Strony
▼
sobota, 28 lutego 2015
Nowości w moim jadłospisie
Hej!
wtorek, 24 lutego 2015
Ptaszki śpiewają-to chyba wiosna?
Hej!
U nas już czuć wiosnę. Co prawda na działce nie widać żadnych wielkich jej oznak. Ale jednak nieśmiało spod ziemi wychodzą już hiacynty i przebiśniegi. Wiem, wiem. U Was już pewnie tulipany. Jednak u nas jest zimniej, bo wszędzie dookoła pola, żadnych zabudowań. Stąd też zimniej. No i bliskość stawów na których jeszcze 10 cm lód.
Dziś zrobiłam sobie dzień na sprzątanie na działce. Co prawda dużo pracy nie było, bo na jesień miałam wszystko ogarnięte ale zdjęłam już chochoły z hortensji. Są już na nich lekkie zawiązki liści, więc chyba nie zmarzły. Przyniosłam Jasia zabawki, zawieszaną huśtawkę, więc Jaś był żywo zainteresowany i bawił się ładnie. Po dwóch godzinach na dworze zasnął w sekundę. Tylko wypił mleczko i już.
Ja pracując na tej działce dużo myślałam. W ogóle ostatnio dużo myślę nad swoim życiem. I doszłam do wniosku, że nie ważne co się stanie. Ja już dwa razy zaczynałam moje życie od zera, w tym raz z M. już. I jakoś świat się nie zawalił. Nie ważne co będzie-musimy jakoś sobie radzić. Ludzie mają różne problemy. Najważniejsze, abyśmy byli zdrowi. A gospodarstwo jak będzie trzeba podzielić to trudno. Będzie trzeba sprzedać-trudno! Jednak ciągle na dnie serca jeszcze tli się iskierka nadziei, że jest jeszcze jakaś sprawiedliwość na tym świecie. Kiedyś dałam radę wygrać rozprawy z ojcem to i teraz dam radę. Teraz tym bardziej, gdyż mam Jaśka i muszę być za niego odpowiedzialna. Jedno co wiem na pewno to to, że nigdy nie dopuszczę, przynajmniej będę się starała chronić go przed czymś takim co ja teraz mam.
Moja mama zawsze była bierna-kiedyś w stosunku do ojca- teraz- w stosunku do rodzeństwa. Nie mogę sobie tego uświadomić. Dlaczego ona pozwalała na to wszystko i nadal pozwala. Niby ze mną rozmawia, a z drugiej strony też wbija mi nóż. Rozumiem ją że jest jej ciężko. Ale nie sądzę aby wszystkie dzieci kochała jednakowo. U M. w domu też jego rodzice faworyzują jednych a drugimi najchętniej by pomiatali. To już lepiej mieć jedno dziecko. A jeśli decydujesz się na rodzeństwo dla Twojego pierworodnego/pierworodnej- traktuj ich do cholery równo!
Po południu był pan co zmienia liczniki. Zmieniłam licznik w domu i taryfę, bo ostatni rachunek za prąd opiewał na 1100 zł. Płacąc to samemu w życiu nie wybudujemy domu. A dokładać nikt nie chce, poza jedną siostrą. I przy jego wizycie tak się wkurwiłam, że nosi mnie żeby coś rozjeb......!
On wszedł do domu i pytał czy jest pani Ewa? Ja byłam w łazience. A moja siostra, ta małpa B. powiedziała do mamy- zawołajcie właścicielkę! Jak ją to jednak boli!
Co za szmata!
A jak pomyślę, że to ona stoi za tym wszystkim. Ciągle miesza w głowie mojemu bratu i teraz ja będę się szarpać. Obiecałam sobie, że jak wygram tę rozprawę to zrobię z tym wszystkim porządek. Wyślę im wezwania do zapłaty za czynsz, za opał, prąd.Zgłoszę, że nie płacą za śmieci. Swoją drogą nie wiem jak to jest, że skoro mieszka tu tyle osób, a ja płacę za nas tylko za śmieci- oni nie płacą i dokładają swoje śmieci do moich. Jeszcze ta siostra B. bierze z Gminy zapomogi na opłaty. Raz wpadło mi w ręce podanie o zapomogę. I jak przeczytałam co ona tam pisze, myślałam że padnę. Pisze, że musi mi płacić za czynsz, rachunki. Opał sama wyrabia! No szczyt bezczelności!
Szczyt! Szkoda mi tylko Roksany, mojej chrześnicy, której ona jest matką. Nie może chodzić, a ta bierze tylko na nią pieniądze z Gminy, zapomogi i nic jej nie rahabilituje. Tylko 2 paczki papierosów dziennie. Kupuje bo ma za co!Szkoda dziecka!
U nas już czuć wiosnę. Co prawda na działce nie widać żadnych wielkich jej oznak. Ale jednak nieśmiało spod ziemi wychodzą już hiacynty i przebiśniegi. Wiem, wiem. U Was już pewnie tulipany. Jednak u nas jest zimniej, bo wszędzie dookoła pola, żadnych zabudowań. Stąd też zimniej. No i bliskość stawów na których jeszcze 10 cm lód.
Dziś zrobiłam sobie dzień na sprzątanie na działce. Co prawda dużo pracy nie było, bo na jesień miałam wszystko ogarnięte ale zdjęłam już chochoły z hortensji. Są już na nich lekkie zawiązki liści, więc chyba nie zmarzły. Przyniosłam Jasia zabawki, zawieszaną huśtawkę, więc Jaś był żywo zainteresowany i bawił się ładnie. Po dwóch godzinach na dworze zasnął w sekundę. Tylko wypił mleczko i już.
Ja pracując na tej działce dużo myślałam. W ogóle ostatnio dużo myślę nad swoim życiem. I doszłam do wniosku, że nie ważne co się stanie. Ja już dwa razy zaczynałam moje życie od zera, w tym raz z M. już. I jakoś świat się nie zawalił. Nie ważne co będzie-musimy jakoś sobie radzić. Ludzie mają różne problemy. Najważniejsze, abyśmy byli zdrowi. A gospodarstwo jak będzie trzeba podzielić to trudno. Będzie trzeba sprzedać-trudno! Jednak ciągle na dnie serca jeszcze tli się iskierka nadziei, że jest jeszcze jakaś sprawiedliwość na tym świecie. Kiedyś dałam radę wygrać rozprawy z ojcem to i teraz dam radę. Teraz tym bardziej, gdyż mam Jaśka i muszę być za niego odpowiedzialna. Jedno co wiem na pewno to to, że nigdy nie dopuszczę, przynajmniej będę się starała chronić go przed czymś takim co ja teraz mam.
Moja mama zawsze była bierna-kiedyś w stosunku do ojca- teraz- w stosunku do rodzeństwa. Nie mogę sobie tego uświadomić. Dlaczego ona pozwalała na to wszystko i nadal pozwala. Niby ze mną rozmawia, a z drugiej strony też wbija mi nóż. Rozumiem ją że jest jej ciężko. Ale nie sądzę aby wszystkie dzieci kochała jednakowo. U M. w domu też jego rodzice faworyzują jednych a drugimi najchętniej by pomiatali. To już lepiej mieć jedno dziecko. A jeśli decydujesz się na rodzeństwo dla Twojego pierworodnego/pierworodnej- traktuj ich do cholery równo!
Po południu był pan co zmienia liczniki. Zmieniłam licznik w domu i taryfę, bo ostatni rachunek za prąd opiewał na 1100 zł. Płacąc to samemu w życiu nie wybudujemy domu. A dokładać nikt nie chce, poza jedną siostrą. I przy jego wizycie tak się wkurwiłam, że nosi mnie żeby coś rozjeb......!
On wszedł do domu i pytał czy jest pani Ewa? Ja byłam w łazience. A moja siostra, ta małpa B. powiedziała do mamy- zawołajcie właścicielkę! Jak ją to jednak boli!
Co za szmata!
A jak pomyślę, że to ona stoi za tym wszystkim. Ciągle miesza w głowie mojemu bratu i teraz ja będę się szarpać. Obiecałam sobie, że jak wygram tę rozprawę to zrobię z tym wszystkim porządek. Wyślę im wezwania do zapłaty za czynsz, za opał, prąd.Zgłoszę, że nie płacą za śmieci. Swoją drogą nie wiem jak to jest, że skoro mieszka tu tyle osób, a ja płacę za nas tylko za śmieci- oni nie płacą i dokładają swoje śmieci do moich. Jeszcze ta siostra B. bierze z Gminy zapomogi na opłaty. Raz wpadło mi w ręce podanie o zapomogę. I jak przeczytałam co ona tam pisze, myślałam że padnę. Pisze, że musi mi płacić za czynsz, rachunki. Opał sama wyrabia! No szczyt bezczelności!
Szczyt! Szkoda mi tylko Roksany, mojej chrześnicy, której ona jest matką. Nie może chodzić, a ta bierze tylko na nią pieniądze z Gminy, zapomogi i nic jej nie rahabilituje. Tylko 2 paczki papierosów dziennie. Kupuje bo ma za co!Szkoda dziecka!
wtorek, 17 lutego 2015
Nóż w plecy- kolejny raz
Hej!
Dziś dzień niby jak co dzień. Wstałam. Śniadanie. Sprzątanie, mycie naczyń. Pójście z Jasiem na dwór. Dziś wzięłam go ze sobą do lasu. Jest cieplej i chodzę obcinać gałęzie na opał na zimę. Roboty jest masa to i postanowiłam szybciej się za to zabrać co by całe lato nie siedzieć w lesie. Choć pewnie i tak będzie to nieuniknione. Tyle jest tego drzewa. Codziennie wyrabiam gdzieś jeden wóz. To z 50 takich wozów będzie. Jak nie więcej.Ale lubię to robić. To mnie uspokaja. A w szczególności latem. W lesie jest mega przyjemnie. Ptaki śpiewają. Można się wyciszyć.A mi to będzie teraz bardzo potrzebne.Otóż wyrabiając to drzewo przyjechał listonosz i przywiózł mi list z sądu. Od razu wiedziałam co to. Spodziewałam się tego. Jednak aż do końca myślałam, że może jednak nie.
Długo nie mogłam się otrząsnąć. I myślałam czy to tu zapisać. Jednak piszę. Bo to tak jakby mój pamiętnik dla Jasia. Jakbym kiedyś nie mogła mu opowiedzieć o moim życiu to poczyta.
Pytacie: "No i co było w tym liście z sądu?"
Otóż wezwanie na rozprawę z powództwa moich dwóch braci K i K o ustalenie spadku po moim zmarłym ojcu. Wypadliście z kapci? No ja też lekko wyszłam z siebie i stanęłam obok. Bo o jakim spadku mówimy? Mój ojciec zapisał mi gospodarstwo i dom 19 lat temu. Ja miałam wtedy 11 lat. Byłam dzieckiem. Wszyscy z mojego rodzeństwa mieli wtedy skończone po 18 lat. Tylko jeden K nie miał. Ja już z M od 9 lat gospodaruję. Płacę rachunki, wyrabiam drzewo. Mimo, że część z nich tu mieszka jeszcze a część do niedawna i za nic nie płacili i nie płacą. To ja się pytam co ja mam im dać? Za co? Za to, że jak mój ojciec umarł na wskutek choroby i tego że nie brał kilka lat leków oni złożyli zawiadomienie na policji o tym, że chciałam go niby zabić i że to moja wina, że umarł? Czy za to, że mieli w dupie jego jak był chory. Jeszcze przyjechali i się nad nim wydzierali. Jeden brat nawet groził mu że teraz mu wje..... tak jak on nas bił jak byliśmy mali.
Wychodzą z tą sprawą na podstawie zachowku po śmierci ojca, który niby nie sporządził testamentu. Ja jestem głupia z tego wszystkiego. Nie rozumiem tego prawniczego bełkotu. Jeśli ktoś z Was się zna- to proszę o odpowiedź.
Wiem natomiast jedno. Ich celem jest zniszczyć mnie wewnętrznie jako człowieka. Próbują też narazić mnie na koszty prawnika i inne związane z tymi sprawami abym nie zaczęła budowy domu.Jestem tego pewna. Chcą żebym mieszkała w tym domu co teraz w tym jednym pokoju i płaciła za nich rachunki za prąd, śmieci,wywóz ścieków, wyrabiała ogrzewanie. Ale się nie dam. I albo ja wygram albo oni. Jeśli oni to nie będę już wierzyć w żadną sprawiedliwość na tym świecie.
Pierwsza rozprawa jest 4 kwietnia i do tego czasu muszę się przygotować. Wiem jedno- sama sobie jestem winna. Dałam im sobie wejść na głowę. A że jestem najmłodsza traktują mnie nadal jak małe dziecko, które można po swojemu ustawiać. Ale albo przegram albo zawezmę się i w końcu ureguluję tą całą sytuację. Może jak zaczną za siebie płacić to przejrzą na oczy. Bo tak od nadmiaru pieniędzy chodzą po tych policjach i sądach. Wpłacają kasę to papier każdy wniosek przyjmie. Bo papier cierpliwy. Jeśli wiecie o co mi chodzi. Dobra. Na tyle tych wynurzeń. Idę ćwiczyć. Muszę rozładować tę całą złość i frustrację!
Dziś dzień niby jak co dzień. Wstałam. Śniadanie. Sprzątanie, mycie naczyń. Pójście z Jasiem na dwór. Dziś wzięłam go ze sobą do lasu. Jest cieplej i chodzę obcinać gałęzie na opał na zimę. Roboty jest masa to i postanowiłam szybciej się za to zabrać co by całe lato nie siedzieć w lesie. Choć pewnie i tak będzie to nieuniknione. Tyle jest tego drzewa. Codziennie wyrabiam gdzieś jeden wóz. To z 50 takich wozów będzie. Jak nie więcej.Ale lubię to robić. To mnie uspokaja. A w szczególności latem. W lesie jest mega przyjemnie. Ptaki śpiewają. Można się wyciszyć.A mi to będzie teraz bardzo potrzebne.Otóż wyrabiając to drzewo przyjechał listonosz i przywiózł mi list z sądu. Od razu wiedziałam co to. Spodziewałam się tego. Jednak aż do końca myślałam, że może jednak nie.
Długo nie mogłam się otrząsnąć. I myślałam czy to tu zapisać. Jednak piszę. Bo to tak jakby mój pamiętnik dla Jasia. Jakbym kiedyś nie mogła mu opowiedzieć o moim życiu to poczyta.
Pytacie: "No i co było w tym liście z sądu?"
Otóż wezwanie na rozprawę z powództwa moich dwóch braci K i K o ustalenie spadku po moim zmarłym ojcu. Wypadliście z kapci? No ja też lekko wyszłam z siebie i stanęłam obok. Bo o jakim spadku mówimy? Mój ojciec zapisał mi gospodarstwo i dom 19 lat temu. Ja miałam wtedy 11 lat. Byłam dzieckiem. Wszyscy z mojego rodzeństwa mieli wtedy skończone po 18 lat. Tylko jeden K nie miał. Ja już z M od 9 lat gospodaruję. Płacę rachunki, wyrabiam drzewo. Mimo, że część z nich tu mieszka jeszcze a część do niedawna i za nic nie płacili i nie płacą. To ja się pytam co ja mam im dać? Za co? Za to, że jak mój ojciec umarł na wskutek choroby i tego że nie brał kilka lat leków oni złożyli zawiadomienie na policji o tym, że chciałam go niby zabić i że to moja wina, że umarł? Czy za to, że mieli w dupie jego jak był chory. Jeszcze przyjechali i się nad nim wydzierali. Jeden brat nawet groził mu że teraz mu wje..... tak jak on nas bił jak byliśmy mali.
Wychodzą z tą sprawą na podstawie zachowku po śmierci ojca, który niby nie sporządził testamentu. Ja jestem głupia z tego wszystkiego. Nie rozumiem tego prawniczego bełkotu. Jeśli ktoś z Was się zna- to proszę o odpowiedź.
Wiem natomiast jedno. Ich celem jest zniszczyć mnie wewnętrznie jako człowieka. Próbują też narazić mnie na koszty prawnika i inne związane z tymi sprawami abym nie zaczęła budowy domu.Jestem tego pewna. Chcą żebym mieszkała w tym domu co teraz w tym jednym pokoju i płaciła za nich rachunki za prąd, śmieci,wywóz ścieków, wyrabiała ogrzewanie. Ale się nie dam. I albo ja wygram albo oni. Jeśli oni to nie będę już wierzyć w żadną sprawiedliwość na tym świecie.
Pierwsza rozprawa jest 4 kwietnia i do tego czasu muszę się przygotować. Wiem jedno- sama sobie jestem winna. Dałam im sobie wejść na głowę. A że jestem najmłodsza traktują mnie nadal jak małe dziecko, które można po swojemu ustawiać. Ale albo przegram albo zawezmę się i w końcu ureguluję tą całą sytuację. Może jak zaczną za siebie płacić to przejrzą na oczy. Bo tak od nadmiaru pieniędzy chodzą po tych policjach i sądach. Wpłacają kasę to papier każdy wniosek przyjmie. Bo papier cierpliwy. Jeśli wiecie o co mi chodzi. Dobra. Na tyle tych wynurzeń. Idę ćwiczyć. Muszę rozładować tę całą złość i frustrację!
piątek, 13 lutego 2015
czwartek, 12 lutego 2015
Nowości w moim żywieniu!
Hej!
Jako, że dość się wkręciłam w to całe "zdrowe" żywienie zjadłam dziś 6 pączków!
Hehe! I co? I nic! Nie mam zamiaru mieć wyrzutów sumienia!
A tak już na poważnie to postanowiłam zaopatrzyć się w kilka produktów- zdrowo-żywieniowych. I powiem Wam, że miałam nie lada problem żeby dostać np. mąkę razową czy inne rzeczy. U mnie w mieście nie ma takiego strikte sklepu. I muszę się wspomagać starym ale jarym allegro. U nas w mieście w jednym sklepie znalazłam tę mąkę w końcu. Miałam nawet taką sytuację, że pewna sprzedawczyni po spytaniu się przeze mnie o mąkę razową czy wieloziarnistą spytała:" A coś takiego w ogóle jest?" To ja się pytam a jak myśli z czego jest chleb razowy? OMG!
Ja rozumiem, że małe miasto. Ale takiego zacofania to się nie spodziewałam!
W końcu po żmudnych poszukiwaniach dostałam tę cholerną mąkę i teraz już wiem gdzie kupować. W tym samym sklepie wypatrzyłam też nawet xylitol i olej kokosowy. Ale cena mnie załamała! Za 250 g xylitolu chcieli 15 zł a za 190 ml oleju kokosowego 18 zł! Wzięłam ten olej, ale jakie było moje zdziwienie jak zobaczyłam że na allegro litr kosztuje ok 40 zł!
W Biedronce kupiłam olej lniany Wielkopolski Złoty Łan i będę dodawać do sałatek.W aptece zaopatrzyłam się w sok z aloesu z miąższem oraz mielony len.
Jako, że dość się wkręciłam w to całe "zdrowe" żywienie zjadłam dziś 6 pączków!
Hehe! I co? I nic! Nie mam zamiaru mieć wyrzutów sumienia!
A tak już na poważnie to postanowiłam zaopatrzyć się w kilka produktów- zdrowo-żywieniowych. I powiem Wam, że miałam nie lada problem żeby dostać np. mąkę razową czy inne rzeczy. U mnie w mieście nie ma takiego strikte sklepu. I muszę się wspomagać starym ale jarym allegro. U nas w mieście w jednym sklepie znalazłam tę mąkę w końcu. Miałam nawet taką sytuację, że pewna sprzedawczyni po spytaniu się przeze mnie o mąkę razową czy wieloziarnistą spytała:" A coś takiego w ogóle jest?" To ja się pytam a jak myśli z czego jest chleb razowy? OMG!
Ja rozumiem, że małe miasto. Ale takiego zacofania to się nie spodziewałam!
W końcu po żmudnych poszukiwaniach dostałam tę cholerną mąkę i teraz już wiem gdzie kupować. W tym samym sklepie wypatrzyłam też nawet xylitol i olej kokosowy. Ale cena mnie załamała! Za 250 g xylitolu chcieli 15 zł a za 190 ml oleju kokosowego 18 zł! Wzięłam ten olej, ale jakie było moje zdziwienie jak zobaczyłam że na allegro litr kosztuje ok 40 zł!
W Biedronce kupiłam olej lniany Wielkopolski Złoty Łan i będę dodawać do sałatek.W aptece zaopatrzyłam się w sok z aloesu z miąższem oraz mielony len.
No i już zrobiłam sobie nawet budyń z lnu z dodatkiem borówek amerykańskich. Myślałam, że będzie nie dobre, wręcz odpychające ale się miło zaskoczyłam. Było na prawdę pyszne! Polecam. Przepis TUTAJ
A JAK U WAS TŁUSTY CZWARTEK?
poniedziałek, 9 lutego 2015
I już po biopsji
Hej!
Dziś miałam ciężki dzień. Jestem zmęczona i źle się czuję. Byłam na tej biopsji. W sumie to nie chciałam jechać, bo M. miał jakieś sprawy dziś do załatwiania. Ale w końcu stwierdziłam, że strach ma tylko wielkie oczy i że jak teraz tego nie zrobię, to pewnie kolejne pół roku będę odwlekać. No i M przełożył te sprawy i pojechaliśmy.W drodze wzięłam kilka tabletek uspokajających, bo się bałam, że będę panikować. Tym razem byliśmy godzinę przed czasem. Już pamiętaliśmy drogę, więc było bez błądzenia. Odczekaliśmy godzinkę i weszłam. Bałam się bardzo. Przed wejściem rozmawiałam z inną pacjentką, która miała już biopsję tarczycy kilka lat temu a dziś była na biopsję guzka piersi. Uspokajała mnie i w sumie to mi chyba pomogło. Powiedziała, że mam się słuchać lekarzy a będzie ok i tak też było. Nie było żadnych komplikacji. Zrobiło mi się troszkę słabo jak lekarz pobierał wycinek i odciągał płyn z mojego guza. Czułam takie ciągnięcie bardzo nieprzyjemne. Jednak to normalne -tak przynajmniej powiedziała pani doktor. Zabieg wykonuje dwóch lekarzy. Wynik będzie już za tydzień. Jednak ja nie wiem kiedy pojadę, bo muszę od razu umówić się do endokrynologa, żeby zobaczył wynik i ewentualnie zdecydował co dalej. No zobaczymy. Jak będę po otrzymaniu wyników to na pewno o tym tu napiszę. Teraz mimo zmęczenia drogą i tym stresem nie mogę zasnąć. Szyja boli mnie dość mocno jak piję i jem. Jak ziewam to też czuję wszystko i mam tysiąc myśli na minutę. Boję się tego wyniku. Ale musi być dobrze. Jak nie będzie to i tak się nie dam. Zawsze sobie radziłam i byłam twarda. Przeszłam już w życiu nie jedno i to będzie tylko moje kolejne doświadczenie. Staram się szukać pozytywów tej całej sytuacji.
Dziś miałam ciężki dzień. Jestem zmęczona i źle się czuję. Byłam na tej biopsji. W sumie to nie chciałam jechać, bo M. miał jakieś sprawy dziś do załatwiania. Ale w końcu stwierdziłam, że strach ma tylko wielkie oczy i że jak teraz tego nie zrobię, to pewnie kolejne pół roku będę odwlekać. No i M przełożył te sprawy i pojechaliśmy.W drodze wzięłam kilka tabletek uspokajających, bo się bałam, że będę panikować. Tym razem byliśmy godzinę przed czasem. Już pamiętaliśmy drogę, więc było bez błądzenia. Odczekaliśmy godzinkę i weszłam. Bałam się bardzo. Przed wejściem rozmawiałam z inną pacjentką, która miała już biopsję tarczycy kilka lat temu a dziś była na biopsję guzka piersi. Uspokajała mnie i w sumie to mi chyba pomogło. Powiedziała, że mam się słuchać lekarzy a będzie ok i tak też było. Nie było żadnych komplikacji. Zrobiło mi się troszkę słabo jak lekarz pobierał wycinek i odciągał płyn z mojego guza. Czułam takie ciągnięcie bardzo nieprzyjemne. Jednak to normalne -tak przynajmniej powiedziała pani doktor. Zabieg wykonuje dwóch lekarzy. Wynik będzie już za tydzień. Jednak ja nie wiem kiedy pojadę, bo muszę od razu umówić się do endokrynologa, żeby zobaczył wynik i ewentualnie zdecydował co dalej. No zobaczymy. Jak będę po otrzymaniu wyników to na pewno o tym tu napiszę. Teraz mimo zmęczenia drogą i tym stresem nie mogę zasnąć. Szyja boli mnie dość mocno jak piję i jem. Jak ziewam to też czuję wszystko i mam tysiąc myśli na minutę. Boję się tego wyniku. Ale musi być dobrze. Jak nie będzie to i tak się nie dam. Zawsze sobie radziłam i byłam twarda. Przeszłam już w życiu nie jedno i to będzie tylko moje kolejne doświadczenie. Staram się szukać pozytywów tej całej sytuacji.
niedziela, 8 lutego 2015
Lepsze samopoczucie
Hej!
Dziś o moich spostrzeżeniach związanych ze zmianą nawyków żywieniowych. Nie lubię słowa dieta. I jego tu nie używam, bo ja nie jestem na diecie, chcę się zacząć zdrowo odżywiać i jeśli skutkiem tego będzie chudnięcie to tym bardziej się cieszę.
Moja waga za bardzo nie spadła, raptem może 1 kg. Nie ważę się też dziennie. Staram się raz na tydzień. Jednak zauważyłam wiele pozytywnych aspektów, m.in. czuję się lepiej i jestem weselsza, mam więcej energii do życia i nie myślę ciągle negatywnie, mimo, że u nas masa problemów, głównie finansowych. Ale kto ich nie ma.
Od jakiś dwóch tygodni wzięłam się ostro za zmiany w moim żywieniu, jak dla mnie duże ale zdaje sobie sprawę, że to dopiero początek. Zaczęłam jeść więcej warzyw, prawie wcale nie jem pieczywa ciemnego ani bułek z dynią, jakie uwielbiam. Staram się jeść zdrowe śniadania, np. owsianki, jajka, warzywne sałatki, koktajle owocowe i warzywne. Na drugie śniadanie podobnie: owoc, serek, koktajl. Czasem sałatka, budyń z nasion lnu, kisiel owocowy.Choć pokończyły mi się mrożone owoce i teraz czekam wiosny a do tego czasu będę kupować. Taki kisiel robiony z własnych owoców to jest pychotka dopiero!
Na obiady to różnie. Zwracam już uwagę, żeby się nie napychać a najadać i gotować w miarę zdrowo. Coraz więcej warzyw, kasz, zup, ryb. Choć M nie jest zachwycony i nie rzadko nie podoba mu się obiad i robi sobie frytki albo odmraża pierogi czy kopytka, których ostatnio narobiłam pół zamrażarki. W piątek była ryba i w sobotę jak robiłam obiad to on się pytał czy znów ryba? Ale wiecie tak z niechęcią. Wkurzył mnie niemiłosiernie. Mam nadzieję, że i z czasem on się przekona, że zdrowo to też smacznie. Kolacji przeważnie nie jem, bo zjadam późno obiad i po prostu nie jestem głodna. Powoli też przezwyciężam chęć na podjadanie słodkiego. Jeśli już mnie ciągnie to biorę owoc lub ewentualnie masło orzechowe z pieczywem chrupkim. Mam też słoik nutelli, który mnie kusi ciągle. Ale zaraz patrzę na kalorie i opamiętuję się. Raz zjadłam batonika "Lion" bo miałam miesiączkę ale jak potem zajrzałam że to ma ponad 500 kcal to myślałam, że się nakryję nogami. Cukru nie jem już w ogóle i muszę poszukać zastępnika do niego do ciast, ale jest niby xylitol czy stewia, więc sobie zakupię.
Piję dużo wody i już nawet jak nie piję to boli mnie po prostu głowa. Na czczo wypijam wodę z cytryną. Jedną kawę dziennie. Czasem jakąś herbatę żeby się rozgrzać.
Także chyba dobrze mi idzie.
Nie mówię, są takie dni kiedy mam ochotę rzucić się na słodkie i olać tę całą zmianę. Ale szybko włączam sobie moje ulubione kanały na YT i motywacja wraca. Nieraz nie chce mi się też ćwiczyć ale wtedy robię to na siłę a jak jestem po to jestem po prostu szczęśliwa i spocona. M. już przywykł i chyba widzi, że to nie na jeden dzień i stara mi się nie przeszkadzać jak ćwiczę.
Właśnie polecam Wam dwa kolejne kanały na YT i bloga http://www.kierunekzdrowie.com/. Kanał Sylwii i kanał Magdy. No jestem zakochana i oglądam kiedy tylko mam czas. Bardzo dużo przepisów czerpię od nich i może o nich napiszę za jakiś czas. A tymczasem Wam polecam. Na prawdę warto. Jak znacie jakieś stronki godne oglądnięcia to piszcie.
Dziś o moich spostrzeżeniach związanych ze zmianą nawyków żywieniowych. Nie lubię słowa dieta. I jego tu nie używam, bo ja nie jestem na diecie, chcę się zacząć zdrowo odżywiać i jeśli skutkiem tego będzie chudnięcie to tym bardziej się cieszę.
Moja waga za bardzo nie spadła, raptem może 1 kg. Nie ważę się też dziennie. Staram się raz na tydzień. Jednak zauważyłam wiele pozytywnych aspektów, m.in. czuję się lepiej i jestem weselsza, mam więcej energii do życia i nie myślę ciągle negatywnie, mimo, że u nas masa problemów, głównie finansowych. Ale kto ich nie ma.
Od jakiś dwóch tygodni wzięłam się ostro za zmiany w moim żywieniu, jak dla mnie duże ale zdaje sobie sprawę, że to dopiero początek. Zaczęłam jeść więcej warzyw, prawie wcale nie jem pieczywa ciemnego ani bułek z dynią, jakie uwielbiam. Staram się jeść zdrowe śniadania, np. owsianki, jajka, warzywne sałatki, koktajle owocowe i warzywne. Na drugie śniadanie podobnie: owoc, serek, koktajl. Czasem sałatka, budyń z nasion lnu, kisiel owocowy.Choć pokończyły mi się mrożone owoce i teraz czekam wiosny a do tego czasu będę kupować. Taki kisiel robiony z własnych owoców to jest pychotka dopiero!
Na obiady to różnie. Zwracam już uwagę, żeby się nie napychać a najadać i gotować w miarę zdrowo. Coraz więcej warzyw, kasz, zup, ryb. Choć M nie jest zachwycony i nie rzadko nie podoba mu się obiad i robi sobie frytki albo odmraża pierogi czy kopytka, których ostatnio narobiłam pół zamrażarki. W piątek była ryba i w sobotę jak robiłam obiad to on się pytał czy znów ryba? Ale wiecie tak z niechęcią. Wkurzył mnie niemiłosiernie. Mam nadzieję, że i z czasem on się przekona, że zdrowo to też smacznie. Kolacji przeważnie nie jem, bo zjadam późno obiad i po prostu nie jestem głodna. Powoli też przezwyciężam chęć na podjadanie słodkiego. Jeśli już mnie ciągnie to biorę owoc lub ewentualnie masło orzechowe z pieczywem chrupkim. Mam też słoik nutelli, który mnie kusi ciągle. Ale zaraz patrzę na kalorie i opamiętuję się. Raz zjadłam batonika "Lion" bo miałam miesiączkę ale jak potem zajrzałam że to ma ponad 500 kcal to myślałam, że się nakryję nogami. Cukru nie jem już w ogóle i muszę poszukać zastępnika do niego do ciast, ale jest niby xylitol czy stewia, więc sobie zakupię.
Piję dużo wody i już nawet jak nie piję to boli mnie po prostu głowa. Na czczo wypijam wodę z cytryną. Jedną kawę dziennie. Czasem jakąś herbatę żeby się rozgrzać.
Także chyba dobrze mi idzie.
Nie mówię, są takie dni kiedy mam ochotę rzucić się na słodkie i olać tę całą zmianę. Ale szybko włączam sobie moje ulubione kanały na YT i motywacja wraca. Nieraz nie chce mi się też ćwiczyć ale wtedy robię to na siłę a jak jestem po to jestem po prostu szczęśliwa i spocona. M. już przywykł i chyba widzi, że to nie na jeden dzień i stara mi się nie przeszkadzać jak ćwiczę.
Właśnie polecam Wam dwa kolejne kanały na YT i bloga http://www.kierunekzdrowie.com/. Kanał Sylwii i kanał Magdy. No jestem zakochana i oglądam kiedy tylko mam czas. Bardzo dużo przepisów czerpię od nich i może o nich napiszę za jakiś czas. A tymczasem Wam polecam. Na prawdę warto. Jak znacie jakieś stronki godne oglądnięcia to piszcie.
piątek, 6 lutego 2015
Kusi
Hej!
Moja siostra Ania poruszyła dziś temat tłustego czwartku. Kupiła jakąś gazetę z przepisami właśnie na tłusty czwartek. I myślałam, że się nogami nakryję jak zobaczyłam te tłuściutkie pączusie, kształtne faworki. Od samego patrzenia mnie naszła ochota. Szkoda, że samym patrzeniem się najeść nie można?!
Moja siostra Ania poruszyła dziś temat tłustego czwartku. Kupiła jakąś gazetę z przepisami właśnie na tłusty czwartek. I myślałam, że się nogami nakryję jak zobaczyłam te tłuściutkie pączusie, kształtne faworki. Od samego patrzenia mnie naszła ochota. Szkoda, że samym patrzeniem się najeść nie można?!
Ja nie wiem jak w tym roku przeżyję ten dzień. Zawsze M. robił jakieś 50 pączków i teraz jak tu nie zjeść? On robi takie miękkie jak ze sklepu ( no jest w końcu piekarzem, cukiernikiem). I z dżemem truskawkowym! Obłęd. Już niemal czuję ich smak. Nie wiem-może powiem, żeby nie robił!Szukam jakiś dietetycznych przepisów,ale jak sobie pomyślę. Jak Wy sobie radzicie z tym problemem? Na koniec dobiję Was zdjęciem pączusiów! Czyż one nie wołają do nas?
wtorek, 3 lutego 2015
Spanie z poduszką czy bez?
Hej!
Od jakiegoś czasu obserwuję Jaśka jak śpi i zauważyłam, że mimo, że zasypia wtulony w poduszkę to później jakby zesuwa się z niej i najchętniej śpi na samym dole poduszki, gdzie prawie nie ma piór. Dziś położyłam go bez. Zasnął, bo był zmęczony. Jednak zastanawiam się co jest zdrowsze dla ciała, głównie kręgosłupa? Czekam na Wasze wypowiedzi. Liczę na pomoc.
A tu mój mały grajek- ostatnio jego ulubione zajęcie to granie na harmonijce.Tylko ciężko to nagrać, bo jak widzi mnie z telefonem to się wstydzi. Taki mały a taki spryciarz.
Od jakiegoś czasu obserwuję Jaśka jak śpi i zauważyłam, że mimo, że zasypia wtulony w poduszkę to później jakby zesuwa się z niej i najchętniej śpi na samym dole poduszki, gdzie prawie nie ma piór. Dziś położyłam go bez. Zasnął, bo był zmęczony. Jednak zastanawiam się co jest zdrowsze dla ciała, głównie kręgosłupa? Czekam na Wasze wypowiedzi. Liczę na pomoc.
A tu mój mały grajek- ostatnio jego ulubione zajęcie to granie na harmonijce.Tylko ciężko to nagrać, bo jak widzi mnie z telefonem to się wstydzi. Taki mały a taki spryciarz.
poniedziałek, 2 lutego 2015
SHINY BOX STYCZEŃ 2015
Hej!
U nas zima na całego. Jest trochę śniegu, pada leciutko, mrozi. Jednak my siedzimy jeszcze w domu, z wiadomych względów. Choć katar już chyba ustępuje po tygodniowej bitwie.
Ja natomiast przychodzę dziś do Was, aby napisać coś na temat pudełka ShinyBox. Może niektórzy z Was je już znają?
Ja oglądałam już dość długo filmiki na YT o tych pudełkach i zawsze chciałam zamówić, a potem było mi szkoda kasy. Jednak po sprawdzeniu zawartości tego pudełka na YT zaciekawiona jego zawartością postanowiłam zamówić. I jestem dość zadowolona. Dupy nie urywa, ale jak za te pieniądze myślę, że było warto. Oto zawartość:
U nas zima na całego. Jest trochę śniegu, pada leciutko, mrozi. Jednak my siedzimy jeszcze w domu, z wiadomych względów. Choć katar już chyba ustępuje po tygodniowej bitwie.
Ja natomiast przychodzę dziś do Was, aby napisać coś na temat pudełka ShinyBox. Może niektórzy z Was je już znają?
Ja oglądałam już dość długo filmiki na YT o tych pudełkach i zawsze chciałam zamówić, a potem było mi szkoda kasy. Jednak po sprawdzeniu zawartości tego pudełka na YT zaciekawiona jego zawartością postanowiłam zamówić. I jestem dość zadowolona. Dupy nie urywa, ale jak za te pieniądze myślę, że było warto. Oto zawartość:
BEAUTYFACE Innowacyjne serum do twarzy- Ja dostałam nawilżające serum. Zawartość to 10 ml. Koszt 30 zł za te 10 ml. W życiu bym tego w sklepie nie kupiła. Jednak po stosowaniu jestem bardzo zadowolona. Buzia jest miękka jak pupa niemowlaka. Może jeszcze kiedyś się skuszę.
SYLVECO Oczyszczający peeling do twarzy- 75ml za 20 zł. Tym peelingiem byłam zainteresowana i dlatego zamówiłam pudełko i mimo, że dużo osób miało o nim nieprzychylne opinie ja jestem mega zadowolona. Jego działanie zwala z nóg. Jeszcze żaden peeling tak na moją skórę nie działał. Czuję jak po zastosowaniu jest mega czysta i gotowa na przyjęcie serum lub kremu czy maseczki. Poza tym jest bardzo wydajny. Mimo stosowania 2x w tygodniu posłuży mi na długo. I kupię na pewno jeszcze raz. Poza tym dołączono ulotkę z rozpiską wszystkich produktów Sylveco i jest jeszcze kilka interesujących pozycji. Jak szukacie dobrego peelingu-polecam. Poczytajcie też opinie na wizażu.
SYLVECO Szampon lub Balsam do włosów- ja dostałam szampon i próbkę balsamu. Szampon kosztuje 28zł za 300 ml. Jest dobry, fajnie myje. Jednak moje włosy chyba wolą te wszystkie chemie i SLS-y. Ale jak szukacie szamponu bez chemii to jest dobry. Mnie odstrasza ta cena. Myję włosy codziennie i muszę mieć coś w miarę taniego i wydajnego.
GLAZEL Perełki rozświetlające skórę- 17 g kosztuje 45 zł. Ja dostałam 11 g. Nie przepadam za tego typu kosmetykami. Wydaje mi się, że są po nic. Nie wiem po co sobie je nakładać. Już wolę bronzer. Jednak do wypróbowania-fajne. Dają lekką poświatę. Nie są nachalnie brokatowe. Zużyję, ale nie kupię ponownie. Chyba, że zobaczę czy mają brązujące.
VEDARA Balsam do ust z 24 karatowym złotem- 24 zł kosztuje 14 ml. W pudełku dostajecie 7 ml i wydaje mi się, że to już dużo. Ja używam codziennie, bo moje usta są ciągle spierzchnięte. I wystarczy tylko dotknąć lekko palcem i już usta nawilżone, ochronione. Te 14 ml miałabym chyba na 2 lata. Jednak można używać jako błyszczyku. Usta po posmarowaniu wyglądają obłędnie. Na co dzień używam wazeliny kosmetycznej i chyba ją wolę. Jest mega tania i wydajna. Choć produkt polecam. Może kiedyś jak nie będę miała co robić z kasą to kupię.