Hej!
Moja siostra wyszła ze szpitala. A ja dopiero powoli dochodzę do siebie po tym wszystkim. Jestem silnym człowiekiem -tak mi się wydaje. Myślę też , że Pan Bóg stawia przed nami tylko takie sprawy z jakimi jesteśmy w stanie sobie poradzić. Czy to tylko moje naiwne tłumaczenie tych wszystkich moich kłopotów, nie tylko z siostrą.
Byłam ostatnio u lekarza rodzinnego i odstawiłam te tabletki, jakie mi przypisała na lęki (Cloranxen dokładnie) i dostałam receptę na takie zwykłe leki uspokajające, które mogę brać codziennie lub w razie jakbym czuła się źle. Na razie czuję się dobrze, psycholog uspokoiła mnie, że jeszcze nie mam żadnych objawów paranoi czy innych niepokojących. Lęki jakie odczuwałam są spowodowane ciągłym stresem, brakiem bezpieczeństwa i realnymi zagrożeniami oraz obawami o dzieci. To normalne zachowanie każdego człowieka. Dużo osób z rodziny i znajomych też wmawiało mi, że skoro moja siostra ma schizofrenię ja też mogę na nią zapaść. Natomiast według mojej psycholog, nie musi tak być tylko dlatego, że te choroby są niby dziedziczne. Są badania, że są dziedziczne a są również badania, które mówią, że nie są. Zdaniem mojej psycholog są to bardziej uwarunkowania cech charakteru połączone z trudnymi przeżyciami jakie osoba doświadczyła i nie umiała sobie z nimi poradzić. I jak tak mi to tłumaczyła to powiem Wam, że w przypadku moich sióstr to by się zgadzało. I nie piszę tu tego, żeby się jakoś tłumaczyć, bo nie wiem czy ja akurat też nie zachoruję na taką chorobę.
W momencie, gdy znalazłam moją siostrę w jej pokoju leżącą w tej krwi i bez jakiegokolwiek kontaktu, taką jakby nieobecną duchem adrenalina zadziałała tak mocno, że od razu zeszłam na dół i bez jakiegokolwiek stresu zadzwoniłam na pogotowie. Potem jak przyjechało już pogotowie też byłam bardzo opanowana i spokojna. Mój mąż jak wszedł do pokoju i zobaczył moją siostrę w tej krwi był bardziej zestresowany niż ja. Kazałam mu zejść na dół, bo tylko wprowadzał niepotrzebne zamieszanie. Ja z takim opanowaniem spakowałam siostrę, rozmawiałam z ratownikiem.
Nie pomyślałabym nigdy, że dopiero tydzień lub nawet dwa tygodnie później będę to tak odreagowywać, że potrzebne będą leki.
Teraz czekamy na wyjazd do M. On remontuje to mieszkanie dla nas, ale też robi to po godzinach i idzie to mu ślamazarnie, bo robi gruntowny remont. Mówi, że mam przyjechać teraz, żeby mu ewentualnie troszkę pomóc. Wiadomo jakbym mu przygotowała obiad i trochę pomogła chociaż sprzątać już byłoby szybciej. Teraz jeszcze nie pojadę, bo akurat mam truskawki i myślę, że pod koniec tygodnia już będą pierwsze a za tydzień to już będę pewnie zaprawiać.
Poza tym nie mogę się całe życie bać. I tak będą na pewno takie sytuacje, że będę musiała sama przyjechać tu do domu, np na jakieś rozprawy , te z bratem czy te związane z ubezwłasnowolnieniem siostry.
Swoją drogą do czego to dochodzi, że mamy takie prawo w Polsce, które tak na prawdę nie chroni zwykłych obywateli? Różni przestępcy okradają ludzi itp, wystarczy tylko, że znają granice prawa w jakich mogą działać. A taki przeciętny człowiek- musi się szarpać.
Niestety, tak u nas właśnie jest :(
OdpowiedzUsuńEwa, trzymaj się. Jesteś naprawdę i silna i bardzo dzielna.
Głowa do góry!