Nie pisałam długo co u nas, ale ostatnio dość mocno zastanawiamy się nad naszym wyjazdem za granicę do Mirka. W sumie ja już podjęłam decyzję. Ciężko mi i ktoś może mówić, że mnie tu nic nie trzyma. Tu jest jednak mój dom i tutaj miałam swoje plany. Ostatnio już nawet powoli zaczęłam się do nich zabierać i tutaj nagle muszę zmienić decyzje i zastanawiać się nad wyjazdem.
A wszystko dlatego, że Ania bardzo źle reaguje na leki i zastrzyki. Leków pewnie nie bierze a zastrzyki słabo działają, bo mogą je jej dawać tylko co dwa tygodnie. Dostaje bardzo silne dawki a mimo to poprawa jest znikoma. Nadal ma różne myśli psychotyczne i samobójcze.
Zajęłam się ubezwłasnowolnieniem oraz umieszczeniem w Domu Pomocy Społecznej. Jednak ubezwłasnowolnienie może trwać dwa lata a czas oczekiwania na Dom Pomocy Społecznej wynosi rok i więcej. Najpóźniej w czerwcu jednak wypiszą ją ze szpitala i co wtedy?
Ze względu, że nie stać mnie na opłacenie Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego, który kosztuje 1705 zł/ miesięcznie to ona musi gdzieś wrócić i albo wróci do domu albo pójdzie do siostry Danki, która sama choruje na schizofrenię i to ona namówiła Anię, aby nie brała leków i zastrzyków.
Jeśli wróci do domu ja chyba nie będę mogła spać ani minuty oraz ani minuty nie będę czuła spokoju. Ciągle w strachu, bo nie wiadomo co takiej osobie może strzelić do głowy. Jeśli wyślę ją do Danki to mogą się dwie u nas zjawić i próbować się mścić.
Więc jeśli nie chcę na to wszystko patrzeć i chcę ustrzec dzieci przed traumami muszę wyjechać. Poza tym mieszkam na wybudowaniu i jeszcze jak była Ania to jakoś było raźniej a teraz z dwójką małych dzieci i starą mamą też nie jest za wesoło.
W Niemczech też kasa z nieba nie spada i koszty utrzymania są wysokie. Poza tym dom w Polsce też trzeba będzie ogrzewać i powoli remontować no i mimo wszystko prowadzić gospodarstwo, żeby go nie zapuścić kompletnie.
M ma przyjechać na Święta to się dowiem czy ma dla nas tam mieszkanie.
Teraz już nic nie planuję, bo jak widać Bóg śmieje się z naszych planów.