Hej!
Ja działam ciągle w związku z tą moją siostrą. Praktycznie cały czas coś załatwiam. Do końca tygodnia muszę zgromadzić dokumenty potrzebne do ubezwłasnowolnienia. Z tym ubezwłasnowolnieniem to nie jest taka łatwa sprawa. Ubezwłasnowolnić może tylko osoba spokrewniona w linii prostej czyli rodzice, mąż czy dzieci. Moja siostra nie ma męża i dzieci więc pozostaje tylko mama. Mama ma 75 lat i ledwo sama chodzi.Jej podejście to inna para kaloszy. Jednak udało mi się ją przekonać i da pełnomocnictwa mojej prawniczce a ta w imieniu mamy zajmie się sprawą. Jeśli lekarz będzie miał dla mnie na piątek te dokumenty o które go prosiłam to w przyszłym tygodniu sprawa nabierze ciągu. Moja prawniczka wyśle pisma do Sądu. I kwestia tego ile czasu Sąd będzie się za to zabierał. Takie sprawy trwają od pół roku w najbardziej sprzyjających warunkach nawet do dwóch lat.
W tytule jest słowo "samobójstwa". A to stąd ponieważ w zeszłym tygodniu siostra próbowała się powiesić. W szpitalu. Ukradła komuś pasek od spodni.
I teraz lekarz prowadzący już nie twierdzi, że jej dobrem było by aby przebywała w domu. A jak wcześniej z nim rozmawiałam to twierdził, że najlepiej aby ona wróciła do domu i odwiedzała ją pielęgniarka co jakiś czas.
Teraz stwierdził, że jednak oszukuje. Im też nie bierze leków. Jedynie zastrzyki jeszcze pomagają. Ale choroba już tak daleko się posunęła, że on nie widzi innej opcji jak ubezwłasnowolnienie. A jak wcześniej z nim rozmawiałam to pewnie też myślał, że chcę się jej pozbyć tylko.
Jedno o czym chcę jeszcze napisać to podejście jej psychiatry, która leczy ją od kilku lat. Siostra nie przychodziła do niej od pół roku czy więcej i ona się niczym nie zainteresowała. Teraz natomiast nie chce nawet wystawić opinii o stanie siostry i spycha wszystko na szpital, twierdząc że Ania teraz jest w szpitalu a nie u niej. A lekarz ze szpitala wypisze opinię ze swoich obserwacji ale mówi, że ważniejszą była by opinia lekarza stałego. Jak wspomniałam o zaświadczeniu do ubezwłasnowolnienia to pani doktor aż się oburzyła i stwierdziła, że my wcale nie robimy tego dla jej dobra. A przepraszam co ona zrobiła dla jej dobra? Skoro chce się zabić to mam jej na to pozwolić. I może niech jeszcze zrobi krzywdę dzieciom. Żeby i oni musieli się leczyć z traumy. Dlaczego nie ruszyła tyłka i nie przyjechała, skoro twierdzi, że jest taka dobra.
Poza tym jakim prawem może osądzać stan osoby, którą widzi maksymalnie 15 minut na wizycie. Skoro Ania nieźle umie udawać w domu to i u niej się maskowała. Jej podejście mnie tak zdołowało, że hej. Ale jeśli nie wyda teraz tej opinii to Sąd ją może do tego zobowiązać. Może się też tak okazać, że jej opinia nie będzie nikogo obchodziła. Jeżeli trzeba będzie to ja złożę sama sprawę do Sądu przeciwko pani doktor szanownej o zaniechaniu, zaniedbaniu obowiązków. A jak coś się stanie to już na pewno jej tego nie daruję, o, nie!
Także tyle co u nas. Muszę myśleć pozytywnie i wierzyć, że się uda jakoś tą sprawę rozwiązać.
Trzymajcie kciuki.
Pewnie, że trzymam i życzę Ci powodzenia, aby wszystko udało się sprawnie załatwić. Boże, aż się włos jeży, kiedy człowiek to czyta... Działaj Kochana, działaj bo to dla Waszego i Ani dobra... A jak widać, tylko Ty możesz to wszystko ogarnąć!
OdpowiedzUsuń