Hej!
Weekend był wyczerpujący. Mieliśmy gości, a jeszcze Jaś mi się znowu zakatarzył. W piątek i sobotę byliśmy w tzw. "rozjazdach" i podejrzewam, że to przez to. Wiadomo: pogoda parna, w samochodzie ciepło, jak wyszliśmy to zawiało, gdzieś przewiało i tyle. Skutek :Jaś zakatarzony, a ja zmęczona.Sama mam zapchane zatoki i się źle czuję a jeszcze teraz jego odciągać Fridą i w nocy go tulić, bo biedaczek się budzi jak nie może już oddychać i płacze wniebogłosy. Niby to dobrze, że płacze, bo przez łzy rozrzedza się wydzielina w nosku. Ale serce matki pęka. Nie wiem jak bym sobie poradziła jakby on był bardziej chory. Podziwiam niektóre matki, których maleństwa po szpitalach muszą jeździć wkółko. Dziś byłam z Jaśkiem w Słupsku na badaniu bioderek. Wszystko OK. I moim zdaniem to jest żenada, że trzeba jechać ok 100 km w jedną stronę na 5-cio minutowe badanie. Mój mąż ledwo zdążył skorzystać z toalety a my byliśmy już załatwieni! Potem byliśmy u lekarza z tym katarkiem. Bo ja tam wolę dmuchać na zimne. Jak już byliśmy po drodze to lepiej wejść, niż potem się martwić. Lekarz stwierdził, że "nie ma co panikować"!!!! A ja mu na to, że nie panikuję, tylko martwię się o swoje dziecko. Tym bardziej, że lekka gorączka wczoraj była. Zapisał kropelki i coś na wzmocnienie i tyle. Ale ważne że go osłuchał, bo mały kaszlał, ale to chyba tylko przez tą wydzielinę spływającą po gardle.
Mój maż pojechał do teściów coś tam naprawiać w samochodzie i mam nadzieję, ze przywiezie mi truskawki, co będę mogła robić weki i dżemy. Uwielbiamy truskawki! Zawsze zimą, do obiadku, zajadamy się kompotami. No i dżemy do naleśników! Mmmmm! Pycha!
Moja trzepnięta siostra ma u nas na polu truskawki, dość dużo, ale nie mam zamiaru od niej brać, tym bardziej kupować. Mogłabym sobie swoje zasadzić, ale widzę ile pracy to kosztuje teściową. Siedzi i wkółko pieli te chwasty, a zyski to nie są jakieś oszałamiające. Więc ja wygodzińska(mam dość roboty w gospodarstwie) wolę sobie kupić. Może jak postawimy już dom to zrobię sobie ogródek, coby Jaś mógł biegać po świeże owoce i warzywa.
Upiekłam też biszkopt! Czekam teraz na truskawki i zaleję to galaretką! Pycha! Uwielbiam!
NO i długo nic nie piekłam. Trzeba nadrobić.
Z innych wieści dziś mieli ojca zawieźć do Zakładu Opiekuńczego, ale wdała się infekcja ogólnoustrojowa i teraz nie wiadomo. Jego stan jest zły i nie wiadomo czy przeżyje.
Ja w tym roku nie sadzilam warzyw. Truskawki zasadzilam 2 lata temu i dzieki temu mam swoje wlasne, ale niestety juz sie pomalu koncza...
OdpowiedzUsuńNominowalam Cie do nagrody (jesli masz oczywiscie czas na takie zabawy)! Po odbior zapraszam do siebie! :)
OdpowiedzUsuń