Hej!
Dziś jakiś nudny dzień. Za oknem pada, jest brzydko. Wyszłam na chwilkę porobić wszystko co miałam a teraz siedzę w pokoju z laptopem i słucham mojej ulubionej muzyki. Ostatnio mam fazę na Angus&JuliaStone oraz na LanęDelRey. Uwielbiam te piosenki. Wiem, że powinnam słuchać czegoś pozytywnego, bo taka muza wpędza w jeszcze większego doła. Ale nic na to nie poradzę. Taki mam dziś wisielczy humor.
Na prawdę mnie ta piosenka wycisza: http://www.youtube.com/watch?v=APa5eDGl4Uk
Robiłam drożdzówkę i nie wyszła. To trzeba mieć talent!!!! Za ciepłe mleko dałam do drożdży i mam zakalec. Do wywalenia psom. Pewnie jak wróci mój mąż to będzie się śmiał.
Tak się zniechęciłam tą drożdżówką, że nawet obiadu nie chce mi się gotować. Będę leniuchować na kanapie, a co! Może się jeszcze prześpię, bo w nocy nie mogę ostatnio spać. Albo śnią mi się koszmary, albo ciągle latam siku.
Boję się, że te moje zmiany nastroju źle wpłyną na dziecko. Bo powiedzcie wczoraj roznosiła mnie energia a dziś jestem jak wywłoka. Nie wiem czy to ta pogoda, czy ciąża? Ale chyba wszystkiego nie można na ciążę zwalać???
Pozdrawiam wszystkie leniuchy.
Dajcie znać jeśli nie tylko ja mam takiego lenia dziś!
Strony
▼
środa, 28 listopada 2012
wtorek, 27 listopada 2012
Henna Lush
Jakiś czas temu wygrałam konkurs u AlexTwit w którym nagrodą była Henna Lush. Czekałam na nią długo bo chyba ponad miesiąc. Ale paczka szła z Hiszpanii, więc idzie zrozumieć. Wczoraj ją dostałam a dziś postanowiłam poświęcić dzień na jej testowanie. Trzeba poświęcić dzień, dosłownie, bo trzeba trzymać ją na włosach min. 8 godzin.
Umyłam włosy rano-taki jest warunek-czyste włosy.
Potem przygotowałam sobie miksturę.
Kruszymy hennę dodajemy kubek kawy i mieszamy na parze.
Miksturę nakładamy na włosy lekko jeszcze wilgotne. Na to folię lub czepek i na to jeszcze ręcznik. Ja mam taki specjalny turban ręcznikowy. Przydaje się. No i chodzimy z tym czymś na głowie conajmniej 8 godzin. Ja chodziłam 8 i ani minuty dłużej. Zmyłam jakimś cudem. Ale było ciężko, bo te fusy od kawy we włosach się plątały. Potem jeszcze resztę wyczesałam.
I powiem Wam tak, niby szału nie ma, bo kolor jednak jakiś jest. Przynajmniej nie widać moich odrostów, które były już na pół głowy, więc jakiś kolor te włosy chwyciły. Ale nie jest to taki efekt jak po farbie chemicznej. Jednak wiadomo jest to henna naturalna, która ma nadać naturalny efekt i taki też daje. Poza tym włosy są bardzo puszyste i lekkie. Ja jestem zadowolona. Jedno tylko mi przeszkadza -to, że trzeba cały dzień z tym chodzić na głowie. Zapach też nie jest jakiś odrażający-pachnie ziołami-ja lubię zioła, więc nie przeszkadza. Nie wiem ile kosztuje ta henna. Mi została jeszcze jedna kostka, więc za jakiś czas to sobie zrobię. Nie wiem czy polecać. Jednak dla osób, które chcą zmiany a boją się farb chemicznych to jest jakaś zdrowa dla włosa alternatywa.
A wy próbowałyście???
Czy używacie tylko farb chemicznych?
Pozdrawiam
E.
poniedziałek, 26 listopada 2012
Roznosi mnie po prostu!
Hej!
Nie wiem co się dziś ze mną dzieje. Roznosi mnie złość! Na wszystko. Moja pojebana siostra wykręciła mi filtr z pralki i go zepsuła. Przeszkadza jej nawet że robię pranie. Prałam ciuszki zakupione dla Jaśka w lumku i chyba jej odbija jakaś palma. Ja chciałam ten filtr wkręcić, ale ona zepsuła tą gumkę i nie chce wejść do końca,ta gumka się zsuwa. Przez co jak włączę pralkę to woda leci z filra i zalewa mi łazienkę. Musiałam zcierać tą wodę aż mnie kręgosłup bolał. Mówię Wam i jak z kimś takim mieszkać pod jednym dachem. W czwartek idę do prawnika. Mam nadzieję, że on coś poradzi i natchnie mnie jakąś pozytywną energią.
Potem wkurzyłam się bo zaglądam na moje konto a tam nie dość że od tygodnia że nie mogę się zalogować to jeszcze dziś mi pokazuje brak rachunków! Jak to? Ja wiem, że miałam na minusie ostatnio ale opłaciłam i co teraz mi zlikwidowali rachunek? A czekam na ważny przelew. I już sama nie wiem co mam myśleć? Przecież nie będę jeździła codziennie 20 km do bankomatu, żeby sprawdzić czy jest kasa. Po to przecież mam to zasrane konto internetowe!
No i na końcu internet! To jest jakaś porażka! Mam bezprzewodowy z blueconnecta, czyli ze starej ery. Teraz T-mobile. Z początku działał nawet jako tako. Ale od jakiegoś pół roku tak mi zamula, że czasem aż z nerwów zamykam laptopa, bo tak się wkurzam, że wiele nie brakuje, żebym go rzuciła w szale na ziemię!
Mieszkam na zadupiu, i owszem, ale ludzie mamy XXI wiek w końcu a ja mam taki słaby zasięg. Płacę też nie mało bo 100 zł czasem nawet więcej jak jakieś smsy wysyłam. Mam do tego laptop i niby 50 zł to spłata za ten laptop. Ale i tak! No proszę Was! Umowę mam do 2014 roku więc jeszcze dobry rok no i nie wiem czy po prostu płacić za ten blueconnect a wziąść sobie nowy internet z jakiejś innej firmy? Jak myślicie? Znacie jakąś firmę której net działa na zadupiu?
I w ogóle jestem jakaś nerwowa! Od samego rana. Mój mąż chodzi chociaż do pracy więc ma jakiś odrywnik od tej sytuacji. A ja? Muszę siedzieć na tym zadupiu. Net zamula, telewizora nie mam, tyle co wyjdę rano do obory i potem posprzątam i obiad ugotuję. Później mi się nudzi. Mąż wraca, ale on ciągle leci coś robić albo w polu albo w oborze. Ma dużo pracy. W grudniu chciałam żeby rozebrał mi piecyk kaflowy który stoi w moim pokoju i tam kupimy komodę oraz nad komodę telewizor, co bym w tych ostatnich miesiącach mogła choć tv pooglądać. Ale jak na razie kasy brak i czekam na ten cholerny przelew. Wysłałam do banku zapytanie z prośbą o telefon. Jutro zadzwonią to może się wyjaśni. Ale jak mi zlikwidowali ten rachunek to gdzie ten przelew przyjdzie! No jak tak można. Cholera. Tylko ciągle kasa i kasa. Nawet za konto na które przychodzą przelewy raz w roku chcą mieć nie wiadomo ile płacone.
Aj dobra. Bo się znowu nakręcam. Pewnie nie potrzebnie. Jaś będzie tylko zestresowany przeze mnie i nic więcej!
Dajcie znać jak byliście już w takiej sytuacji z bankiem lub z tym internetem nieszczęsnym.
Pozdrawiam
E.
Nie wiem co się dziś ze mną dzieje. Roznosi mnie złość! Na wszystko. Moja pojebana siostra wykręciła mi filtr z pralki i go zepsuła. Przeszkadza jej nawet że robię pranie. Prałam ciuszki zakupione dla Jaśka w lumku i chyba jej odbija jakaś palma. Ja chciałam ten filtr wkręcić, ale ona zepsuła tą gumkę i nie chce wejść do końca,ta gumka się zsuwa. Przez co jak włączę pralkę to woda leci z filra i zalewa mi łazienkę. Musiałam zcierać tą wodę aż mnie kręgosłup bolał. Mówię Wam i jak z kimś takim mieszkać pod jednym dachem. W czwartek idę do prawnika. Mam nadzieję, że on coś poradzi i natchnie mnie jakąś pozytywną energią.
Potem wkurzyłam się bo zaglądam na moje konto a tam nie dość że od tygodnia że nie mogę się zalogować to jeszcze dziś mi pokazuje brak rachunków! Jak to? Ja wiem, że miałam na minusie ostatnio ale opłaciłam i co teraz mi zlikwidowali rachunek? A czekam na ważny przelew. I już sama nie wiem co mam myśleć? Przecież nie będę jeździła codziennie 20 km do bankomatu, żeby sprawdzić czy jest kasa. Po to przecież mam to zasrane konto internetowe!
No i na końcu internet! To jest jakaś porażka! Mam bezprzewodowy z blueconnecta, czyli ze starej ery. Teraz T-mobile. Z początku działał nawet jako tako. Ale od jakiegoś pół roku tak mi zamula, że czasem aż z nerwów zamykam laptopa, bo tak się wkurzam, że wiele nie brakuje, żebym go rzuciła w szale na ziemię!
Mieszkam na zadupiu, i owszem, ale ludzie mamy XXI wiek w końcu a ja mam taki słaby zasięg. Płacę też nie mało bo 100 zł czasem nawet więcej jak jakieś smsy wysyłam. Mam do tego laptop i niby 50 zł to spłata za ten laptop. Ale i tak! No proszę Was! Umowę mam do 2014 roku więc jeszcze dobry rok no i nie wiem czy po prostu płacić za ten blueconnect a wziąść sobie nowy internet z jakiejś innej firmy? Jak myślicie? Znacie jakąś firmę której net działa na zadupiu?
I w ogóle jestem jakaś nerwowa! Od samego rana. Mój mąż chodzi chociaż do pracy więc ma jakiś odrywnik od tej sytuacji. A ja? Muszę siedzieć na tym zadupiu. Net zamula, telewizora nie mam, tyle co wyjdę rano do obory i potem posprzątam i obiad ugotuję. Później mi się nudzi. Mąż wraca, ale on ciągle leci coś robić albo w polu albo w oborze. Ma dużo pracy. W grudniu chciałam żeby rozebrał mi piecyk kaflowy który stoi w moim pokoju i tam kupimy komodę oraz nad komodę telewizor, co bym w tych ostatnich miesiącach mogła choć tv pooglądać. Ale jak na razie kasy brak i czekam na ten cholerny przelew. Wysłałam do banku zapytanie z prośbą o telefon. Jutro zadzwonią to może się wyjaśni. Ale jak mi zlikwidowali ten rachunek to gdzie ten przelew przyjdzie! No jak tak można. Cholera. Tylko ciągle kasa i kasa. Nawet za konto na które przychodzą przelewy raz w roku chcą mieć nie wiadomo ile płacone.
Aj dobra. Bo się znowu nakręcam. Pewnie nie potrzebnie. Jaś będzie tylko zestresowany przeze mnie i nic więcej!
Dajcie znać jak byliście już w takiej sytuacji z bankiem lub z tym internetem nieszczęsnym.
Pozdrawiam
E.
czwartek, 22 listopada 2012
A jednak Jaś !!!
Hej! Wiem, że ostatni post nie nastrajał nikogo pozytywnie i , że się chętnie takich postów nie czyta. Przepraszam Was, że wylewam moje żale ale jak to zrobię jest mi po prostu lepiej. I mam nadzieję, że jak kiedyś Ci ludzie będą chcieli ze mną rozmawiać ja wrócę do tego posta i już będę wiedziała, że nie chcę z nimi mieć nic wspólnego.
To tytułem wstępu.
A teraz o Naszym Jaśku!
Więc byłam wczoraj na wizycie u gina. Nie było mojego bo ma urlop i zastępował go jego kolega. Swoją drogą bardzo miły pan i chyba więcej mi wytłumaczył niż mój gin. Ja od samego wejścia mu powiedziałam, że dziś to chciałabym w końcu wiedzieć Kto to taki mnie tam kopie. No i pan doktorek od razu przy Usg zwrócił uwagę i wywnioskował, że siedzi Jaś. Na 99 % są jajeczka i siusiak. Ja zaczęłam się śmiać, bo po tym jak ostatnio mój gin mi powiedział, że chyba dziewczynka a teraz chłopak to troszkę dziwne. Mówię do niego, że jednak coś urosło? On wytłumaczył mi że zależy jak dziecko jest ułożone, czasem pisiola zasłania pępowina i wtedy ciężko wykryć. Ja poza tym jestem tęgą babą, więc troszkę mi ciałko zasłania i trzeba się wbić tą głowicą mocniej. Potem dopiero doktorek zbadał wszystkie narządy i jest ok, serducho bije równo, ma wszystkie komory i przedsionki. Mózg w porządku, żołądek na swoim miejcu. Kręgosłup ładnie widoczny bez żadnych przepuklin, wargi również całe wykształcone. I jeszcze mały sobie ziewnął! Piękny jest. Nie dostałam zdjęcia i szkoda, bo nie będę mogła teraz sobie popatrzeć na niego. Waży w porządku, bo 700 g . Jak na 24 tydzień jest ok. Waga i tak zawsze może być lekko w jedną lub drugą stronę bo mierzy się ją po kości udowej i im kość dłuższa tym waga większa. Jednak dziecko może być po prostu długie.
I tym optymistycznym akcentem miałam wczoraj tak udany dzień, że nic nie było mnie w stanie zdenerwować. Mówię Wam mogłabym dziennie chodzić na to Usg!!!!
Po badaniu poszłam do lumpka zobaczyć czy są jakieś fajne ciuszki i kupiłam parę bodziaków i śpioszki oraz jedne spodnie. Do tego udało mi się upolować taką kołderkę ochraniaczek na łóżko dziecięce, a ja przerobię ją na łóżeczko. Bedzie w sam raz. Mąż widząc te zakupy stwierdził, że na pewno dziewczynka, bo body były białe z lekkim różowym lub same białe a kołderka różowo kolorowa. Ale to jest pikuś, ja na to kupię poszewkę w jakimś ładnym kolorze i będzie ok.
A ja mimo, że nawet ostatnio kupiłam sweterek dla dziewczynki w lumpku to i tak wiedziałam że bedzie chłopak. Czułam tak i miałam nadzieję że jednak coś się pokaże więcej. Mój mąż się śmiał, bo wie że chciałam chłopca i zawsze tłumaczył to tym. Są jednak takie sprawy jak np. większa ochota na seks, gdy się nosi chłopca. A ja w pewnym momencie to mogłabym non stop się kochać -szkoda tylko że M tego nie podzielał. Były też inne objawy jak np chęć na banany i w pierwszym trymestrze tylko je mogłam jeść z owoców. No i wiadomo przeciucie przede wszystkim. Od czegoś w końcu mamy ten instynkt.
Wczoraj zaczęłam zastanawiać się czy aby na pewno ma to być Jaś, ale od początku tak chciałam i jednak zostanie przy tym. Poza tym spojrzałam że Jaś ma imieniny również 17.03 więc w datę porodu.
No i cechy charakteru jakie opisują księgi imion też są w porządku.
Jan jest to imię pochodzenia hebrajskiego, od słów Jehu (Jahwe) i channah (łaska). Oznacza: cieszący się boską łaską.
Na drugie damy mu Paweł, bo na nic innego nie wpadłam. Więc będzie Jan Paweł W.
Powiedzcie co sądzicie o tym imieniu?????
Ja wiem, że imię wybiera się na całe życie dziecka. My będziemy na niego mówili Jaś i Jasiek a jak podrośnie to Janek. Tylko nie wiem czy w szkole takie imię będzie dobrze odbierane? Bo jeśli panie bedzie zawsze czytać Jan to tak nie za ciekawie. Nie chcę żeby dziecko później miało pretensje broń Boże do mamy.
Mój mąż się zgadza na imię, zresztą nie ma wyjścia. Ja powiedziałam, że ja noszę dziecko, ja urodzę to i ja dam imię. On ma tylko zaakceptować. No a gdyby mu się nie podobało pomyślałabym nad innym. Ale się podoba, więc niech tak zostanie. Wujek chrzestny, kuzyn mojego męża też ma na imię Janek. Więc będzie fajnie.
Dzisiejszy dzień zaczynam jeszcze z wczorajszą energią jaką Jaś mi dostarczył i mam nadzieję, że nikt i nic mi nie popsuje tego dnia.
Wypowiedzcie się na temat imienia, proszę.
Pozdrawiam. E.
To tytułem wstępu.
A teraz o Naszym Jaśku!
Więc byłam wczoraj na wizycie u gina. Nie było mojego bo ma urlop i zastępował go jego kolega. Swoją drogą bardzo miły pan i chyba więcej mi wytłumaczył niż mój gin. Ja od samego wejścia mu powiedziałam, że dziś to chciałabym w końcu wiedzieć Kto to taki mnie tam kopie. No i pan doktorek od razu przy Usg zwrócił uwagę i wywnioskował, że siedzi Jaś. Na 99 % są jajeczka i siusiak. Ja zaczęłam się śmiać, bo po tym jak ostatnio mój gin mi powiedział, że chyba dziewczynka a teraz chłopak to troszkę dziwne. Mówię do niego, że jednak coś urosło? On wytłumaczył mi że zależy jak dziecko jest ułożone, czasem pisiola zasłania pępowina i wtedy ciężko wykryć. Ja poza tym jestem tęgą babą, więc troszkę mi ciałko zasłania i trzeba się wbić tą głowicą mocniej. Potem dopiero doktorek zbadał wszystkie narządy i jest ok, serducho bije równo, ma wszystkie komory i przedsionki. Mózg w porządku, żołądek na swoim miejcu. Kręgosłup ładnie widoczny bez żadnych przepuklin, wargi również całe wykształcone. I jeszcze mały sobie ziewnął! Piękny jest. Nie dostałam zdjęcia i szkoda, bo nie będę mogła teraz sobie popatrzeć na niego. Waży w porządku, bo 700 g . Jak na 24 tydzień jest ok. Waga i tak zawsze może być lekko w jedną lub drugą stronę bo mierzy się ją po kości udowej i im kość dłuższa tym waga większa. Jednak dziecko może być po prostu długie.
I tym optymistycznym akcentem miałam wczoraj tak udany dzień, że nic nie było mnie w stanie zdenerwować. Mówię Wam mogłabym dziennie chodzić na to Usg!!!!
Po badaniu poszłam do lumpka zobaczyć czy są jakieś fajne ciuszki i kupiłam parę bodziaków i śpioszki oraz jedne spodnie. Do tego udało mi się upolować taką kołderkę ochraniaczek na łóżko dziecięce, a ja przerobię ją na łóżeczko. Bedzie w sam raz. Mąż widząc te zakupy stwierdził, że na pewno dziewczynka, bo body były białe z lekkim różowym lub same białe a kołderka różowo kolorowa. Ale to jest pikuś, ja na to kupię poszewkę w jakimś ładnym kolorze i będzie ok.
A ja mimo, że nawet ostatnio kupiłam sweterek dla dziewczynki w lumpku to i tak wiedziałam że bedzie chłopak. Czułam tak i miałam nadzieję że jednak coś się pokaże więcej. Mój mąż się śmiał, bo wie że chciałam chłopca i zawsze tłumaczył to tym. Są jednak takie sprawy jak np. większa ochota na seks, gdy się nosi chłopca. A ja w pewnym momencie to mogłabym non stop się kochać -szkoda tylko że M tego nie podzielał. Były też inne objawy jak np chęć na banany i w pierwszym trymestrze tylko je mogłam jeść z owoców. No i wiadomo przeciucie przede wszystkim. Od czegoś w końcu mamy ten instynkt.
Wczoraj zaczęłam zastanawiać się czy aby na pewno ma to być Jaś, ale od początku tak chciałam i jednak zostanie przy tym. Poza tym spojrzałam że Jaś ma imieniny również 17.03 więc w datę porodu.
No i cechy charakteru jakie opisują księgi imion też są w porządku.
Znaczenie imienia Jan
Jan jest dobry, sprawiedliwy, pracowity, szanujący stary obyczaj, kulturę i doświadczenia ludzi. Charakteryzuje go wyjątkowa inteligencja. Potrafi robić dziesięć rzeczy naraz, i to robić dobrze. Jest jednocześnie obiektywny i subiektywny, pełny pewności siebie i względnej nieśmiałości. Jest uparty, często sprzeciwia się, gdy proponuje mu się coś nowego. Po prostu od początku wydaje mu się, że zna najlepszy sposób postępowania. Trudno go przekonać zwłaszcza, że często ma rację. Jan jest doskonałym organizatorem, ale ma jedną wadę: chce wszystko robić sam.Jan jest to imię pochodzenia hebrajskiego, od słów Jehu (Jahwe) i channah (łaska). Oznacza: cieszący się boską łaską.
Na drugie damy mu Paweł, bo na nic innego nie wpadłam. Więc będzie Jan Paweł W.
Powiedzcie co sądzicie o tym imieniu?????
Ja wiem, że imię wybiera się na całe życie dziecka. My będziemy na niego mówili Jaś i Jasiek a jak podrośnie to Janek. Tylko nie wiem czy w szkole takie imię będzie dobrze odbierane? Bo jeśli panie bedzie zawsze czytać Jan to tak nie za ciekawie. Nie chcę żeby dziecko później miało pretensje broń Boże do mamy.
Mój mąż się zgadza na imię, zresztą nie ma wyjścia. Ja powiedziałam, że ja noszę dziecko, ja urodzę to i ja dam imię. On ma tylko zaakceptować. No a gdyby mu się nie podobało pomyślałabym nad innym. Ale się podoba, więc niech tak zostanie. Wujek chrzestny, kuzyn mojego męża też ma na imię Janek. Więc będzie fajnie.
Dzisiejszy dzień zaczynam jeszcze z wczorajszą energią jaką Jaś mi dostarczył i mam nadzieję, że nikt i nic mi nie popsuje tego dnia.
Wypowiedzcie się na temat imienia, proszę.
Pozdrawiam. E.
wtorek, 20 listopada 2012
Nie mam już siły !!!
Hej!
Dziewczyny byłam wczoraj na Gminie i okazuje się, że nic nie mogę zrobić. Chcąć wymeldować daną osobę muszę ją poprosić aby sama się wymeldowała. Jeśli tego nie zrobi mogę zgłosić sprawę na Gminę zapłacić 10 zł za osobę i zostanie wszczęte postępowanie wymeldowania. Wymeldować mogę tylko osobę która mieszka gdzie indziej. Ale jeszcze trzeba jej udowodnić, że mieszka gdzie indziej. W tym celu trzeba zebrać dowody. Co do tej siostry, która mnie pobiła nie mogę jej wymeldować jeżeli mieszka z nami. Bo ma tu swoje rzeczy i przebywa. Mogę się jedynie zgłosić na Gminę i pisać pismo do Opieki Społecznej aby dali jej mieszkanie. Mieszkań nie ma więc marne starania. Pani poinformowała mnie, że dana osoba nie może się znęcać nade mną. Ale jak ja mam to udowodnić? Musiałabym iść do prawnika, wytoczyć proces sądowy, mieć świadków. Jak wiecie reszta rodzeństwa też liczy na to, że mnie wykopie, więc kogo mam wziąść na świadka?
Ja widzę tylko jedno rozwiązanie. Skończyć ze sobą! Raz na zawsze.
Dziś siostra znowu się czepiała mnie. Przyszła do nas w odwiedziny sąsiadka. I moja siostra zaczęła jej opowiadać przy mnie, że M mnie bije, że znęca się nad starym , nad nią.
Myślałam, że mnie krew zaleje!!!!!!!!!!!!!! Zaczęłam się z nią kłócić. I chyba o to jej chodziło, żeby mnie wyprowadzić z równowagi. Ja poszłam w końcu do pokoju i się poryczałam a ona nadal opowiadała głupoty na temat jak to ja i M ją krzywdzimy. Że ona musi wszystko robić sama, radzić nam opał itp. Byłam tak zdenerwowana, że najchętn iej nastrzelałabym jej po ryju!!!!! Co za szmata!
Dostaje na dziecko ponad 1000 zł, Małej nic za te pieniądze nie kupi. Sobie owszem. Pali 1,5 paczki papierosów dziennie. Taka to ma życie. Chodzi na Gminę i tam lamentuje i kasę dostaje. Ja nawet jak bym nie miała co jeść powiedzą mi że mam ziemię i męża i muszę sobie radzić sama.
Powiedzcie mi gdzie jest ne tym świecie sprawiedliwość???
No gdzie pytam! Jestem ofiarą przemocy fizycznej i psychicznej od dziecka i nikt mi nie może ani nie chce pomóc.
Chodzę do Kościoła i proszę Boga o wytrwałość i siłę. Ale On nie daje mi jej w ogóle. Ktoś mi powiedział jak byłam w szpitalu, że jak będę prosić o siłę to nie dostanę jej, tylko możliwość wykazania się nią. Ale ja mam dość! Chcę żyć normalnie. Zazdroszczę osobom, które mają normalne domy, rodziny.
Gdybym wiedziała, że moje nienarodzone dziecko będzie przyczyną takich kłótni nie starałabym się o nie. Bo co teraz?
Ono będzie na świecie i jak ja je ochronię jak nie umiem sama siebie ochronić???
Przecież Oni je zakraczą, będą się nad nim znęcać tak samo jak nade mną.
I co ja mu za los zgotowałam???
Dziewczyny byłam wczoraj na Gminie i okazuje się, że nic nie mogę zrobić. Chcąć wymeldować daną osobę muszę ją poprosić aby sama się wymeldowała. Jeśli tego nie zrobi mogę zgłosić sprawę na Gminę zapłacić 10 zł za osobę i zostanie wszczęte postępowanie wymeldowania. Wymeldować mogę tylko osobę która mieszka gdzie indziej. Ale jeszcze trzeba jej udowodnić, że mieszka gdzie indziej. W tym celu trzeba zebrać dowody. Co do tej siostry, która mnie pobiła nie mogę jej wymeldować jeżeli mieszka z nami. Bo ma tu swoje rzeczy i przebywa. Mogę się jedynie zgłosić na Gminę i pisać pismo do Opieki Społecznej aby dali jej mieszkanie. Mieszkań nie ma więc marne starania. Pani poinformowała mnie, że dana osoba nie może się znęcać nade mną. Ale jak ja mam to udowodnić? Musiałabym iść do prawnika, wytoczyć proces sądowy, mieć świadków. Jak wiecie reszta rodzeństwa też liczy na to, że mnie wykopie, więc kogo mam wziąść na świadka?
Ja widzę tylko jedno rozwiązanie. Skończyć ze sobą! Raz na zawsze.
Dziś siostra znowu się czepiała mnie. Przyszła do nas w odwiedziny sąsiadka. I moja siostra zaczęła jej opowiadać przy mnie, że M mnie bije, że znęca się nad starym , nad nią.
Myślałam, że mnie krew zaleje!!!!!!!!!!!!!! Zaczęłam się z nią kłócić. I chyba o to jej chodziło, żeby mnie wyprowadzić z równowagi. Ja poszłam w końcu do pokoju i się poryczałam a ona nadal opowiadała głupoty na temat jak to ja i M ją krzywdzimy. Że ona musi wszystko robić sama, radzić nam opał itp. Byłam tak zdenerwowana, że najchętn iej nastrzelałabym jej po ryju!!!!! Co za szmata!
Dostaje na dziecko ponad 1000 zł, Małej nic za te pieniądze nie kupi. Sobie owszem. Pali 1,5 paczki papierosów dziennie. Taka to ma życie. Chodzi na Gminę i tam lamentuje i kasę dostaje. Ja nawet jak bym nie miała co jeść powiedzą mi że mam ziemię i męża i muszę sobie radzić sama.
Powiedzcie mi gdzie jest ne tym świecie sprawiedliwość???
No gdzie pytam! Jestem ofiarą przemocy fizycznej i psychicznej od dziecka i nikt mi nie może ani nie chce pomóc.
Chodzę do Kościoła i proszę Boga o wytrwałość i siłę. Ale On nie daje mi jej w ogóle. Ktoś mi powiedział jak byłam w szpitalu, że jak będę prosić o siłę to nie dostanę jej, tylko możliwość wykazania się nią. Ale ja mam dość! Chcę żyć normalnie. Zazdroszczę osobom, które mają normalne domy, rodziny.
Gdybym wiedziała, że moje nienarodzone dziecko będzie przyczyną takich kłótni nie starałabym się o nie. Bo co teraz?
Ono będzie na świecie i jak ja je ochronię jak nie umiem sama siebie ochronić???
Przecież Oni je zakraczą, będą się nad nim znęcać tak samo jak nade mną.
I co ja mu za los zgotowałam???
niedziela, 18 listopada 2012
I znowu awantura ...;-((
Hej!
Ja już nie wiem co mam myśleć. Za głupia jestem chyba na bezczelność niektórych ludzi i chamstwo. Nie chciałam pisać o tym tu, ale stwierdziłam, że jednak żeby nie zapomnieć to napiszę. No i w końcu to mój blog. Jest po to, żeby się wyżalić, nawet jeśli nikt tego nie przeczyta i nikogo to nie obchodzi.
Więc może zacznę od początku, żeby naświetlić troszkę sprawę. Aby każdy zrozumiał.
Mam siedmioro rodzeństwa. Kiedy miałam 10 lat mój stary zapisał mi gospodarstwo rolne i dom. (Piszę stary, bo nie nawidzę tego człowieka. Bił nas całe życie, każdego odkąd pamiętam. A najbardziej mamę)
Zapisał mi je ze względu takiego, że chciał dostać rentę. Wcześniej miał je zapisane pół roku na mojego brata, ale ten stanął w obronie mamy jak stary ją bił i za to stary cofnął zapis. A że ja byłam najmłodsza i niczego nie świadoma to stwierdził, że zapisze to mi a jak będę miała 18 lat to mi to też cofnie tak jak bratu.
Zapisał mi to na zasadzie darowizny za dożywotnie mieszkanie i opał i energię elektryczną. Dodam, że poszłam do Sądu pod przymusem. Powedział :"Jak pani sędzina będzie się ciebie pytać o coś to odpowiesz TAK i spróbuj inaczje to zobaczysz!" Więc co ja małe dziecko miałam zrobić??? Zaznaczę, jeszcze, że złożył oświadczenie że moja mama jest chora psychicznie i ustanowił mi w tym celu kuratora, który za mnie podpisał dokumenty.
Kilka lat miałam spokój. Dopiero gdy zaczęłam chodzić do Gimnazjum zdałam sobie sprawę z tego, że muszę się dobrze uczyć, żeby dostać się do szkoły średniej. Wybrałam Technikum Agrozbiznesu co by później nie mieć problemów. Bo najlepiej aby każdy rolnik miał średnie.
Gdy skończyłam 18 lat to się dopiero zaczęło. Stary widział, że zależy mi na gospodarstwie, bo zaczęłam z bratem pracować i obrabiać ziemię. A że wtedy weszły akurat dopłaty dla rolników to jeszcze bardziej się wkurwiał, bo jemu tylko o kasę chodziło.
Po wielu rozprawach, które trwały około lub ponad rok jednak wygrałam. Sąd stwierdził, że skoro chcę gospodarować i mam ku temu wykształcenie to nie widzi sensu zabierania mi gospodarstwa.
Potem poznałam mojego M i on postanowił mi zacząć pomagać. Początkowo robił wszystko z moim bratem a potem sam. Ja zajmowałąm się oborą i trzodą.
Było niby ok. Aż tu nagle mojemu rodzeństwu uderzyła kasa do głowy. Tyle się mówiło o dopłatach i oni pozazdrościli mi tego. Jednak nikt nie wie ile ja musiałam na to pracować. Dopłat nie dostaje się za nic. Trzeba najperw obrobić pola, żeby dostać.
Nagle każdy zaczął się sapać i burzyć do mnie. Jakoś sobie radziłam.
Zaznaczę, że moje rodzeństwo oprócz 3 osób mieszka razem z nami w domu rodzinnym.
Za wszystko płacę ja z M , czyli za prąd, wodę, śmieci i inne rzeczy. Moja mama wydaje swoją rentę na jedzenie dla nich. Stary nie daje grosza.
I ciągle się awanturują, wyłączają mi światło jak idę na dwór, szczególnie stary, przebijają opny w samochodzie, jeden brat nawet groził, że nas podpali. Mieszka z nami siostra z niepełnospraną ruchowo córką. I to ona mnie pobiła.
A ja kiedyś gdy jej facet ją zgwałcił i pobił przyjęłam ją do nas do domu i pomagałam jak mogłam. Jeździłam z małą na rehabilitacje. Jestem jej chrzestną i wierzcie mi traktowałam ją jak swoje dziecko. Teraz mała ma już 7 lat, chodzi do pierwszej klasy. Jej mama czyli moja siostra często się wcześniej ze mną kłóciła. Ale nigdy nie biła się. Jak zaszłąm w ciążę, po siedmiu latach związku i dwóch latach małżeństwa ona nagla zamieniła się w potwora. Zaczęła wszystkich buntować przeciwko mnie, utrudniać życie na wiele sposobów. Raz jej się sprzeciwiłam i rzuciła się na mnie. Ja się broniłam ale ściągnęła mi czapkę na oczy i zaczęła bić po głowie głównie i po twarzy. Przybviegł mój mąż i moja mama. Mój mąż myślałam, że ją rozszarpie na kawałki. Był tak wkurwiony jak nigdy jeszcze. A ja naiwna jeszcze powiedziałam że nie ma jej nic robić i defacto obroniłam ją. Tak nie wiem jak by to się skończyło. M kazał mi iść z tym na policję, ale nie posżłam, bo wiem, że kłótnie nic nie dają. A gdyby przyjechała policja ona by się wyparła i miała by pole do popisu, żeby mnie zdenerwować.I dziś załuję, że nie poszłam i chyba pójdę jutro.
Wczoraj ona znowu zaczęła się sapać, ciągle się czepiała, a to buntowała starego, żeby tylko coś mi zrobił na przekór. Wieczorem posżłam po M na pole, żeby już zjechał i nie orał. On zjechał, a stary wyłączył nam światło na dworze. Ja o mało się nie przewróciłam. M się wkurzył i wszedł do domu i opieprzył starego, że jak jeszcze raz mi to światło wyłączy to popamięta. Ten że nie nawidzi mojego M zaczął udawać i symulować, że M go chce zabić i takie tam. No a siostrzyczka kochana oczywiście zaczęła go podburzać, żeby zadzwonił na policję. Potem zaczęła się sapać do M że nie mamy światła palić cały czas. I wyzywać jego i mnie na przemian. Znowu musiałam uspokajać M. Nie dość, że byłam sama skrzępkiem nerwów. Zapaliłam z nerwów, a nie paliłam odkąd dowiedziałam się o ciąży. Dziś jeszcze mnie trzyma. Policja przyjechała, na szczęście M już spał. Stary tylko płakał że go chcą zabić. Na co oni się zaśmiali, bo w domu był spokój. Wszyscy już spali, było ok 23. Ale oczywiście musiała wyleźć poczwara z nory i oczywiście na złość nam nagadała że to się znęcamy nad nią i nim. Policja nawet nie przyszła do nas do pokoju.
Ja nie wiem co mam zrobić. Pomóżcie mi. Może ktoś zna się na prawie.
Byłam na gminie i się pytałam to mi powiedzieli że muszę jej pomagać, bo ma chore dziecko. Ale ludzie z jakiej paki?
Ja płacę wszystko, ona się chodzi i znęca nade mną i M . Moją mamę też ciągle gnębi. Ileż tak można. Stary ma zapisane że muszę mu opłacać ale jej? Czy jest możliwość żeby to jakoś sensownie załatwić???
Chcemy z M budować dom i już powoli załatwiamy wszystko ale wiadomo, że tak od razu go nie postawimy, bo nie mamy takich pieniędzy. Gospodarstwo jak na razie nie przynosi zysków. Trzeba wszystko odbudować, bo się wali. A nawet jak postawimy ten Nasz dom to przecież ja nie mogę płacić za dwa domy, skoro oni tu bedą mieszkać! Muszą się jakoś dokładać i przede wszystkich przesteć się czepiać i nas wykańczać. Zaznaczę, że jedną siostrę mam już chorą na depresję z tego powodu.
Nie wiem czy napisałam to zrozumiale, ale starałam się. Dajcie znać jeśli byliście w takich sytuacjach bądź ktoś znajomy?
Ja już nie wiem co mam myśleć. Za głupia jestem chyba na bezczelność niektórych ludzi i chamstwo. Nie chciałam pisać o tym tu, ale stwierdziłam, że jednak żeby nie zapomnieć to napiszę. No i w końcu to mój blog. Jest po to, żeby się wyżalić, nawet jeśli nikt tego nie przeczyta i nikogo to nie obchodzi.
Więc może zacznę od początku, żeby naświetlić troszkę sprawę. Aby każdy zrozumiał.
Mam siedmioro rodzeństwa. Kiedy miałam 10 lat mój stary zapisał mi gospodarstwo rolne i dom. (Piszę stary, bo nie nawidzę tego człowieka. Bił nas całe życie, każdego odkąd pamiętam. A najbardziej mamę)
Zapisał mi je ze względu takiego, że chciał dostać rentę. Wcześniej miał je zapisane pół roku na mojego brata, ale ten stanął w obronie mamy jak stary ją bił i za to stary cofnął zapis. A że ja byłam najmłodsza i niczego nie świadoma to stwierdził, że zapisze to mi a jak będę miała 18 lat to mi to też cofnie tak jak bratu.
Zapisał mi to na zasadzie darowizny za dożywotnie mieszkanie i opał i energię elektryczną. Dodam, że poszłam do Sądu pod przymusem. Powedział :"Jak pani sędzina będzie się ciebie pytać o coś to odpowiesz TAK i spróbuj inaczje to zobaczysz!" Więc co ja małe dziecko miałam zrobić??? Zaznaczę, jeszcze, że złożył oświadczenie że moja mama jest chora psychicznie i ustanowił mi w tym celu kuratora, który za mnie podpisał dokumenty.
Kilka lat miałam spokój. Dopiero gdy zaczęłam chodzić do Gimnazjum zdałam sobie sprawę z tego, że muszę się dobrze uczyć, żeby dostać się do szkoły średniej. Wybrałam Technikum Agrozbiznesu co by później nie mieć problemów. Bo najlepiej aby każdy rolnik miał średnie.
Gdy skończyłam 18 lat to się dopiero zaczęło. Stary widział, że zależy mi na gospodarstwie, bo zaczęłam z bratem pracować i obrabiać ziemię. A że wtedy weszły akurat dopłaty dla rolników to jeszcze bardziej się wkurwiał, bo jemu tylko o kasę chodziło.
Po wielu rozprawach, które trwały około lub ponad rok jednak wygrałam. Sąd stwierdził, że skoro chcę gospodarować i mam ku temu wykształcenie to nie widzi sensu zabierania mi gospodarstwa.
Potem poznałam mojego M i on postanowił mi zacząć pomagać. Początkowo robił wszystko z moim bratem a potem sam. Ja zajmowałąm się oborą i trzodą.
Było niby ok. Aż tu nagle mojemu rodzeństwu uderzyła kasa do głowy. Tyle się mówiło o dopłatach i oni pozazdrościli mi tego. Jednak nikt nie wie ile ja musiałam na to pracować. Dopłat nie dostaje się za nic. Trzeba najperw obrobić pola, żeby dostać.
Nagle każdy zaczął się sapać i burzyć do mnie. Jakoś sobie radziłam.
Zaznaczę, że moje rodzeństwo oprócz 3 osób mieszka razem z nami w domu rodzinnym.
Za wszystko płacę ja z M , czyli za prąd, wodę, śmieci i inne rzeczy. Moja mama wydaje swoją rentę na jedzenie dla nich. Stary nie daje grosza.
I ciągle się awanturują, wyłączają mi światło jak idę na dwór, szczególnie stary, przebijają opny w samochodzie, jeden brat nawet groził, że nas podpali. Mieszka z nami siostra z niepełnospraną ruchowo córką. I to ona mnie pobiła.
A ja kiedyś gdy jej facet ją zgwałcił i pobił przyjęłam ją do nas do domu i pomagałam jak mogłam. Jeździłam z małą na rehabilitacje. Jestem jej chrzestną i wierzcie mi traktowałam ją jak swoje dziecko. Teraz mała ma już 7 lat, chodzi do pierwszej klasy. Jej mama czyli moja siostra często się wcześniej ze mną kłóciła. Ale nigdy nie biła się. Jak zaszłąm w ciążę, po siedmiu latach związku i dwóch latach małżeństwa ona nagla zamieniła się w potwora. Zaczęła wszystkich buntować przeciwko mnie, utrudniać życie na wiele sposobów. Raz jej się sprzeciwiłam i rzuciła się na mnie. Ja się broniłam ale ściągnęła mi czapkę na oczy i zaczęła bić po głowie głównie i po twarzy. Przybviegł mój mąż i moja mama. Mój mąż myślałam, że ją rozszarpie na kawałki. Był tak wkurwiony jak nigdy jeszcze. A ja naiwna jeszcze powiedziałam że nie ma jej nic robić i defacto obroniłam ją. Tak nie wiem jak by to się skończyło. M kazał mi iść z tym na policję, ale nie posżłam, bo wiem, że kłótnie nic nie dają. A gdyby przyjechała policja ona by się wyparła i miała by pole do popisu, żeby mnie zdenerwować.I dziś załuję, że nie poszłam i chyba pójdę jutro.
Wczoraj ona znowu zaczęła się sapać, ciągle się czepiała, a to buntowała starego, żeby tylko coś mi zrobił na przekór. Wieczorem posżłam po M na pole, żeby już zjechał i nie orał. On zjechał, a stary wyłączył nam światło na dworze. Ja o mało się nie przewróciłam. M się wkurzył i wszedł do domu i opieprzył starego, że jak jeszcze raz mi to światło wyłączy to popamięta. Ten że nie nawidzi mojego M zaczął udawać i symulować, że M go chce zabić i takie tam. No a siostrzyczka kochana oczywiście zaczęła go podburzać, żeby zadzwonił na policję. Potem zaczęła się sapać do M że nie mamy światła palić cały czas. I wyzywać jego i mnie na przemian. Znowu musiałam uspokajać M. Nie dość, że byłam sama skrzępkiem nerwów. Zapaliłam z nerwów, a nie paliłam odkąd dowiedziałam się o ciąży. Dziś jeszcze mnie trzyma. Policja przyjechała, na szczęście M już spał. Stary tylko płakał że go chcą zabić. Na co oni się zaśmiali, bo w domu był spokój. Wszyscy już spali, było ok 23. Ale oczywiście musiała wyleźć poczwara z nory i oczywiście na złość nam nagadała że to się znęcamy nad nią i nim. Policja nawet nie przyszła do nas do pokoju.
Ja nie wiem co mam zrobić. Pomóżcie mi. Może ktoś zna się na prawie.
Byłam na gminie i się pytałam to mi powiedzieli że muszę jej pomagać, bo ma chore dziecko. Ale ludzie z jakiej paki?
Ja płacę wszystko, ona się chodzi i znęca nade mną i M . Moją mamę też ciągle gnębi. Ileż tak można. Stary ma zapisane że muszę mu opłacać ale jej? Czy jest możliwość żeby to jakoś sensownie załatwić???
Chcemy z M budować dom i już powoli załatwiamy wszystko ale wiadomo, że tak od razu go nie postawimy, bo nie mamy takich pieniędzy. Gospodarstwo jak na razie nie przynosi zysków. Trzeba wszystko odbudować, bo się wali. A nawet jak postawimy ten Nasz dom to przecież ja nie mogę płacić za dwa domy, skoro oni tu bedą mieszkać! Muszą się jakoś dokładać i przede wszystkich przesteć się czepiać i nas wykańczać. Zaznaczę, że jedną siostrę mam już chorą na depresję z tego powodu.
Nie wiem czy napisałam to zrozumiale, ale starałam się. Dajcie znać jeśli byliście w takich sytuacjach bądź ktoś znajomy?
sobota, 17 listopada 2012
Tęsknota daje dużo do myślenia....
Hej!
Dziękuję za komentarze uspokajające mnie co do ruchów Naszego Dzidziusia. To na prawde dużo znaczy dla osoby, która nie ma wsparcia w nikim innym poza mężem.
Ale nie o tym miał być ten post.
Post ma być o tęsknocie za moim kochanym mężem. Wiem, wiem niektórzy jak będą to czytać powiedzą że przesadzam.
Więc mój mąż wyjechał we wtorek do Holandii na 3 dni raptem. Musiał jechać z szefem pomóc mu coś załatwić. Był już latem ponad miesiąc w Holandii w celach zarobkowych. A na odjezdne zrobiliśmy właśnie nasz Mały Cud. I powiem Wam, że wtedy nie tęskniłam tak jak teraz. Wtedy pracowałam, a po pracy miałam obowiązki związane z gospodarstwem i byłam bardzo zmęczona. Ten czas zleciał mi szybko. Co innego teraz. Ledwo jak odwiozłam go to już chciałam pisać żeby wrócił. Byłabym gotowa nawet za Nim jechać. Nie wiem z czego to wynika. Czy z tego, że jestem w ciąży? Na szczęście M obiecał, że będzie pisał codziennie smsy. I pisał faktycznie. A u niego ciężko z sms-ami. Woli dzwonić. I niby byłąm spokojna, że dojechał ale jak napisał, że bardzo mnie kocha to się rozryczałam. Tak miałam ochotę się przytulić. Zostało przytulanie poduszki.W nocy też nie mogłam spać. Ciągle się budziłam. Koszmar. Ale jak M wrócił to bardzo się ucieszyłam i powiedziałam, żeby już do porodu już nigdzie nie wyjeżdzał. Tęskniłam bardzo. Obiecałam sobie, że już nie będę na niego krzyczeć o byle gówno jak jest blisko. Bo ja jestem czepialska. Potrafie się czepiać o okruchy na stole jak mam zły dzień.
Moje przemyślenia są takie, że nie warto czasami się czepiać o byle co. Może jednak lepiej niektóre kłótnie przemilczeć. Bo niby wiadomo, że się kocha ale w takiej kłótni może paść masa słów, które nie powinny paść. A po co jeśli kochamy?
Więc dziewczyny moja rada na dziś :"Krzyczmy o połowę mniej na swoich facetów"
"I może częściej ich chwalmy i mówmy o uczuciach?"
Poza tym życie jakoś leci już po niedzieli zaczynamy 24 tydzień ciąży. I coraz bardziej boję się zbliżającego się porodu. A czas leci jak szalony. Już niedługo święta. Wczoraj mnie naszło jak jadłam mandarynki. Ten zapach zawsze zbliża mnie jakoś do Świąt, które z jednych powodów lubię z innych nie.
Lubię je za ten nastórój, zapachy i prezenty. A nie lubię za to, że zawsze przypominają mi się Święta jakie pamiętam z domu rodzinnego. Bez niczego. Może jedynie z karpiem na stole. Poza tym moi rodzice zawsze się kłócili. Nie było prezentów. Teraz My staramy się stworzyć Swoje Własne Święta najlepiej jak umiemy. Ale powiem Wam bardzi ciężko jest dwóm osobom po przejściach z dzieciństwa stworzyć Dom i Rodzinę. Boję się ciągle, że popełnię te same błędy, że nie oderwę się od tego fatum cholernego. Ale walczymy razem. Mam nadzieję, że w tym pokręconym świecie uda się nam. Chciałabym, żeby moje dzieci wspominały Święta tylko pozytywnie.
Mam nadzieję, że się uda.
Buziaki
A Wy chcecie już Święta? Z czym się Wam kojarzą?
Mam nadzieję, że jest już mało lub coraz mniej rodzin w których Święta to czas smutku.....
Dziękuję za komentarze uspokajające mnie co do ruchów Naszego Dzidziusia. To na prawde dużo znaczy dla osoby, która nie ma wsparcia w nikim innym poza mężem.
Ale nie o tym miał być ten post.
Post ma być o tęsknocie za moim kochanym mężem. Wiem, wiem niektórzy jak będą to czytać powiedzą że przesadzam.
Więc mój mąż wyjechał we wtorek do Holandii na 3 dni raptem. Musiał jechać z szefem pomóc mu coś załatwić. Był już latem ponad miesiąc w Holandii w celach zarobkowych. A na odjezdne zrobiliśmy właśnie nasz Mały Cud. I powiem Wam, że wtedy nie tęskniłam tak jak teraz. Wtedy pracowałam, a po pracy miałam obowiązki związane z gospodarstwem i byłam bardzo zmęczona. Ten czas zleciał mi szybko. Co innego teraz. Ledwo jak odwiozłam go to już chciałam pisać żeby wrócił. Byłabym gotowa nawet za Nim jechać. Nie wiem z czego to wynika. Czy z tego, że jestem w ciąży? Na szczęście M obiecał, że będzie pisał codziennie smsy. I pisał faktycznie. A u niego ciężko z sms-ami. Woli dzwonić. I niby byłąm spokojna, że dojechał ale jak napisał, że bardzo mnie kocha to się rozryczałam. Tak miałam ochotę się przytulić. Zostało przytulanie poduszki.W nocy też nie mogłam spać. Ciągle się budziłam. Koszmar. Ale jak M wrócił to bardzo się ucieszyłam i powiedziałam, żeby już do porodu już nigdzie nie wyjeżdzał. Tęskniłam bardzo. Obiecałam sobie, że już nie będę na niego krzyczeć o byle gówno jak jest blisko. Bo ja jestem czepialska. Potrafie się czepiać o okruchy na stole jak mam zły dzień.
Moje przemyślenia są takie, że nie warto czasami się czepiać o byle co. Może jednak lepiej niektóre kłótnie przemilczeć. Bo niby wiadomo, że się kocha ale w takiej kłótni może paść masa słów, które nie powinny paść. A po co jeśli kochamy?
Więc dziewczyny moja rada na dziś :"Krzyczmy o połowę mniej na swoich facetów"
"I może częściej ich chwalmy i mówmy o uczuciach?"
Poza tym życie jakoś leci już po niedzieli zaczynamy 24 tydzień ciąży. I coraz bardziej boję się zbliżającego się porodu. A czas leci jak szalony. Już niedługo święta. Wczoraj mnie naszło jak jadłam mandarynki. Ten zapach zawsze zbliża mnie jakoś do Świąt, które z jednych powodów lubię z innych nie.
Lubię je za ten nastórój, zapachy i prezenty. A nie lubię za to, że zawsze przypominają mi się Święta jakie pamiętam z domu rodzinnego. Bez niczego. Może jedynie z karpiem na stole. Poza tym moi rodzice zawsze się kłócili. Nie było prezentów. Teraz My staramy się stworzyć Swoje Własne Święta najlepiej jak umiemy. Ale powiem Wam bardzi ciężko jest dwóm osobom po przejściach z dzieciństwa stworzyć Dom i Rodzinę. Boję się ciągle, że popełnię te same błędy, że nie oderwę się od tego fatum cholernego. Ale walczymy razem. Mam nadzieję, że w tym pokręconym świecie uda się nam. Chciałabym, żeby moje dzieci wspominały Święta tylko pozytywnie.
Mam nadzieję, że się uda.
Buziaki
A Wy chcecie już Święta? Z czym się Wam kojarzą?
Mam nadzieję, że jest już mało lub coraz mniej rodzin w których Święta to czas smutku.....
piątek, 9 listopada 2012
Smutaskowo
Hej!
Dziś jakiś taki dziwny dzień. Niby czuję się dobrze fizycznie, ale psychicznie nadal nie za ciekawie. Posprzątałam, zrobiłam obiad, zrobiłam pranie, poukładałam je. Niby normalny dzień. Jednak łapie mnie chyba jesienna chandra. Może to przez tą muzykę, ale ostatnio uwielbiam takie kawałki jak ten
http://www.youtube.com/watch?v=MgXNEl1Vn34&list=FLkF3yQpsBntGnFhTv8qfgMA&index=3&feature=plpp_video
Dzidziuś chyba wyczuwa mój nie ciekawy humor, bo też jakoś mniej kopie. Nie wiem czy tylko ja jestem taka dziwna, czy wszystkie matki mają to samo ale jak nie czuję długo dzidzi to od razu zaczynam się martwić. Chociaż ostatnio ja kopnęło to aż brzuch się ruszył. Ale leżałam na plecach i akurat dotykałam brzuszka.
Szkoda że wizyte mam dopiero na 21.11 bo chętnie już bym się dowiedziała jak tam dzidzia. No i nie wiem co ile powinnam czuć te ruchy? Jak myślicie? Przecież to już koniec 22 tygodnia, a ja nadal muszę się wsłuchiwać często. Moja mama mówi, że to zależy od kobiety, od tego jak jest zbudowana również a ja do anorektyczek (bez obrazy) nie należę. Rozumiecie mam troszkę ciałka i może to też dlatego.
Napiszcie mi czy też Wasz dzidziuś tak mało kopał, czy wręcz przeciwnie?
Pozdrawiam. E.
Dziś jakiś taki dziwny dzień. Niby czuję się dobrze fizycznie, ale psychicznie nadal nie za ciekawie. Posprzątałam, zrobiłam obiad, zrobiłam pranie, poukładałam je. Niby normalny dzień. Jednak łapie mnie chyba jesienna chandra. Może to przez tą muzykę, ale ostatnio uwielbiam takie kawałki jak ten
http://www.youtube.com/watch?v=MgXNEl1Vn34&list=FLkF3yQpsBntGnFhTv8qfgMA&index=3&feature=plpp_video
Dzidziuś chyba wyczuwa mój nie ciekawy humor, bo też jakoś mniej kopie. Nie wiem czy tylko ja jestem taka dziwna, czy wszystkie matki mają to samo ale jak nie czuję długo dzidzi to od razu zaczynam się martwić. Chociaż ostatnio ja kopnęło to aż brzuch się ruszył. Ale leżałam na plecach i akurat dotykałam brzuszka.
Szkoda że wizyte mam dopiero na 21.11 bo chętnie już bym się dowiedziała jak tam dzidzia. No i nie wiem co ile powinnam czuć te ruchy? Jak myślicie? Przecież to już koniec 22 tygodnia, a ja nadal muszę się wsłuchiwać często. Moja mama mówi, że to zależy od kobiety, od tego jak jest zbudowana również a ja do anorektyczek (bez obrazy) nie należę. Rozumiecie mam troszkę ciałka i może to też dlatego.
Napiszcie mi czy też Wasz dzidziuś tak mało kopał, czy wręcz przeciwnie?
Pozdrawiam. E.
wtorek, 6 listopada 2012
Pobita
Hej! Dziś smutny post, bo i mnie nie jest do śmiechu. Wczoraj zostałam pobita przez osobę z mojego otoczenia. Nie będę pisać dokładnie co i jak bo nie ma sensu. Jednak piszę to tutaj żeby nigdy tego nie zapomnieć. Przysięgłam sobie, że już nie wybaczę tej osobie. Co innego jak byłam popychana i bita jak nie byłam w ciąży. Ale teraz? Tego nie jestem w stanie wybaczyć i takie postanowienie sobie powzięłam. Na szczęście przybiegł mój mąż i mnie obronił. Ale co oberwałam to oberwałam. Uważałam tylko żeby nie dostać w brzuch. Choć moj mąż od razu chciał mnie zabrać na pogotowie to nie pojechaliśmy. Położyłam się i spałam bardzo długo aż do rana w sumie. Bolał mnie trochę brzuch i tylko dziecko się liczyło dla mnie w tym momencie. Na szczęście czuję już bicie serca Maluszka i rano nawet dał mi kopniaka. Krwawień nie mam. Więc chyba jest ok. Wizytę u gina mam 21 listopada. Ale jeśli coś by się działo od razu popędzę na pogotowie. Teraz zastanawiam się tylko jak z tej sytuacji wybrnąć i co zrobić żeby już nigdy więcej się nie dać. Nie piszcie mi że mam iść na policję bo nasza policja już kiedyś z tym nic nie zrobiła to i teraz nie zrobi. Jak dla mnie to jakby ich nie było. Szkoda w ogóle moich nerwów na wzywanie ich.
No to pa. ;-(
No to pa. ;-(
poniedziałek, 5 listopada 2012
Zdenkowani- w końcu
Hej laleczki!
W końcu udało mi się wykończyć kilka produktów . Jedne męczyłam od bardzo dawna inne szybko zużyłam. Jednak brak kasy dobrze wpływa na prodekt denko. Ostatnio mamy małe problemy finansowe i nie kupowałam sobie nic nowego. Kupuję tylko najpotrzebniejsze rzeczy a to co mam chcę wykończyć i jest tego jeszcze troszkę. Ale jak wykończę kolorówkę to udam się na porządne zakupy i postawię na jedną paletkę z Inglota. Jak na razie mam kilka z Avonu, 2 małe z inglota i jedną ze Sleeka. I od roku nic nowego nie kupiłam. Dacie wiare?
A oto zdenkowani: (niestety zdjęcia z wizażu, bo mój aparat nie łapie ostrości)
W końcu udało mi się wykończyć kilka produktów . Jedne męczyłam od bardzo dawna inne szybko zużyłam. Jednak brak kasy dobrze wpływa na prodekt denko. Ostatnio mamy małe problemy finansowe i nie kupowałam sobie nic nowego. Kupuję tylko najpotrzebniejsze rzeczy a to co mam chcę wykończyć i jest tego jeszcze troszkę. Ale jak wykończę kolorówkę to udam się na porządne zakupy i postawię na jedną paletkę z Inglota. Jak na razie mam kilka z Avonu, 2 małe z inglota i jedną ze Sleeka. I od roku nic nowego nie kupiłam. Dacie wiare?
A oto zdenkowani: (niestety zdjęcia z wizażu, bo mój aparat nie łapie ostrości)
Numer 1 to:
DELIA DERMO SYSTEM DWUFAZOWY PŁYN DO DEMAKIJAŻU OCZU I UST
Męczyłam go prawie rok. Nie rozumiem jak ktoś mógł to chwalić, a czytałam wiele pochlebnych opinii. Skuszona ceną i opiniami zakupiłam. Ceny już nie pamiętam, ale mniej niż 10 zł. Cena super, jednak nic poza tym. Jak dla mnie to największy badziew jaki można kupić.
Producent pisze,że :
- doskonale oczyszcza
- nie pozostawia tłustej warstwy
- nie wysusza delikatnej skóry powiek i ust
Jak dla mnie nie oczyszcza w ogóle, pozostawia tłustą warstwę, co do wysuszenia nie może wysuszyć skoro jest taki tłusty. Największym probleem jest aplikacja. Musimy trząść produkt i szybko wylać na wacik. Ale i tak się rozwarstwia. Jak dla mnie lipa. Nie polecam!
Numer 2 to:
ELF EYLID PRIMER BAZA POD CIENIE
Kupiona na www.alledrogeria.pl
jakiś rok temu. Cena to ok 12 zł z przesyłką. Jak dla mnie jest to lepsza baza od tej z Gosh, która kosztuje dużo więcej. Przynajmniej robi dla mnie to czego oczekuję, czyli nie zbija i nie roluje cieni. Poza tym lekko podbija kolor na złotawo.Ale zależy jakie cienie. Jest bardzo malutka, ale mi starczyła na długo. Bardzo polecam osobom z tłustymi powiekami na których cienie nie chcą się trzymać i się rolują. Mi pomogła i kupię na pewno ponownie , jak tylko wykorzystam ten szajs z Gosha.
Numer 3 to :
SORAYA ANTI AGEING MAKE UP SCENICZNY SPF 10 NUMER 03 NATURALNY
Nie pamiętam dokładnie ile kosztował, ale chyba jakieś 25 zł. Miałam go ok 6 miesięcy, ale nie używałam codziennie. Nie wystarcza na długo. Plusem jest pompka, która umożliwia dobrą aplikację. Jak dla mnie to bardziej krem koloryzujący, a nie podkład sceniczny. Nie kryje i nie matuje.
Spływa z buzi po ok 2-3 godzinach. Mimo, że mam cerę problematyczną nie zapycha jej. Dobrze się też rozprowadza, nie zostawia smug. Ale zadania nie spełnia. Nie kupię ponownie. Teraz zmęczę jeszcze Fluid Under20 i Sensique a potem wrócę chyba do Revlona. Zobaczymy.
Numer 4 to:
ZIAJA OLIWKOWY ŻEL OCZYSZCZAJĄCY CERA SUCHA I NORMALNA
Cena to ok 8 zł. Kupiłam w aptece, bo pokończyły mi się żele i chciałam czegoś delikatnego. Jak dla mnie to szału nie robi. W ogóle nie myje. Nie pieni się. Wydaje mi się, że zostawia dziwny film na buzi po myciu. Ja uwielbiam Ziaję Nuno i dlatego się skusiłam na ten żel ale nie kupię ponownie i nie polecam.
Numer 5 to:
RIVAL DE LOOP PIANKA OCZYSZCZAJĄCA Z WYCIĄGIEM Z GINKGOI OGÓRKA
Cena to 10 czy 12 zł, więc ujdzie w tłoku. Jak na piankę to produkt dość wydajny. Przy stosowaniu codziennie rano i wieczorem wystarczyła mi na ponad 2 tygodnie, co mnie zaskoczyło pozytytwnie. Dotąd niektóre pianki miałam niecałe dwa tygodnie. Co do działania to jakiegoś wielkiego szału to może nie ma, ale na pewno lepiej oczyściła mi twarz niż ten oliwkowy żel z Ziaji. Ładny zapach i szybkie stosowanie to też zalety. Chyba nie kupię ponownie, ale przynajmniej spróbowałam co to. Plus za opakowanie. Zostawię je sobie do Metody Oczyszczania Olejowego, bo ma fajną pompkę.
Numer 6 to:
ZIAJA MAZIAJKI MYDŁO DO KĄPIELI O ZAPACHU GUMY BALONOWEJ
Skusiłam się bo powąchałam. Inaczej bym pewnie nie zwięła. No zapach jest niepowtarzalny. Przypomniał mi w mig dzieciństwo. Potem nabrałam ochoty na zakup takiej gumy ale jakoś w naszym sklepie nie mieli. Poza tym mydło myje jak każde mydełko, dość ładnie się pieni. Nie nawilża skóry. Po zastosowaniu musiałam zawsze się balsamować. Ale to mi akurat nie zaszkodziło. Przynajmniej miałam motywacje, bo często mi się nie chce tego robić. Cena to jakieś niecałe 7 zł w Rosmannie, więc spoko. Mi wystarczyło na niecały miesiąc, ale na prawde nie oszczędzałam. Teraz zakupiłam sobie kolejne z serii oliwkowe i też jest spoko. Więcej napiszę jak się skończy. Może tego zapachu gumy balonowej więcej nie kupię ale na pewno wypróbuję mydełka z tej serii.
No i numer 7
PLAYBOY NO SLEEP NEW YORK ŻEL POD PRYSZNIC I SZAMPON 2 W 1
To oczywiście nie mój produkt, ale jak bym mogła to bym używała. Jej jaki to jest zapach. Pierwszy raz kupiłam to mężowi jak od razu weszły i teraz ciągle to kupuję mu. On może nie zwraca uwagi na to czym pachnie ale ja od razu mam wiecie "ochotę" jak poczuję ten zapach na nim jak się wykąpie. No nic nie poradzę. Jak się skończy to wącham butelkę, takie moje uzależnienie zapachowe. Poza tym 400 ml kosztowało ostatnio 14,99 zł w Rosmannie więc cena spoko.Kupię na pewno i chyba tak szybko się nie znudzi mi. Poza tym mąż mówi że jemu się podoba też i że fajnie że nie musi mieć osobno szamponu i żelu. Dla faceta mojego minimalizm to podstawa, jak najmniej kosmetyków. Nie to co ja. ;-))
I tym miłym akcentem kończymy zdenkowane produkty. Już mogę wywalić puste pudełka. Biorę się za kolejne.Jak zużyję to znów opiszę. Nie wiem czy komuś się to przyda, ale mam taką nadzieję.
Buziaki. E.