Hej!
Ha! Mam Was łobuzy. Od razu myślicie, że post będzie o alkoholizmie. Nie, nie. Jeszcze mi na mózg nie padło. Będzie o braku wody w moim organizmie. Od momentu kiedy zaczęłam na poważnie przejmować się odchudzaniem, czyli jakoś dobry rok -postanowiłam dużo pić. Latem to było łatwe, bo wiadomo ciepło, dużo pracy. Ale jesienią i zimą gorzej. Nawet się nie spodziewałam, że aż tak się wciągnę w to picie. Teraz kupowanie wody weszło mi w nawyk. Tak jak jej picie! I zauważyłam jeszcze jedno-jak nie piję przez dłuższy czas to boli mnie głowa. Czuję, że potrzebuję wody. Są czasem takie dni, że wyjeżdżamy do kogoś lub załatwiamy jakieś sprawy i wtedy nie ma się w głowie, żeby zabrać wodę. Jednak muszę i to zmienić i postaram się ją zabierać wszędzie. Tyle co do mojego picia.
Zapomniałam Wam napisać co do postanowień noworocznych, że udaje mi się realizować jeszcze jedno nie zapisane. Otóż staram się nie kupować rzeczy ani kosmetyków jakie nie są mi potrzebne. I w poprzednim roku nieźle mi to wychodziło. Jednak te 4 paletki cieni będę chyba męczyć jeszcze kilka lat. Nie maluję się na co dzień i jakoś trudno mi je zużyć. Inne, czyli kremy, szampony, żele kupuję dopiero jak nie mam. Ograniczyłam też inne kosmetyki kolorowe do minimum. Kilka pędzli, które non stop używam. Jeden podkład. W sumie teraz mam dwa, ale musiałam kupić na zimę jaśniejszy, bo tamten był za ciemny. Ale latem wykorzystam. I w tym postanowieniu trwam. Weszło mi w nawyk.
Mam nadzieję, że ćwiczenie z Mel B. też wejdzie mi w nawyk. W Święta nie ćwiczyłam, potem wiadomo dlaczego i te kilka dni przerwy nie były dobre. Ciężko było wrócić. Ale dalej zasuwam codziennie i coraz lepiej mi wychodzi. Nawet M. zauważył, że mam jakby więcej energii i mniej się go czepiam. Waga też wróciła na swój tor. Spada powoli ale jednak spada mimo małych grzeszków.
M. był dziś u lekarza na wyjęciu drutów z palca. Cieszyłam się, że już będzie ok. A tu okazuje się, że nie bardzo jest się z czego cieszyć, bo może się jeszcze okazać, że jednak palec trzeba będzie obciąć na stałe. Oby nie! Ewentualnie jeszcze jedna operacja. Okaże się za 3 tygodnie. Jak na razie to ma dwie dziury w palcu i nie wygląda to dobrze. Non stop krwawi. M. mówił, że wyciągali to bez znieczulenia. Mówił, że o mało nie zemdlał. Masakra!
Mam nadzieję, że jednak będzie dobrze. Żeby on jeszcze nic nie robił. Ale on nie umie nic nie robić. Od razu go nosi.
Ja teraz popijam winko i mam zamiar umalować paznokcie.W ramach denka kosmetycznego. Bo lakierów mam jeszcze dużo.
Tu kilka zdjęć z ostatnich dni. Wy pewnie już śpicie. Bo jest wpółdo pierwszej w nocy.
A u mnie non stop problem z tym piciem wody :) takie postanowienie jak Twoje z kosmetykami wprowadzilam w tamtym roku i mam teraz wiecej kasy :p trzymam kciuki za te operacje bo wiem jak to jest...ja mialam podtrzymywana drutami kosc biodrowa :/ napisalam Ci o psach u mnie, ale np nie wiem jak Ty masz powiadomienia, ze ktos odpowiada na Twoj komentarz? Sorki za bledy ale pisze z tel ;)
OdpowiedzUsuńJa też miałam problem z piciem, czegokolwiek ;p herbate tylko jedną potrafiłam wypić w ciągu dnia, a gdzie tu do 2,5 litrów. Nigdy mi sie nie chciało dzwigac butelek z wodą. Az do czasu gdy brat mi na gwiazdkę dał bidon z filtrem węglowym i teraz potrafię z dwie takie 0.75l wciągnąć ;)
OdpowiedzUsuńA o co chodzi z tym bidonem? Ciekawa jestem?
UsuńDokładnie to: http://www.blackcomb-shop.pl/butelka-na-napoje-camelbak-groove-075-graphite/
UsuńNo spoko ten bidon, ale dupy nie urywa. I za tą kasę. Jednak jak bym dostała to też pewnie wolałabym w nim pić.
UsuńEwa, widzisz- pomału ale waga spada, jest dobrze, a będzie coraz lepiej!
OdpowiedzUsuńOdchudzając się, kiedy miałam z 17-18l, potrafiłam wypić nawet 4litry, i niestety mam do tej wody teraz uraz :) Ale piję dużo herbat owocowych, zalewam wrzątkiem imbir (w takiej postaci woda mi jakoś wchodzi) i na pewno te 2.5litra jest. Kurczę, oby z M. było ok.
Bardzo ładnie wyglądasz- świetny kolor włosów. Pasuje Ci!
Dziękuję. To poprzedni kolor- Brownie z Casting Creme Gloss nr 454. Teraz mam inny. Też z tej firmy nr 400 bo tamtego nie było. No i niby brąz,ale mi wyszło jak czarne. Za dwa miesiące znów wrócę do tego Brownie, jak znajdę.
UsuńWitaj Ewo, lubię Cię czytać i wydajesz się fajną, wesołą, zaradną osobą i wybacz ale nie mogę się powstrzymać i zapytam, co Ty robisz z takim facetem ??? Z tego co piszesz wynika, że pije, nie dba o siebie ( zęby), o Ciebie, o synka, ani to Twój przyjaciel, ani super kochanek, może się mylę ale to Ty jesteś siłą tego związku, może spójrz na to z perspektywy bo zasługujesz na kogoś lepszego. Żal Cię dla takiego sorry może przegap, ale tylko jedno słowo mi pasuje - BURAKA. Pozdrawiam serdecznie. Ania
OdpowiedzUsuńWiele razy miałam podobne przemyślenia! I nie umiem tego wytłumaczyć. Albo to miłość albo uzależnienie. Poza tym jesteśmy małżeństwem i mamy dziecko. Skoro kiedyś podjęliśmy decyzje, że chcemy być razem to teraz nie można od tak sobiłe odejść. Za dużo nas łączy. Poza tym M. kiedyś nie był taki jak teraz. Ja ciągle mam nadzieję, że będzie lepiej. Nie ma ideałów. Książę to tylko w bajce. Ja też nie jestem idealna. Zdaję sobie z tego sprawę. Poza tym kto by chciał żyć w takiej popieprzonej rodzinie jaką ja mam. A M pokochał mnie kiedyś mimo mojego bagażu. Może to minie. Jak nie to trudno.
UsuńMam podobne odczucia co do picia wody jak Ty. Jakiś czas temu przestałam ją pić, a teraz wracam do dobrych nawyków i staram się wypić choć te dwa litry dziennie. ;)
OdpowiedzUsuńSuper, że waga spada i czujesz się lepiej. Oby tak dalej. ;)
Zgadzam się. Im mniej wina piję, tym bardziej boli mnie głowa. I nie tylko głowa :P
OdpowiedzUsuńJa ostatnio własnie nadrabiam te ubytki też winem!
UsuńJachu ma bezbłędną minę na zdjęciu ze swoim imieniem :D
OdpowiedzUsuńPić trzeba, człowiek nie wielbłąd, wino mniam chociaż ostatnio urodzinowo drinki zapodawałam :-)
On już stara się pozować. Robię zdjęcie i mówię mu to. To robi pozy. Ta jakaś zadumana mu wyszła.
Usuń