Hej!
Na wszystkich blogach (no prawie wszystkich) klimaty mikołajkowe, wręcz świąteczne. W miastach też już czuć ten klimat. Tylko u mnie jakoś słabo z tym. Jeśli chodzi o wystrój. Ale mam zamiar to zmienić. Już chyba jutro się za to zabiorę. Jedyne co mnie trapi to fakt, że jakoś jak byłam młodsza bardziej cieszyły mnie Święta, mimo, że nie specjalnie spędzaliśmy je rodzinnie i w jakiś świątecznych humorach. Jednak nie ważne co się ma ważne co się czuje. I jedne co wiem na pewno, że wtedy czułam tego "ducha" Świąt. Teraz to dla mnie bardziej obowiązek, ale to też nie odpowiednie słowo, nie wiem-przymus. Gdzieś wyczytałam- a podobno mądrzy ludzie to pisali, że zależy jak się do tego podejdzie. Jeśli będzie się miało pozytywne podejście to też inaczej wszystko będzie wyglądać. I tak pewnie jest. Ja jak zwykle za dużo wszystkiego na siebie biorę. Dziś oglądałam jakiś program typu poradnik i tam padły takie fajne słowa, że osoba biorąca w nim udział za bardzo chce, za bardzo się spina, przez co nie umie się cieszyć z teraźniejszości. I ja zdałam sobie sprawę, że u mnie też tak chyba jest. Zatraciłam się w tym pędzie po lepiej i więcej i już mało co mnie cieszy. Ciągle się czymś przejmuję. Nie obiecuję, ale powiedziałam sobie, że troszkę wyluzuję. Skoro jedni wyluzowali już na maxa to dlaczego ja mam spinać. Potem i tak dostaję po dupie.
Ale znów się rozpisałam bez ładu składu.
Teraz o mikołajkowych prezentach. Oczywiście ja porobiłam wszystkim prezenty a mi nikt-standard! I właśnie o tym mówię. Jaś, siostrzenica i Mirek zostali obdarowani. Mi M. pojechał po prezent jak już się wydarłam na niego, że nic nie dostałam. I zgadnijcie co mi kupił?!
To mnie już rozwaliło na łopatki i nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. A mówiłam mu mniej więcej co chcę. Ale po co słuchać o potrzebach drugiej osoby. Już wolałabym wino czy jakąś pierdołkę kolejną czy świeczkę. No nie wiem. Nie jesteśmy razem rok tylko już prawie 10 i jednak chyba powinien wiedzieć co lubię. Często w zimie palę świeczki, lubię wino. No ja już padam na pysk i nie wiem jak temu facetowi to tłumaczyć.
Jaś przynajmniej się ucieszył z czekoladek.
A tutaj Jaś rozpakowujący swoje prezenty od Mikołaja (czyt.mamy).
I w ogóle Jaś pierwszy raz tak na poważnie miał Mikołaja i wcześniej jak wieszaliśmy skarpetę to mu mówiłam że rano będą tam prezenty od Mikołaja. Nie spodziewałam się, że on skuma. A on następnego dnia rano już tylko jak się obudził to biegł do drzwi i wołał, że coś tam jest. Najbardziej to chyba się cieszył ze słodyczy. Nigdy aż tyle na raz nie dostał.Potem powiesił skarpetę i chyba myślał, że kolejnego dnia znów będą prezenty. No nie mogę czasem z tego jaki ten maluch już jest mądry!
Acha Jaś jeszcze dostał jakoś 2 tygodnie przed Mikołajkami taki domek
- kupiłam z myślą o Mikołajkach, jednak nie mogłam się oprzeć i dałam mu go szybciej. Mirek też mnie strofował mówiąc, że data nie ma znaczenia. Jakby kurde mnie cały rok obdarowywał a jak widać nawet w Mikołajki się nie umie zachować.
A dziś młody dostał klocki od mojej siostry Ani.
Także młody hojnie obdarowany!
M dostał ode mnie portfel w który włożyłam nasze zdjęcia-moje i Jaśka. Stary portfel mu się już rozlatuje i pieniądze wypadają. Poza tym wygląda strasznie. Też dostał go ode mnie kilka dobrych lat temu, więc nie ma się co dziwić.
Na tym portfelu są plamy od ceny- nie wiem po co ktoś dwa razy cenę naklejał i jedną jeszcze w środku, ale widocznie się ludziom nudzi. I teraz po zerwaniu cen został ten klej. Nie wiem czym go zmyć? Macie pomysł?
No i kupiłam mu też perfumy. Nie jakieś oryginalne, ale kocham ten zapach i choćbym miała kasy jak lodu to go będę kupować. Jest bardzo męski i uwielbiam jak M tak pachnie.
Sobie sama zrobiłam też prezenty. Ale to tak nie ze względu na Mikołajki.Jakiś miesiąc temu zmieniłam telefon, bo skończyła się tamta umowa. I kilka rzeczy kupiłam. Myślę, że śmiało wynagrodziło mi to lipny prezent od M. A oto te zakupy.