środa, 26 listopada 2014

Znienawidzić siebie

Hej!
Dziś przeglądałam bloga, potem obejrzałam na YouTube mój ulubiony kanał i stwierdziłam, że jednak robię coś źle. W sumie to wszystko. Otóż chodzi o to całe moje odchudzanie. Minął już prawie rok a u mnie rezultaty marne. Bo owszem zgubiłam od 122 do 112 a potem doszło do 116. I teraz w sumie waga ciągle się waha pomiędzy 114/116. Odpuściłam już większość słodyczy. Jednak od czasu do czasu jeszcze coś tam upiekę: jakiegoś muffina czekoladowego albo szarlotkę czy serniczek. No ale staram się już nie jeść po nocach czekolady i chipsów ani ptasiego mleczka.
Piję wodę nawet jak nie jest teraz ciepło to 1,5 l minimum i do tego kilka herbat bez cukru, 1 kawę rano z mlekiem.Słodkie jogurty też ograniczyłam. No nie wiem co ja mam jeszcze zrobić? Jem chleb razowy ze słonecznikiem, robię więcej sałatek. W ogóle to zjadam mało. Już ziemniaków staram się kilka kłaść na talerz i po obiedzie, który u nas ok 17 to już nic nie jem.  Do 20 go jeszcze nie raz czuję. Potem woda tylko i herbatki.
Podczas kąpieli dziś zdałam sobie sprawę, że może wina leży w moim małym mózgu. Bo jak chodziłam do szkoły, byłam szykanowana, wiele razy słyszałam wyzwiska z powodu mojej otyłości. Tak, tak - jestem otyła  całe życie! Z drugiej strony oglądając GOKA VANA wpajającego Brytyjkom, że są piękne i tylko jedyne co muszą to pokochać siebie. No i ktoś mnie pokochał. W wieku 19 lat poznałam mojego męża. Pokochał mnie taką jaką byłam (sam też nie był najpiękniejszy to nie wybrzydzał-brał co leciało ;-( ) i ja wtedy tak na prawdę zaakceptowałam siebie. Miłość uskrzydliła mnie-mogłam cały dzień nie jeść. Trochę schudłam- rozumiecie ćwiczenia praktyczne z M z anatomii ;-) Akceptowałam siebie. I teraz jak na to patrzę- wtedy ważyłam 86 kg a teraz co z siebie zrobiłam? Monstrum. Patrząc na moje ciało podczas kąpieli zobaczyłam i spojrzałam krytycznie na te zwały tłuszczu na nogach i brzuchu. I nie umiem tego  nienawidzić. Owszem stojąc w przymierzalni czy sklepie gdzie patrzą z politowaniem  to tak-nienawidzę tej tłustej dupy. Ale potem wracam do domu-przeważnie zajadam coś i znów jestem szczęśliwa. Jeszcze Jaś przytuli się słodko. I wtedy myślę sobie po co się nienawidzić, skoro on i M kochają mnie taką jaką jestem. I tak toczy się błędne koło. Od dziś muszę zacząć się uczyć nienawidzić moje ciało. Bo ono i ja to nie całość. Ja jestem jakby w nim uwięziona. Patrzę na siebie i widzę fajną dziewczynę a w lustrze niestety ciągle ten grubas.
Także zaczynam od nowa. Nawet już wróciłam na basen. Mam nadzieję, że to da mi siłę.


Tak przez łzy

piątek, 21 listopada 2014

Lumpeksowe łupy na poprawę humoru

Hej!
Dziś jakoś dziwnie się czuję. Nie wiem co mi jest, niby nic, ale jakoś tak brak mi słońca i tego na dworze i tego wewnątrz mnie. Jak wiecie najlepszy sposób na poprawę nastroju to - zakupy. Dostałam zwrot podatku akcyzowego od ropy jaką zużywamy w gospodarstwie i połowa poszła na opłaty i bieżące zakupy jedzeniowe  a połowę przeznaczyłam na przyjemności. Poszłam do  mojego ulubionego lumpka. Dziś dzień dostawy. I stwierdziłam że pójdę na otwarcie na godzinę 9.00. Bo w sumie cena cały dzień taka sama 50zł/kg a jednak po południu już to takie przebrane. I miałam rację. Ale szczena mi opadła jak  przed wejściem zobaczyłam tłum kobiet. Było tam nawet dwóch panów. A myślałam, że panów to tylko my ubieramy. Tylko tego pchania nie rozumiem. No nie mogłam normalnie wejść, zostałam wtłoczona przez innych. Dosłownie.
Jednak zakupy się opłacały. Obłowiłam się na całą zimę chyba. I podejrzewam, że jak będę chodzić to jednak w piątki rano. Tylko jak M jeździł do pracy nie miałam jak jechać. Bo to 20 km ode mnie. Choć na coś to jego choróbsko mi się przydało. Wiem, wiem- głupi żart! ;-(
Zapłaciłam ponad 100zł ale za te ciuchy to się na prawdę opłacało. Wyszłam z dwiema siatami a jakbym robiła zakupy w zwykłym sklepie to stówa na jeden ciuch nie starczy.

Koszula satynowa ciemny błękit w malutkie groszki h&m



Czarna koszula, podwijane rękawy koło dekoltu wyszywana 
h&m



Miętowa koszula - lekko prześwitujące rękawy

Tunika granatowo-biała, ma duży dekolt a mój biust mały, więc go nie wypełni, ale pod spód czarna bokserka i będzie w sam raz


Błękitny sweterek, też na bokserkę






 Tutaj piękny malinowo kwiatowy h&m

Wszystkie te rzeczy są bez żadnych obtarć czy zmechaceń. Więc jestem na prawdę mega zadowolona. Szkoda, że aparat nie uchwycił kolorów
A tutaj już łupy dla młodego










piątek, 14 listopada 2014

Chciałabym

Hej!
Byłam wczoraj u M w szpitalu. Zrobili mu w nocy operację przyszycia tych palców. Musiał to mieć na sali operacyjnej w narkozie. Swoją drogą dziwne, że do ręki go uśpili całego. No ale ważne że szybko interweniowali i jest nadzieja, że będzie miał sprawne palce. Wiadomo, jeśli wszystko pójdzie jak należy, czyli jak będzie się dobrze goić a po drugie dużo zależy od rehabilitacji.
Teraz gospodarstwo na mojej głowie. Najgorsze, że jeszcze las jest do spuszczania i drzewo trzeba sprzedać, bo nie mamy kasy nawet na życie. M cały czas ostatnio na chorobowym, a nie jest zatrudniony jako normalny pracownik i nic nie dostaje. Jak byłam po jego ostatnią wypłatę to nawet na Krus nie dołożyli, bo tak dostawał 100 zł miesięcznie więcej z tego tytułu. Jego szef wkurzył mnie na maxa i nie wiem czy ja mu pozwolę w ogóle do tamtej pracy wrócić. Może lepiej jak znajdzie sobie inną. Albo wyjedzie za granicę. Jego brat pojechał tydzień temu i dostał już kontrakt na pół roku. Tylko, że on jest rzeźnikiem i własnie na nich jest teraz największy popyt za granicą.
Pogoda się też chrzani i jest coraz gorzej. Ja się boję najbardziej, że przyjdzie zima. A my nawet opon zimowych nie mamy. Nie wspominając o tym, że muszę zarejestrować auto i wstawić je do mechanika, bo jest kilka rzeczy do zrobienia. Ale wszędzie są potrzebne pieniądze. A my ich na dzień dzisiejszy nie mamy. Wszytko co mieliśmy odłożone poszło na materiał w dom i teraz kicha.
Kurde jak ja czasem chciałabym mieć jakieś supermoce! Aby samej dać radę ogarnąć to czego nie mogę. I najlepiej maszynkę do pieniędzy.
I niech mi teraz ktoś powie, że kasa nie jest ważna w życiu? Nie jest najważniejsza, ale jak jej nie ma to z niczym sobie nie poradzimy. Tak już jest ten świat zbudowany!
Z bardziej pozytywnych spraw to byłam z Jaśkiem we wtorek na spacerze w lesie i zobaczcie co znalazłam. O tej porze roku? Takie okazy? Gdzie ja ślepa kura nigdy żadnego grzyba nie znalazłam. Zaraz ususzyłam- będzie do bigosu.

czwartek, 13 listopada 2014

Czyżby 13?

Hej!
M. miał dziś wypadek. Odciął sobie palec przy cięciu drzewa-kciuk,u prawej ręki i wskazujący do połowy. O 22 wróciłam ze szpitala, potem musiałam iść oporządzić w chlewach. Porobiłam wszystko co trzeba było w domu. A teraz nie mogę zasnąć. Ciągle myślę o tym, że mój M ma ostatnio bardzo dużego pecha. 3 miesiące temu miał wypadek w pracy. W oko odbił mu jakiś odłamek metalu, miał przypaloną spojówkę i kawałek metalu w środku spojówki. Leczył to 2 tygodnie. W połowie października przy ścince drzewa odbiła mu gałąź w oko, dla równowagi drugie i okazało się, że musiał mieć zabieg, bo miał zmiażdżoną część oka, tak się spłaszczyło od tego uderzenia. Zwolnienie  z pracy ma do 20 listopada. A dziś znowu to. No ja nie wiem. Czy on ma takiego pecha, czy po prostu jest nieostrożny? On bardzo szybko pracuje i ciągle się spieszy, przez co nie uważa. No i tak to się kończy.

poniedziałek, 10 listopada 2014

20 miesięcy Jaśka

Hejka!
8 listopada mój syn skończył 20 miesięcy. Ja nie robię co miesięcznych podsumowań. Jednak ostatnimi czasy mój mały -duży człowiek posiadł dużo nowych umiejętności, nauczył się nowych słów i mam wrażenie, że również jego charakterek już się buduje.
Waga : 13,6kg
Wzrost : 102 cm
Rozmiar buta : 23
Ząbki: 14- obecnie trójki i piątki wychodzą
Ulubiona zabawka: kopara- Jaś zakochał się w koparce od momentu gdy pan przyjechał kopać staw. Stał ze mną w ogrodzie i prawie dwie godziny się patrzał na to jak kopie. Kupiliśmy mu też od razu taką zabawkę. Bo codzienne stanie i patrzenie się na koparkę nawet jak nie kopała nie było mi do śmiechu. Owszem idziemy na dwór i zawsze musimy iść do niej zobaczyć. Przy okazji Jaś nauczył się mówić kopara a jak mówimy co kopara robi-odpowiada-kopara kopie! Także jestem bardzo dumna.
Poza tym bardzo dużo mówi (trudno mi wymienić wszystkie słowa) jednak z pełną świadomością mogę już powiedzieć, że umiemy się porozumiewać. Najulubieńsze słowo to "NIE". Cokolwiek się go zapytam odpowiada-Nie! Czasem mnie to irytuje. Pytam: Chcesz kakałko? NIE Chcesz ama?- NIE! I tak dalej.
Jak kiedyś lubił się bawić sam, tak teraz wręcz ciągnie nas do zabawy. A najbardziej uwielbia zabawy z tatą. Chwyta wtedy za rączkę i ciągnąc mówi "ba"- czyt. bawić
Uwielbia grzebać koło laptopa- raz już miałam wymieniane klawiaturę, bo była wciśnięta. No nie wiem jak on to zrobił?!
Mój telefon poszedł na śmietnik, bo Jaś go potraktował kilka razy o podłogę. Nawet w serwisie go nie chcieli. Teraz mam nowy i odkładam go bardzo wysoko na półkę. Bo jak jest na średnich półkach to nasz mały cwaniaczek bierze krzesełko-przysuwa-wchodzi - i ma to co chciał.
Ulubione zabawy to ruchowe- czyli w chowanego, ganianego. Na dworze ulubiona to jazda taczką i autkiem. Jaś uwielbia też traktor i samochód( już nie ten zabawkowy) i musimy go pilnować. Raz nawet wszedł sam do traktora i kręcił kierownicą. Mi o mało serce nie wyskoczyło.
Poza tym rozwija się chyba dobrze. Rośnie jak na drożdżach- wszyscy mówią że ma już 3 latka. Jak dla mnie jest ciągle malutki. I najbardziej uwielbiam gdy śpi koło mnie. Jest wtedy taki słodki i bezbronny.

piątek, 7 listopada 2014

Odkładamy

Hej!
Dziś w sumie też nie wiem co mam napisać. Zauważyłam u siebie taką zależność: im częściej piszę - tym bardziej mi to wychodzi i mam wenę. Jak nie piszę to potem nie wiadomo od czego zacząć? Czy omijać ten czas w którym mnie nie było czy opisywać? Też tak macie?
Pewnie zastanawia Was tytuł? Odkładamy termin rozpoczęcia naszej budowy do wiosny.Przemyśleliśmy to racjonalnie i po rozmowie z kierownikiem stwierdziliśmy, że jednak trzeba odłożyć.  Dlaczego?
Z wielu powodów. Ale główny jest taki, że nie ma sensu się spinać i na siłę czegoś robić. Bo wiecie: "Kto się spieszy....." Wykop stawu trwał dość długo i nawet nie zrobiliśmy wykopu pod dom. Robić go nie ma sensu, bo pogoda jest różna. Dziś jest ładnie, jutro może być brzydko, a nawet padać śnieg. Poza tym gdybyśmy zrobili wykop a nie zalali ław trzeba by wszystko zabezpieczać przed mrozem- kupić styropian i wyłożyć ten cały dół. Wiosenne ulewy bądź topnienie śniegu  mogłyby  też popsuć strukturę ziemi. Więc za namową kierownika i naszym własnym zdaniem lepiej zgromadzić teraz materiały a na wiosnę wylać ławy i od razu (jakby starczyło kasy)- wyciągnąć piwnice.
Ja jestem niepocieszona, bo bardzo chciałam zacząć w tym roku, jednak po dłuższym przemyśleniu stwierdzam, że to dobry pomysł. Przynajmniej będzie bez pośpiechu i z pewnością mróz niczego nie uszkodzi.
Poza tym mam nadzieję, że M uda się wyjechać za granicę do pracy. Wczoraj odwiózł swojego brata do Świnoujścia. Ten pojechał do Szwecji do pracy. Fajnie byłoby gdyby coś M. załatwił. Ale wiecie jak to jest. Dziś każdy patrzy sam na siebie. Ludzie zrobili się tacy wredni. Jeden drugiemu zazdrości. Zamiast czerpać jakąś radość, z tego że komuś wychodzi. To każdy tylko szuka dziury w całym.

środa, 5 listopada 2014

Nostalgia

Hej!
Nie napiszę dziś nic. Nie wiem co mam napisać. Po raz kolejny pisać, że przyjechał mój pojebany braciszek z Holandii. A jego każda wizyta równa się awanturą i interwencją policji. Mamusia jak zwykle po jego stronie staje, mimo to, że on wywołuje te awantury. Nie mam siły. Jakbym miała mało Jaś chory i 5-tki idą.
Dobrze, że mam muzykę- choć ona dodaje mi sił.