Strony
▼
wtorek, 22 marca 2016
Kolejny Świąteczny szał.
Hej!
Ja nie wiem jak u Was ale ja nie napinam się na ten świąteczny klimat. W telewizji, w programach śniadaniowych wszystko ale kompletnie wszystko o Wielkiej Nocy. Na moich ulubionych kanałach na Youtubie też istny szał.Na wielu blogach również. I nie,żebym ja miała coś przeciwko- każdy robi co chce. Ale mnie to kompletnie nie kręci.
Nie zrobiłam nawet jeszcze listy zakupów czy nie myślałam co ugotuje.
Szczerze - nie chce mi się! Wiem,że głupotą jest zostawiać zakupy na ostatni koniec,ale wybierzemy się jak wróci M.
Pojedziemy z samego rana i może nie będzie trzeba stać w wielkiej kolejce. Wielkich ilości jedzenia nie zamierzam przygotowywać. Mam zamiar jednak troszkę odpocząć i nacieszyć się chwilą z M. Mam nadzieję, że on troszkę zajmie się Jaśkiem. Nie da się ukryć, że młody ostatnio daje mi się we znaki. Jest zaborczy na 300 % i ja już czasami nie mam siły jego ogarnąć. Ewidentnie brakuje mu faceta, ojca.
Także u Nas Święta bez spiny. A jak u Was? Listy sporządzone? Pamiętajcie- nie o to w Świętach chodzi, by był pełny stół i tysiąc ozdób. Troszkę luzu nie zaszkodzi.
Ja już czekam tylko ciepłych dni i momentu kiedy ruszę do ogrodu. Mam już kolejne pomysły. Mimo,że na jesień wydawało mi się, że już nie ma miejsca.
poniedziałek, 21 marca 2016
Bakterie
Hej!
Nie pisałam nic ostatnio, bo chciałam skończyć pracę w lesie przy wyrabianiu drzewa. Od Jaśka urodzin chodziłam dzień w dzień i w zeszły piątek w końcu skończyłam. W sobotę sprzątanie. Bo ostatnio troszkę zapuściłam pokój. Także gruntowne sprzątanie za mną. Jeszcze chyba dziś umyje lodówkę.
W ogóle to z nią się dzieje dziwna sprawa. Ciągle na jednej ścianie spływa jakby woda. Albo stoi lód. Jak M przyjedzie musi obadac od czego to bo ta woda ścieka na dół i mi na panele. One i tak będą wymieniane,ale mimo wszystko. Poza tym od tej wody jest wilgoć i normalnie robi się lekka pleśń. Może ktoś z Was miał do czynienia z podobną sytuacją?
Jak zwykle zboczyłam z tematu.
Bo chciałam dziś napisać o bakteryjnym zakażeniu pęcherza moczowego,które mnie dopadło. Wyszło w badaniu moczu podczas kontroli u gina. Powiem Wam, że z poczatku bardzo się wystraszyłam.
Dostałam antybiotyk i tyle. Niby bezpieczny dla ciąży, ale jednak. Z Jasiem w ciąży nie brałam żadnych leków no i troszkę się boję. Lekarz uspokaja,ale jednak.
W ogóle to obczytalam już cały internet na ten temat. I niby to normalne,że antybiotyk i lepiej brać, bo te bakterie mogą być większym zagrożeniem. Ale ja się pytam skąd to zakażenie? Samo z siebie czy może na basenie się zaraziłam?
Dajcie znać jakie macie doświadczenia?!
Buziaki!
czwartek, 10 marca 2016
Dziewczynka czy chłopiec?
Hej!
Chciałam się Was dziś zapytać jakie macie zdanie na temat przesądów związanych z ciążami? Chodzi mi przede wszystkim jak to było u Was? Czy ciąża z chłopcem różni się od ciąży z dziewczynką?
Ja już słyszałam tyle możliwości. Jedni wnioskują po kształcie brzucha, inni po zachciankach,mdłościach, ochocie na sen, zmęczeniu, wymiotowaniu, tyciu, gubieniu wagi. I ja z tego nie jestem ani mądra ani głupia! Z tego co pamiętam ciąża z Jaśkiem przebiegała inaczej. Różnice widzę w ochocie na słodkie. Wtedy nie mogłam zjeść jogurtu z owocami, takiego sklepowego, bo jego słodki zapach już wywoływał mdłości i odruch wymiotny.Teraz wręcz ciągnie mnie na słodkie. Druga różnica jest taka, że wtedy byłam bardziej wyczulona na zapachy. Samo otwarcie lodówki równało się wymiotami. Teraz też mnie mdli ale nie aż tak bardzo. Lodówkę otwieram normalnie. Kolejną różnicą jest jedzenie mięsa. Z Jaśkiem w drugim trymestrze jadłam mięso normalnie, kiełbasy też. Teraz mimo, że mi nie śmierdzą jakoś nie mam na nie ochoty. Za to mogę jeść serków i twarożków ile wlezie. Z podobnych rzeczy to wtedy jadłam tylko banany a teraz jem wszystkie owoce, najbardziej jabłka i cytrusy.Z Jaśkiem już przy końcu jadłam cytrusy. W ciąży z Jaśkiem nie wiedziałam, że jestem w ciąży dopóki nie spóźniała mi się miesiączka i też jakoś się nie przejęłam.Test zrobiłam dopiero jak poczułam pierwsze mdłości, czyli ok 8 tygodnia. Teraz wiedziałam już po kilku dniach, że jestem w ciąży. Bolał mnie brzuch, inaczej niż na miesiączkę. Zrobiłam jeden test- wyszedł negatywny. Ale wiedziałam, że jestem i po kilku dniach zrobiłam drugi i wyszedł pozytywny. Co prawda nie wiem jak dalej przebiegnie ciąża, ale myślę, czuję, że to będzie dziewczynka. Z Jaśkiem też moja intuicja mnie nie myliła, mimo, że lekarz mówił z początku, że dziewczynka. Ja wiedziałam, że chłopak. I możecie się śmiać z takiego przeczucia, ale ja w to wierzę.
Kolejną wizytę u gina mam po Świętach Wielkanocnych, dokładnie 30 marca. I mam nadzieję, że wtedy się dowiem. A wy jak obstawiacie?
Macie jakieś swoje przemyślenia co do tych objawów? Czy one wcale nie mają wpływu na płeć?
niedziela, 6 marca 2016
3 Latka Jaśka
Hej!
Nie było mnie cały tydzień, bo zajmowałam się przygotowaniami do urodzin Jaśka. Od poniedziałku zajęłam się sprzątaniem pokoju, umyłam okna, porobiłam pranie, to codzienne i firanki. Potem zakupy. W środę miałam wizytę u mojego gina. Jednak w prywatnym gabinecie czuję się dużo lepiej i mogłam spytać o wszystko co chciałam, lekarz sam dużo rzeczy mi przypomniał. No i przede wszystkim jakość sprzętu jest porażająca. W państwowy gabinecie lekarz zbytnio nawet nie pokazywał mi dzieciątka. Musiałam się unosić i sama patrzeć na chama, bo nawet ekranu nie odwrócił w moją stronę. Będę jeszcze chodziła państwowo, bo jeśli dziecko dobrze się ustawi chciałabym rodzić naturalnie i chodzenie państwowo daje mi szansę uczestnictwa w szkole rodzenia od 30 tygodnia ciąży.
Po wyjściu od mojego gina miałam przeboje z samochodem. Była już 19.30 , ciemno jak w d... a mi żadne światła nie działają. Ani krótkie ani długie. Coś się przepaliło. Bez świateł jechać nie da razy, autobusów już o tej porze nie mam do domu, więc musiałam poprosić znajomych, aby mnie poratowali. I na szczęście dotarłam jakoś do domu. Samochód zostawiłam przed przychodnią. W czwartek miałam dość słaby dzień, tzn. nie czułam się za dobrze. Na szczęście w piątek poczułam się lepiej i przygotowałam wszystko na urodziny Jaśka. Sam Jaś pomagał mi kroić warzywa na sałatkę. Moja siostra troszkę mi pomogła. Ale cały dzień na nogach to nie jest dla mnie. Myślałam, że to nic, to dopiero przecież 12 tydzień ciąży, ale i tak daje się we znaki. W nocy z piątku na sobotę przyjechał M. W sobotę też mi nic nie pomógł, bo musiał jechać do mechanika ze swoim samochodem, potem odebraliśmy tort Jaśka, rzeczy jakie miałam dla niego zamówione, małe zakupy jeszcze i wróciliśmy do domu. Zaczęłam przygotowywać obiad i gdyby goście akurat nie przyjechali pewnie położyłabym się. Dopadło mnie zmęczenie na maksa. Ale jakoś się otrząsnęłam. Jaś bardzo się cieszył ze swoich urodzin. Jeszcze bardziej cieszy się z prezentów. Najbardziej jednak spodobała mu się tablica od chrzestnych. No wczoraj cały czas i dziś prawie cały dzień się nią bawi. Wiem, że za jakiś czas może mu się znudzi, ale jak pójdzie do przedszkola będzie mógł ćwiczyć szlaczki i inne ustrojstwa.
Nawet rowerek biegowy jaki dostał od M nie zrobił na nim takiego wrażenia.Choć też już go wypróbował dość porządnie.
Najgorsze, że M. już dziś po 12 pojechał z powrotem do Niemiec. Ja te jego przyjazdy na dwa dni bardzo źle znoszę. A co dopiero Jaś. Nie chciał wypuścić taty i potem był bardzo smutny. Teraz przez tydzień będzie się pytał o niego. Mam nadzieję, że na Wielkanoc M dostanie więcej wolnego, a nie tylko dwa czy trzy dni.