Hej!
Jaśka szczepienie odłożyłam bo synek mój dostał katar. To pewnie zasługa klimy na sali weselnej.
Jednak nie dostał gorączki, chwała Bogu. Katar jeszcze troszkę ma. Ale leczymy sami. Mnie też coś od tego wesela bierze. Katar dostałam dopiero wczoraj. Biorę jakiś Febrisan i dalej do przodu.
Nie potrafię siedzieć bezczynnie. Chyba bym oszalała. Brak pracy daje mi się we znaki.
Mój mąż też w swojej pracy ma jakieś problemy. Przenosi je do domu. Atmosfera między nami napięta. A to tylko dlatego, że ja mam rację. Bo mam. On też o tym wie, ale trudno się przyznać.
W domu też problemy, w gospodarstwie się wszystko wali. Nie wiadomo co z naszym wyjazdem do Danii, bo mąż mój szanowny się pożarł z kierownikiem w pracy, który de facto jest jego kolegą i zieńciem szefa.
Kasy brak na wszytko. Po żniwach właściwie jesteśmy spłukani. M się nie przejmuje. Dziś się postanowił znowu rozweselić za pomocą % i ma wylane. A ja codziennie się boję że nam prąd odetną.Bo rachunku nie zapłaciłam, wydałam na jedzenie. M twierdził, że załatwi mi potem ale oczywiście nie załatwił. O zaliczkę nie chce prosić szefa, przez to że kierownik coś tam nagadał. I beznadzieja.
Jeszcze do tego mi się miesiączka spóźnia. Mam nadzieję, że przyjdzie i że nie będzie to coś więcej.
Masakra!
I jak tu myśleć o budowie domu? O wspólnym dalszym życiu?
Chyba mamy kryzys. Jeszcze coś czuję, że jutro teściówka się zwali na łeb, bo M miał 30-tke i niby chcą przyjechać. Ja nawet nie mam żadnego ciasta. I tak mi głupio, że nie mam.
Strony
▼
sobota, 30 sierpnia 2014
poniedziałek, 25 sierpnia 2014
Dziwne zachowanie
Hej!
Dziś post nietypowy. Dziwny temat. Sama nie wiem jak zacząć i zastanawiałam się prawie cały tydzień jak to napisać. A napisać chcę bo potrzebuję rady.
Otóż chodzi o dziwne zachowanie Jaśka. Od jakiegoś czasu, ok. miesiąca dziwnie się bawi. Jak śpimy to wchodzi do nas do łóżka i włazi na nas z osobna, w sensie kładzie się i robi dziwne ruchy miednicą, ktoś by pomyślał, że wykonuje ruchy takie jak dorosły mężczyzna podczas seksu. Przy tym skupia się bardzo i jakby sprawia mu to przyjemność. Potem zauważyłam, że podczas zabawy z siostrzenicą, kładzie się na nią bądź na jej nogi i też to robi. Próbowałam szukać informacji o tym w internecie i nic. W środę idziemy na szczepienie i zastanawiam się czy nie spytać lekarza o to. Tylko jak mu to powiedzieć? Boję się, że może mnie źle odebrać?
Myślałam, że takie zachowania są normalne ale teraz się waham w tym twierdzeniu. No bo to już trwa dość długo. I dziwnie jak gdzieś idziemy każdy myśli nie wiadomo co.
Miałyście już może takie doświadczenia z dziećmi?
Mam się martwić czy wręcz przeciwnie?
Dajcie znać.
Dziś post nietypowy. Dziwny temat. Sama nie wiem jak zacząć i zastanawiałam się prawie cały tydzień jak to napisać. A napisać chcę bo potrzebuję rady.
Otóż chodzi o dziwne zachowanie Jaśka. Od jakiegoś czasu, ok. miesiąca dziwnie się bawi. Jak śpimy to wchodzi do nas do łóżka i włazi na nas z osobna, w sensie kładzie się i robi dziwne ruchy miednicą, ktoś by pomyślał, że wykonuje ruchy takie jak dorosły mężczyzna podczas seksu. Przy tym skupia się bardzo i jakby sprawia mu to przyjemność. Potem zauważyłam, że podczas zabawy z siostrzenicą, kładzie się na nią bądź na jej nogi i też to robi. Próbowałam szukać informacji o tym w internecie i nic. W środę idziemy na szczepienie i zastanawiam się czy nie spytać lekarza o to. Tylko jak mu to powiedzieć? Boję się, że może mnie źle odebrać?
Myślałam, że takie zachowania są normalne ale teraz się waham w tym twierdzeniu. No bo to już trwa dość długo. I dziwnie jak gdzieś idziemy każdy myśli nie wiadomo co.
Miałyście już może takie doświadczenia z dziećmi?
Mam się martwić czy wręcz przeciwnie?
Dajcie znać.
piątek, 22 sierpnia 2014
WESELNIE Po RAZ TRZECI!
Hej !
Jutro szykuje się ślub i wesele rodziców chrzestnych Jaśka. W związku z tym byłam w środę u fryzjera, zmieniłam kolor na mój naturalny brąz. Jednak w nim mi najlepiej do twarzy. Bok zostaje nadal wygolony, może troszkę mocniej. Jutro rano jeszcze jadę się jakoś uczesać. Mam krótkie włosy więc szału nie będzie. Ale lubię wyglądać naturalnie. Nie cierpię jak patrzę na niektóre ciotki i mają tak misterne fryzury, że nic się nie ma prawa ruszyć. Ja tam stawiam na naturalność. Lekko mi je uniesie na szczotce i może jakoś ułoży i tyle.Dziś robiłam sobie próbny makijaż, żeby jutro się nie zastanawiać nie wiadomo ile. Taki podobny miałam na moim ślubie i też sama robiłam.
Mam brązowe oczy więc fiolety mi pasują i do oczu i do włosów. Tak myślę. A może się mylę? Jak sądzicie?
Sukienkę też mam fioletową. Nie kupiłam, dostałam od mamy pana młodego, bo nosi podobny rozmiar i mi ciuszki daje.
Nie wiem tylko jakie buty. Najlepiej by pasowały czarne. Jednak mam czarne tylko sandały i szpile. Jednak w tych szpilach nie czuję się dobrze. Do czarnych kryjących rajstop takie byłyby najlepsze. Mam jeszcze fioletowe na malutkim grzybku z paskiem, ale są troszkę podniszczone. No zobaczymy.
A tu mój fryz po zmianie.
Teraz zmykam myć, odkurzać, czyścić auto, bo odkąd nie pracuję i nim nie jeżdżę to nie widziało szmatki i odkurzacza, o myjni nie wspominając. Mój małżon mówi, po co myć jak się od nowa kurzy. No to w ogóle po co cokolwiek robić? Po co jesć? Jak trzeba wydalić i znowu jeść? Po co pić?
Jejku ja nie wiem jak z nim jutro na tym weselu przeżyję??? We wtorek niby skończył 30 lat a teksty i głupie dosrywki jak dziecko.
wtorek, 19 sierpnia 2014
Dania????
Hej!
Dziś mój małżon oznajmił mi, że jego szef ma dla mnie kolejną niespodziankę. Chce mnie zabrać do Danii jako tłumacza. Ma tam biznesy. Mój małżon już się pewnie zgodził jak ostatnim razem bo tak o tym mówi jakbyśmy już jechali. Jechali???????????? Tak jechali! On już sobie ugadał, że pojedzie też jako kierowca, będą się zmieniać z szefem podczas drogi. Ja na to co z Jaśkiem? A on mi: No nie wiem! Komuś go zawieziemy. Wkurza mnie bo ja mam też prawko i też mogę prowadzić. On mógłby zostać z synem, wziąwszy pod uwagę że tak mało czasu z nim spędza. No ale po co? Lepiej sobie pozwiedzać. No i tak czuję, że boi się mnie samą puścić. Chyba jest zazdrosny. Ale to mnie martwi, bo znaczy, że mi nie ufa. No chyba nie myśli, że go tam zdradzę?????? Mam ochotę go spytać o to? Może sam mnie zdradzał, jak był w Holandii, skoro mi nie ufa. Bo wiecie, może mierzy mnie swoją miarą?!
Sama nie wiem co robić? Jechać? Z jednej strony fajnie zwiedzić świat, fajnie się rozwijać. Fajnie, że ktoś docenia to co robię? No bo chyba Mirka szef mnie docenił, skoro proponuje wyjazd.
Z moją pracą nie wiadomo nic. Coś czuję, że szefowa nie zadzwoni. W ogóle to otworzyła jakieś wakacyjne przedszkole. Mi nie zaproponowała współpracy w nim. Więc nie wiem sama co myśleć. Może nie dostanie kolejnego kontraktu w przedszkolu państwowym i ma tylko pracę dla siebie. Dlatego nie zaproponowała mi współpracy. Jednak czuję się dziwnie. Mogła cokolwiek powiedzieć. Ja wolałabym znać prawdę choćby była nie miła niż czekać nie wiadomo na co. Nawet nie wiem czy szukać innej pracy.
Taki fajny obrazek znalazłam. W pełni opisałby mojego męża i syna!
Dziś mój małżon oznajmił mi, że jego szef ma dla mnie kolejną niespodziankę. Chce mnie zabrać do Danii jako tłumacza. Ma tam biznesy. Mój małżon już się pewnie zgodził jak ostatnim razem bo tak o tym mówi jakbyśmy już jechali. Jechali???????????? Tak jechali! On już sobie ugadał, że pojedzie też jako kierowca, będą się zmieniać z szefem podczas drogi. Ja na to co z Jaśkiem? A on mi: No nie wiem! Komuś go zawieziemy. Wkurza mnie bo ja mam też prawko i też mogę prowadzić. On mógłby zostać z synem, wziąwszy pod uwagę że tak mało czasu z nim spędza. No ale po co? Lepiej sobie pozwiedzać. No i tak czuję, że boi się mnie samą puścić. Chyba jest zazdrosny. Ale to mnie martwi, bo znaczy, że mi nie ufa. No chyba nie myśli, że go tam zdradzę?????? Mam ochotę go spytać o to? Może sam mnie zdradzał, jak był w Holandii, skoro mi nie ufa. Bo wiecie, może mierzy mnie swoją miarą?!
Sama nie wiem co robić? Jechać? Z jednej strony fajnie zwiedzić świat, fajnie się rozwijać. Fajnie, że ktoś docenia to co robię? No bo chyba Mirka szef mnie docenił, skoro proponuje wyjazd.
Z moją pracą nie wiadomo nic. Coś czuję, że szefowa nie zadzwoni. W ogóle to otworzyła jakieś wakacyjne przedszkole. Mi nie zaproponowała współpracy w nim. Więc nie wiem sama co myśleć. Może nie dostanie kolejnego kontraktu w przedszkolu państwowym i ma tylko pracę dla siebie. Dlatego nie zaproponowała mi współpracy. Jednak czuję się dziwnie. Mogła cokolwiek powiedzieć. Ja wolałabym znać prawdę choćby była nie miła niż czekać nie wiadomo na co. Nawet nie wiem czy szukać innej pracy.
Taki fajny obrazek znalazłam. W pełni opisałby mojego męża i syna!
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
New ones
Hej!
Za kaskę jaką dostałam za tłumaczenia kupiłam sobie kilka rzeczy. M. powiedział, że mogę je sobie przeznaczyć na co chcę więc zaszalałam. Nowy strój miałam już dawno na liście must have. Ale jakoś nie mogłam się zebrać na jego zakup. Szkoda mi było wydać ponad 100 zł na kawałek szmatki. Jednak ciężko pracowałam i należy mi się. Mój stary już był taki rozciągnięty. A oto nowy:
Za kaskę jaką dostałam za tłumaczenia kupiłam sobie kilka rzeczy. M. powiedział, że mogę je sobie przeznaczyć na co chcę więc zaszalałam. Nowy strój miałam już dawno na liście must have. Ale jakoś nie mogłam się zebrać na jego zakup. Szkoda mi było wydać ponad 100 zł na kawałek szmatki. Jednak ciężko pracowałam i należy mi się. Mój stary już był taki rozciągnięty. A oto nowy:
Kupiłam sobie jeszcze bluzkę. W sumie bluzek mam pełno, ale teraz powiedziałam sobie, że będę kupować jednak chyba nowe. Bo z second handu mam tanio, owszem. Ale potem połowy tego nie noszę i zawalona szafa. A jak kupię nowe i modne to będę nosić przynajmniej. Pewnie second handy będę dalej odwiedzać, ale może nie będę kupować tyle.
Wiem, że paski mnie poszerzają, bo niby grube osoby nie powinny nosić pasków, ale napis mi się tak spodobał, że nie mogłam się oprzeć.
niedziela, 10 sierpnia 2014
sELFIE
Hej!
Sorki, że dziś aż dwa posty, ale w tygodniu dwa razy pisałam i się coś z netem zrobiło i znów mi teksty zniknęły. No szlag by to. A tak fajnie miałam napisane.
Miałam bardzo ważne przeżycie w tym tygodniu. Otóż w czwartek i piątek byłam TŁUMACZEM!
Mimo, że z zawodu nie jestem, uczę tylko dzieciaki. Mój mąż wkręcił mnie do swojej pracy. Otóż jego szef wysyła produkty za granicę i właśnie w czwartek była wizyta firmy współpracującej z Belgii. Mirka szef nie ma tłumacza, więc spytał M czy może ja bym nie chciała im tłumaczyć. Mój mężny zgodził się na ślepo, bo wiadomo jak tu się nie przypodobać szefowi? Poza tym szef obiecał, że mi zapłaci dwie stówki za godzinę tłumaczenia. Ja nie chciałam się zgodzić i wściekła byłam na M, że mnie tak wrobił. Jednak no cóż miałam zrobić. Jakby to było wcześniej to miałabym czas, żeby się jakoś nastawić, przygotować. Ale już w dzień przyjazdu tych ludzi- musiałam się zgodzić. Od rana żyłam jak na szpilkach. Tłumaczenie miało być na trzecią a ja już o 11 wzięłam tabletki na uspokojenie.Tak dygotałam ze strachu. Wiecie tłumaczyć komuś kto dobrze zna angielski to nie to samo co nauka dzieci w przedszkolu poszczególnych słówek. Poza tym bałam się że nie znam specyfiki ich firmy, tzn. tej polskiej .Tłumaczenie się odwlekło do 17.Mężny pojechał ze mną. I powiem Wam, że nie wiem po co ten stres. Poszło mi bardzo dobrze, po raz pierwszy byłam z siebie bardzo zadowolona. Belgowie bardzo mili, ten z którym rozmawiałam w moim wieku. Jego szef bardzo fajny człowiek. Pierwszego dnia byliśmy na kolacji w hotelu gdzie spali i rozmowa tylko o interesach. Drugiego dnia pokazywaliśmy im Kaszuby, m.in. "Dom do góry nogami". Byli bardzo zadowoleni z wizyty, zapraszali mnie z szefem M do nich do Belgii. A ja powiem Wam że bardzo bym chciała. Żałuję, że nie wzięłam od nich żadnych namiarów. Fb nie mieli. Może kiedyś akurat będę miała możliwość wycieczki do tego kraju.
A to moja zadowolona mina już po tłumaczeniu. pełna energii i samozadowolenia, jednak też zmęczona.Tu już w domu.
Zaraz też dostałam powera do działania w związku z dokończeniem studiów, do odchudzania, żeby być atrakcyjną kobietą. Dzięki komplementom od tych obcokrajowców poczułam się wyjątkowa. Jak mało mi do szczęścia trzeba. Teraz czas działać.
Sorki, że dziś aż dwa posty, ale w tygodniu dwa razy pisałam i się coś z netem zrobiło i znów mi teksty zniknęły. No szlag by to. A tak fajnie miałam napisane.
Miałam bardzo ważne przeżycie w tym tygodniu. Otóż w czwartek i piątek byłam TŁUMACZEM!
Mimo, że z zawodu nie jestem, uczę tylko dzieciaki. Mój mąż wkręcił mnie do swojej pracy. Otóż jego szef wysyła produkty za granicę i właśnie w czwartek była wizyta firmy współpracującej z Belgii. Mirka szef nie ma tłumacza, więc spytał M czy może ja bym nie chciała im tłumaczyć. Mój mężny zgodził się na ślepo, bo wiadomo jak tu się nie przypodobać szefowi? Poza tym szef obiecał, że mi zapłaci dwie stówki za godzinę tłumaczenia. Ja nie chciałam się zgodzić i wściekła byłam na M, że mnie tak wrobił. Jednak no cóż miałam zrobić. Jakby to było wcześniej to miałabym czas, żeby się jakoś nastawić, przygotować. Ale już w dzień przyjazdu tych ludzi- musiałam się zgodzić. Od rana żyłam jak na szpilkach. Tłumaczenie miało być na trzecią a ja już o 11 wzięłam tabletki na uspokojenie.Tak dygotałam ze strachu. Wiecie tłumaczyć komuś kto dobrze zna angielski to nie to samo co nauka dzieci w przedszkolu poszczególnych słówek. Poza tym bałam się że nie znam specyfiki ich firmy, tzn. tej polskiej .Tłumaczenie się odwlekło do 17.Mężny pojechał ze mną. I powiem Wam, że nie wiem po co ten stres. Poszło mi bardzo dobrze, po raz pierwszy byłam z siebie bardzo zadowolona. Belgowie bardzo mili, ten z którym rozmawiałam w moim wieku. Jego szef bardzo fajny człowiek. Pierwszego dnia byliśmy na kolacji w hotelu gdzie spali i rozmowa tylko o interesach. Drugiego dnia pokazywaliśmy im Kaszuby, m.in. "Dom do góry nogami". Byli bardzo zadowoleni z wizyty, zapraszali mnie z szefem M do nich do Belgii. A ja powiem Wam że bardzo bym chciała. Żałuję, że nie wzięłam od nich żadnych namiarów. Fb nie mieli. Może kiedyś akurat będę miała możliwość wycieczki do tego kraju.
A to moja zadowolona mina już po tłumaczeniu. pełna energii i samozadowolenia, jednak też zmęczona.Tu już w domu.
Selfie teraz bardzo w modzie.
Vegetables
Hej!
Cały tydzień walczę. Jak lwica. Z przetworami. Wiecie,że mam bzika na tym punkcie. Teraz padło na wcześniej wspomniane ogórki, paprykę, buraki. W poniedziałek kupiłam u nas w sklepie 10 kg ogórków i zrobiłam je wedle przepisu cioci M. Ale szału nie ma. Gacie nie spadają. Chyba za mało chrzanu dałam. Nie, żeby nie dało się tego zjeść, ale czuć w smaku, że coś jest nie halo, że czegoś za mało albo za dużo. Wkurzyłam się i postanowiłam się nie poddawać. W sobotę kupiłam na rynku ogórki znowu . Tym razem robiłam wedle przepisu, który kiedyś już sprawdziłam i po raz kolejny okazał się strzałem w 10! Zrobiłam też pikle, surówkę i paprykę. Wszystko wedle moich starych przepisów,które dostałam od dobrej sąsiadki.No i mam ochotę na więcej, mimo, że mam w spiżarni już tego ok 50 słoików. Ale po co kupować w zimie jakieś niedobre i drogie surówki jak można się swoimi własnymi chwalić.Ja nie wyobrażam sobie obiadu bez jakiś warzyw lub surówek czy buraków bądź kapusty. Szczególnie do ziemniaków.Nie wiem może jeszcze kupię tych ogórków i zrobię pikle jeszcze. Już mam wprawę to pójdzie szybko.
Cały tydzień walczę. Jak lwica. Z przetworami. Wiecie,że mam bzika na tym punkcie. Teraz padło na wcześniej wspomniane ogórki, paprykę, buraki. W poniedziałek kupiłam u nas w sklepie 10 kg ogórków i zrobiłam je wedle przepisu cioci M. Ale szału nie ma. Gacie nie spadają. Chyba za mało chrzanu dałam. Nie, żeby nie dało się tego zjeść, ale czuć w smaku, że coś jest nie halo, że czegoś za mało albo za dużo. Wkurzyłam się i postanowiłam się nie poddawać. W sobotę kupiłam na rynku ogórki znowu . Tym razem robiłam wedle przepisu, który kiedyś już sprawdziłam i po raz kolejny okazał się strzałem w 10! Zrobiłam też pikle, surówkę i paprykę. Wszystko wedle moich starych przepisów,które dostałam od dobrej sąsiadki.No i mam ochotę na więcej, mimo, że mam w spiżarni już tego ok 50 słoików. Ale po co kupować w zimie jakieś niedobre i drogie surówki jak można się swoimi własnymi chwalić.Ja nie wyobrażam sobie obiadu bez jakiś warzyw lub surówek czy buraków bądź kapusty. Szczególnie do ziemniaków.Nie wiem może jeszcze kupię tych ogórków i zrobię pikle jeszcze. Już mam wprawę to pójdzie szybko.
Ciekawi mnie czy wy też robicie takie przetwory? Dajcie znać! Czy tylko ja mam nierówno pod sufitem, że chce mi się to robić??? Może macie jeszcze jakieś ciekawe przepisy? Jakby ktoś chciał to mogę się podzielić moimi, bo wychodzą na prawdę dobre.
poniedziałek, 4 sierpnia 2014
Game Over!
Hej!
No tak się dziś czuję. Jakby ktoś ze mnie zakpił, powiedział, jesteś loser, przegrałaś. Pomimo takiego starania i chęci!
Z czym przegrałam?
Z samą sobą! Z moją silną(słabą) wolą!
Odpuściłam sobie przez ostatni miesiąc i kilogramy wróciły. A miałam już na liczniku 112 kg, czyli 10 w dół! Dziś było znów 116,5. Załamka!
Wpadłam w swoje sidła, bo myślałam, że skoro schudłam już tyle to przecież nic się nie stanie jak zjem ciasto, loda, chipsy. Potem wyrzuty sumienia zapędzały mnie coraz bardziej w kozi róg. Jadłam jak miałam doła.
Odpuściłam także basen. Winny jest też mój mąż, który zamiast mnie motywować mówił: "Pojedziesz jutro." Przez niego też nie raz w nerwach sięgnęłam po słodycze. Ja jestem takim typem, że zajadam niepowodzenia życiowe. I jak się z nim pokłócę to zajadam. A kłócimy się ostatnio, mam wrażenie, że ciągle. On ma problem sam ze sobą i zamiast je rozwiązywać odbija się to na mnie. Ogólnie pier..... mi się w życiu ostatnio. Jak chodziłam do pracy też nie było kolorowo. Jakoś omijałam te problemy, a one się same nie rozwiążą, wręcz przeciwnie -narastają. I zaczynają mnie przytłaczać. Boję się, że w tej bitwie też przegram.
Ja nie wiem co ja robię źle. No nie wiem. Staram się jak mogę, chcę i myślę, że jestem dobrym człowiekiem. Może za bardzo chcę być szczęśliwa???????????
No tak się dziś czuję. Jakby ktoś ze mnie zakpił, powiedział, jesteś loser, przegrałaś. Pomimo takiego starania i chęci!
Z czym przegrałam?
Z samą sobą! Z moją silną(słabą) wolą!
Odpuściłam sobie przez ostatni miesiąc i kilogramy wróciły. A miałam już na liczniku 112 kg, czyli 10 w dół! Dziś było znów 116,5. Załamka!
Wpadłam w swoje sidła, bo myślałam, że skoro schudłam już tyle to przecież nic się nie stanie jak zjem ciasto, loda, chipsy. Potem wyrzuty sumienia zapędzały mnie coraz bardziej w kozi róg. Jadłam jak miałam doła.
Odpuściłam także basen. Winny jest też mój mąż, który zamiast mnie motywować mówił: "Pojedziesz jutro." Przez niego też nie raz w nerwach sięgnęłam po słodycze. Ja jestem takim typem, że zajadam niepowodzenia życiowe. I jak się z nim pokłócę to zajadam. A kłócimy się ostatnio, mam wrażenie, że ciągle. On ma problem sam ze sobą i zamiast je rozwiązywać odbija się to na mnie. Ogólnie pier..... mi się w życiu ostatnio. Jak chodziłam do pracy też nie było kolorowo. Jakoś omijałam te problemy, a one się same nie rozwiążą, wręcz przeciwnie -narastają. I zaczynają mnie przytłaczać. Boję się, że w tej bitwie też przegram.
Ja nie wiem co ja robię źle. No nie wiem. Staram się jak mogę, chcę i myślę, że jestem dobrym człowiekiem. Może za bardzo chcę być szczęśliwa???????????