Hej! Byłam u dietetyczki. Przez 3 tygodnie zgubilam 1,2 kg. I nie powiem,że się jakoś głodzilam. Jem pierwsze śniadanie do godziny od wstania z łóżka i potem posiłki co 3 godziny. Moja dietetyczka mysli,że od razu można uciąć się od słodyczy. Ja czasami jeszcze coś tam podjem. Ale staram się wtedy raczej z rana,żeby moc to spalić chociaż w połowie. I wtedy traktuję to jako posiłek. Np o 14 do kawy jakieś ciastko albo gorzka czekolada.
Jest coraz lepiej i myślę,że będzie jeszcze lepiej. Latem do tego dojdzie więcej ruchu i pracy na działce, więc będzie łatwiej zrzucić balast tłuszczyku. A jest go u mnie bardzo dużo. Mam nadzieję,że teraz jestem już na tyle świadoma, że tak łatwo nie wrócę do złych nawyków. W niedzielę kupiłam sobie ciastka do kawy i powiem Wam,że wydały mi się tak mega słodkie, że aż było mi nie dobrze. Żałowałam,że zjadłam. Już wolę gorzką czekoladę. Ta przynajmniej ma jakąś ilość żelaza.
Także świadomość rośnie. Oby wraz ze wzrostem świadomości waga malała.
To taki update o mojej wadze.
A teraz do meritum.
Chciałam napisać o tym,że czuję w tym roku jakoś bardziej klimat świąteczny.
Może dzięki małemu bobaskowi,który przypomina mi jak ważne są to święta. Poza tym postanowiłam troszkę sama przywołać ten klimat.
Odebrałam poszewki świąteczne.
Wyjęłam świąteczne kocyki. No i kosz. Nie mogłam się oprzeć, widząc kosz u
Gosi. Mój kupiłam na Allegro.
W tym roku kupiłam Jasiowi adwentowy kalendarz. Fajnie jest otwierać codziennie jedno okienko. Ja nie miałam nigdy takiego kalendarza także sama cieszę się jak dziecko.
W salono-kuchni położyłam już świąteczne lampeczki. Kupiłam w Biedronce. Na baterie. Lampek nigdy nie za wiele. A musiałam kupić nowe bo te z zeszłego roku Jaś zepsuł. Są do uratowania,ale ja się w elektryka bawić nie będę.
Salono-kuchnia nie wykończona ale co tam.
Kupiłam ozdoby na pierniki. Pod koniec tygodnia,może w sobotę będziemy piekli. Myślę, że to pieczenie może się spokojnie stać naszą coroczną tradycją.
No i spakowałam prezenty świąteczne. Co prawda nie wszystkie,ale te mikołajkowe i niektóre świąteczne. Muszę dokupić jeszcze papier.
W zeszłym roku prezenty dawałam w torebkach i to nie był dobry pomysł. Wiem,że torebki można potem jeszcze wykorzystać, ale jednak wolę, żeby dzieci otwierały prezenty z papieru. Jest wtedy ta chwilka zniecierpliwienia i radość większa jak się rozrywa ten papier nie wiedząc co tam może być.
Jaś nie dostał dziś prezentu tylko rózgę. Wczoraj tak broil. Mimo mojego zapominania,że Mikołaj widzi. Nie mógł dostać prezentu. Musi wiedzieć,że jego zachowanie było złe. Jak widział rózgę wytłumaczyła mu i ciągle mówil,że teraz już będzie grzeczny. Może dam mu jutro te prezenty a może pod koniec tygodnia. Zobaczymy jak się będzie starał