To moje drugie podejście do tego posta. Mam nadzieję, że tym razem zrobię wszystko dobrze. Więc miało być o znaku zapytania , jakim jest płeć naszego dziecka. W środę byliśmy u ginekologa na kontrolnym badaniu i miałam nadzieję, że w końcu dowiem się, kto mi tam spać nie daje po nocach? I guzik. Lekarz po badaniu, obejrzeniu wyników krwi, moczu, pogadał troszkę ze mną i zabrał się w końcu za USG. Jeździł tą głowicą po moim brzuchu i jeździł. Myślałam że sam powie, ale on najpierw pomiary robił, czyli nóżka ile ma, ile główka, ile dzidziuś waży. Już się denerwowałam ,że ani nie wspomni o płci. Więc zapytałam:"Panie doktorze, czy dowiem się dziś jakiej płci jest mój maluszek?" Na co on zaczął dalej szukać. No i niby coś znalazł, zapytał: "czy to pani przypomina siusiaka?" Ja jak głupia się już w duchu ucieszyłam, że może jednak tak. A on mi na to, że dziewczynka chyba. Ja mówię :"Jak to chyba?" Odpowiedział: "No bo nie widać za dobrze."
O matko! Ale się zdenerwowałam na Dzidziusia. No bo nadal będziemy musieli go nazywać Dzidziusiem. A już mieliśmy plan, że jak się pokaże to siądziemy po powrocie i wybierzemy ostatecznie imię, no i już będę mogła się pochwalić wszystkim, w końcu udać się na zakupy. A tu Maluszek zrobił mamusi psikusa. No co za charakterek! Mój mąż się śmiał, powiedział, że Dzidzia już pokazuje swoją upartość, którą na pewno odziedziczy po mamusi. Jakby On nie był kurcze uparty. Ale z facetami tak to jest. Mój w ogóle jakoś dziwnie się zachowuje. Nie wiem czy się cieszy czy bardziej przejmuje.
nie łam się tylko pisz wszystko przychodzi małymi kroczkami;)
OdpowiedzUsuńDzięki :-)) Ja właśnie napisałam całego posta i musiałam coś nie tak zrobić chyba bo się nie opublikowało
Usuńteż kiedyś przez przypadek tak zrobiłam;)
Usuń