Hej!
U mnie znów nie za ciekawy post. Ale skoro blog ten ma służyć jako pewnego rodzaju terapia i pamiętnik to nie zawaham się tego tutaj opisać. I gdzieś mam to, że niektórzy pomyślą, że tylko narzekam, albo, że niepotrzebnie piszę takie prywatne sprawy. Niejedni pewnie nawet stwierdzą, że jestem jakaś psychiczna, bo niejedne historie są tak niewiarygodne, że aż wydają się nie możliwe. Ale tak, tak takie jest moje życie. Na wpół normalne, na wpół jak w jakimś psychiatryku.
Dziś o kolędzie. Nie wiem jak u Was, ale ja jestem chrześcijanką i co roku mamy kolędę. Czyli wizytę księdza z parafii. W sumie to nie wiem czemu one mają służyć. Kiedyś może służyły temu, że proboszcz poznawał i interesował się losami swoich parafian. Ale w dzisiejszych czasach bardziej przypomina zbiórkę kasy.
Jak byłam mała to byłam kilka razy na kolędzie moich rodziców. I już wtedy bolało mnie to, że na co dzień się wyzywali od samego rana do późnej nocy a na kolędzie potrafili udawać nie wiadomo jak zgodne małżeństwo. W ogóle moja mama. Bo ojcu zdarzyło się nie raz narzekać do księdza na nią. Ale ona nigdy nic złego nie powiedziała.
Później nie chodziłam już na kolędy, bo uważałam to za bezsensowność.
I mimo, że już prawie od 5-ciu lat stanowimy odrębną rodzinę nigdy nie robiłam swojej kolędy. Benia robiła ze względu na to, że ksiądz zbierał pieniądze na rehabilitację Roksany. Udawała świętą żeby dostać jak najwięcej kasy, której potem de facto nie przeznaczała na rehabilitację, tylko na życie i fajki.
Skoro ona już nie mieszka z nami spytałam mamę w zeszłym tygodniu czy będzie robić kolędę? Odburknęła mi, że nie będzie, bo to nie jest jej dom.
Pomyślałam sobie O.K. I z początku nie chciałam sama robić kolędy. Chciałam w ten dzień po prostu gdzieś pojechać.
Ale potem stwierdziłam, że jednak tak być nie może i ze względu na Jaśka i jego przyszłe przystąpienie do Komunii Świętej muszę choćby odklepać ten zwyczaj. Bo później moje dziecko mogłoby mieć z tego tytułu problemy.
No i przygotowałam wszystko. Wstałam wcześniej. Ksiądz się i tak spóźnił. Ale zdziwiło mnie zachowanie mojej matki i siostry Ani.
Wstały wcześnie rano jak na nie, bo o 9 i przyszły jeść śniadanie. Potem ciągle siedziały w kuchni. Ich kuchni, która jest obok mojego pokoju. Ale już niebawem. No i jak przyjechał ksiądz moja mama,która na co dzień ledwo chodzi wręcz poleciała po niego na schody. Mi szczena opadła. A najlepsze było to, że przyszła z księdzem i siostrą do mojego pokoju. I de facto odbyła kolędę razem z nami. Także już nic nie rozumiem. Moja matka jest mistrzynią w aktorstwie! Oskar dla niej za tę rolę. To już za trudne na mój głupi móżdżek. Jednak niektórych nie zrozumiem chyba nigdy!
A jak u Was? Obchodzicie kolędę? Czy nie? I co o tym myślicie?
U mnie kolęda była wczoraj, ale my nie przyjmujemy księdza. Większość znanych mi osób uczestniczy w tym wydarzeniu ze względu na to co sąsiedzi powiedzą. Ja już nie chcę odstawiać szopek i tyle.
OdpowiedzUsuńZachowanie mamy to w ogóle bez komentarza... Przykro mi, że musisz z nimi mieszkać, bo już to pisałam- najlepiej byłoby się definitywnie od nich odciąć i żyć spokojnie. A przy nich spokój na pewno Ci nie grozi. Co do poruszania takich tematów na blogu, to jak wiesz, ja też piszę w sumie tylko i wyłącznie osobiste teksty. I takich samych blogów w zasadzie szukam- normalnych. O życiu, bez lukru i rzygania tęczą :) A życie jest takie, jakie jest- raz zabawne, a raz płaczesz i końca nie widać.
OdpowiedzUsuńMy przyjmujemy księdza. Ze względu na dziewczyny, bo tak jak piszesz- te kolędy, to już tylko na odwal w sumie...
Muszę zapamiętać ten tekst :"rzygam tęczą"! Dobre! A co do zachowań mojej mamy to nie wiem czy ona w ogóle zauważa jak postępuje. Raczej nie.
UsuńCo do kolęd to jakiś ksiądz powinien czytać nasze blogi i w końcu zrobić coś z tym. Jakoś zmodernizować to. My tylko ze względu na dzieci, potem nasze dzieci też będą przyjmowały ze względu na swoje dzieci i tak w kółko Macieju!
W ogóle to zapomniałam napisać, że ksiądz spytał o M. Powiedziałam, że w pracy.Spytał gdzie pracuje? To powiedziałam że w Niemczech. A on na to: "Czy nie lepiej by mu było u nas w Drutexie?"-mieszkam niedaleko tej firmy i wszyscy stąd tam pracują. Odpowiedziałam, że widocznie nie byłoby skoro wyjechał. To spojrzał na mnie jak nie wiem na co!
UsuńJeśli tylko ksiądz chodzi w czasie gdy nie jestem w pracy (a niestety bardzo często kolęda i godziny pracy kolidują ze sobą), to zawsze przyjmuję.
OdpowiedzUsuńAle przyjmujesz bo chcesz i widzisz sens czy tylko na odwal się?
UsuńPrzyjmuje, bo chce, bo tak zostałam wychowana, bo wpisuje się ta kolęda w życie:)
OdpowiedzUsuń