Strony

poniedziałek, 19 czerwca 2017

Bielenda Fixer Mist


Hej! 
Dziś chciałam się z Wami podzielić opinią na temat tego fixera. Wytłumaczę co to, jakby ktoś nie wiedział. Fixer to taki spray utrwalający makijaż, czyli coś podobnego jak lakier do włosów, tylko, że do makijażu.
Kiedyś, a dokładnie 6 lat temu miałam taki produkt, tylko, że z firmy Kryolan (profesjonalnej firmy dla kosmetologów), który jest dość drogi. Utrwalałam sobie nim makijaż ślubny  a potem wiadomo zużyłam. Mimo opinii, że produkt zapycha pory mi nie zaszkodził w tym względzie.
Dlaczego kupiłam ponownie taki produkt? Otóż dlatego, że mam cerę mieszaną a mamy lato, przynajmniej to kalendarzowe, a mi w takie ciepłe i gorące dni makijaż spływa i wolę się nie malować niż czuć się niekomfortowo. Jednak  czasami chcemy wyglądać jak ludzie i się troszkę umalować. Ten produkt pomoże nam utrzymać makijaż na swoim miejscu, a co najważniejsze, przynajmniej dla mnie- czuć ten komfort. 
Wypróbowane nawet w najgorsze upały, podczas wizyty w zoo z dziećmi, gdzie byłam spocona jak nie powiem co. Natomiast makijaż po przyjeździe do domu ani drgnął. I jedną jeszcze zaletą, nawet myślę, że lepiej niż wspomniany wcześniej Kryolan jest to, że buzia nie jest ściągnięta. Czuć na niej taką jakby satynową, swoją drogą bardzo miłą w dotyku, powłokę. Natomiast produkt Kryolana ściągał skórę dość mocno, czego ja akurat nie lubię.
Także- dziewczyny, które mają problem ze świeceniem i spływaniem makijażu w upalne dni -lećcie śmiało do Rosmanna (tam ja kupiłam) lub poszukajcie w innych drogeriach. 
Jestem zadowolona, polecam i w przyszłym roku na pewno kupię ponownie. Myślę, że na ten rok cała buteleczka mi wystarczy, bo wystarczy dwa psiknięcia i gotowe!
Buziaki!

sobota, 17 czerwca 2017

Napad na Pepco ;-)

Hej!
Kochani jak ja dawno nie byłam na takich zakupach? Wiecie, nie tylko jedzenie w Biedrze i lans między regałami w Lidlu? ;-) Bo takie to u mnie tylko przez ostatnie dwa miesiące, a nawet i dłużej. A nie przepraszam, czasem jeszcze bywam w aptece, ostatnio dość często. Chociaż czy jakoś częściej chyba nie niż zwykle. Albo tylko ja mam wrażenie, że tylko moi synowie tyle chorują?
Czy wy też tak macie?
Ale wróćmy do meritum, zanim znowu rozpiszę się na jakiś temat, którego nie chciałam wcale poruszyć. Znajoma wysłała mi link do Pepco, bo Frankowi brakowało body. Te po Jasiu rozciągnięte niemiłosiernie, wiadomo to jest część garderoby, którą się najczęściej ubiera, więc no musi być zniszczona. Mówiłam jej o tym że jakby gdzieś tanio widziała niech mi daje znać. No i wysłała mi link do gazetki Pepco. Ja oczywiście- idę tylko po te body i Jasiu chciał płyn do baniek. Dobra- mam cel i wychodzimy. Ale oczywiście jak myślicie? Wyszłam z dużo większą zawartością torby. Piszę tego posta, aby i Was może zachęcić- a co idźcie i też wydajcie troszkę kasy! Dlaczego tylko ja musiałam zbiednieć o ponad 150 zł? No kto mi powie?
Takie lampiony- ten czarny za 29,90zł a biały za 49,90zł, świeczka biała-5,99 zł świeczka szara-7,99zł
Szkatułka za 14,99 zł.  Początkowo chciałam ją na moją biżuterię, ale mam dużo biżuterii, w sumie mam ją w pudełkach i już nie ma sensu zmieniać, ale znalazłam jej inne zastosowanie. Jest  idealna na moje kosmetyki kolorowe, które już się nie mieszczą w ich pudełku, mimo, że nie ma ich dużo. Przejrzę to co przedatowane wywalę i dzięki temu będą cały czas na oknie obok lustra, gotowe do użycia. Jednak wątpię, żebym dzięki temu się częściej malowała.



 Były jeszcze białe i czarne, ale w moim Pepco wszystkie były zniszczone. Nie wiem czy ludzie nie umieją oglądać czy co? Jak można zniszczyć eksponaty w sklepie, po drugie wydaje mi się, że powinny być zabrane i wystawione nowe egzemplarze.  Za tą cenę wzięłabym dwa i zawsze można dla nich znaleźć zastosowanie



Poduszek nigdy za dużo- poza świeczkami jestem też poduszkowym freakiem

Body i spodenki 14,99 zł
Kupiłam jeszcze 2 pary body za 9,99 zł / szt.

I na koniec pozytywnie, aby nastroić Was i siebie  dobrze na tą niedzielę - moje piwonie. Kocham i uwielbiam, zaraz za liliami.
A tutaj nasze ukochane już truskawki! Uwielbiam! Jaś też! Szkoda, że sezon trwa tak krótko

środa, 7 czerwca 2017

Adrenalina opadła a ja wpadłam w dołek

Hej!
Moja siostra wyszła ze szpitala. A ja dopiero powoli dochodzę do siebie po tym wszystkim. Jestem silnym człowiekiem -tak mi się  wydaje. Myślę też , że Pan Bóg stawia przed nami tylko takie sprawy z jakimi jesteśmy w stanie sobie poradzić. Czy to tylko moje naiwne tłumaczenie tych wszystkich moich kłopotów, nie tylko z siostrą.
Byłam ostatnio u lekarza rodzinnego i odstawiłam te tabletki, jakie mi przypisała na lęki (Cloranxen dokładnie) i dostałam receptę na takie zwykłe leki uspokajające, które mogę brać codziennie lub w razie jakbym czuła się źle. Na razie czuję się dobrze, psycholog uspokoiła mnie, że jeszcze nie mam żadnych objawów paranoi czy  innych niepokojących. Lęki jakie odczuwałam są spowodowane ciągłym stresem, brakiem bezpieczeństwa i realnymi zagrożeniami oraz obawami o dzieci. To normalne zachowanie każdego człowieka. Dużo osób z rodziny i znajomych też wmawiało mi, że skoro moja siostra ma schizofrenię ja też mogę na nią zapaść. Natomiast według mojej psycholog, nie musi tak być tylko dlatego, że te choroby są niby dziedziczne. Są badania, że są dziedziczne a są również badania, które mówią, że nie są. Zdaniem mojej psycholog są to bardziej uwarunkowania cech charakteru połączone z trudnymi przeżyciami jakie osoba doświadczyła i nie umiała sobie z nimi poradzić. I jak tak mi to tłumaczyła to powiem Wam, że w przypadku moich sióstr to by się zgadzało.  I nie piszę tu tego, żeby się jakoś tłumaczyć, bo nie wiem czy ja akurat też nie zachoruję na taką chorobę.
W momencie, gdy znalazłam moją siostrę w jej pokoju leżącą w tej krwi i bez jakiegokolwiek kontaktu, taką jakby nieobecną duchem adrenalina zadziałała tak mocno, że od razu zeszłam na dół i bez jakiegokolwiek stresu zadzwoniłam na pogotowie. Potem jak przyjechało już pogotowie też byłam bardzo opanowana i spokojna. Mój mąż jak wszedł do pokoju i zobaczył moją siostrę w tej krwi był bardziej zestresowany niż ja. Kazałam mu zejść na dół, bo tylko wprowadzał niepotrzebne zamieszanie. Ja z takim opanowaniem spakowałam siostrę, rozmawiałam z ratownikiem.
Nie pomyślałabym nigdy, że dopiero tydzień lub nawet dwa tygodnie później będę to tak odreagowywać, że potrzebne będą leki.
Teraz czekamy na wyjazd do M. On remontuje to mieszkanie dla nas, ale też robi to po godzinach i idzie to mu ślamazarnie, bo robi gruntowny remont. Mówi, że mam przyjechać teraz, żeby mu ewentualnie troszkę pomóc. Wiadomo jakbym mu przygotowała obiad i trochę pomogła chociaż sprzątać już byłoby szybciej. Teraz jeszcze nie pojadę, bo akurat mam truskawki i myślę, że pod koniec tygodnia już będą pierwsze a za tydzień to już będę pewnie zaprawiać.
Poza tym nie mogę się całe życie bać. I tak będą na pewno takie sytuacje, że będę musiała sama przyjechać tu do domu, np na jakieś rozprawy , te z bratem czy te związane z ubezwłasnowolnieniem siostry.
Swoją drogą do czego to dochodzi, że mamy takie prawo w Polsce, które tak na prawdę nie chroni zwykłych obywateli? Różni przestępcy okradają ludzi itp, wystarczy tylko, że znają granice prawa w jakich mogą działać. A taki przeciętny człowiek- musi się szarpać.

niedziela, 4 czerwca 2017

Najlepszy i najszczerszy prezent na Dzień Matki

Hej!
Nie mogłam tego nie uwiecznić. Takie małe rzeczy umykają nam najszybciej. Przejmujemy się pierdołami tak na prawdę zamiast skupić się na ważnych chwilach. Ja sobie pluję ostatnio w brodę, że tak mało rzeczy tutaj opisuję. Może i nie zapomnę niektórych ale na pewno moje dzieci nie będą ich pamiętać. Takich chwil jak te. Pierwszy prezent na Dzień Matki od mojego starszego synka. Wiadomo część wykonana przez panią w przedszkolu, jednak nie bez zaangażowania dzieciaczków


Jaś sam nakleił serduszko

Sam musiał nawlec serduszka na tą piękną bransoletkę!


A to najlepsze. Kto zgadnie co to? Otóż ja myślałam, że to mój skalniak na działce -patrząc bokiem. Natomiast syn zaraz sprowadził mnie na ziemię-mówiąc :"Mama no co ty? To przecież Ty!" 
Jak by ktoś nie zauważył- te kijki na żółtej głowie to moje włosy. Hehe! Ale łezka w oku się zakręciła!

Także celebrujmy te kruche chwile- są na prawdę kruche i są najważniejsze. 
A Wy co dostałyście w tym pięknym dniu?