Hej!
Ostatnimi czasy dużo się u nas działo. Już od początku maja. Mimo, że było wolne to my nie wiedzieliśmy w co ręce włożyć. 3 maja mieliśmy ślub i wesele mojej przyjaciółki. Cały długi weekend z głowy. Jaśka mieliśmy ze sobą i o dziwo nie było aż tak źle. Owszem trzeba było go pilnować, bo w lokalu były wielkie schody na zewnątrz i co chwilkę ktoś wychodził. Więc Jaś biegał a my z tyłu ciągle. Były tam inne dzieci, ale jakoś nie jego przedział wiekowy i nie byli za bardzo zainteresowani Jasiem. Jeden chłopczyk starszy, w wieku 2 latek nawet zauważył, że Jaś jest słabszy i zaczął go popychać.Taką zabawę sobie zrobił w popychanie Jaśka. Jaś nie wiedział o co chodzi, za każdym razem wstawał i szedł znowu do niego. Jednak ja wyczułam intencje i wzięłam Jaśka do siebie. Dziwną rzeczą jaką zauważyliśmy to to, że Jaś mimo, biegania po całej sali ciągle sprawdzał czy jesteśmy na naszym miejscu. Dokładnie wiedział gdzie siedzimy i co chwilkę przychodził jakby sprawdzać. Poza tym skradł serca pań kucharek. Te same panie gotowały też na naszym weselu, tym fajniej było je spotkać. W środę po weselu zmarł ojciec M. We wtorek byliśmy u niego w szpitalu cały dzień z Jaśkiem, bo zadzwoniła Mirka ciocia, że on pytał o nas. Więc odwołałam pracę i jechaliśmy. Jedno szczęście, bo potem byśmy sobie nie darowali. M strasznie to przeżył. Cały Pogrzeb był w sobotę więc do tego czasu trzeba było jeździć na różaniec codziennie. Po pogrzebie też musiało minąć kilka dni, żeby wszystko wróciło do normy.
W związku z tym pogrzebem dowiedziałam się o wielu obrzędach związanych z pogrzebem i ze śmiercią w ogóle.
Ludzie i to przeważnie starsi opowidali, że jeśli zmarły ma otwarte jedno oko to niedługo weźmie kogoś ze sobą, potem jeszcze, żeby nie wkładać kwiatów do trumny, wieńce pogrzebowe muszą leżeć niby 6 tygodni na grobie, jeśli nawet będą już zgnite, bo zmarły wyjdzie jak nie będą mu ciążyły kwiaty i wtedy zabierze ze znajomych kogoś lub z rodziny w przeciągu roku. Acha jeszcze taki przesąd, że jeśli zmarły leży przez niedzielę to też kogoś weźmie. Jeszcze niby , że duch od momentu śmierci do pogrzebu chodzi po rodzinie i znajomych i odwiedza ich. U nas w dniu śmierci teścia - zmarł o 6.30 rano a ok 9 psy zaczęły szczekać. Jak wyszłam nachody żeby zobaczyć czy ktoś nie przyjechał to zaczęły wyć i wyły dość długo. Mój mąż w to wierzy, ja nie do końca. A jakie jest wasze zdanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz