze gdy ja już prawie zasypiam. No i w konsekwencji następnego dnia jestem niewyspana i wściekła.  Dziś nawet nie starałam się go kłaść w południe, ale za to jest bardzo marudny, markotny i też źle. Ma ktoś może radę na takie problemy ze snem? Wczoraj byłam na basenie i jak wróciłam moje chłopaki już spały. Co prawda mały się położył równo z ojcem, czyli o 22. I niech ktoś mi powie, że to nie jest syn tego ojca? Nawet tak samo śpią.  M. ma sposób na Jaśka. Kładzie się  z nim i gasi wszystkie światła. Mały się wtula w niego, bo boi się ciemności i zasypia. Jednak mi się nie uśmiecha codziennie chodzić spać o 20. Bo tylko wtedy gdy Jaś śpi ja mam czas na jakieś moje sprawy, np. blogi, czy  Youtuba.



środa, 26 listopada 2014

Znienawidzić siebie

Hej!
Dziś przeglądałam bloga, potem obejrzałam na YouTube mój ulubiony kanał i stwierdziłam, że jednak robię coś źle. W sumie to wszystko. Otóż chodzi o to całe moje odchudzanie. Minął już prawie rok a u mnie rezultaty marne. Bo owszem zgubiłam od 122 do 112 a potem doszło do 116. I teraz w sumie waga ciągle się waha pomiędzy 114/116. Odpuściłam już większość słodyczy. Jednak od czasu do czasu jeszcze coś tam upiekę: jakiegoś muffina czekoladowego albo szarlotkę czy serniczek. No ale staram się już nie jeść po nocach czekolady i chipsów ani ptasiego mleczka.
Piję wodę nawet jak nie jest teraz ciepło to 1,5 l minimum i do tego kilka herbat bez cukru, 1 kawę rano z mlekiem.Słodkie jogurty też ograniczyłam. No nie wiem co ja mam jeszcze zrobić? Jem chleb razowy ze słonecznikiem, robię więcej sałatek. W ogóle to zjadam mało. Już ziemniaków staram się kilka kłaść na talerz i po obiedzie, który u nas ok 17 to już nic nie jem.  Do 20 go jeszcze nie raz czuję. Potem woda tylko i herbatki.
Podczas kąpieli dziś zdałam sobie sprawę, że może wina leży w moim małym mózgu. Bo jak chodziłam do szkoły, byłam szykanowana, wiele razy słyszałam wyzwiska z powodu mojej otyłości. Tak, tak - jestem otyła  całe życie! Z drugiej strony oglądając GOKA VANA wpajającego Brytyjkom, że są piękne i tylko jedyne co muszą to pokochać siebie. No i ktoś mnie pokochał. W wieku 19 lat poznałam mojego męża. Pokochał mnie taką jaką byłam (sam też nie był najpiękniejszy to nie wybrzydzał-brał co leciało ;-( ) i ja wtedy tak na prawdę zaakceptowałam siebie. Miłość uskrzydliła mnie-mogłam cały dzień nie jeść. Trochę schudłam- rozumiecie ćwiczenia praktyczne z M z anatomii ;-) Akceptowałam siebie. I teraz jak na to patrzę- wtedy ważyłam 86 kg a teraz co z siebie zrobiłam? Monstrum. Patrząc na moje ciało podczas kąpieli zobaczyłam i spojrzałam krytycznie na te zwały tłuszczu na nogach i brzuchu. I nie umiem tego  nienawidzić. Owszem stojąc w przymierzalni czy sklepie gdzie patrzą z politowaniem  to tak-nienawidzę tej tłustej dupy. Ale potem wracam do domu-przeważnie zajadam coś i znów jestem szczęśliwa. Jeszcze Jaś przytuli się słodko. I wtedy myślę sobie po co się nienawidzić, skoro on i M kochają mnie taką jaką jestem. I tak toczy się błędne koło. Od dziś muszę zacząć się uczyć nienawidzić moje ciało. Bo ono i ja to nie całość. Ja jestem jakby w nim uwięziona. Patrzę na siebie i widzę fajną dziewczynę a w lustrze niestety ciągle ten grubas.
Także zaczynam od nowa. Nawet już wróciłam na basen. Mam nadzieję, że to da mi siłę.


Tak przez łzy

piątek, 21 listopada 2014

Lumpeksowe łupy na poprawę humoru

Hej!
Dziś jakoś dziwnie się czuję. Nie wiem co mi jest, niby nic, ale jakoś tak brak mi słońca i tego na dworze i tego wewnątrz mnie. Jak wiecie najlepszy sposób na poprawę nastroju to - zakupy. Dostałam zwrot podatku akcyzowego od ropy jaką zużywamy w gospodarstwie i połowa poszła na opłaty i bieżące zakupy jedzeniowe  a połowę przeznaczyłam na przyjemności. Poszłam do  mojego ulubionego lumpka. Dziś dzień dostawy. I stwierdziłam że pójdę na otwarcie na godzinę 9.00. Bo w sumie cena cały dzień taka sama 50zł/kg a jednak po południu już to takie przebrane. I miałam rację. Ale szczena mi opadła jak  przed wejściem zobaczyłam tłum kobiet. Było tam nawet dwóch panów. A myślałam, że panów to tylko my ubieramy. Tylko tego pchania nie rozumiem. No nie mogłam normalnie wejść, zostałam wtłoczona przez innych. Dosłownie.
Jednak zakupy się opłacały. Obłowiłam się na całą zimę chyba. I podejrzewam, że jak będę chodzić to jednak w piątki rano. Tylko jak M jeździł do pracy nie miałam jak jechać. Bo to 20 km ode mnie. Choć na coś to jego choróbsko mi się przydało. Wiem, wiem- głupi żart! ;-(
Zapłaciłam ponad 100zł ale za te ciuchy to się na prawdę opłacało. Wyszłam z dwiema siatami a jakbym robiła zakupy w zwykłym sklepie to stówa na jeden ciuch nie starczy.

Koszula satynowa ciemny błękit w malutkie groszki h&m



Czarna koszula, podwijane rękawy koło dekoltu wyszywana 
h&m



Miętowa koszula - lekko prześwitujące rękawy

Tunika granatowo-biała, ma duży dekolt a mój biust mały, więc go nie wypełni, ale pod spód czarna bokserka i będzie w sam raz


Błękitny sweterek, też na bokserkę






 Tutaj piękny malinowo kwiatowy h&m

Wszystkie te rzeczy są bez żadnych obtarć czy zmechaceń. Więc jestem na prawdę mega zadowolona. Szkoda, że aparat nie uchwycił kolorów
A tutaj już łupy dla młodego










piątek, 14 listopada 2014

Chciałabym

Hej!
Byłam wczoraj u M w szpitalu. Zrobili mu w nocy operację przyszycia tych palców. Musiał to mieć na sali operacyjnej w narkozie. Swoją drogą dziwne, że do ręki go uśpili całego. No ale ważne że szybko interweniowali i jest nadzieja, że będzie miał sprawne palce. Wiadomo, jeśli wszystko pójdzie jak należy, czyli jak będzie się dobrze goić a po drugie dużo zależy od rehabilitacji.
Teraz gospodarstwo na mojej głowie. Najgorsze, że jeszcze las jest do spuszczania i drzewo trzeba sprzedać, bo nie mamy kasy nawet na życie. M cały czas ostatnio na chorobowym, a nie jest zatrudniony jako normalny pracownik i nic nie dostaje. Jak byłam po jego ostatnią wypłatę to nawet na Krus nie dołożyli, bo tak dostawał 100 zł miesięcznie więcej z tego tytułu. Jego szef wkurzył mnie na maxa i nie wiem czy ja mu pozwolę w ogóle do tamtej pracy wrócić. Może lepiej jak znajdzie sobie inną. Albo wyjedzie za granicę. Jego brat pojechał tydzień temu i dostał już kontrakt na pół roku. Tylko, że on jest rzeźnikiem i własnie na nich jest teraz największy popyt za granicą.
Pogoda się też chrzani i jest coraz gorzej. Ja się boję najbardziej, że przyjdzie zima. A my nawet opon zimowych nie mamy. Nie wspominając o tym, że muszę zarejestrować auto i wstawić je do mechanika, bo jest kilka rzeczy do zrobienia. Ale wszędzie są potrzebne pieniądze. A my ich na dzień dzisiejszy nie mamy. Wszytko co mieliśmy odłożone poszło na materiał w dom i teraz kicha.
Kurde jak ja czasem chciałabym mieć jakieś supermoce! Aby samej dać radę ogarnąć to czego nie mogę. I najlepiej maszynkę do pieniędzy.
I niech mi teraz ktoś powie, że kasa nie jest ważna w życiu? Nie jest najważniejsza, ale jak jej nie ma to z niczym sobie nie poradzimy. Tak już jest ten świat zbudowany!
Z bardziej pozytywnych spraw to byłam z Jaśkiem we wtorek na spacerze w lesie i zobaczcie co znalazłam. O tej porze roku? Takie okazy? Gdzie ja ślepa kura nigdy żadnego grzyba nie znalazłam. Zaraz ususzyłam- będzie do bigosu.

czwartek, 13 listopada 2014

Czyżby 13?

Hej!
M. miał dziś wypadek. Odciął sobie palec przy cięciu drzewa-kciuk,u prawej ręki i wskazujący do połowy. O 22 wróciłam ze szpitala, potem musiałam iść oporządzić w chlewach. Porobiłam wszystko co trzeba było w domu. A teraz nie mogę zasnąć. Ciągle myślę o tym, że mój M ma ostatnio bardzo dużego pecha. 3 miesiące temu miał wypadek w pracy. W oko odbił mu jakiś odłamek metalu, miał przypaloną spojówkę i kawałek metalu w środku spojówki. Leczył to 2 tygodnie. W połowie października przy ścince drzewa odbiła mu gałąź w oko, dla równowagi drugie i okazało się, że musiał mieć zabieg, bo miał zmiażdżoną część oka, tak się spłaszczyło od tego uderzenia. Zwolnienie  z pracy ma do 20 listopada. A dziś znowu to. No ja nie wiem. Czy on ma takiego pecha, czy po prostu jest nieostrożny? On bardzo szybko pracuje i ciągle się spieszy, przez co nie uważa. No i tak to się kończy.

poniedziałek, 10 listopada 2014

20 miesięcy Jaśka

Hejka!
8 listopada mój syn skończył 20 miesięcy. Ja nie robię co miesięcznych podsumowań. Jednak ostatnimi czasy mój mały -duży człowiek posiadł dużo nowych umiejętności, nauczył się nowych słów i mam wrażenie, że również jego charakterek już się buduje.
Waga : 13,6kg
Wzrost : 102 cm
Rozmiar buta : 23
Ząbki: 14- obecnie trójki i piątki wychodzą
Ulubiona zabawka: kopara- Jaś zakochał się w koparce od momentu gdy pan przyjechał kopać staw. Stał ze mną w ogrodzie i prawie dwie godziny się patrzał na to jak kopie. Kupiliśmy mu też od razu taką zabawkę. Bo codzienne stanie i patrzenie się na koparkę nawet jak nie kopała nie było mi do śmiechu. Owszem idziemy na dwór i zawsze musimy iść do niej zobaczyć. Przy okazji Jaś nauczył się mówić kopara a jak mówimy co kopara robi-odpowiada-kopara kopie! Także jestem bardzo dumna.
Poza tym bardzo dużo mówi (trudno mi wymienić wszystkie słowa) jednak z pełną świadomością mogę już powiedzieć, że umiemy się porozumiewać. Najulubieńsze słowo to "NIE". Cokolwiek się go zapytam odpowiada-Nie! Czasem mnie to irytuje. Pytam: Chcesz kakałko? NIE Chcesz ama?- NIE! I tak dalej.
Jak kiedyś lubił się bawić sam, tak teraz wręcz ciągnie nas do zabawy. A najbardziej uwielbia zabawy z tatą. Chwyta wtedy za rączkę i ciągnąc mówi "ba"- czyt. bawić
Uwielbia grzebać koło laptopa- raz już miałam wymieniane klawiaturę, bo była wciśnięta. No nie wiem jak on to zrobił?!
Mój telefon poszedł na śmietnik, bo Jaś go potraktował kilka razy o podłogę. Nawet w serwisie go nie chcieli. Teraz mam nowy i odkładam go bardzo wysoko na półkę. Bo jak jest na średnich półkach to nasz mały cwaniaczek bierze krzesełko-przysuwa-wchodzi - i ma to co chciał.
Ulubione zabawy to ruchowe- czyli w chowanego, ganianego. Na dworze ulubiona to jazda taczką i autkiem. Jaś uwielbia też traktor i samochód( już nie ten zabawkowy) i musimy go pilnować. Raz nawet wszedł sam do traktora i kręcił kierownicą. Mi o mało serce nie wyskoczyło.
Poza tym rozwija się chyba dobrze. Rośnie jak na drożdżach- wszyscy mówią że ma już 3 latka. Jak dla mnie jest ciągle malutki. I najbardziej uwielbiam gdy śpi koło mnie. Jest wtedy taki słodki i bezbronny.

piątek, 7 listopada 2014

Odkładamy

Hej!
Dziś w sumie też nie wiem co mam napisać. Zauważyłam u siebie taką zależność: im częściej piszę - tym bardziej mi to wychodzi i mam wenę. Jak nie piszę to potem nie wiadomo od czego zacząć? Czy omijać ten czas w którym mnie nie było czy opisywać? Też tak macie?
Pewnie zastanawia Was tytuł? Odkładamy termin rozpoczęcia naszej budowy do wiosny.Przemyśleliśmy to racjonalnie i po rozmowie z kierownikiem stwierdziliśmy, że jednak trzeba odłożyć.  Dlaczego?
Z wielu powodów. Ale główny jest taki, że nie ma sensu się spinać i na siłę czegoś robić. Bo wiecie: "Kto się spieszy....." Wykop stawu trwał dość długo i nawet nie zrobiliśmy wykopu pod dom. Robić go nie ma sensu, bo pogoda jest różna. Dziś jest ładnie, jutro może być brzydko, a nawet padać śnieg. Poza tym gdybyśmy zrobili wykop a nie zalali ław trzeba by wszystko zabezpieczać przed mrozem- kupić styropian i wyłożyć ten cały dół. Wiosenne ulewy bądź topnienie śniegu  mogłyby  też popsuć strukturę ziemi. Więc za namową kierownika i naszym własnym zdaniem lepiej zgromadzić teraz materiały a na wiosnę wylać ławy i od razu (jakby starczyło kasy)- wyciągnąć piwnice.
Ja jestem niepocieszona, bo bardzo chciałam zacząć w tym roku, jednak po dłuższym przemyśleniu stwierdzam, że to dobry pomysł. Przynajmniej będzie bez pośpiechu i z pewnością mróz niczego nie uszkodzi.
Poza tym mam nadzieję, że M uda się wyjechać za granicę do pracy. Wczoraj odwiózł swojego brata do Świnoujścia. Ten pojechał do Szwecji do pracy. Fajnie byłoby gdyby coś M. załatwił. Ale wiecie jak to jest. Dziś każdy patrzy sam na siebie. Ludzie zrobili się tacy wredni. Jeden drugiemu zazdrości. Zamiast czerpać jakąś radość, z tego że komuś wychodzi. To każdy tylko szuka dziury w całym.

środa, 5 listopada 2014

Nostalgia

Hej!
Nie napiszę dziś nic. Nie wiem co mam napisać. Po raz kolejny pisać, że przyjechał mój pojebany braciszek z Holandii. A jego każda wizyta równa się awanturą i interwencją policji. Mamusia jak zwykle po jego stronie staje, mimo to, że on wywołuje te awantury. Nie mam siły. Jakbym miała mało Jaś chory i 5-tki idą.
Dobrze, że mam muzykę- choć ona dodaje mi sił.


czwartek, 30 października 2014

Spowiedź!

Hejka!
Nie, nie ja tu się nie mam zamiaru Wam spowiadać. Ale właśnie o spowiedzi będzie. I nie obchodzi mnie, że powinno się zachować tajemnicę spowiedzi. Otóż z racji zbliżającego się Święta Wszystkich Świętych wybrałam się w niedzielę do spowiedzi. M. nie poszedł bo on twierdzi,że jeszcze zdąży. Jak ze wszystkim. A potem pewnie nie pójdzie wcale. Jego sprawa.
No ale dalej o tej spowiedzi. Ja powiedziałam księdzu że nie byłam dwa lata, potem mówię grzechy: jednym z nich było przeklinanie i kłótnie z mężem. I tu się dopiero szopka zaczęła. Ksiądz zapytał dlaczego się kłócimy. Powiedziałam, że mąż nadużywa alkoholu, jest wtedy agresywny, nerwowy i często się kłócimy. I kto zgadnie jaka była odpowiedź księdza? Naskoczył na mnie. Powiedział, że się tłumaczę, obwiniam kogoś za moje grzechy, że co, pewnie nie przynosi wypłaty i cię zaniedbuje?Tak? Potem już czułam ironię w jego głosie. Czy co pewnie codziennie pije i się awanturuje? Odpowiedziałam, że nie. A on mi na to, że moja wina w tym i że jestem widocznie złą żoną. Mi szczena opadła. Potem mnie jeszcze zjechał.Już nie pamiętam połowy. Ale długo zbierałam szczękę z podłogi.
I pierwsza myśl jaka mi się nasunęła, to taka, że Kościół tylko upadla kobiety. Ja czułam się podle. Co najmniej jak to ja bym piła ten alkohol. Wstrząsnęło mną to bardzo. Pewnie nie powinnam jako katoliczka pisać tego na blogu. Ciekawe jakbym szła do tego samego księdza i powiedziała, że piszę o spowiedzi tutaj.
Mieliście może podobne sytuacje?

poniedziałek, 27 października 2014

Uwaga! Baba za kółkiem

Hejka!
W zeszłym tygodniu działo się, że hej! Zrobiłam więcej rzeczy w kilka dni niż w miesiąc. Otóż-pierwsza i najważniejsza-mój wielki sukces!- sprzedałam samochód. Tak, tak JA sprzedałam. Mój małżon owszem pojechał na spotkanie z kupcem ale miałam w pewnym momencie wrażenie, że chciał oddać auto za darmo. Ciągle spuszczał z ceny. A umawialiśmy się, że nie ma handlowania!
Ustaliliśmy co jest w aucie do remontu oraz ile to będzie kosztowało. Obczailiśmy cenę rynkową takiego auta i odjęliśmy sumę na remonty z robocizną. W porównaniu z tym za jaką sumę kupiliśmy to auto 5 lat temu to teraz to nie była nawet jedna dziesiąta tamtej ceny! Ale cóż, takie prawa rynku.Ceny aut lecą na łeb na szyję. Ale ja powiedziałam sobie, że nie odpuszczę. Wstawiłam auto na olx i po 20 minutach dzwoniło jakieś 20 osób. Znam się trochę na autach, bo pomagam mężowi w remontach. I już wiem  co jak się nazywa, co zepsute. I kolejnego dnia sprzedałam SAMA za taką kwotę jaką chciałam. Tego samego dnia jechaliśmy po auto jakie Ja wypatrzyłam. I chcieliśmy tylko oglądać, ale daliśmy zaliczkę i w środę mieliśmy już autko.Teraz jeszcze je muszę jechać zarejestrować. Mój małżon jest dumny ze mnie. Nawet mi to powiedział. Aha-teraz mamy wyższe auto i w końcu nie martwię się, że miską gdzieś zahaczę i będzie remont. Super się go prowadzi. (Ford GalaxyTDI97)
W tym tygodniu pozałatwiałam jeszcze kilka spraw na które on nie miał czasu od miesiąca jak nie dwóch. I mam takie dobre poczucie. Jestem samodzielna i potrzebna. I nie ważne, że się mówi, że takie sprawy facet powinien załatwiać. Guzik prawda! Staw już wykopany! Też moja zasługa. Bo to w sumie mój pomysł był i potem goniłam gościa, żeby się spinał z pracą.Staw ma głębokość 5 metrów i pewnie przed zimą go nie damy rady ogrodzić. Trzeba będzie uważać, żeby ktoś nie wpadł.
Nie damy rady, bo jeszcze pracujemy w lesie. Mój małżon jutro będzie wycinał deski na ławy.
Modlę się, żeby pogoda w listopadzie dopisywała. Jeśli obejdzie się bez mrozów to może ławy wylejemy.
Oczywiście nie jest tak tylko kolorowo. Oj, nie nie! Moja rodzinka oczywiście daje mi popalić. Wszystkich Świętych to dla jednych rodzin czas spotkań. Dla mnie najgorszy okres. Bo każdy się czepia, że mój ojciec nie ma jeszcze pomnika. Bo wiadomo, skoro nas stać na wykopanie stawu to dlaczego nie ma pomnika. Dziś na przykład usłyszałam, że musieliśmy niezłe dopłaty dostać na stawy skoro je kopiemy. Jaka ciemnota! Nie robisz nic-źle! Robisz coś-jeszcze gorzej! Jeszcze się taki nie urodził, coby wszystkim  dogodził.