Strony

sobota, 7 stycznia 2017

Wypompowana

Hej!
Nowy Rok, nowe rozdanie, nowe siły. Pewnie u większości z Was tak właśnie się zaczął ten nowy rok. Macie pełno postanowień?
Ja nie. Okres przed Świętami i po nich był dla mnie bardzo morderczy. Jaś wciąż chory. M przyjechał tydzień przed Świętami i zaczął robić podłogę. Niby fajnie,ale w samą Wigilię jeszcze latalam ze szmatą i sprzątałam. Nawet potraw nie zrobiłam tak jak zamierzałam, bo w tym syfie nie szło. Dopiero jak jakoś posprzątałam to zrobiłam pierogi, barszcz kupiony i uszka i usmazylam karpia. Ania z Jasiem zrobili sałatkę warzywną. Taka nasza Wigilia. Nawet się nie przegraliśmy odświętnie, bo nie było siły. Po kolacji Jasiu rozpakowywanie prezentów. Wszyscy dostali prezenty, bo ja o to zadbałam, tylko o mnie nikt nie zadbał.  Poszłam się wykąpać. W pierwsze Święto M bawił się z Jasiem i odpoczywał a ja piekłam ciasta.  W drugi dzień spodziewaliśmy się gości więc samymi pieniczkami głupio byłoby poczęstować. Postawiłam na przepisy z książki Lidla sprzed dwóch lat chyba. I wyszło wszystko pysznie, a nawet się  zbytnio nie przykładalam. M pomógł mi zrobić jeszcze schab ze śliwką a pomoc polegała na tym że przygotował marynatę. I zrobił ją tylko dlatego,że chciał się nauczyć, żeby sobie w Niemczech zrobić.
Do Sylwestra sprzątałam dalej w domu. Trzeba było powycierać każdy zakamarek, bo pył od szlifowania parkietu był wszędzie osiadł nawet na ścianach i jeszcze powoli opada.
Sylwestra spędziłam przed telewizorem sama,bo M sprzątał samochód i pakował się,gdyż w Nowy Rok rano pojechał. I tak u nas to wszystko minęło. Acha zapomniałam dodać, że Jaś wkolko choruje. Przed Świętami dwa tygodnie w domu a po Świętach 3 dni w przedszkolu i znów katar i kaszel.
A ja oczywiście przytylam 3 kg. Ale już się biorę za siebie. Na  razie na basen nie jeżdżę, bo zaspy i duży mróz. Boję się,że auto mi odmówi posłuszeństwa i bym musiała iść z buta. Poza tym mama była w szpitalu. A z Ania dzieci na tak długo nie zostawię. Więc na pewno nie uda mi sie schudnąć. Oby tylko nie przytyć.
Prezent na Święta jednak dostałam po Świętach. M miał zamówione i nie zdążył odebrać że względu na ten remont a jak jechal w Wigilię to było zamknięte. Tyle na temat. Ale o tym można by napisać osobny post. Może niedługo napiszę, bo pewna sprawa leży mi na wątrobie.
A teraz trochę zdjęć











3 komentarze:

  1. Piękna zima u Was! Ewa, mam nadzieję, że ten rok będzie dla Was lepszy, spokojniejszy i że znajdziesz w nim czas dla siebie. Zadbaj o siebie, bo widać, że ta waga ciąży Ci dosłownie i w przenośni, chciałabyś coś z nią zrobić, ale zawsze coś staje na przeszkodzie...
    Dużo zdrówka dla Jasia! Franio nie łapie od Niego chorób?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mój słomiany zapał Marta! Mam nadzieję,że w tym roku dam radę. Chociaż kilka kilogramów. Przyjdzie wiosna będzie łatwiej. Zimą mniej się ruszam.I trudniej wytrzymać. Latem będzie łatwiej. Ogródek,zajmę się pracą.
      Franio odpukac jak do tej pory miał katar 2 tygodnie i lekki kaszel do. Ale wirusowy tylko.

      Usuń
    2. I tak kilogramy mi ciążą. Chcę w końcu założyć jakiś mniejszy rozmiar niż 46!

      Usuń