Zbierałam się do tego posta aż dwa tygodnie.
Wiem, długo mnie nie było. Ale jak już wiecie jak mnie nie ma to u nas się dzieje. Czasami lepiej czasami gorzej. Tym razem nie jest za wesoło. Dwa tygodnie temu, dokładnie 5 marca Jaś miał urodziny. A dzień później moja siostra Ania pocięła się.
Tak, tak pocięła. Ona choruje na schizofrenię paranoidalną. I od dłuższego czasu przestała brać lekarstwa. To znaczy ostatnio brała zastrzyki. Bo tabletek i tak by nie jadła. Ale gdy poczuła się trochę lepiej postanowiła, że nie będzie brać nawet tych zastrzyków. I efekty są jakie są.
Ja już od dłuższego czasu widziałam że coś się z nią dzieje i mówiłam jej wprost, że widzę, że nie bierze leków, gdy prosiłam o to aby pokazała mi pieczątkę od pielęgniarki, która daje jej zastrzyki stawała się agresywna i wmawiała mi, że to nie moja sprawa, że nie mam prawa jej rozkazywać. No i prawda jest taka, że nie miałam. Ale wiedziałam, że prędzej czy później choroba wygra.
Mówiłam niejednokrotnie o moich obawach mamie. Ale ona stwierdzała, że przecież jej nic nie jest i jak mówi, że bierze zastrzyki to bierze. Jeszcze w czwartek zawiozłam mamę do siostry, bo miała jakieś badania u swojego lekarza. I zostawiłam z Anią dzieci. Jaś nie szedł wtedy do przedszkola, bo był chory. Zawiozłam mamę i czym prędzej wróciłam do domu. I dobrze, że wróciłam. Bałam się bardzo. Nie wierzę jej i tyle. Jak przyjechałam to Jaś pisał szlaczki a Franio był w leżaczku. Ania mówiła,że nie wie dlaczego on ciągle płacze. A ja myślę, że dzieci wyczuwają intencje. Płakał bo się bał. Nie wiadomo co jej wtedy po głowie chodziło.
Gdy Jaś był malutki, miał jakieś 8 miesięcy, ja jeździłam do pracy i Ania z nim zostawała. I wtedy też nie brała leków. Jednak wtedy moja mama była w domu. A mimo to Ania powiedziała mi, że miała takie myśli, że jak Jaś płakał to chciała wziąć nóż i go pociąć. Wtedy ja zrezygnowałam z pracy. I tak dobrze, że mi o tym powiedziała. I chwała Bogu, że tym razem jej nic takiego nie przyszło do głowy. Chociaż może przyszło nie wiem. Więc wróciłam i jak widziałam jak Franio płacze zabierałam dzieci wszędzie ze sobą a jak chodziłam nakłaść na ogień do pieca zamykałam drzwi do pokoju na klucz.
W sobotę wieczorem Ania się zachowywała bardzo dziwnie. Chodziła w kółko z góry na dół. Była bardzo pobudzona. Nawet nie wiecie jak się bałam. A jeszcze o 12 w nocy musiałam jechać po M.
Z nim to też trzy światy. Pokłócił się w pracy z kolegą i szefową i wsiadł za kierownicę po alkoholu. Skończył na drzewie. Pół samochodu do remontu. A że chciał być na urodzinach Jasia to przyjechał bla-bla carem. W niedziele były te rzeczone urodziny Jasia. Już czwarte.
Gdy goście pojechali Ania przyszła do nas i powiedziała, czy zawiozę ją na pogotowie? Powiedziałam, że tak. I ja się ubrałam a ona przyszła, że jednak wytrzyma do rana, że to jest niedziela. Potem o 22 poszłam do niej i leżała na kanapie. Powiedziałam, że ma iść spać i rano z nią pojadę i spytałam czy się dobrze czuje. Mówiła, że tak, że wzięła leki.
A w nocy pocięła sobie twarz a dokładnie oczy, powieki i brwi.
Rano chodziła po mamy pokoju, modliła się. Potem poszła na górę do siebie. Myślałam, ze zaraz pewnie przyjdzie, żeby z nią jechać do lekarza. Nie przyszła. Ja poszłam do niej. I o mało zawału nie dostałam. Radio miała włączone na cały głośnik i leżała na łóżku cała we krwi. Mówiłam do niej, nie odezwała się. Pobiegłam na dół i zadzwoniłam na pogotowie. Zamknęłam drzwi do nas, bo nigdy nie wiadomo czy by nam nie przyszła czegoś zrobić. Przyjechało pogotowie i ona normalnie z nimi rozmawiała, wstała z łóżka. Zachowywała się jak każdy normalny człowiek. Zabrano ją do szpitala i tam ponoć znowu wpadła w psychozę, nie chciała dać się opatrzyć, chciała połknąć dowód osobisty i ogólnie była agresywna.
Prokurator musiał przyjechać i sądownie umieszczono ją w szpitalu.
Ja niby wtedy jakoś tego nie odczułam, ale podejrzewam, że wtedy moja adrenalina była na maksymalnym poziomie. M był jeszcze tydzień. Jak on pojechał to zaczęłam się bać. Nie wiem czego. Mam różne lęki. Dziś byłam u mojego lekarza i poprosiłam o lekarstwo. Lekarka dała mi jeszcze skierowanie do psychologa. Po tych lekach jest mi troszkę lepiej. Ale wiadomo musi minąć trochę czasu i muszę to wszystko jakoś przerobić w mojej głowie.
Także tyle co u nas. Nie wiem co będzie dalej? Boję się.
Bardzo Ci współczuję.Może w szpitalu jakoś ustabilizują Twoją siostrę ale na co dzień ona musi brać leki.Musisz zrobić wszystko,żeby tak było.Nigdy,przenigdy nie zostawiaj z nią dzieci...To jest zwyczajnie niebezpieczne.Przecież chora osoba nie panuje nad sobą.Nawet ja bierze leki to nigdy jej nie ufaj.Trzymaj się dzielnie.
OdpowiedzUsuńWiem. Na dzięń dzisiejszy zamierzam ją umieścić w Zakładzie Opieki. I jeśli sama nie będzie chciała to ubezwłasnowolnienie tylko pozostaje.
UsuńWczoraj oglądałam w "Ekspresie reporterów" właśnie o takim chorym reportaż. I to nie jest takie proste umieścić kogoś w szpitalu na dłużej czy zakładzie a nawet ubezwłasnowolnić. Wszystko zalezy od biegłych. A nawet psychiatra mówił mi, że oni niechętnie wystawiają opinie pomagające kogoś ubezwłasnowolnić. Napiszą, że jeśli osoba będzie brała leki nikomu nie zagraża i tyle. A Ty sobie radź. Dopóki komuś nie stanie się krzywda.
Trudna sytuacja.I jak zwykle wszystko na twojej głowie Ewo.Oby wszystko wróciło do normy.I wszystkiego najlepszego dla synka na Urodziny!
OdpowiedzUsuńA dlaczego Twoja siostra nie chce brać tych leków?Zle się po nich czuje czy tak po prostu ich nie bierze z przekory?
OdpowiedzUsuńZ ubezwłasnowilnieniem pewnie będzie problem.Musisz szukać innego sposobu,żeby sobie zapewnić bezpieczeństwo.Może porozmawiaj o tym w szpitalu czy coś...
Bardzo Ci współczuję tej trudnej sytuacji. Czasem to za dużo do udzwigniecia dla jednej osoby .ale dobrze ze szukasz pomocy .uważaj na siostrę ani na moment nie zostawiaj z nią dzieci.aż mnie zmrozilo. ... ..życzę dużo sil !!!!
OdpowiedzUsuńDzięki. No mnie ciary przechodzą jak tylko pomyślę a o tym za duzo myślałam, stąd te moje lęki. Ale po lekach czuję się lepiej. Już tyle nie myślę i funkcjonuję w miarę normalnie.
UsuńEwa, Ewa... Nie dziwię się, że tak długo Cię nie było.
OdpowiedzUsuńSto lat dla Jasia, niech rośnie zdrowo.
Sytuacja w jakiej jesteście jest bardzo, bardzo trudna. Pamiętaj jednak, że to Ty odpowiadasz za dzieci i Ich bezpieczeństwo i to dla Ciebie zawsze musi być priorytetem. Siostra jest chora, bardzo chora... Może być nieobliczalna, agresywna... Takie "uroki" chorób psychicznych.
Trzymaj się dzielnie i myśl o Was, o Waszym bezpieczeństwie.