Hej!
Wstałam.Poczułam, że mam ochotę na coś słodkiego. Wczoraj zakupiłam 2 pudełka "Delicji", "Pryncypałki" i jakieś żelki.
I powiedziałam sobie: może najpierw się zważę. Hehe! Jak nie będzie źle to wezmę ciacho do kawki.
No i jak się zważyłam to mina moja była bezcenna!
Ja czułam, że przytyłam, ale nie że aż tyle!
Jak byłam w ciąży to troszkę przytyłam ale nie strasznie aż tak znowu. Ciąża wpływała na mnie dobrze. Jadłam zdrowo, często, dużo piłam.Co prawda w ciąży waga moja wskazywała również 3 cyfrową wartość. Jednak dziś ważyłam więcej niż w ciąży. I to o 8 kg więcej! Załamka! Może ta załamka była mi potrzebna! Może trzeba sięgnąć dna, żeby się za siebie w końcu wziąć. A nie tylko zajadać stres. Albo z braku czasu zabijać głód śmieciowym jedzeniem lub słodyczami. Dość tego! Jutro napiszę Wam więcej o moim planie!
Strony
▼
piątek, 31 stycznia 2014
środa, 29 stycznia 2014
Nowy cel
Hej!
W poprzednim poście pisałam, że przydałby mi się nowy aparat. I dziś tak z ciekawości looknęłam sobie po kilku stronkach i znalazłam kilka potencjalnych możliwości.
Oto one:
Najlepszą europejską lustrzanką (European SLR Camera) okazał się w tym roku Canon EOS 100D wyposażony w 18-megapikselową matrycę APS-C. Jury doceniło w tym aparacie niewielki rozmiar i piórkową masę korpusu. Aparat przeznaczono dla amatorów, o czym świadczy również szereg trybów automatycznych. Oczywiście mówimy o bardziej ambitnych amatorach, dla których jakość zdjęć jest równie istotna, co kompaktowość aparatu. Mogą wprawdzie wybrać bezlusterkowca, ale wolą lustrzankę z optycznym wizjerem, który pokazuje rzeczywisty, a nie przetworzony obraz.
Kolejny to
Canon zgarnął również nagrodę w kategorii najlepszych zaawansowanych lustrzanek (European Advanced SLR Camera) - laur zdobył pełnoklatkowy EOS 6D. Za co? Za to, że we względnie przystępnej cenie (poniżej 7 tys. zł) oferuje jakość i funkcje takie jak profesjonalne lustrzanki. Co więcej, według jury aparat ten przebija wydajnością AF w słabym oświetleniu i szybkością działania droższego EOS-a 5D Mark III! Entuzjaści docenią również moduły GPS i Wi-Fi wbudowane w korpus (aparatem można sterować poprzez smartfon lub tablet), a także tryb seryjny 4,5 kl./s, w którym możemy wykonać ponad 1200 zdjęć bez przerwy.
I ostatni wart zerknięcia.
I teraz najważniejsza część posta. Co wy polecacie?
Czego używacie osobiście?
Czy może coś odradzacie?
W poprzednim poście pisałam, że przydałby mi się nowy aparat. I dziś tak z ciekawości looknęłam sobie po kilku stronkach i znalazłam kilka potencjalnych możliwości.
Oto one:
Najlepszą europejską lustrzanką (European SLR Camera) okazał się w tym roku Canon EOS 100D wyposażony w 18-megapikselową matrycę APS-C. Jury doceniło w tym aparacie niewielki rozmiar i piórkową masę korpusu. Aparat przeznaczono dla amatorów, o czym świadczy również szereg trybów automatycznych. Oczywiście mówimy o bardziej ambitnych amatorach, dla których jakość zdjęć jest równie istotna, co kompaktowość aparatu. Mogą wprawdzie wybrać bezlusterkowca, ale wolą lustrzankę z optycznym wizjerem, który pokazuje rzeczywisty, a nie przetworzony obraz.
Kolejny to
Canon zgarnął również nagrodę w kategorii najlepszych zaawansowanych lustrzanek (European Advanced SLR Camera) - laur zdobył pełnoklatkowy EOS 6D. Za co? Za to, że we względnie przystępnej cenie (poniżej 7 tys. zł) oferuje jakość i funkcje takie jak profesjonalne lustrzanki. Co więcej, według jury aparat ten przebija wydajnością AF w słabym oświetleniu i szybkością działania droższego EOS-a 5D Mark III! Entuzjaści docenią również moduły GPS i Wi-Fi wbudowane w korpus (aparatem można sterować poprzez smartfon lub tablet), a także tryb seryjny 4,5 kl./s, w którym możemy wykonać ponad 1200 zdjęć bez przerwy.
I ostatni wart zerknięcia.
Nikonowi przypadł bardzo prestiżowy tytuł Europejskiego Aparatu (European Camera 2013-2014). Tym mianem została obdarowana popularna lustrzanka Nikon D7100, następca również nagradzanego modelu D7000. Nikon D7100 to aparat z 24-megapikselową matrycą APS-C, przeznaczony dla zaawansowanych miłośników fotografii. W tym modelu usunięto filtr AA, znajdujący się zwykle przed sensorem, dzięki czemu użytkownicy mogą liczyć na większą ostrość swoich fotografii. Jury doceniło również szybki 51-punktowy system AF oraz tryb zdjęć seryjnych do 7 kl./s, a także jasny wizjer optyczny i wyraźny podgląd na ekranie LCD. Aparat ten zdobył również punkty za "czysty, nieskompresowany sygnał pochodzący ze złącza HDMI, który może być zapisany bezpośrednio na urządzenia zewnętrzne."
I teraz najważniejsza część posta. Co wy polecacie?
Czego używacie osobiście?
Czy może coś odradzacie?
wtorek, 28 stycznia 2014
Szał macicy
Hejka!
Pisałam tego posta już raz i moja siostra chciała coś sobie poszukać w necie i zamknęła mi wszystko. Bo się nie zna i teraz muszę pisać jeszcze raz. A tego nie cierpię po prostu NIENAWIDZĘ! I teraz to już zbytnio nie pamiętam o czym to ja chciałam.
Acha o tym, że cały wszechświat się sprzysiągł i nie daję rady wytrwać w moim postanowieniu. Postanowiłam sobie, że będę chodzić do kosmetyczki. Byłam w grudniu przed świętami na oczyszczaniu twarzy. Potem byłam umówiona na 15.01.Nie poszłam bo zachorowałam i kasę musiałam wydać na lekarstwa. No to nic myślałby kto. Jak już poczułam się lepiej umówiłam się na 25.01. Mam ferie, poza tym sobota. To myślę sobie no co może się stać żebym nie poszła. Wstałam rano o 6. Dzień wcześniej umówiłam się z teściową, że ona zajmie się Jaśkiem. No to już chciałam się szykować. Pomyślicie, że mi padło na mózg. O 6 rano???Ale musiałabym zawieźć M do pracy, Jaśka do teściów. No i pewnie do 8 mi by zeszło. A na 10 miałam kosmetyczkę. Chciałam jeszcze jechać na rynek wymienić spodnie, które kupiłam bez mierzenia. Jeszcze parę innych rzeczy chciałam kupić.
No i wszystko byłoby ładnie pięknie, gdyby nie mój mężny!!! Stanął mi okoniem! Powiedział, że ledwo odpalił samochód, że jest za duży mróz, że się coś stanie i kto mi pomoże, że za zimno, żeby z Jaśkiem jeździć. Wkurwiłam się i powiedziałam kilka konkretnych słów w jego kierunku. Weźcie pod uwagę, że wiedział o tym od tygodnia, mróz był też od tygodnia to mógł mnie jakoś uprzedzić. A nie w momencie jak ja już prawie ubrana. No co za idiota! Dla niego to nie żaden problem.
Już tęsknię za pracą. Ja jednak jestem zwierzę stadne. Muszę iść do ludzi. No chyba mi się należy.
On jakoś sobie może się odstresować piwkiem czy spotkaniem z kolegą. A mi nie wolno. Na dodatek jak wrócił z pracy w sobotę to się pokłóciliśmy. O wiele rzeczy jakie nam obu leżały na wątrobie. On się upił.
Nie chciał ze mną iść w niedzielę do Kościoła. Bo musi się wyspać. To się zemściłam.Pojechałam sama. Zostawiłam go z Jaśkiem i specjalnie się nie spieszyłam do domu. Nie było mnie 3 godziny. I od razu usłyszałam "przepraszam". Jemu się wydaje, że zajmowanie się małym to nic takiego a jak był z nim 3 godziny to wszystkie szafki Jaś miał opróżnione, wszystko powywalane.
W niedzielę pochodziłam po lumpkach moich ulubionych i nic nie znalazłam dla siebie i Jaśka. Tylko dla M spodnie oryginalne z LEVISA. Nosz kurcze dlaczego nie jestem chudsza. Wtedy sama bym je ponosiła.
Chętnie wstawiłabym jakieś zdjęcia, ale rozwaliła mi się ładowarka do aparatu. W ogóle to ten aparat też już do wymiany i chyba sobie kupię coś porządnego, nowego.
Pisałam tego posta już raz i moja siostra chciała coś sobie poszukać w necie i zamknęła mi wszystko. Bo się nie zna i teraz muszę pisać jeszcze raz. A tego nie cierpię po prostu NIENAWIDZĘ! I teraz to już zbytnio nie pamiętam o czym to ja chciałam.
Acha o tym, że cały wszechświat się sprzysiągł i nie daję rady wytrwać w moim postanowieniu. Postanowiłam sobie, że będę chodzić do kosmetyczki. Byłam w grudniu przed świętami na oczyszczaniu twarzy. Potem byłam umówiona na 15.01.Nie poszłam bo zachorowałam i kasę musiałam wydać na lekarstwa. No to nic myślałby kto. Jak już poczułam się lepiej umówiłam się na 25.01. Mam ferie, poza tym sobota. To myślę sobie no co może się stać żebym nie poszła. Wstałam rano o 6. Dzień wcześniej umówiłam się z teściową, że ona zajmie się Jaśkiem. No to już chciałam się szykować. Pomyślicie, że mi padło na mózg. O 6 rano???Ale musiałabym zawieźć M do pracy, Jaśka do teściów. No i pewnie do 8 mi by zeszło. A na 10 miałam kosmetyczkę. Chciałam jeszcze jechać na rynek wymienić spodnie, które kupiłam bez mierzenia. Jeszcze parę innych rzeczy chciałam kupić.
No i wszystko byłoby ładnie pięknie, gdyby nie mój mężny!!! Stanął mi okoniem! Powiedział, że ledwo odpalił samochód, że jest za duży mróz, że się coś stanie i kto mi pomoże, że za zimno, żeby z Jaśkiem jeździć. Wkurwiłam się i powiedziałam kilka konkretnych słów w jego kierunku. Weźcie pod uwagę, że wiedział o tym od tygodnia, mróz był też od tygodnia to mógł mnie jakoś uprzedzić. A nie w momencie jak ja już prawie ubrana. No co za idiota! Dla niego to nie żaden problem.
Już tęsknię za pracą. Ja jednak jestem zwierzę stadne. Muszę iść do ludzi. No chyba mi się należy.
On jakoś sobie może się odstresować piwkiem czy spotkaniem z kolegą. A mi nie wolno. Na dodatek jak wrócił z pracy w sobotę to się pokłóciliśmy. O wiele rzeczy jakie nam obu leżały na wątrobie. On się upił.
Nie chciał ze mną iść w niedzielę do Kościoła. Bo musi się wyspać. To się zemściłam.Pojechałam sama. Zostawiłam go z Jaśkiem i specjalnie się nie spieszyłam do domu. Nie było mnie 3 godziny. I od razu usłyszałam "przepraszam". Jemu się wydaje, że zajmowanie się małym to nic takiego a jak był z nim 3 godziny to wszystkie szafki Jaś miał opróżnione, wszystko powywalane.
W niedzielę pochodziłam po lumpkach moich ulubionych i nic nie znalazłam dla siebie i Jaśka. Tylko dla M spodnie oryginalne z LEVISA. Nosz kurcze dlaczego nie jestem chudsza. Wtedy sama bym je ponosiła.
Chętnie wstawiłabym jakieś zdjęcia, ale rozwaliła mi się ładowarka do aparatu. W ogóle to ten aparat też już do wymiany i chyba sobie kupię coś porządnego, nowego.
piątek, 24 stycznia 2014
Otyłość
Oglądałam dziś DDTVN. Lubię ten program oglądać. No i był temat dotyczący mnie bezpośrednio. Otóż otyłość. Ja całe życie odkąd pamiętam cierpię na tę dolegliwość. Na wszelakich badaniach i bilansach zawsze wychodziło mi że moja waga nie jest odpowiednia. I jakoś nikt nie zainterweniował jak to niedawno było. (Chodzi mi o tę sprawę z tym dzieckiem co je dziadkowie wychowywali i Pomoc Społeczna chciała je im odebrać za to, że chłopiec cierpiał na otyłość.) A moja otyłość w dzieciństwie wynikała z tego, że byłam źle odżywiana przez rodziców. W sumie to przez matkę, bo ojciec w d.... miał dzieci. Tylko do roboty gonił i tłuc umiał. (Świeć Panie nad jego duszą!) Mieszkam na wsi i wiadomo miałam siedmioro rodzeństwa to się nie przelewało u nas. Mama piekła chleb w ceglanym piecu na dworze. 10 dużych bochenków na tydzień. Zdrowy swojski, bo na zakwasie i ziemniakach. No i ten chleb jedliśmy przeważnie z masłem, gruuubo posmarowanym. Też swojskim od naszych krów.Albo ze śmietaną i cukrem. Jeszcze najlepiej smakował jak był ciepły od razu kromkę koło pieca na dworze jedliśmy.Jadłam też obiady w szkole. To był dla mnie rarytas. Zawsze brałam dokładkę bo w domu takich pyszności jak ryby lub schabowy czy krokiety, pierogi nie mieliśmy. W domu mama gotowała jakąś zupę na drobiu(tłustym), ziemniaki.W niedzielę mięso. Na kolacje przeważnie jedliśmy suchy chleb z kakao. Ja to lubiłam sobie włożyć chleb do kubka i rozmoczony jadłam.Nie piliśmy herbat. Jedynie mleko. Cały dzień. Rano jak ciepłe jeszcze spod krowy z pianką, na obiad mleko, na kolacje mleko. Mleko piliśmy jak teraz wodę mineralną się pije.No i weźcie pod uwagę, że było to mleko tłuste pełnowartościowe. Zawierało w sobie śmietanę, bo zawsze jak mama schłodziła mleko to mogła zebrać łyżeczką śmietanę.
No i proszę Was powiedzcie mi jak, no jak takie dziecko miało być szczupłe???????????
No i jeszcze geny!!!! Moja mama to postawna kobieta, ojciec też był fest chłop to i ja jestem fest baba! Nawet kości mam grubsze niż moi rówieśnicy. Raz miałam rentgen i mi pani powiedziała że musieli by wziąść wagę moich kości też pod uwagę.
I tak dziś słuchałam na te wynurzenia o tej otyłości, że dużo ludzi jest otyłych, że można z tym walczyć, zdrowy tryb życia, trele morele cholera!
Ja chyba bym nie mogła nic jeść. Nie mówię. Kocham Jasia, męża i słodycze. Ale niech znajdzie się ktoś kto mi powie, że to jak się odżywiałam za młodu, moje nawyki, brak regularności posiłków. No niech mi ktoś powie, że to nie ma wpływu na to jak wyglądam.
Dlatego teraz staram się, żeby Jaś jadł owoce i warzywa. I dostaję kurwicy jak ktoś daje mu czekoladę, ciastko. A nie raz już tak się zdarzyło. I nie pomogą sensowne argumenty. Potem Jaś nie je owoców, nie chce mleka. Bo jak ktoś dał mu czekoladę to jest zapełniony pustymi kaloriami.
No ale nie o Jaśku miało być tylko o mnie.
Teraz jem mało, nadal nieregularnie, często zimne wiadomo dlaczego. Bo Jaś najpierw.
I jakoś na mojej wadze nic nie ubywa.
Chyba zapiszę się na jakiś aerobik, albo na siłownię.
Biegam latem ok. 1 km. I wtedy czuję się super. Endorfinki mi służą. Ale za to siada mój kręgosłup. On już i bez tego siada. W końcu ma co dźwigać.
Pewnie, że chciałabym wyglądać i być szczuplejsza. Ale tylko troszkę szczuplejsza. Myślę, że z 4 rozmiary w dół by wystarczyły.Teraz noszę 46. Nie wstydzę się tego. Ale też nie skaczę z radości. W szczególności jak jestem w przymierzalni.Albo jak podoba mi się coś tylko wiadomo rozmiary mają jak na dzieci.
Może jest tutaj ktoś z Was, kto miał podobnie i dał radę schudnąć.
Macie rady????
No i proszę Was powiedzcie mi jak, no jak takie dziecko miało być szczupłe???????????
No i jeszcze geny!!!! Moja mama to postawna kobieta, ojciec też był fest chłop to i ja jestem fest baba! Nawet kości mam grubsze niż moi rówieśnicy. Raz miałam rentgen i mi pani powiedziała że musieli by wziąść wagę moich kości też pod uwagę.
I tak dziś słuchałam na te wynurzenia o tej otyłości, że dużo ludzi jest otyłych, że można z tym walczyć, zdrowy tryb życia, trele morele cholera!
Ja chyba bym nie mogła nic jeść. Nie mówię. Kocham Jasia, męża i słodycze. Ale niech znajdzie się ktoś kto mi powie, że to jak się odżywiałam za młodu, moje nawyki, brak regularności posiłków. No niech mi ktoś powie, że to nie ma wpływu na to jak wyglądam.
Dlatego teraz staram się, żeby Jaś jadł owoce i warzywa. I dostaję kurwicy jak ktoś daje mu czekoladę, ciastko. A nie raz już tak się zdarzyło. I nie pomogą sensowne argumenty. Potem Jaś nie je owoców, nie chce mleka. Bo jak ktoś dał mu czekoladę to jest zapełniony pustymi kaloriami.
No ale nie o Jaśku miało być tylko o mnie.
Teraz jem mało, nadal nieregularnie, często zimne wiadomo dlaczego. Bo Jaś najpierw.
I jakoś na mojej wadze nic nie ubywa.
Chyba zapiszę się na jakiś aerobik, albo na siłownię.
Biegam latem ok. 1 km. I wtedy czuję się super. Endorfinki mi służą. Ale za to siada mój kręgosłup. On już i bez tego siada. W końcu ma co dźwigać.
Pewnie, że chciałabym wyglądać i być szczuplejsza. Ale tylko troszkę szczuplejsza. Myślę, że z 4 rozmiary w dół by wystarczyły.Teraz noszę 46. Nie wstydzę się tego. Ale też nie skaczę z radości. W szczególności jak jestem w przymierzalni.Albo jak podoba mi się coś tylko wiadomo rozmiary mają jak na dzieci.
Może jest tutaj ktoś z Was, kto miał podobnie i dał radę schudnąć.
Macie rady????
środa, 22 stycznia 2014
DNO
Hejka!
Widzę, że mnie nie czytacie ale co tam. Jestem i tak sławna.
Coby moi czytelnicy nie byli zawiedzeni postanowiłam skrobnąć kolejnego posta. A co tam! Mam ferie, więc mi wolno. Jaś mi tu ciągle przeszkadza. Chce mi wejść na kolana i walić w laptopa. To jego ulubiona zabawa. Ciągnie też za kabel od ładowarki. Raz mu się udało zwalić laptop w ten sposób-myślałam, że zejdę na zawał. Na szczęście komp przeżył. Jaś też. Ale był moment, że myślałam że.....
Dziś temat związany z moim postanowieniem wczorajszym, a mianowicie dbanie o siebie, codzienny makijaż. Jak rozpoczęłam pracę to wyjęłam wszystkie kosmetyki jakie jeszcze mają dobrą datę ważności, przeterminowane wywaliłam. Nie mam nie wiadomo jakiej kolekcji, ale troszkę się jednak jak na mnie tego nazbierało.Postanowiłam, że nie kupię nic nowego dopóki nie zużyję tego co mam. I właśnie dziś skończyła mi się baza pod cienie Gosh perłowa.
I chcę opisać co nie co mojego zdania na jej temat. Otóż baza ma 2,5 g. Jest w wysuwanym sztyfcie.Data ważności po otwarciu to 24 miesiące- jak dla mnie długo. Bo nie oszukujmy się, że nie wykorzystamy jej w kilka miesięcy. Używałam wcześniej bazy Wirtuala i szybko zasychała. Jednak ta z Gosha jest ok. Wydaje mi się nawet, że im dłużej ją miałam tym lepiej trzymała cienie. Mi się zawsze zbierają w załamaniu. Jeden minus jest taki, że kupiłam perłową i owszem ładnie podbija kolor cieni perłowych ale matowe cienie wyglądają co najmniej nie dobrze. Owszem trzymają się ale aby zachować mat trzeba dobrze rozblendować lub nałożyć dużo cienia. W innym przypadku mamy perłowe wykończenie. Ogólnie jestem zadowolona z bazy. Jak dla takiego laika jak ja to jest w porządku. Jedyne co mi w niej nie pasuje to, że nie utrzymuje eyelinera. Mogę ją nałożyć pod eyeliner i nawet utrwalam czarnym cieniem ale i tak mi się robi odbicie lustrzane. Jak chcę mieć samą kreskę to muszę co chwila zerkać i wycierać sobie to co się odbiło. Nie jest to dobre ani na moje nerwy ani dla moich powiek.
Jak macie jakąś bazę co trzyma eyeliner w ryzach -DAJCIE ZNAĆ!!! Właśnie będę teraz szukać opinii na wizażu i muszę coś nowego kupić.
A jakiś miesiąc temu skończył mi się puder transparentny z Kryolana. Kupiłam go na allegro. Kosztował 90zł. Jak dla mnie był ok. Pojemność duża i wystarczył na ok rok używania. Moim zdaniem warto go kupić. Do niego trzeba kupić taki fixer (55zł), który utrwala makijaż. Coś takiego jak lakier do włosów tyle że do makijażu. Używałam fixer tylko od święta, np na wesela, imprezy i moim zdaniem warto. Na moim ślubie trzymał mi makijaż do końca.
Ja bez przypudrowania buzi żyć nie mogę. Świecę się po dwóch godzinach jak psu jajca. No i nie wiedząc co kupić kupiłam puder kompaktowy z Synergen.
I tak jak do tej pory on się sprawdzał tak nie wiem czemu teraz mi nie pasuje. A że jest mały (9g= 9zł) to mi wystarczył na 2 tygodnie codziennego stosowania. I tak się po kilku godzinach świeciłam.
No i postanowiłam kupić produkt znanej firmy Bourjois. Jest to puder matujący w odcieniu 01 Peach. Utrwala makijaż, doskonale zlewa się z moją cerą i podkładem. Ale to chyba też nie to. Produkt ma 32 g i pewnie trochę mi zbawi zanim go zużyję. Ale wcześniej nie kupię nic nowego. Może wy znacie jakiś puder wart polecenia. Może być z droższej półki.
Jestem zdania, że jeśli kosmetyk ma spełniać swoje zadanie to lepiej wydać więcej i kupić porządny niż błądzić i kupić kilka zwykłych które potem tylko leżą. Chociaż nie u mnie! U mnie projekt denko trwa. I nie wywalę nic czego nie zużyję! Ewentualnie gdyby szkodziło mojej cerze oddałabym komuś lub wywaliła. Jak na razie nic takiego nie miało miejsca.
A jak u Was z korzystaniem z kosmetyków?
Zużywacie do końca?
Czy kolekcjonujecie? Czy można w ogóle kolekcjonować kosmetyki?
Jakbyście miały coś godnego polecenia to ja czekam!
Widzę, że mnie nie czytacie ale co tam. Jestem i tak sławna.
Coby moi czytelnicy nie byli zawiedzeni postanowiłam skrobnąć kolejnego posta. A co tam! Mam ferie, więc mi wolno. Jaś mi tu ciągle przeszkadza. Chce mi wejść na kolana i walić w laptopa. To jego ulubiona zabawa. Ciągnie też za kabel od ładowarki. Raz mu się udało zwalić laptop w ten sposób-myślałam, że zejdę na zawał. Na szczęście komp przeżył. Jaś też. Ale był moment, że myślałam że.....
Dziś temat związany z moim postanowieniem wczorajszym, a mianowicie dbanie o siebie, codzienny makijaż. Jak rozpoczęłam pracę to wyjęłam wszystkie kosmetyki jakie jeszcze mają dobrą datę ważności, przeterminowane wywaliłam. Nie mam nie wiadomo jakiej kolekcji, ale troszkę się jednak jak na mnie tego nazbierało.Postanowiłam, że nie kupię nic nowego dopóki nie zużyję tego co mam. I właśnie dziś skończyła mi się baza pod cienie Gosh perłowa.
I chcę opisać co nie co mojego zdania na jej temat. Otóż baza ma 2,5 g. Jest w wysuwanym sztyfcie.Data ważności po otwarciu to 24 miesiące- jak dla mnie długo. Bo nie oszukujmy się, że nie wykorzystamy jej w kilka miesięcy. Używałam wcześniej bazy Wirtuala i szybko zasychała. Jednak ta z Gosha jest ok. Wydaje mi się nawet, że im dłużej ją miałam tym lepiej trzymała cienie. Mi się zawsze zbierają w załamaniu. Jeden minus jest taki, że kupiłam perłową i owszem ładnie podbija kolor cieni perłowych ale matowe cienie wyglądają co najmniej nie dobrze. Owszem trzymają się ale aby zachować mat trzeba dobrze rozblendować lub nałożyć dużo cienia. W innym przypadku mamy perłowe wykończenie. Ogólnie jestem zadowolona z bazy. Jak dla takiego laika jak ja to jest w porządku. Jedyne co mi w niej nie pasuje to, że nie utrzymuje eyelinera. Mogę ją nałożyć pod eyeliner i nawet utrwalam czarnym cieniem ale i tak mi się robi odbicie lustrzane. Jak chcę mieć samą kreskę to muszę co chwila zerkać i wycierać sobie to co się odbiło. Nie jest to dobre ani na moje nerwy ani dla moich powiek.
Jak macie jakąś bazę co trzyma eyeliner w ryzach -DAJCIE ZNAĆ!!! Właśnie będę teraz szukać opinii na wizażu i muszę coś nowego kupić.
A jakiś miesiąc temu skończył mi się puder transparentny z Kryolana. Kupiłam go na allegro. Kosztował 90zł. Jak dla mnie był ok. Pojemność duża i wystarczył na ok rok używania. Moim zdaniem warto go kupić. Do niego trzeba kupić taki fixer (55zł), który utrwala makijaż. Coś takiego jak lakier do włosów tyle że do makijażu. Używałam fixer tylko od święta, np na wesela, imprezy i moim zdaniem warto. Na moim ślubie trzymał mi makijaż do końca.
Ja bez przypudrowania buzi żyć nie mogę. Świecę się po dwóch godzinach jak psu jajca. No i nie wiedząc co kupić kupiłam puder kompaktowy z Synergen.
I tak jak do tej pory on się sprawdzał tak nie wiem czemu teraz mi nie pasuje. A że jest mały (9g= 9zł) to mi wystarczył na 2 tygodnie codziennego stosowania. I tak się po kilku godzinach świeciłam.
No i postanowiłam kupić produkt znanej firmy Bourjois. Jest to puder matujący w odcieniu 01 Peach. Utrwala makijaż, doskonale zlewa się z moją cerą i podkładem. Ale to chyba też nie to. Produkt ma 32 g i pewnie trochę mi zbawi zanim go zużyję. Ale wcześniej nie kupię nic nowego. Może wy znacie jakiś puder wart polecenia. Może być z droższej półki.
Jestem zdania, że jeśli kosmetyk ma spełniać swoje zadanie to lepiej wydać więcej i kupić porządny niż błądzić i kupić kilka zwykłych które potem tylko leżą. Chociaż nie u mnie! U mnie projekt denko trwa. I nie wywalę nic czego nie zużyję! Ewentualnie gdyby szkodziło mojej cerze oddałabym komuś lub wywaliła. Jak na razie nic takiego nie miało miejsca.
A jak u Was z korzystaniem z kosmetyków?
Zużywacie do końca?
Czy kolekcjonujecie? Czy można w ogóle kolekcjonować kosmetyki?
Jakbyście miały coś godnego polecenia to ja czekam!
wtorek, 21 stycznia 2014
Dbajmy
Hej!
Denerwuje mnie, że trzeba wymyślać te tytuły postów. Nigdy nie wiem jaki tytuł nadać. A jak nadaję tytuł to też niektórzy nie czytają bo od razu wiedzą o co chodzi. I dzięki temu jestem mało popularna. W ogóle dlaczego jak ja czytam to zostawiam komentarze a u mnie tak mało????? WTF? O co kaman? Chcę być sławna! Potrzebuję, żeby ludzie pisali mi jaka to jestem naj...Wiadomo w domu nikt mnie nie docenia i palma odbija!
Teraz mam ferie. Siedzę w domu z Johnem i wiadomo brak kontaktu z kimś innym niż 10-cio miesięczny bąbel zostawia ślady na mojej psychice.
Pospałam dziś sobie do 10! A co tam! Należy mi się. Młody w nocy ostatnio w wilkołaka się zamienia. Zasłaniam już nawet rolety na oknach. Bo nigdy nie wiadomo czy to nie wpływ księżyca. Ryczy średnio 4-5 razy w ciągu nocy. Ja już jak lunatyk przechodzę przez mojego M. dowlekam się do łóżeczka, młody na ręce. Uspokaja się. Odkładam. Włażę na swoje miejsce. Najpierw trzeba pokonać przeszkodę w postaci mężnego. Ten też czasami coś mamrocze przez sen.Ledwo zasnę. I powtórka z rozrywki. No i jak tu sobie rano tego nie odespać. Jak M. wychodzi do pracy młody się budzi. Ledwo przytomna robię mu mleko. Biorę go do naszego łóżka. Ściskam. Tulę. Byleby zasnął. Zasypia. I ze mną potrafi spać do 10 bez żadnego zająknięcia. Nosz cholera czemu tak nie ma w nocy???? Czyżby był zazdrosny o swojego ojca. I dlatego robi wszystko, żeby mnie od niego odciągnąć?
Zjedliśmy śniadanie. Też nie bez kłopotów. Wiadomo. Młody najedzony a matka zimną kawę pije. No ale czegóż się nie robi dla dobra narodu polskiego. Przecież rośnie mi młody prezydent to trzeba dbać jak o prezydenta.
Potem marsz do łazienki. Jaś wymyślił sobie za zabawę zwalanie moich kosmetyków do wanny. Ale przynajmniej się doprowadziłam do stanu używalności. Potem uspałam młodego bo marudził. I zabrałam się za makijaż. I stwierdziłam, że będę się codziennie malować. A co tam! Niech mój mężny widzi jaka to ja piękna jestem jak tonę szpachlu nałożę. Bo w sumie dlaczego mamy wyglądać ładnie tylko jak gdzieś wychodzimy czy do pracy? Niechże dziecko też ogląda przyjemną facjatę a nie że po nocach ma koszmary bo matka nie umalowana łazi?
A jak u Was? Makijaż codziennie nawet jak jesteście w dresach? Czy tylko do pracy?
Denerwuje mnie, że trzeba wymyślać te tytuły postów. Nigdy nie wiem jaki tytuł nadać. A jak nadaję tytuł to też niektórzy nie czytają bo od razu wiedzą o co chodzi. I dzięki temu jestem mało popularna. W ogóle dlaczego jak ja czytam to zostawiam komentarze a u mnie tak mało????? WTF? O co kaman? Chcę być sławna! Potrzebuję, żeby ludzie pisali mi jaka to jestem naj...Wiadomo w domu nikt mnie nie docenia i palma odbija!
Teraz mam ferie. Siedzę w domu z Johnem i wiadomo brak kontaktu z kimś innym niż 10-cio miesięczny bąbel zostawia ślady na mojej psychice.
Pospałam dziś sobie do 10! A co tam! Należy mi się. Młody w nocy ostatnio w wilkołaka się zamienia. Zasłaniam już nawet rolety na oknach. Bo nigdy nie wiadomo czy to nie wpływ księżyca. Ryczy średnio 4-5 razy w ciągu nocy. Ja już jak lunatyk przechodzę przez mojego M. dowlekam się do łóżeczka, młody na ręce. Uspokaja się. Odkładam. Włażę na swoje miejsce. Najpierw trzeba pokonać przeszkodę w postaci mężnego. Ten też czasami coś mamrocze przez sen.Ledwo zasnę. I powtórka z rozrywki. No i jak tu sobie rano tego nie odespać. Jak M. wychodzi do pracy młody się budzi. Ledwo przytomna robię mu mleko. Biorę go do naszego łóżka. Ściskam. Tulę. Byleby zasnął. Zasypia. I ze mną potrafi spać do 10 bez żadnego zająknięcia. Nosz cholera czemu tak nie ma w nocy???? Czyżby był zazdrosny o swojego ojca. I dlatego robi wszystko, żeby mnie od niego odciągnąć?
Zjedliśmy śniadanie. Też nie bez kłopotów. Wiadomo. Młody najedzony a matka zimną kawę pije. No ale czegóż się nie robi dla dobra narodu polskiego. Przecież rośnie mi młody prezydent to trzeba dbać jak o prezydenta.
Potem marsz do łazienki. Jaś wymyślił sobie za zabawę zwalanie moich kosmetyków do wanny. Ale przynajmniej się doprowadziłam do stanu używalności. Potem uspałam młodego bo marudził. I zabrałam się za makijaż. I stwierdziłam, że będę się codziennie malować. A co tam! Niech mój mężny widzi jaka to ja piękna jestem jak tonę szpachlu nałożę. Bo w sumie dlaczego mamy wyglądać ładnie tylko jak gdzieś wychodzimy czy do pracy? Niechże dziecko też ogląda przyjemną facjatę a nie że po nocach ma koszmary bo matka nie umalowana łazi?
A jak u Was? Makijaż codziennie nawet jak jesteście w dresach? Czy tylko do pracy?
poniedziałek, 20 stycznia 2014
Druga ciąża....
Hej!
Czytam na wielu blogach o tym, jak to miałyście myśli na temat poczęcia drugiego dzieciątka. I kiedy się one pojawiały.Na innych znów czytam jak to dobrze mieć rodzeństwo. Jaki super wpływa mają na siebie razem wychowujące się dzieci itp. itd.
I w rzeczy samej mnie również naszły takie czy owe myśli. Nie ukrywam proces tworzenia małego bąbla jest mega przyjemny. Jednak po chwili moje grzeszne myśli nikną za wspomnieniem bólu i łez jakie wylałam po cesarce. A wiadomo jakbym teraz zaszła w ciążę to druga cesarka murowana. Poza tym troszkę się obawiam, że jednak to za szybko. Dla mnie. Ze względów zdrowotnych: gin przestrzegał, że CO NAJMNIEJ DWA LATA abstynencji!!!! Po drugie ze względów psychicznych. Owszem czasem tęsknię za czasem z brzuszkiem. Jednak wiem co jest potem. Gdyby Jaś chodził już a ja z małym zawiniątkiem, które wymaga 100 % uwagi. Pewnie dalibyśmy radę. Kto nie jak ja. Poza tym praca. Wiadomo, że musiałabym zrezygnować.
No i szarpią mą duszą różne myśli.
A jeszcze kilka miesięcy temu mówiłam: NO WAY! NEVER EVER!
Jednak mądry rozum podpowiada mi, że to chyba byłaby krzywda dla tego mojego Jaśka. Wiadomo ja mam dużą rodzinę i wolałabym jej nie mieć. Wcale nie jest fajnie. Tylko kłótnie i nic więcej. Awantury. Żale.
Jednak zdaję sobie sprawę, że nie zawsze musi tak być! Mogę wychować moje dzieci tak aby miały w sobie wsparcie. Aby się kochały i szanowały.
W związku z tymi przemyśleniami zaczęłam rozmawiać z moim mężem. On to najchętniej od razu zabrałby się do roboty! Wspólnie postanowiliśmy, że chcemy mieć jeszcze jedno dziecko. Agatkę. Nie będziemy się teraz starać na siłę. Chyba, że Bóg da. A jeśli nie da teraz to będziemy się starać jak postawimy swój dom. Ja mam w tym roku 28 lat. M stuknie 30! Więc za młodzi nie jesteśmy. Moja mama urodziła mnie jak miała 45 lat. Można i tak późno. Jednak ja chciałabym być w miarę młodą mamą i myślę, że do lub lekko po 30 chciałabym mieć już dwójkę bąbli. Wtedy kończymy produkcję.
Mój M chyba sobie wziął do serca to, bo ostatnio chętniej i częściej chce ze mną praktykować pewne rzeczy. Wiadomo mówię o tych co się dzieją w alkowie w nocy,jak Jaś śpi. Mam nadzieję, że szybciej nam się nie przytrafi. Jakby co to dam znać.
Zgodnie z założeniem noworocznym chodzę do kosmetyczki raz na miesiąc, do dentysty. Teraz umówiłam się też do gina. Mam na 26 luty wizytę. Chciałam na marzec, jednak co to za różnica. Miesiąc wielkiej różnicy nie czyni. Mam nadzieję, że podczas badania mi nie oznajmi, że rodzina się powiększy. Hehe. Bo znając mojego męża.Jemu wystarczy tylko napomknąć. Dwa razy nie trzeba mówić(żart).
A jak to jest u Was? Kiedy lepiej Waszym zdaniem starać się o drugie dziecko??? Czy może wcale? Jesteście z rodzin wielodzietnych czy jesteście jedynakami? Jakie macie zdanie w tym temacie?
Buźka!
Czytam na wielu blogach o tym, jak to miałyście myśli na temat poczęcia drugiego dzieciątka. I kiedy się one pojawiały.Na innych znów czytam jak to dobrze mieć rodzeństwo. Jaki super wpływa mają na siebie razem wychowujące się dzieci itp. itd.
I w rzeczy samej mnie również naszły takie czy owe myśli. Nie ukrywam proces tworzenia małego bąbla jest mega przyjemny. Jednak po chwili moje grzeszne myśli nikną za wspomnieniem bólu i łez jakie wylałam po cesarce. A wiadomo jakbym teraz zaszła w ciążę to druga cesarka murowana. Poza tym troszkę się obawiam, że jednak to za szybko. Dla mnie. Ze względów zdrowotnych: gin przestrzegał, że CO NAJMNIEJ DWA LATA abstynencji!!!! Po drugie ze względów psychicznych. Owszem czasem tęsknię za czasem z brzuszkiem. Jednak wiem co jest potem. Gdyby Jaś chodził już a ja z małym zawiniątkiem, które wymaga 100 % uwagi. Pewnie dalibyśmy radę. Kto nie jak ja. Poza tym praca. Wiadomo, że musiałabym zrezygnować.
No i szarpią mą duszą różne myśli.
A jeszcze kilka miesięcy temu mówiłam: NO WAY! NEVER EVER!
Jednak mądry rozum podpowiada mi, że to chyba byłaby krzywda dla tego mojego Jaśka. Wiadomo ja mam dużą rodzinę i wolałabym jej nie mieć. Wcale nie jest fajnie. Tylko kłótnie i nic więcej. Awantury. Żale.
Jednak zdaję sobie sprawę, że nie zawsze musi tak być! Mogę wychować moje dzieci tak aby miały w sobie wsparcie. Aby się kochały i szanowały.
W związku z tymi przemyśleniami zaczęłam rozmawiać z moim mężem. On to najchętniej od razu zabrałby się do roboty! Wspólnie postanowiliśmy, że chcemy mieć jeszcze jedno dziecko. Agatkę. Nie będziemy się teraz starać na siłę. Chyba, że Bóg da. A jeśli nie da teraz to będziemy się starać jak postawimy swój dom. Ja mam w tym roku 28 lat. M stuknie 30! Więc za młodzi nie jesteśmy. Moja mama urodziła mnie jak miała 45 lat. Można i tak późno. Jednak ja chciałabym być w miarę młodą mamą i myślę, że do lub lekko po 30 chciałabym mieć już dwójkę bąbli. Wtedy kończymy produkcję.
Mój M chyba sobie wziął do serca to, bo ostatnio chętniej i częściej chce ze mną praktykować pewne rzeczy. Wiadomo mówię o tych co się dzieją w alkowie w nocy,jak Jaś śpi. Mam nadzieję, że szybciej nam się nie przytrafi. Jakby co to dam znać.
Zgodnie z założeniem noworocznym chodzę do kosmetyczki raz na miesiąc, do dentysty. Teraz umówiłam się też do gina. Mam na 26 luty wizytę. Chciałam na marzec, jednak co to za różnica. Miesiąc wielkiej różnicy nie czyni. Mam nadzieję, że podczas badania mi nie oznajmi, że rodzina się powiększy. Hehe. Bo znając mojego męża.Jemu wystarczy tylko napomknąć. Dwa razy nie trzeba mówić(żart).
A jak to jest u Was? Kiedy lepiej Waszym zdaniem starać się o drugie dziecko??? Czy może wcale? Jesteście z rodzin wielodzietnych czy jesteście jedynakami? Jakie macie zdanie w tym temacie?
Buźka!
piątek, 17 stycznia 2014
I HATE WINTER
Hej!
No i dopadła i nas. A miałam nadzieję, że się nie pojawi. Mowa o śniegu. Nie cierpię go. Nie cierpię zimy. Kiedyś się chyba wyniosę do ciepłych krajów.Uwielbiam ciepło!!!
Dopadła mnie też choroba. W sumie to już od świąt chodziłam co chwilka to z kaszlem, katarem, bólem gardła. Nie poszłam do lekarza, bo wiadomo każdy z nas jest najlepszym lekarzem. Leczyłam się sama, tzn. Gripex i jazda do pracy.No i mam. Teraz się doprawiłam tak, że dupy nie mogę podnieść. No ale trzeba. W końcu poszłam po rozum do głowy i do lekarza. No i antybiotyk.
Na szczęście mam teraz wolne do 2.02. Są ferie. Czuję się jeszcze nie wyraźnie. Jaś w nocy prawie ciągle płakał. Chyba ząbki znowu mu idą.. Więc dziś pospałam dłużej.
Wyznaczyłam sobie, że w ferie odpocznę, w sensie będę się wysypiać. Mam też masę spraw do ogarnięcia. Zaległości nadrobić trzeba. Mnóstwo spraw nie pozałatwianych. Dokumenty do wypisania. Mam nadzieję, że to ogarnę. Chcę też przysiąść z mężem nad domem. Musimy wyznaczyć co trzeba kupić, kiedy. Co zrobić jeszcze. Musimy się przygotować tak aby gdy będzie pogoda i pieniążki to ruszamy z koksem.
Po za tym to moja mama wylądowała w szpitalu. Zawiozłam ją bo mi się dusiła. Miała odoskrzelowe zapalenie płuc.Moja rodzinka oczywiście w tej kwestii nie została mi dłużna. Ja nie wiem. Coby nie zrobić zawsze źle. Jakbym jej nie zawiozła to by gadali, że ja się nie interesuję. A jak zawiozłam to gadki są i tak. Że niby tak najłatwiej wywieść do szpitala itp. No ja nie wiem co za ludzie!!!! To co miała mi tu mama umrzeć. Jakby umarła też byłoby na mnie. Masakra.
Ostatnio ciągle słucham piosenki
Biały- "Ta chwila"
Słuchając tej piosenki czekam wiosny!
No i dopadła i nas. A miałam nadzieję, że się nie pojawi. Mowa o śniegu. Nie cierpię go. Nie cierpię zimy. Kiedyś się chyba wyniosę do ciepłych krajów.Uwielbiam ciepło!!!
Dopadła mnie też choroba. W sumie to już od świąt chodziłam co chwilka to z kaszlem, katarem, bólem gardła. Nie poszłam do lekarza, bo wiadomo każdy z nas jest najlepszym lekarzem. Leczyłam się sama, tzn. Gripex i jazda do pracy.No i mam. Teraz się doprawiłam tak, że dupy nie mogę podnieść. No ale trzeba. W końcu poszłam po rozum do głowy i do lekarza. No i antybiotyk.
Na szczęście mam teraz wolne do 2.02. Są ferie. Czuję się jeszcze nie wyraźnie. Jaś w nocy prawie ciągle płakał. Chyba ząbki znowu mu idą.. Więc dziś pospałam dłużej.
Wyznaczyłam sobie, że w ferie odpocznę, w sensie będę się wysypiać. Mam też masę spraw do ogarnięcia. Zaległości nadrobić trzeba. Mnóstwo spraw nie pozałatwianych. Dokumenty do wypisania. Mam nadzieję, że to ogarnę. Chcę też przysiąść z mężem nad domem. Musimy wyznaczyć co trzeba kupić, kiedy. Co zrobić jeszcze. Musimy się przygotować tak aby gdy będzie pogoda i pieniążki to ruszamy z koksem.
Po za tym to moja mama wylądowała w szpitalu. Zawiozłam ją bo mi się dusiła. Miała odoskrzelowe zapalenie płuc.Moja rodzinka oczywiście w tej kwestii nie została mi dłużna. Ja nie wiem. Coby nie zrobić zawsze źle. Jakbym jej nie zawiozła to by gadali, że ja się nie interesuję. A jak zawiozłam to gadki są i tak. Że niby tak najłatwiej wywieść do szpitala itp. No ja nie wiem co za ludzie!!!! To co miała mi tu mama umrzeć. Jakby umarła też byłoby na mnie. Masakra.
Ostatnio ciągle słucham piosenki
Biały- "Ta chwila"
"Może właśnie w tej chwili nachodzą ciebie myśli w stylu
Gdy inni sa bezsilni ty jesteś z nimi z tyłu
Tylu bez pomysłu nie widzi sensu życia na tej ziemi
Ilu przyjaciół – kiedy potrzebni – są, jak głuchoniemi?
Nie zmienisz tej przestrzeni, gdzie jest ten cień nadziei
Powszedni dzień, poprzedni też był kiepski, nie miał idei
Niebieski ojcze drogi, czemu człowiek jest złowrogi
Do swych marzeń stawiasz kroki a oni podkładają nogi
Ich umysł zbyt ubogi, zazdroszczą bo coś robisz
Czemu znów wątpisz w sobie?
Tak jest, jak mówię do ciebie!
Na niebie szepcą gwiazdy, one wiedza ze coś znaczysz
Jesteś częścią tej chorej jazdy, jeszcze trochę pracy zobaczysz
-- zaraz marzenia
Chyba wiesz od czego zmierzam
Nie dowierzam nieraz kiedy w tekstach się wam zwierzam
Teraz to bez znaczenia
To twój moment, twoja sekunda
Wiara czyni cuda, jeśli chcesz to się może udać!
To jest właśnie ta chwila
Uwierz w siebie będzie dobrze
Teraz poczuj się na siłach
Wierze w ciebie, wiem że możesz
To jest właśnie ta chwila
Uwierz w siebie będzie dobrze
Nie ma wczoraj, kiedyś, jest dziś tu i teraz
Zamknij stary rozdział żeby zacząć wszystko od zera
Pamiętam doskonale, jak się sypie to wszystko naraz
Zaraz oszalejesz, wiem, jak to jest, w głowie masz marazm
Po co się starać jak i tak to szefowie zarobią krocie
Jest jeden tylko fakt w Polsce panuje bezrobocie
Wiec doceń to co masz
Bo na co dzień przychodzi chwila
Zauważ twoja szansa mija gdy topisz smutek w promilach
Prawda nie jest miła, weź się w garść, bądź silna
Pokaż na co ciebie stać, pokaż im że jesteś inna
Chociaż wina była jego to w plotkach ciebie zjedzą
Twoje dzieci w ciebie wierzą, ciekawscy dalej nie śledzą
Co oni wiedzą? Siedzą za zamkniętą wieżą
Ich kości zrosły się z ziemią, z marzeniami się nie zmierzą
Piekło życia masz jedno, za to możliwości więcej
To twoja szansa bierz ją, skorzystaj z niej czym prędzej
To jest właśnie ta chwila
Uwierz w siebie będzie dobrze
Teraz poczuj się na siłach
Wierze w ciebie, wiem że możesz
To jest właśnie ta chwila
Uwierz w siebie będzie dobrze"
Rzadko słucham hip-hop. Ale tą piosenkę uwielbiam! Dodaje mi siły. Bardzo się z nią utożsamiam. Może dla jednych to dziwne, że taka stara słucha czegoś takiego. Jednak dla mnie w muzyce chodzi o słowa i sens piosenki. Klipu może nawet nie być.Gdy inni sa bezsilni ty jesteś z nimi z tyłu
Tylu bez pomysłu nie widzi sensu życia na tej ziemi
Ilu przyjaciół – kiedy potrzebni – są, jak głuchoniemi?
Nie zmienisz tej przestrzeni, gdzie jest ten cień nadziei
Powszedni dzień, poprzedni też był kiepski, nie miał idei
Niebieski ojcze drogi, czemu człowiek jest złowrogi
Do swych marzeń stawiasz kroki a oni podkładają nogi
Ich umysł zbyt ubogi, zazdroszczą bo coś robisz
Czemu znów wątpisz w sobie?
Tak jest, jak mówię do ciebie!
Na niebie szepcą gwiazdy, one wiedza ze coś znaczysz
Jesteś częścią tej chorej jazdy, jeszcze trochę pracy zobaczysz
-- zaraz marzenia
Chyba wiesz od czego zmierzam
Nie dowierzam nieraz kiedy w tekstach się wam zwierzam
Teraz to bez znaczenia
To twój moment, twoja sekunda
Wiara czyni cuda, jeśli chcesz to się może udać!
To jest właśnie ta chwila
Uwierz w siebie będzie dobrze
Teraz poczuj się na siłach
Wierze w ciebie, wiem że możesz
To jest właśnie ta chwila
Uwierz w siebie będzie dobrze
Nie ma wczoraj, kiedyś, jest dziś tu i teraz
Zamknij stary rozdział żeby zacząć wszystko od zera
Pamiętam doskonale, jak się sypie to wszystko naraz
Zaraz oszalejesz, wiem, jak to jest, w głowie masz marazm
Po co się starać jak i tak to szefowie zarobią krocie
Jest jeden tylko fakt w Polsce panuje bezrobocie
Wiec doceń to co masz
Bo na co dzień przychodzi chwila
Zauważ twoja szansa mija gdy topisz smutek w promilach
Prawda nie jest miła, weź się w garść, bądź silna
Pokaż na co ciebie stać, pokaż im że jesteś inna
Chociaż wina była jego to w plotkach ciebie zjedzą
Twoje dzieci w ciebie wierzą, ciekawscy dalej nie śledzą
Co oni wiedzą? Siedzą za zamkniętą wieżą
Ich kości zrosły się z ziemią, z marzeniami się nie zmierzą
Piekło życia masz jedno, za to możliwości więcej
To twoja szansa bierz ją, skorzystaj z niej czym prędzej
To jest właśnie ta chwila
Uwierz w siebie będzie dobrze
Teraz poczuj się na siłach
Wierze w ciebie, wiem że możesz
To jest właśnie ta chwila
Uwierz w siebie będzie dobrze"
Słuchając tej piosenki czekam wiosny!
piątek, 10 stycznia 2014
10 MONTHS
Hej!
Nigdy nie pisałam żadnych podsumowań miesięcy Jaśka. Nie wiem dlaczego?
Może lecą one po prostu za szybko. Ani się obejrzałam i wyrósł nam dziesięciomiesięczny kawaler!
Nie nazywam go niemowlakiem. Nazwa ta mi jakoś do niego nie pasuje! Czasem mówię na niego prezes albo kawaler czy chłop. Taki jest już duży i przystojny! ;-))
Nie było łatwo przez te 10 miesięcy. Nie raz miałam dość i musiałam oddać Jaśka pod opiekę mężowi lub mamie.Też tak macie?
Jednak w ogólnym podsumowaniu nie zamieniłabym tego czasu na nic innego.
Jak nie byłam w ciąży to myślałam, że dziwnie tak jakoś byłoby mieć dziecko. Teraz myślę, że dziwnie byłoby gdyby nie było Jaśka. I nie wiem ja wcześniej bez niego żyliśmy.
Jeszcze troszkę i będę szykować imprezkę na roczek. Dokładnie 8 marca! Może i ja z tej okazji dostanę jakiś prezent. Byłoby miło.
Z takich spraw przyziemnych jeszcze to Jaś ma 2 ząbki i chyba właśnie idą mu kolejne, bo marudzi ostatnio. Waży ok 12 kg. Mierzy ok. 86 cm. Zajada się chętnie warzywami, owocami, uwielbia mleczko i kaszki. Obiadki mógłby jeść non stop. Czasami ma takie dni gorsze, gdy apetyt nie dopisuje. Ale dajemy radę.
Jest typowym synusiem mamusi. Staram się go nie rozpieszczać i nie pozwalam na wchodzenie na głowę i wymuszanie. Bo Jaś mimo, że mały umie doskonale wymuszać płaczem jeśli coś chce. Co innego tata. Tata dałby mu wszystko ! Często przez to mama się gniewa na tatę. Kochamy tego naszego bąbla! Jak go nie kochać? Ma ten swój uśmieszek nr 5 i wtedy serce mięknie samo! Zresztą zobaczcie!
poniedziałek, 6 stycznia 2014
PLAN NA 2014
Hejka!
Dziś cały dzień spędziłam w domu, jednak jestem bardziej zmęczona niż jakbym poszła do pracy. Posprzątałam, umyłam podłogę, ugotowałam obiad. W międzyczasie bawiłam się z Jaśkiem, potem inhalacje mu zrobiłam i uspałam. Bo nasz Jan jest chory. W Sylwestra w nocy zaczął go dusić kaszel. Ma też zapchany nos. Po Nowym Roku byłam z nim u lekarza, bo troszkę charczał, ale lekarz uspokoił mnie, bo osłuchowo niby Ok. Młody dostał syrop i inhalacje muszę mu robić.
No ale nie o tym. Miałam też chwilkę jak Jaś spał i zrobiłam sobie plan na kolejny rok. Robię to co roku i uważam, że jest to dobre rozwiązanie. Jakoś łatwiej mi potem realizować te wyznaczone cele. I satysfakcja jak coś odhaczam jako wykonane. Piszę to zawsze na początku mojego podręcznego kalendarza. Postanowiłam również zapisać to tutaj. Może za kilka lat to przeczytam i będzie miło. Bo kalendarze to z nowym rokiem przeglądam i wywalam.
Nie mówię, że zawsze udaje mi się zrealizować wszystko co zamierzę. Jeśli czegoś nie zrobię to przepisuję to na kolejny rok.
Priorytety:
Dziś cały dzień spędziłam w domu, jednak jestem bardziej zmęczona niż jakbym poszła do pracy. Posprzątałam, umyłam podłogę, ugotowałam obiad. W międzyczasie bawiłam się z Jaśkiem, potem inhalacje mu zrobiłam i uspałam. Bo nasz Jan jest chory. W Sylwestra w nocy zaczął go dusić kaszel. Ma też zapchany nos. Po Nowym Roku byłam z nim u lekarza, bo troszkę charczał, ale lekarz uspokoił mnie, bo osłuchowo niby Ok. Młody dostał syrop i inhalacje muszę mu robić.
No ale nie o tym. Miałam też chwilkę jak Jaś spał i zrobiłam sobie plan na kolejny rok. Robię to co roku i uważam, że jest to dobre rozwiązanie. Jakoś łatwiej mi potem realizować te wyznaczone cele. I satysfakcja jak coś odhaczam jako wykonane. Piszę to zawsze na początku mojego podręcznego kalendarza. Postanowiłam również zapisać to tutaj. Może za kilka lat to przeczytam i będzie miło. Bo kalendarze to z nowym rokiem przeglądam i wywalam.
Nie mówię, że zawsze udaje mi się zrealizować wszystko co zamierzę. Jeśli czegoś nie zrobię to przepisuję to na kolejny rok.
Priorytety:
- wybudowanie piwnic domu
- wyrównanie terenu wokół domu
- wykonanie wjazdu z polbruku
- wykopanie drugiego stawu rybnego(mamy 2 stawy i ten drugi trzeba pogłębić i zarybić)
- altanka drewniana pomiędzy stawami( przez oba stawy idzie tama i na jej środku usypaliśmy wysepkę na której ma powstać altanka na grilla i spotkania ze znajomymi)
- drewniany stół i ławki do altanki
- dodatkowy garaż obok domu z przeznaczeniem na opał(no i oczywiście zapełnienie jego drzewem)
- płot wokół działki
- tuje wokół działki i stawów
- nasadzenie lasu- mamy las, ale jest rzadki i ja go nasadzam. Dwa lata temu posadziłam połowę, teraz będę dokańczać. Niech rośnie dla Jasia.
- kwiaty i pnącza wokół altany
- huśtawka ze zjeżdżalnią i domkiem dla Jasia
- plastikowa piaskownica dla Jasia-taka zamykana
- drewniany konik na sprężynach do bujania dla Jaśka
Pozostałe:
- odkurzacz
- sokowirówka
- grill elektryczny
- siekiera, narzędzia ogrodowe Fiskars
Więc jak widzicie plan ambitny!
Byle nam tylko zdrowie dopisało to wszystko się da.
Poza tymi planami takimi czysto przyziemnymi, mam zamiar jeszcze, przynajmniej raz w miesiącu iść do kosmetyczki na mikrodermabrazję i kwasy. Może coś jeszcze w celu redukcji rozszerzonych porów i blizn po trądziku. Na urodziny Jaśka , czyli 8 marca mam zamiar iść na cytologię i badanie ginekologiczne. A na swoje urodziny pójdę do endokrynologa. Przed ciążą wykryto u mnie guz na tarczycy i raz w roku muszę go badać, czy rośnie, czy maleje?Może zniknął? Boję się tego badania, ale obiecałam, że dla Jaśka muszę być zdrowa!Przy okazji zrobię podstawowe badania krwi.
Powiedziałam sobie też, że nie będę pluć jadem na męża. On jest często nieznośny, ale to moje plucie jadem to chyba pogarsza sytuację.
No i dzięki Oli postanawiam spożywać więcej winka na odstresowanie!
Powiedziałam sobie też, że nie będę pluć jadem na męża. On jest często nieznośny, ale to moje plucie jadem to chyba pogarsza sytuację.
No i dzięki Oli postanawiam spożywać więcej winka na odstresowanie!
I też mam swojego BIG JOE |
piątek, 3 stycznia 2014
KITY I HITY! OSTATNIO PRZETESTOWANE!
Hejka!
Dziś chciałabym się z Wami podzielić opinią na temat kilku produktów. Zakupiłam je w grudniu, więc mogę co nieco powiedzieć. Nie chodzi o to, żebym się chwaliła zakupami, bo szału nie ma. Jednak może ja Was odwiodę lub zachęcę do jakiegoś produktu.
Otóż na allegro zakupiłam sobie:
bransoletka 3,59 zł czapka 10,95 zł kolczyki perełki 3,32 zł
piękne zielone 13,41 zł kolczyki 3,94 zł te są piękne 8,49 zł
komplet 2,83 zł-są super! mój ulubiony kolor 5,17 zł łezki 4,31 zł
Swarovski 8,49zł
Dziś chciałabym się z Wami podzielić opinią na temat kilku produktów. Zakupiłam je w grudniu, więc mogę co nieco powiedzieć. Nie chodzi o to, żebym się chwaliła zakupami, bo szału nie ma. Jednak może ja Was odwiodę lub zachęcę do jakiegoś produktu.
Otóż na allegro zakupiłam sobie:
- miętową maseczkę Queen Helene. Kosztowała 11,99+przesyłka. Czytałam o niej mega dużo pochlebnych recenzji i stwierdziłam, że dlaczego nie? Nawet jakby była do niczego to nie szkoda 12 zł. I powiem Wam, że przychylam się do recenzji. Maseczka jest mega, oczyszcza skórę, ściąga i najważniejsze że dzięki niej moja skóra się tak nie świeci. Maseczka zbiera nadmiar sebum i blokuje jego wydzielanie, które u mnie jest bardzo intensywne. Polecam dla tłustej skóry.
- żel do usuwania skórek Sally Hansen. Kosztował też 11,99+przesyłka. Ma same pochlebne opinie na wizażu. No i nie zawiódł mnie! Nakłada się aplikatorem na ok 5min. Ja trzymam dłużej. I skórki są miękkie. Potem biorę patyczek i odsuwam. I manicur gotowy! Polecam! Ja nie usuwałam skórek przez ok rok i poradził sobie z nimi. Teraz stosuję go raz na tydzień i jest ok. Poza tym jest wydajny.Na prawdę nie widać żeby ubywało.No a cena?! No coment! Wcześniej miałam coś z INGLOTA i za 30 zł nie usuwało nic. Wkurwiałam się tylko. Mimo, że cienie Inglota kocham.
- wypełniacz do koka! SZAŁ! Kosztował aż 2,99 zł! Na razie mam krótkie włosy ale zapuszczam, bo każdy mi mówił, że w długich (średnich) lepiej mi było. A że ja lubię zmiany to zapuszczę a potem pewnie zatęsknię i obetnę na krótko. Ale żal było nie wziąść tego wypełniacza. Kupiłam go z tej samej aukcji co poprzednie rzeczy więc koszt przesyłki był jeden. Sami rozumiecie. Mam nadzieję, że ten wypełniacz pomoże mi wykonać perfekcyjnego koka. Bo koki podobają mi się ale mam ciężkie włosy i zawsze mi to nie wychodziło. Jeśli macie coś takiego dajcie znać jak się spisuje!
- kula do prania biustonoszy i staników. No dupy mi nie urwało! Zarówno w pralce wirowej jak i w automacie to coś się po protu nie sprawdza. Kupiłam bo zawsze biustonosze mi się odkształcają i często te druty wyłażą. Poza tym jak piorę z innymi rzeczami to się plączą i czepiają mi inne rzeczy. Jednak szkoda na to coś wydawać te 4,99 zł! Cena nie jest duża, ale za kawałek plastiku, który nie spełnia roli nie warto. Lepiej dołożyć i kupić nowy stanik! ;-)) Dlaczego? Już wyjaśniam. Otóż to całe gó.... się odhacza, otwiera i potem nie dość, że stanik i tak wypadnie to się zaplącze w to. A dodatkowo trzeba szukać tych zaczepek do zamykania w pralce. Nie wiem może macie inny sposób na pranie biustonoszy?
- trimmer do obcinania skórek. Jak już kupiłam żel do skórek to myślałam, że i ten gadżet się przyda. Jednak albo się nie znam, albo to jest do d.....! Użyłam i niby obcięłam skórki wokół paznokci ale też pohaczyłam paznokcie i teraz jak odrastają to widać lekkie wgłębienia. A to na pewno nie służy paznokciom bo widocznie ścięłam ich górną warstwę. Cena 1,59 zł!!! Najwyżej jak nie będę używać to wielkiej straty nie ma. Ale poszukam informacji . Może jednak ja to źle robię? Jakby ktoś wiedział to dajcie znać!
Poza tym z drogerii kupiłam też peeling. Ale nie taki jak zawsze. Posłuchałam pani w sklepie i kupiłam Dax Cosmetics Szafirowy Peeling Przeciwzmarszczkowy. Mikrodermabrazja. Seria Yoskine. Dla skóry normalnej i mieszanej. Cena to 30 zł. Ale ja jestem mega zadowolona! Takiego peelingu to jeszcze nigdy nie miałam. Skóra jest po nim czysta i taaaaaaaaaaka gładka! Stosuję 2 razy w tygodniu i już nie mam żadnych skórek na nosie czy brodzie. A po innych peelingach niestety często tak było.
Acha i w listopadzie zrobiłam zamówienie w hurtowni Katherine.pl . I powiem Wam, że za nieduże pieniążki można sobie zamówić dosyć fajne rzeczy. Minimalne zamówienie musi wynieść 100 zł, żeby przesyłka była darmowa. Jednak przecież nie trzeba samemu tego kupować. Można się dogadać i w kilka osób zamówić. Ja jestem mega zadowolona. Polecam. Szczególnie naszyjniki i kolczyki podbiły moje serce.To kilka rzeczy, które kupiłam: (ceny są cenami netto)
bransoletka 3,59 zł czapka 10,95 zł kolczyki perełki 3,32 zł
piękne zielone 13,41 zł kolczyki 3,94 zł te są piękne 8,49 zł
komplet 2,83 zł-są super! mój ulubiony kolor 5,17 zł łezki 4,31 zł
Swarovski 8,49zł
środa, 1 stycznia 2014
WSZYSCY PODSUMOWUJĄ
Hej!
Wszyscy podsumowują- podsumowuję i ja!
Kiedyś podsumowania mnie dołowały. Teraz jednak podchodzę do tego inaczej. Nie patrzę już na to czego nie udało się zrobić ale staram się cieszyć z każdej rzeczy i sprawy jaką dokonaliśmy.
Przeczytałam podsumowania Oli i chyba na Nowy Rok 2014 moim mottem będą słowa jakie Katarina umieściła w komentarzu pod postem. Otóż brzmią one tak:
"Jeżeli chcesz zawsze znajdziesz sposób, jeżeli nie chcesz- zawsze znajdziesz powód."
Wszyscy podsumowują- podsumowuję i ja!
Kiedyś podsumowania mnie dołowały. Teraz jednak podchodzę do tego inaczej. Nie patrzę już na to czego nie udało się zrobić ale staram się cieszyć z każdej rzeczy i sprawy jaką dokonaliśmy.
Przeczytałam podsumowania Oli i chyba na Nowy Rok 2014 moim mottem będą słowa jakie Katarina umieściła w komentarzu pod postem. Otóż brzmią one tak:
"Jeżeli chcesz zawsze znajdziesz sposób, jeżeli nie chcesz- zawsze znajdziesz powód."
Chyba tymi słowami będę się kierować.
Wracając jednak do tematu. Otóż w tym roku mimo wielu problemów i łez wylanych równie dużo a może najwięcej udało mi się osiągnąć.
- urodził się Jaś
- kupiłam projekt domu-mojego wymarzonego (od 5 lat miałam go wybrane)
- kupiłam meble do aneksu model KAMDUO 260 TRAWA Z ORZECHEM http://www.meblekam.pl/oferta/kamduo.html
- kupiłam pralkę- dla niektórych może to być śmieszne ale nie dla mnie (INDESIT IWSC51051C)
- kupiłam porządny stół z krzesłami do pokoju
- jakoś udaje nam się wytrwać w małżeństwie
- umarł mój ojciec-mimo, że był skurwielem to żal mi tego, że tak na prawdę nie miałam nigdy ojca.
*Nie wiem co to znaczy bawić się z tatą, podziwiać go, po prostu go kochać. Brak u mnie takich uczuć. Zawsze mówiłam, że będę się cieszyć jak umrze. Jednak przez to, że musiałam się nim zajmować jak był chory i umierający, zrobiło mi się żal najzwyczajniej, tego czego On mi nie dał. Płakałam na jego pogrzebie.Nie jest mi wstyd z tego powodu. Płakałam nad jego spieprzonym życiem. Podejrzewam, że może nie był taki zły, tylko w pewnym momencie się pogubił i nie umiał zawrócić i brnął w tej nienawiści. Żal mi ludzi, którzy są pozbawieni miłości. Bo tak naprawdę nie był kochany i nie kochał chyba. SAD ;-((
- pomimo, że Jaś jest malutki znalazłam pracę i czerpię z niej dużo radości
PODSUMOWUJĄC TEN ROK NIE BYŁ ZŁY! OBY KOLEJNY BYŁ LEPSZY.
WAM ŻYCZĘ ZDROWIA I MIŁOŚCI A RESZTY MOŻNA SIĘ DOROBIĆ. SPEŁNIAJCIE MARZENIA!
BUZIAKI!
SYLWESTRA SPĘDZAMY W DOMKU-MIELIŚMY JECHAĆ DO GDYNI ALE STWIERDZILIŚMY, ŻE TO PIERWSZY RAZ Z JASIEM I ZOSTANIEMY. POZA TYM TAM JAK WIDZIAŁAM BYŁA MASA LUDZI I LEPIEJ, ŻE NIE JECHALIŚMY! MOŻE ZA ROK. MÓJ MĘŻNY ZASNĄŁ A JA OGLĄDAM TRANSMISJĘ Z GDYNI WŁAŚNIE.ŻYCZYŁAM MU SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ALE TAK ŚPI, ŻE NIE SKUMAŁ.