Strony

czwartek, 30 października 2014

Spowiedź!

Hejka!
Nie, nie ja tu się nie mam zamiaru Wam spowiadać. Ale właśnie o spowiedzi będzie. I nie obchodzi mnie, że powinno się zachować tajemnicę spowiedzi. Otóż z racji zbliżającego się Święta Wszystkich Świętych wybrałam się w niedzielę do spowiedzi. M. nie poszedł bo on twierdzi,że jeszcze zdąży. Jak ze wszystkim. A potem pewnie nie pójdzie wcale. Jego sprawa.
No ale dalej o tej spowiedzi. Ja powiedziałam księdzu że nie byłam dwa lata, potem mówię grzechy: jednym z nich było przeklinanie i kłótnie z mężem. I tu się dopiero szopka zaczęła. Ksiądz zapytał dlaczego się kłócimy. Powiedziałam, że mąż nadużywa alkoholu, jest wtedy agresywny, nerwowy i często się kłócimy. I kto zgadnie jaka była odpowiedź księdza? Naskoczył na mnie. Powiedział, że się tłumaczę, obwiniam kogoś za moje grzechy, że co, pewnie nie przynosi wypłaty i cię zaniedbuje?Tak? Potem już czułam ironię w jego głosie. Czy co pewnie codziennie pije i się awanturuje? Odpowiedziałam, że nie. A on mi na to, że moja wina w tym i że jestem widocznie złą żoną. Mi szczena opadła. Potem mnie jeszcze zjechał.Już nie pamiętam połowy. Ale długo zbierałam szczękę z podłogi.
I pierwsza myśl jaka mi się nasunęła, to taka, że Kościół tylko upadla kobiety. Ja czułam się podle. Co najmniej jak to ja bym piła ten alkohol. Wstrząsnęło mną to bardzo. Pewnie nie powinnam jako katoliczka pisać tego na blogu. Ciekawe jakbym szła do tego samego księdza i powiedziała, że piszę o spowiedzi tutaj.
Mieliście może podobne sytuacje?

poniedziałek, 27 października 2014

Uwaga! Baba za kółkiem

Hejka!
W zeszłym tygodniu działo się, że hej! Zrobiłam więcej rzeczy w kilka dni niż w miesiąc. Otóż-pierwsza i najważniejsza-mój wielki sukces!- sprzedałam samochód. Tak, tak JA sprzedałam. Mój małżon owszem pojechał na spotkanie z kupcem ale miałam w pewnym momencie wrażenie, że chciał oddać auto za darmo. Ciągle spuszczał z ceny. A umawialiśmy się, że nie ma handlowania!
Ustaliliśmy co jest w aucie do remontu oraz ile to będzie kosztowało. Obczailiśmy cenę rynkową takiego auta i odjęliśmy sumę na remonty z robocizną. W porównaniu z tym za jaką sumę kupiliśmy to auto 5 lat temu to teraz to nie była nawet jedna dziesiąta tamtej ceny! Ale cóż, takie prawa rynku.Ceny aut lecą na łeb na szyję. Ale ja powiedziałam sobie, że nie odpuszczę. Wstawiłam auto na olx i po 20 minutach dzwoniło jakieś 20 osób. Znam się trochę na autach, bo pomagam mężowi w remontach. I już wiem  co jak się nazywa, co zepsute. I kolejnego dnia sprzedałam SAMA za taką kwotę jaką chciałam. Tego samego dnia jechaliśmy po auto jakie Ja wypatrzyłam. I chcieliśmy tylko oglądać, ale daliśmy zaliczkę i w środę mieliśmy już autko.Teraz jeszcze je muszę jechać zarejestrować. Mój małżon jest dumny ze mnie. Nawet mi to powiedział. Aha-teraz mamy wyższe auto i w końcu nie martwię się, że miską gdzieś zahaczę i będzie remont. Super się go prowadzi. (Ford GalaxyTDI97)
W tym tygodniu pozałatwiałam jeszcze kilka spraw na które on nie miał czasu od miesiąca jak nie dwóch. I mam takie dobre poczucie. Jestem samodzielna i potrzebna. I nie ważne, że się mówi, że takie sprawy facet powinien załatwiać. Guzik prawda! Staw już wykopany! Też moja zasługa. Bo to w sumie mój pomysł był i potem goniłam gościa, żeby się spinał z pracą.Staw ma głębokość 5 metrów i pewnie przed zimą go nie damy rady ogrodzić. Trzeba będzie uważać, żeby ktoś nie wpadł.
Nie damy rady, bo jeszcze pracujemy w lesie. Mój małżon jutro będzie wycinał deski na ławy.
Modlę się, żeby pogoda w listopadzie dopisywała. Jeśli obejdzie się bez mrozów to może ławy wylejemy.
Oczywiście nie jest tak tylko kolorowo. Oj, nie nie! Moja rodzinka oczywiście daje mi popalić. Wszystkich Świętych to dla jednych rodzin czas spotkań. Dla mnie najgorszy okres. Bo każdy się czepia, że mój ojciec nie ma jeszcze pomnika. Bo wiadomo, skoro nas stać na wykopanie stawu to dlaczego nie ma pomnika. Dziś na przykład usłyszałam, że musieliśmy niezłe dopłaty dostać na stawy skoro je kopiemy. Jaka ciemnota! Nie robisz nic-źle! Robisz coś-jeszcze gorzej! Jeszcze się taki nie urodził, coby wszystkim  dogodził.

poniedziałek, 20 października 2014

Zmiany vs. przyzwyczajenia

Hejka!
Nie ma mnie tutaj i pewnie mało kogo to obchodzi. Jednak mam nadzieję, że kogoś jeszcze interesuje to co piszę. A mało mnie, bo się dzieje u nas. Aż nadto. Ale ja lubię jak się dzieje. Wczoraj byliśmy na urodzinach znajomych i sobie dosłownie odpoczęliśmy po całym tygodniu zasuwania. A zasuwamy w lesie. M ścina drzewo na deski do domu a ja z Jaśkiem i pomocą jednej ( z nią tylko w miarę  się dogaduję )wycinamy gałęzie i robimy tzw. porządek w lesie. Przy okazji mamy drzewo na opał na zimę dla nas. Wychodzimy o 10 rano, wracamy o 14 na drzemkę Jaśka i obiad. A potem znowu aż do wieczora siedzimy w lesie. Oczywiście jak nie pada. Jaś z nami. I powiem Wam, że on jest tak zahartowany. Aż boję się mówić, żeby nie zapeszyć. Za to mnie coś chwyta. Jakiś wirus cholerny. Ale nie daję się, biorę od razu Gripexy i te inne witaminki. A poza tym cytrynę z miodem na okrągło. Mam nadzieję, że wygram tę walkę.
Bo teraz nie mogę się rozłożyć. Mamy tyle pracy przed sobą. Staw się kopie, wykop też. Deski będziemy cięli w tym tygodniu. I wylać fundamenty. Poza tym zmieniamy samochód. Sprzedajemy nasz, bo jest niski i chcemy za te pieniądze kupić coś wyższego. Jestem podekscytowana. I okazuje się, że przywiązałam się nawet do auta. Ciężko mi go sprzedać. Dziś jeden gość go oglądał i zaczął wymyślać co do ceny, najchętniej chciałby za darmo. Zniżyliśmy cenę do minimum, mówimy szczerze co jest do naprawy. A ludzie są jacyś dziwni.
Czy wy też się przywiązujecie do rzeczy i przedmiotów? Ja to muszę ewidentnie zmienić, bo to nie jest dla mnie dobre.

A tutaj znalazłam fajne rady.
Szkoda, że nie umiem ich zastosować w życie.

poniedziałek, 13 października 2014

Ofiara losu czy świadomy wybór życiowy

Hej!
Dziś post, którego temat natknął mnie już w sobotę. Otóż będąc na zakupach w Kauflandzie-do którego mam zamiar się zacząć przekonywać-natknęłam się na zjawisko pewnie i Wam znane. Otóż za kasami przy wyjściu z nich stał mężczyzna z puszką, zbierający pieniądze dla chorego dziecka. Prosił mnie też o wsparcie. Nie wrzuciłam, bo wiem że połowa tej kasy idzie do nich albo do fundacji a do dzieci trafiają grosze. Moja siostrzenica jest niepełnosprawna, ma porażenie dolnych kończyn i stopy końsko-szpotawe oraz wiele innych przypadłości. Choruje także na nerki.I jest zarejestrowana w wielu fundacjach. Oklejamy sklepy aby ludzie oddawali 1%. Jednakże do niej bezpośrednio trafiają grosze. To nawet nie są kwoty powyżej 100 zł. I trafiają na prawdę rzadko.
Z początku miałam wyrzuty sumienia a potem mi to przeszło.
Jednak dziś znów spotkałam się z podobnym problemem. Występuje również w mojej rodzinie. Otóż mój kuzyn od strony ojca nie miał gdzie mieszkać. Jest murarzem i elektrykiem więc pomagał mojej siostrze w budowie domu. Jeszcze jak żył mój ojciec. No i siostra ta zlitowała się nad nim i udostępniła mu jeden pokój w swoim domu. Jednak on dużo nadużywa alkoholu. Często, prawie codziennie robi jej awantury, wyzywa ją. Dziś była u nas, zawiozłam ją do domu i ten mój kuzyn pijany zaczął się awanturować, darł się na nią, na mnie.
Ona go chciała niejeden raz wywalić po takich awanturach, ale jej groził, raz nawet ją pobił dość dotkliwie.I defacto nic nie może z nim zrobić, bo policja każe tylko skierować sprawę do sądu, a jak jest pijany to go biorą na 48 godzin i tyle. Potem on wraca i dalej się nad nią znęca. I teraz moje pytanie. Niby mówi się, że biedni i bezdomni to mają tak źle. Trzeba im pomagać. Ale czy to nie jest tak, że oni większości sami są sobie winni? Bo skoro ktoś daje im dach nad głową, tak się odwdzięczają? Dla mnie to jakiś fenomen. A co wy o tym sądzicie. Ja namawiam moją siostrę, żeby jednak poszła do sądu. Tylko ona nie ma pieniędzy.Nie kumam tego. A policja niby ma pomagać ludziom???

czwartek, 9 października 2014

Ciocia dobra rada

Hej!
Wkurzam się znowu! Ja to kiedyś padnę na zawał albo coś tam innego. Już mnie czasem serce kłuje. A mam dopiero 28  lat! I to dzięki komu? Dzięki ludziom, którzy zawsze wiedzą co jest dla mnie lepsze. I to mają czelność wiedzieć to lepiej ode mnie. Bo przecież co ja tam wiem-młoda gówniara jestem w porównaniu do nich-takich już doświadczonych przez życie. I nie mówię tu tylko o mojej rodzinie, bo Ci to by mi nawet w łóżku doradzali. I też mają mnie za bezmózgie zwierzę, co wszystko robi źle. Ale mówię tu o osobach, o których do tej pory miałam dobre zdanie. I co? Spiepszyło się to zdanie. Bo jak można szanować kogoś kto ciągle namawia mnie do pójścia do pracy i nie może pojąć, że wolę, że CHCĘ być z Jaśkiem w domu. I to nie tylko dlatego, że jestem leniwa i nic nie umiejąca. Tylko dla jego dobra i mojego dobrego zdrowia psychicznego. Lubię pracować, czuję spełnienie również na tym polu i chyba nawet większe spełnienie niż teraz jak jestem w domu. Ale......
Co byście zrobiły zostawiając dziecko pod czyjąś opieką. A potem dowiedziały się, że ta osoba miała myśli tego typu, żeby coś temu dziecku zrobić.W sensie pobić, zabić, zrzucić ze schodów! Tak, tak piszę tu całkiem poważnie i nie zwariowałam jeszcze.
Otóż moja siostra cierpi na schizofrenię. Jednak bierze tabletki i jest ok. Było. Do czasu jak się nie pogorszyło. Zaczęła mieć takie schizy i filmy, że musiała iść do szpitala. Jest tam już dwa miesiące. Dziś wraca.
Ja do tej pory nie mogę szczęki pozbierać z podłogi po  tym co mi powiedziała i już na pewno z nią Jaśka sam na sam nie zostawię. To jest bądź co bądź chora osoba. Choć dobrze, że mi to powiedziała.
I teraz piepszenie innych, że mam iść do pracy, że Jasiowi się nic nie stanie. I to nie jest tak, że ja ukrywam tę siostry chorobę. Nie każdy kto chce mi życie poukładać wie o tym incydencie. I mimo to. No ja nie kumam. Czy ludzie są aż tak bezmózdzy??
Poza tym to co do budowy domu i kopania stawu się też nie jeden doradca już znalazł. No ja nie wiem. Polacy chyba już tak mają. W swoim życiu nie bardzo coś robią, ale komuś to by umieli je ułożyć od A do Z.
Amen

poniedziałek, 6 października 2014

W takiej chwili

Hej!
Przeczytałam post  Marty i się rozryczałam już po raz kolejny dziś. Chodzi o to, że jeśli ktoś umiera, a w szczególności ktoś młody, przychodzą do mnie jakieś czarne myśli. Od razu opanowuje mnie strach przed tym co będzie z nami? Czy ja umrę kiedyś pierwsza, czy M, nie daj Boże mi przeżyć własne dzieci. Chyba bym umarła z nimi. Boję się śmierci i to cholernie. Teraz jak to piszę to też ryczę. Wariatka ze mnie. Wiadomo, że mówi się że każdy musi umrzeć, że na coś jednak trzeba umrzeć . Ale tak na prawdę wszyscy się tego boimy.  I tak sobie myślę, że jednak ktoś to dobrze wymyślił, że nie wiemy jaka stoi przed nami przyszłość. Lepiej jest nie wiedzieć co złego nas czeka. Natomiast z dobrych rzeczy trzeba się cieszyć. Tak jak to powiedziała Ania :" Jeśli ktoś się nie może cieszyć z małych rzeczy to NIGDY NIE BĘDZIE SZCZĘŚLIWY". Więc mimo, że wkurza Was mąż, irytują problemy życia codziennego zauważajcie małe rzeczy i cieszcie się nimi. Bo nie wiadomo jak długo będzie nam to dane.
10.10 mija rocznica śmierci mojej bratowej. Mam dwie bratowe ale tylko z nią jakoś miałam dobry kontakt. Pamiętam jak byłam w ciąży i byliśmy u nich to ona bez włosów  na głowie powiedziała, że jest lepiej, że sobie poradzi. Jeszcze potem raz była u nas i wzięła na ręce Jaśka. Potem umarła. Tak po porostu z dnia na dzień. Nie jechałam na pogrzeb, bo bym tego nie zniosła. Ciągle pamiętam ją taką jaką była. I moja mama często jej zarzucała, że się wygłupia, że jest mało dorosła. Jednak ja uważam, że ona jeszcze miała w sobie tą radość życia, tak bardzo chciała żyć, miała tyle planów. Zawsze jak przyjeżdżała do nas mówiła, jak pięknie tu jest. Widziała nawet głupi nowy płot. Nikt inny tego nie zauważał. Kibicowała nam w budowie domu, w małżeństwie. Cieszyła się z innymi. I dlaczego? Zostawiła 10-cio letniego syna. A tak bardzo chciała mieć jeszcze córeczkę.
Dobra, kończę bo teraz to się rozkleiłam kompletnie.

czwartek, 2 października 2014

Ekstrakt waniliowy

Hej!
Uwielbiam dodawać aromaty do ciast. Jednak np cukier wanilinowy to jest tylko sztuczny wyrób. Gdzieś na blogu kulinarnym znalazłam przepis na ekstrakt waniliowy z prawdziwej laski wanilii. Długo nie mogłam nigdzie dostać tej laski. W sklepie gdzie kiedyś ją widziałam już nie było. Ale pamiętam, że ta z Kamisa kosztowała 12,99zł. Więc no nie ukrywajmy sobie jak za jedną laskę to drogo. Ale pomyślałam, że zajrzę do Kauflandu. Prawie wcale tam nie robię zakupów. Nie wiem dlaczego. Chyba przez to, że przyzwyczaiłam się do Biedronki, a ta była w naszym mieście pierwsza. Kaufland był ostatni z supermarketów. Jeszcze mamy Netto i Lidla.Tam też nie kupuję. Nie wiem, chyba czas to zmienić,bo jak się okazuje jest tam dużo innych rzeczy jakich nie ma w Biedrze. No i w Kauflandzie po żmudnych poszukiwaniach znalazłam w końcu przy pomocy pani obsługującej tą laskę. Zapłaciłam za jedną 6,99zł. Więc wzięłam dwie. I do tego nie miałam kasy na spirytus duży, bo kosztuje 40 zł a małych nie było, więc wzięłam zwykłą jakąś piersiówkę wódki.
Aby wykonać ten ekstrakt wystarczy tylko przeciąć laski, wydobyć z nich za pomocą noża pestki, bo to w nich jest aromat.Potem włożyć to do alkoholu i zamieszać. Ja też włożyłam te laski, tak dla ozdoby i dla koloru. Odstawiłam na kilka tygodni, a potem mogę używać do ciast i deserów. Już nie mogę się doczekać. Sprawdzałam dziś, po kilku dniach i już dość mocno pachnie. Widziałam też że niektórzy dodają tę laskę do cukru pudru. Ja tam jednak wolę ten sposób. Teraz jeszcze jakaś ładna buteleczka i mogę aspirować na Perfekcyjną Panią Domu.

środa, 1 października 2014

Działkowo

Hej!
Dziś już drugi post, ale korzystam z tego, że Jaś śpi. Tamtego posta chciałam napisać w poniedziałek, jak wrócił prąd, ale zanim uporałam się ze stertą brudnych naczyń, a potem z górą prania, to już nie miałam siły na nic. I się odwlekło do dziś. Ale i tak się spieszę, bo chcę wykorzystać pogodę i zrobić jak najwięcej na działce. A teraz pokażę Wam efekty mojej dotychczasowej pracy. Wiem, że może nie robić to na was większego wrażenia, jednak to dopiero początki mojej pracy i mam nadzieję, że z dnia na dzień będzie coraz lepiej.


 Wykop na razie dalej nie ruszył, bo pan, który to robi musiał wyjechać do Niemiec. Ale jak już zaczął to chyba skończy.




 Kompostownik. Na razie to jest taki mały ale  będzie większy.


 Jaś uwielbia jabłka


 Moja zwisająca truskawka. Jakoś latem nie miała owoców. A teraz proszę. Tylko na jedną czerwoną czekamy ok. dwóch tygodni. Z braku słońca


Pięknie wyglądają borówki amerykańskie. Chyba posadzę sobie więcej

Naokoło rabaty też usypałam kamyczki.

Odłączeni

Hej!
Witam po tygodniowej przerwie. Nie było mnie, ponieważ zostałam odłączona od cywilizacji. Pisałam Wam już że nie miałam kasy na prąd. Rachunek opiewał  na 800 zł. Zapłaciłam połowę, bo tyle miałam i byłam pewna że resztę zapłacę w kolejnym miesiącu i że się nic nie stanie. Jednak okazało się, że nie. Po ok tygodniu od minięcia daty terminu przyjechał pan i poinformował łaskawie, że nie będzie prądu do momentu aż zapłacimy. No i musieliśmy pożyczać, tzn. M pożyczył od kolegi z pracy. Zapłaciłam kolejnego dnia, wysłałam potwierdzenie przelewu ale i tak musieliśmy czekać do poniedziałku wieczora żeby podłączyli. Bo wiadomo oni mają ustawowy termin do kiedy muszą dokonać podłączenia i tyle. Mają w dupie, że mi się zamrażarka rozmroziła, że nie można było się umyć przez kilka dni, że nawet głupich naczyń nie umyłam, więc zrobiła się pokaźna sterta w zlewie. Aj powiem Wam, szkoda słów. Ale co zrobić?! Powiecie, że sama jestem winna, bo wiadomo, że trzeba płacić, no ale za co, z czego? Z pustego i Salomon nie naleje.
A wkurwiłam się jeszcze bardziej jak osoby, które ani grosza nie dają za prąd miały najwięcej do powiedzenia. Oczywiście moja jebana siostrzyczka. No bo wiadomo, ona prądu nie używa. To nic, że codziennie robi Roksanie masaże w wodzie na specjalnej macie, w wannie pełnej wody. No bo wiecie ona do tego prądu nie używa, a woda leci z cudownego źródełka. Od razu znalazła tłum popierających ją osób, tzn. moich braci, którzy już tu nie mieszkają i mają jak zwykle wiele do powiedzenia. Nie wiem dlaczego jej żaden nie weźmie do siebie, skoro ona TAAAKA dobra, wszystkim pomaga, no ręce na dłoni. No bo wtedy by zobaczyli co to za ziółko. Zresztą jak mieszkali tutaj u nas i byliśmy młodsi to właśnie oni się z nią najbardziej kłócili i tłukli. Tylko pióra i krew. A teraz- O zgrozo!
I ciągle ich interesuje co my robimy, łażą po naszej działce za każdym razem jak przyjadą. I komentują. Boże, jak ja ich nienawidzę! I tacy ludzie co niedziela do Kościółka biegają. Powiedzcie mi czy ja oszalałam czy z tymi ludźmi jest coś nie tak. Boże jak ja pragnę się stąd wyprowadzić.
Acha! I jeszcze moja mama. Strasznie mnie zawiodła. Myślałam, że po tym jak oni ją traktują, tylko kasę od niej ciągną, ona mnie zrozumie. Ale tak jej we łbie namieszali, że nawet mi się nie chce pisać jaki zawód mi zrobiła. Wbija mi nóż w plecy. I najwidoczniej czuje się z tym dobrze. Najchętniej użyłabym tutaj niecenzuralnych słów. I tak czasem myślę, że to że ojciec był dla nas taki a nie inny to jej wina. Jest pierdoloną egoistką.