Hej!
No tak się dziś czuję. Jakby ktoś ze mnie zakpił, powiedział, jesteś loser, przegrałaś. Pomimo takiego starania i chęci!
Z czym przegrałam?
Z samą sobą! Z moją silną(słabą) wolą!
Odpuściłam sobie przez ostatni miesiąc i kilogramy wróciły. A miałam już na liczniku 112 kg, czyli 10 w dół! Dziś było znów 116,5. Załamka!
Wpadłam w swoje sidła, bo myślałam, że skoro schudłam już tyle to przecież nic się nie stanie jak zjem ciasto, loda, chipsy. Potem wyrzuty sumienia zapędzały mnie coraz bardziej w kozi róg. Jadłam jak miałam doła.
Odpuściłam także basen. Winny jest też mój mąż, który zamiast mnie motywować mówił: "Pojedziesz jutro." Przez niego też nie raz w nerwach sięgnęłam po słodycze. Ja jestem takim typem, że zajadam niepowodzenia życiowe. I jak się z nim pokłócę to zajadam. A kłócimy się ostatnio, mam wrażenie, że ciągle. On ma problem sam ze sobą i zamiast je rozwiązywać odbija się to na mnie. Ogólnie pier..... mi się w życiu ostatnio. Jak chodziłam do pracy też nie było kolorowo. Jakoś omijałam te problemy, a one się same nie rozwiążą, wręcz przeciwnie -narastają. I zaczynają mnie przytłaczać. Boję się, że w tej bitwie też przegram.
Ja nie wiem co ja robię źle. No nie wiem. Staram się jak mogę, chcę i myślę, że jestem dobrym człowiekiem. Może za bardzo chcę być szczęśliwa???????????
To nic złego, że człowiek chce być szczęśliwy i do tego dąży różnymi możliwymi ścieżkami.
OdpowiedzUsuńCo do wagi, to mam taki sam problem, tylko z tego co widzę, Ty masz większy zapał. Ja może i też miałam parę lat wstecz. Teraz mój zapał jest słomiany, nic mi się nie chce, a dupa rośnie :)))) Przykre to, ale może kiedyś znowu zbiorę się w sobie. Małymi kroczkami do celu, trzymam za Ciebie kciuki.
Jaga