sobota, 29 marca 2014

Wahania

Hej!
Jak już pisałam w ostatnim poście moja waga się waha. Dziś tak z ciekawości się zważyłam i było 117,1 a to po wstaniu z łóżka, przed jakimkolwiek kibelkiem. Więc coś jest na rzeczy. Trzeba będzie się mierzyć. Nie ma innej opcji. Choć sama myśl o tym mnie zniechęca.
Poza tym nie tylko waga mi się waha! Moje poczucie nastroju i wartości kręci się jak zegar. Jak idę na basen jestem pełna energii, są dni że i bez tego mam energię. Jednak są dni, że jestem załamana. Wkurzają mnie ludzie. Zachowania. W szczególności osób u mnie w domu, męża, czasem nawet Jaśka. Chociaż jak Jaś mnie wkurza to sobie sama tłumaczę, że to w końcu dziecko i na dodatek moje ukochane. A to  moja dzisiejsza kolacja: grapefruit, jogurt z płatkami wieloziarnistymi, pestkami dyni, orzechami włoskimi i suszoną śliwką. A jogurt z tych słodkich normalnych, bo miałam ochotę na słodkie. Lepsze to niż czekolada.

Acha i była bym zapomniała. Chciałam poruszyć jeszcze jeden temat. Otóż ostatnio u NIEBIESKOSZAREJ czytałam posta o warzywach ze straganu i z marketu. I wczoraj będąc na zakupach postanowiłam zajść do sprawdzonego warzywniaka po pomidory.
 Te z marketu nie są złe, ale jednak nie mają smaku jak te które mamy latem. I faktycznie w moim warzywniaku mieli już pomidory wiosenne ze szklarni, piękne, lepiej smakują niż te z supermarketu, o niebo lepiej. Jednak za 3 pomidory zapłaciłam 16 zł. Ważyły nie cały kilogram. Są duże i nie uwierzę jak ktoś mi powie, że nie dostały nawozu? Nieba też nie widziały. 

A jak to u Was? Kupujecie z marketów czy z warzywniaków? Czy stosujecie mrożonki, bo ja tak i uważam że lepsze zamrożone warzywo w sezonie niż nafaszerowane ale świeże w zimie.

piątek, 28 marca 2014

Good food

Hej!
Dziś post jedzeniowy. Chciałam Wam pokazać co ostatnio jem. Znaczy się to nie jest wszystko co jem. Nie, nie. Jednak ostatnio to moje odchudzanie mi nie idzie. Miałam w tym tygodniu kilka dni takich, że bez kija nie podchodź i niestety odbiło się to na diecie. Skusiłam się na dwa batoniki oraz ciasto z kremem. Pewnie nie raz będę miała takie dni. Wkurzają mnie tylko wyrzuty sumienia po tym jak coś spałaszuję niedobrego. A niedobre to to było! Wierzcie mi. Zjadłam. Jakiejś przyjemności wielkiej nie odczułam. Za to potem zerknęłam na kalorie! Ło matko!
 Jeden głupi wafelek w czekoladzie miał 519 kcal!!!! Jakbym to wcześniej widziała to bym nie zjadła chyba. Tyle kalorii a ja nadal głodna łaziłam. No i pewnie posżło znów w dupę! Zamiast w cycki! Poza tym to jestem wściekła bo nie byłam w tym tygodniu na basenie.Mój szanowny mężny chciał remontować samochód i zawsze jak chciałam jechać mówił: "Nie jedź dziś. Ja muszę to zrobić" Nie jechałam bo faktycznie wszystko tam stuka jak jadę. U nas takie dziury, że mam wybite amortyzatory. No i klocki hamulcowe miał zmienić. Ale on jak to on. Na chęciach się kończyło. A ja zbulwersowana brakiem basenu. Powiem Wam, że już się przyzwyczaiłam. I dziwnie się czuję jak nie  byłam. Poza tym chyba nic nie schudłam. Ważyłam sie w poprzedni piątek i miałam 116,5 kg na czczo rano, po kibelku. Dziś natomiast się ważyłam na czczo przed kibelkiem i ważę 118,5!
I pytam o co kaman?
To jeszcze przytyłam? No wiadomo jak człowiek wypróżniony waży mniej ale chyba nie o 2 kg? To pewnie ten cholerny baton! Dziś jadę na basen. Wali mnie to, że auto nie zrobione. Cholera cały tydzień robić i jeszcze nie zacząć!






Wczorajszy obiad-kurczak w sosie serowym ze szpinakiem i kasza gryczana










Obiad z niedzieli chyba. Kurczak z warzywami mrożonymi z Biedroniki





















Koktajl ze szpinakiem: banan,liście szpinaku świeżego, jabłko. Jest też wersja z gruszką zamiast jabłka. Do tego kefir i blendujemy.

Koktajl truskawkowy: truskawki mrożone, kefir i blendujemy.

Dzisiejsze pierwsze śniadanie. Owsianka na wodzie z rodzynkami, zurawiną i bananem. Pycha. Do tego troszkę cynamonu i dżemu z jabłek.


środa, 26 marca 2014

PIERWSZY DZIEŃ WIOSNY

Hej! Tego posta miałam napisać w pierwszy dzień wiosny. Spędziliśmy go bardzo pracowicie i prawie cały dzień na świeżym powietrzu. Pogoda dopisywała, więc się bawiliśmy( w sensie Jaś się bawił). W najlepsze wyrywał mi kwiatki z grządki i walił w co popadnie swoimi pierwszymi grabelkami i łopatką. Ja kupiłam krzewy owocowe: 3  borówki amerykańskie, 2 agresty na pniu i jedną czerwoną porzeczkę na pniu. Tak na razie na próbę. Jednak już postanowiłam w piątek zakupić kolejne sztuki tychże owoców. Na jesień sadziłam aronie i czarne porzeczki. Może jeszcze dokupię białą porzeczkę na pniu. Uwielbiam nalewki, więc wiecie muszę mieć z czego je robić. Z miedzy wykopałam też dziką różę i zobaczymy czy się mi przyjmie. Pamiętam jak mama kiedyś zabierała nas na jesień i zbieraliśmy ją. W zimie piliśmy pyszną herbatę. Ten smak będę pamiętała do końca życia. Żadna sklepowa herbata tak nie smakuje. I przepis na nalewkę z róży też już mam. Poza tym chcę , żeby Jaś też zapamiętał jakieś smaki z dzieciństwa. Wczoraj nastąpiło pogorszenie pogody i u nas spadł śnieg. Jakieś 10 cm jak nic. Dziś rano było naprawdę chłodno. Jak to się mówi w marcu jak w garncu.
A jak u Was? Macie może jakieś swoje smaki dzieciństwa. Chętnie też przygarnę przepisy na nalewki.





niedziela, 23 marca 2014

KOLEJNE DENKO

KOLEJNE DENKO
Hejka!
Dziś przychodzę do Was z denkiem. Już w momencie jak zaszłam w ciążę postanowiłam nie kupować niepotrzebnie kosmetyków. I powiem Wam moje plany i zamierzenia się spełniają. Otóż zużyłam już wszystko co niepotrzebne. Rzeczy przedatowane wywaliłam. Mam jeszcze jeden nadprogramowo kupiony podkład i cienie do powiek z Inglota. Na razie używam tych z Avonu i nawet jestem blisko końca. Ale nie o tym.
Skończyłam ostatnio używać kilku produktów i chcę o nich napisać moje zdanie. Dziś będą to żele do twarzy, peeling, krem pod oczy, oraz odżywka do paznokci.

  1.   Zacznę od odżywki –jest to odżywka Eveline 8w 1.
    Jej producent obiecuje: regenerację i odbudowę płytki, uszczelnienie, utwardzenie oraz pobudzenie jej do wzrostu. Po 10 dniach znikną wszystkie problemy. Powinno się ją stosować 6 tygodni. Malujemy paznokcie 4 dni z rzędu, potem zmywamy i od nowa. Ja byłam sceptycznie do niej nastawiona. Znalazłam jej pochlebne opinie i kupiłam tylko z ciekawości. Miałam wiele odżywek, a żadna nie pomogła moim paznokciom, to dlaczego niby ta mogłaby pomóc? Otóż pomogła. Jednak nie od razu widać efekty. U mnie dopiero po 2 miesiącach zauważyłam poprawę stanu paznokci. Myślę, że producent nie kłamał. Już się nie rozdwajają, nie łamią. Są jakby twardsze. Więc polecam z czystym sumieniem. Teraz kupiłam drugie opakowanie. Odżywka jest b. wydajna. Poza tym kosztuje od 10-14 zł. Przynajmniej ja ją w takiej cenie kupiłam. Spróbujcie. Warto.
  2.   Szafirowy peeling przeciwzmarszczkowy Yoskine Dax Cosmetics-
    nie odkryłam do tej pory nic lepszego. Pisałam już o nim kiedyś.-Producent obiecuje, że jest idealny do mikrodermabrazji. Ma wygładzać skórę poprzez ścieranie powierzchownej warstwy naskórka. I to robi. Ja mam cerę mieszaną i ze skłonnością do przetłuszczania się w strefie T. Zamówiłam sobie już koleje opakowanie na allegro. W stacjonarnym sklepie zapłaciłam 38 zł a na allegro 12 zł mniej.
  3.    Kolejny to naturalny oliwkowy odżywczy krem pod oczy i na powieki Ziaja.
    Ma on regenerować, przeznaczony jest dla każdej skóry w każdym wieku. Nie wiem czy cokolwiek mi zregenerował. Jednak zauważyłam, że jak sobie smaruję powieki i pod oczami to nie czuję takiego dziwnego uczucia ściągnięcia. Więc na pewno dobrze nawilża. Dostałam go z żelem do kąpieli i balsamem na Święta Bożego Narodzenia i dopiero dziś się skończył. Ma pojemność   15ml. Niby mało. Ale jest wydajny. Więc polecam. W ogóle zauważyłam, że mam coraz większe zmarszczki w okolicach oczu i  teraz już chyba muszę inwestować w krem pod oczy czy chcę czy nie.
  4.   Kolejno jest żel do mycia twarzy Nivea Pure Effect.
    Ja mam wersję CZYSTA I MATOWA SKÓRA. Producent obiecuje, że żel ma usuwać zanieczyszczenia, sebum i pozostałości makijażu oraz pomaga zapobiegać niedoskonałościom bez przesuszania skóry. Z tym się zgodzę, owszem nie przesusza skóry, bo jej w ogóle nie myje. Jak dla mnie to wywalone pieniądze w błoto. Zużyłam, bo nie lubię wywalać skoro wydałam na to kasę. Jednak musiałam myć twarz kilka razy pod rząd, żeby cokolwiek zmyć. Makijażu w ogóle nie chwyta. Stosowałam to jako taką bazę pod właściwy żel. Czyli najpierw myłam Niveą a potem jakimś innym. Odradzam. W szczególności osobom, które lubią czuć, że mają tą skórę jednak czystą.
  5.    I teraz mój ulubiony żel do twarzy Ziaja Nuno żel myjący antybakteryjny. Cera zanieczyszczona i skłonna do wyprysków.
    To jest jedyny żel do twarzy, który mnie nie zawiódł i zawsze do niego wracam. Jest tani, bo kosztuje 7,70zł za 200 ml, wydajny i super myje. Czuje się, że skóra jest bardzo czysta. Poza tym nie wysusza. Nie ma uczucia ściągnięcia jak przy innych antybakteryjnych produktach. Jak się wkurzę na jakiś inny żel to potem kupuję ten.
  6. Podobnym żelem jest również Ziaja Med.-kuracja antybakteryjna.
    Jest to żel myjący przeciw łojotokowi i trądzikowi. Również polecam, bo robi wszystko co powinien robić żel do mycia twarzy.
  7. I jeszcze jeden, który stosuję zamiennie z dwoma poprzednimi to Eveline Cosmetics PureControl przeciw  zaskórnikom i niedoskonałościom.
      Również dobrze myjący żel, bardzo świeży zapach, skóra się chyba mniej błyszczy po nim, i pory są oczyszczone. Mogę polecić z czystym sercem.
  8. I całkowita nowość w mojej kosmetyczce na którą czaiłam się od dawna czyli Vichy Normaderm.
    Skończyły mi się wszystkie żele i chciałam spróbować czegoś innego. Najpierw patrzałam na allegro. Jednak kupiłam potem w aptece, bo cenowo wyszło na to samo. Zapłaciłam za 400 ml 53,90 zł. Jak dla mnie to dużo jak za żel. Jednak spróbować nie szkodzi. Najwyżej więcej nie kupię. Używam od dwóch tygodni i ciężko powiedzieć czy jest jakiś efekt poza umyciem. Jednak pierwsze co się daje odczuć to taka miękkość, delikatność skóry. Poza tym żel jest bardzo wydajny. Wystarczą 2 pompki na jedno mycie. Od czasu do czasu można sobie kupić coś ekskluzywnego. Jak zużyję go całego to na pewno coś napiszę więcej.
Dajcie znać czy używacie coś z tych produktów? Czy może możecie polecić coś  fajnego. Ja chętnie wypróbuję.


piątek, 21 marca 2014

Roczniak

Hej!
Mój blog ostatnio cały czas o mnie. Dziś postanowiłam napisać coś o moim synu. Otóż 8 marca skończył roczek jak wiecie.
Ja nie robię podsumowań comiesięcznych. Jednak po kilku latach nie będę pamiętała co robił, umiał mój syn w tym czasie. Więc dla mnie i dla niego warto coś takiego napisać.

  1. Mój syn od momentu gdy się urodził był charakterny i nadal jest. Prawie każdą noc mogę zaliczyć do zaburzonych, bo jak nie kolki do 3 miesięcy to potem choroba, ządiobki, teraz znów choroba i znów ząbki. Apropo ząbki idą mu dość opornie, bo dopiero w 9 miesiącu miał pierwszego. A teraz po skończeniu roczku ma dopiero 4 ząbki. 
  2. Zaczął chodzić jak miał skończone 9 miesięcy. No wiadomo od razu nie szedł szybko, przewracał się. Ale moim zdaniem to i tak bardzo szybko. Teraz to już biega, przez co się często przewraca.Jak się zmęczy to jeszcze raczkuje.
  3. Jaś waży 11 kg, wzrostu ma 75 cm. Więc nie odchodzi od normy.
  4. Zabawki mogą dla niego nie istnieć. Znaczy fajnie jak dostanie coś nowego, to się bawi może z jeden dzień, a potem do pudełka. Najlepiej mój synek bawi się wyciąganiem wszystkiego z szafy, zawiązałam szafki z ciuchami to dobiera się do szuflad kuchennych. Biega z czym popadnie. Ostatnio walił mikserem w podłogę. Śmiało mogę być testerem wytrzymałości przedmiotów. Dam Jaśkowi i wiadomo czy porządny sprzęt czy gówno.
  5. Mój synek lubi jeść samodzielnie. Połowa jedzenia ląduje na ziemi, reszta pod tyłkiem Jaśka. Raz nawet myślałam, że pięknie zjadł. Chwaliłam. A potem podnoszę Jaśka i co widzę?! Całe śniadanie. I jeszcze ta jego szydercza minka. 
  6. Kocham ten jego uśmieszek. Jak wie, że broi to się uśmiecha tak pięknie, że aż dech zapiera.
  7. Pierwszym słowem Jaśka było: MAMA. Ach jaka dumna chodziłam. Teraz mówi jeszcze baba, babci, buti,mniam, ama,mimi, dady(to chyba jest tata, bo zawsze to mówi jak przychodzi M.lub jak bierze jego czapkę lub kapcie). Natomiast rozumie bardzo dużo. Czasem sama jestem zaskoczona, że coś przyniesie jak go poproszę.
  8. Mój synek jest dzielny. Nie boi się niczego.Psa lub kota ma opanowane po minucie. My mamy kilka psów, Jaś wkłada im palce do buzi, łapie za uszy, ogon, wali w nie. Kiedyś nie chciał wyjść z łazienki. Zgasiłam mu światło i wyobraźcie sobie, że się w ogóle nie bał. Uwielbia mi uciekać do kuchni mamy lub do łazienki czy korytarza. Pralka to jego ulubione urządzenie teraz. Jak wkładam pranie to przychodzi z tyłu i przyciska wszystkie guziki. 
  9. Mój mały łobuz to śmieszek. Uwielbia się bawić w chowanego lub gonionego. Wiecie jak wtedy się śmieje! Poza tym zawsze przed kąpielą ucieka mi i też się ze mnie śmieje. Mamy też takie chwile, że się gilgamy. Jaś ma  gilgotki dosłownie wszędzie, to chyba po mnie. Ja też tak mam.
  10. Jak zaczęłam pracować to często płakał. Nie chciał zostawać beze mnie. Teraz widzę to samo. Jak nawet wychodzę na dwór to płacze. Staram się to robić szybko i bezboleśnie. Czytałam, że to normalne.
  11. Jaś ma dwie drzemki w ciągu dnia. Jednak nie lubi się kłaść. No chyba, że sam padnie. W nocy teraz często płacze z powodu ząbków i biorę go do nas, potem odkładam. Nie chcę, żeby się przyzwyczaił do spania z nami.
  12. Kocham tego mojego bąbla.




A tutaj zdjęcie mojego bąbla podczas urodzin.

sobota, 15 marca 2014

Próba

Hej!
Dziś byłam szczęśliwa, mimo pogody jaka za oknem. Powody?
  1. Wczoraj byłam na basenie. Wcześniej jeździłam w wtorki i czwartki, jednak z powodu miesiączki nie mogłam i stwierdziłam, że wtedy chociaż wczoraj i jutro pojadę. Muszę odrobić te dwa dni. Po basenie mam pełno energii!
  2. Wczoraj byłam na zakupach i postanowiłam zrobić sobie nagrodę za trudy życia i odchudzania. Kupiłam sobie kurteczkę wiosenną. Taką króciutką ze skajki niby ramoneska czarna. Początkowo chciałam jechać do h&m ale potem znalazłam w jakimś sklepie tutejszym. Zapłaciłam 159,00zł. Kupiłam brelok do mojego klucza do samochodu-różowego słonika z trąbą do góry, oczywiście, chciałam też kupić jakieś ciuszki na wiosnę. I stwierdziłam, że zasłużyłam na coś z normalnego sklepu a nie z second-handu. Mimo, iż mój second-hand uwielbiam.Nic nie znalazłam, bo wszystko co ładne, to małe, a rozmiary dla grubszych osób są- ale jakieś babcine tylko. Dorwałam jedną tylko bluzkę, którą zaprojektowała Kasia Zielińska (którą uwielbiam) i wzięłam rozmiar L. Jest lekko opięta ale mam większą motywację, żeby do niej schudnąć jeszcze.Mam czarną z napisem harmony i sercem. 



  3. Kupiłam jeszcze dwie pary kolczyków: takie zwykłe malutkie szkiełka i dwie branzoletki. Jutro kupię baterie do aparatu to zrobię Wam fotki.
  4. W czwartek oddałam samochód do czyszczenia i jest jak nówka. Żadnych brudów i syfu, jaki miał mój mąż w nim narobiony. Ustaliliśmy z M. że ten samochód, który mam będę miała na własność a on będzie jeźdźił tym starym Audi 80. Fajnie. Teraz mogę dbać o  MOJE autko.
  5. Waga podczas dzisiejszego ważenia pokazała o 1 kg mniej niż tydzień temu. Mała rzecz a cieszy!
  6. W końcu coś drgnęło w moim życiu. Realizuję moje marzenie życia- dziś był geodeta- porobił wymiary pod wykop domu!!!! W poniedziałek kopiemy dół pod fundament naszego SZCZĘŚCIA.
  7. Z M. jakoś się w tym tygodniu lepiej dogadujemy.
I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie zbędne komentarze ze strony mojej mamy i siostry. Jak wkurza mnie to, że nie wiedzą jak jest, a chodzą i pierdolą głupoty. Potem ploty sieją. Mama wyskoczyła z tekstem, że M. chodzi ważny i pyszny jak nienormalny. Ale coto ją do cholery obchodzi, że jest dziś zadowolony to chodzi szczęśliwy. To, że ona ma depresję nie znaczy, że my młodzi ludzie mamy się też tylko dołować .. I stękać jak to źle i lepiej byłoby umrzeć. Zamiast narzekać bierzemy się do roboty. Działamy. 
Ona w Nas nie wierzy. Jakiś czas temu czułam jej wsparcie a teraz znów moja siostra ją nabuntowała przeciwko M i mnie. To boli! Bardzo.
Jednak jak brzmi moje motto: "Co nas nie zabije, to nas wzmocni!" Trzymam się tego. I nie dam się! Będę walczyć o swoje szczęście i o moją rodzinę jaką jest teraz M i Jaś. A jeśli ktoś tego nie rozumie, to jego sprawa. Żal jednak na dnie serca pozostanie!

Acha i znalazłam fajną stronkę , sklep internetowy z bielizną. Zamówiłam sobie jeden biustonosz. I jak będę zadowolona, to dam Wam znać czy warto skorzystać. Byłam w tym moim sklepie stacjonarnym i myślałam, że uda mi się coś kupić, co by nie odstawało jak te dwa, które mam, ale nic nie było. Babka obiecała, że zamówi i olała sprawę. Jeśli ten sklep internetowy się okaże fajny to już do tego stacjonarnego nie pójdę. Szkoda kasy. Czuję się dosłownie naciągnięta. Tamte dwa co kupiłam odstają i podejrzewam, że babce bardziej zależało na sprzedaży, niż na zadowolonym kliencie. Bo moim zdaniem, skoro widziała, że mój biust ucieka i stanik odstaje mogła powiedzieć, że zamówi coś innego a nie wepchnęła mi to, co miała. 

czwartek, 13 marca 2014

Bra

Hej!
Dziś post typowo babski. Otóż od długiego czasu nosiłam się z zamiarem kupna porządnego biustonosza. Zawsze kupuję sobie najtańsze, wiecie takie po 14,18 zł. Nie są złe, bo fajnie uwydatniają biust, ale w większośzi mają z tyłu wąski ten pasek i to wszystko się wrzyna. No i nie wygląda dobrze. M. z okazji dnia kobiet nic mi nie dał, bo mówił, że nie wie co ma kupić. Tak najlepiej! Więc się wkurzyłam i postanowiłam sobie sama zrobić prezent. Za swoją kasę oczywiście. Chyba w grudniu otworzyli u nas sklep z profesjonalną bielizną. Stanik kosztuje od 59,90 do 119,90 zł. Wybrałam sobie dwa, przymierzyłam, ułożyłam biust odpowiednio jak to się ogląda w tych różnych programach i było ok. Wzięłam myślę nie drogie, bo za dwa zapłaciłam 128 zł. Jeden kosztował 59, drugi 69. Cieszyłam się bardzo, że w końcu nic mnie nie będzie uciskać. Jednak po tygodniu noszenia tych staników na zmianę widzę minusy. Ja mam mały biust, bo miseczka B i od razu po założeniu i "umodelowaniu" biustu wygląda O.K. Jednak jak cały dzień chodzę to biust mi się przemieszcza, nie wiem, mam wrażenie, że maleje. I stanik odstaje lekko od biustu. W jednym ze staników pękł mi element plastikowy do skracania ramiączek i cisnęło mnie, musiałam całkiem wyjąć i przyszyć na stałe. A w drugim fiszbiny są umocowane daleko , że wchodzą w środek pachy i to mnie ciśnie. Poza tym nie są one jakieś sexy. A ja uwielbiam jak jednak ta bielizna wygląda  troszkę sexy.
A te staniki , które mam to są zwykłe: jeden cielisty bez żadnych zbędnych zdobień, drugi biały z lekką koronką koło ramiączek. Jednak to nie to. Powiecie: to weź sobie sexy stanik kup ale jednak w moim rozmiarze były tylko takie. Babka mówiła, że ma coś dostać. Dam jej i sobie jeszcze jedną szansę i zobaczę czy coś będzie. Jak nie to jej powiem, o co mi chodzi.
A jak to jest u Was? Kupujecie zwykłe? Czy pożądne? Może znacie jakiś sklep internetowy z bielizną godny polecenia??? Czekam na opinie.
Pozdrawiam

środa, 12 marca 2014

Kasze

Hej!
Na szczęście nie jestem w ciąży. W poniedziałek przyjechała wyczekana """""". No wiecie. Ale nie mało strachu się najadłam.
Co do jedzenia to sobie w Jaśka urodziny odpuściłam dietę troszkę. No bo jak nie zjeść torta, którego się samemu przyżądzało?! Nie był ona jakiś szałowy ale jak umiałam najlepiej tak zrobiłam. Mój mąż mówi, że wybiegałam zjedzone kalorie. Wiecie goście= sprzątanie,zmywanie. A przy tym jednak gubi się kalorie. W tym tygodniu odpada mi jeszcze basen ze względu na wiadomy stan. Może w piątek już będę mogła iść. Jak nie to pójdę w niedzielę chociaż.Babka z recepcji mówiła, że w niedzielę wieczorem są pustki na basenie. Cieszę się ze zgubionych kg ale nie chcę popaść w paranoję, dlatego na różnych imprezach będę jeść w miarę normalnie. Goście się ze mnie śmiali, że ten tort to faktycznie jest odchudzający.

Jednak dziś chciałabym wam napisać o kaszach. Coraz bardziej się do nich przekonuję. Dziś na obiad miałam kaszę gryczaną, duszone warzywa i mięso smażone a potem odgotowane.Było pyszne. Poza tym używam kaszy kus kus, jęczmiennej, pęczak, mannę, jaglaną. Odnalazłam też fajnego bloga o kaszach właśnie. Częściej gotuję też ryż ciemnoziarnisty. Polecam!

Zerknijcie:

http://www.lubiekasze.pl/
http://qmamkasze.pl/

niedziela, 9 marca 2014

WIELKA NIEWIADOMA

Hej!
Wczoraj Jaś obchodził swój roczek. Była dosyć fajna impreza, rodzice chrzestni, ciocia M., brat z żoną. Jednak babcia Jaśka nie przyjechała. Dziadek jest w szpitalu. A babcia się obraziła, bo nie zaprosiliśmy jej na chrzciny Jaśka i wypięła się na nas. Powiedziała bratu M który po nią wjechał, żeby zabrać do nas, że ma nas gdzieś i że skoro o niej wtedy nie myśleliśmy to teraz już w ogóle nie przyjedzie. Było mi bardzo przykro. M. też chodzi smutny. Bo teściowa pierwszą swoją wnuczkę traktuje najlepiej, a Jaś od macochy chyba jest. Tylko Julcia i Julcia. Julcia dostaje tylko prezenty. Na święta tylko dziadek dał Jasiowi komplecik, a teściowa nic. Wcześniej jej mówiliśmy, że chrzciny będą tylko z rodzicami chrzestnymi. Doskonale o tym wiedziała.

Ale nie o tym chciałam pisać.
Schudłam już ok. 4,5 kg od 31. stycznia i spóźnia mi się miesiączka. Boję się, że jestem w ciąży. Jednak z drugiej strony to może przez t moje odchudzanie? Już 7 dni chodzę i się zastanawiam. Z początku myślałam, że może dzień lub dwa opóźnienia ale teraz już tyle. No nic. Jutro kupuję test. A jak to od odchudzania to będzie konieczna wizyta u ginekologa. ;o

wtorek, 4 marca 2014

Z drogi śledzie, wieloryb jedzie ;-))

Hej!
Codziennie chciałam popełnić tego posta ale jakoś nie wychodziło i tak od tygodnia. Niedawno wróciłam z basenu. M. mnie wkurwił, bo zdeklarował się, że zostanie z małym a jak wróciłam to M śpi, wszystko w pokoju porozrzucane, nawet butelki po piwie jakie M wypił. Jaś uryczany cały, aż się zanosił. Słyszałam go na zewnątrz jak wróciłam. Spytałam M skoro chciał z nim zostać to dlaczego tak tu wygląda. On się ledwo obudził. A jak się obudził, bo zwaliłam go z łóżka, żeby się rozebrał( spał w ciuchach roboczych) to się zaczął na mnie wydzierać, że zawsze się czepiam. Krzyczał jak głupi. Jutro będę słuchać od mamy i moja siostra będzie miała się z czego śmiać. Znów będą mówili, że mnie bije!
No i jak się nie wkurwić. Wzięłam małego na ręce, przebrałam tylko pampersa i dałam mu smoczek i pieluszkę do przytulenia i zasnął w sekundę. Nie rozumiem mojego M. Chciałam Jaśka zostawić z siostrą, nie tą wredną, tylko inną to powiedział, że sam się nim zajmie, bo ona nam szpera po pokoju i wyjada wszystko z lodówki. O.K! Skoro zostanie to super! Spędzi chwilę z małym. A on się położył, piwko, i filmik. A Jaś sam sobie! No i jak się nie wkurwiać. I jeszcze okazuje się, że to moja wina, bo chodzę na basen. Sam mnie palant namawiał. Chodzę dwa razy w tygodniu. Na ok 2,5 godziny znikam, w tym jadę pół godziny w jedną stronę do basenu. Dziś też nie byłam dłużej. Godzinka pływania, 20 minut sauna i do domku. No to jakieś 2,5 godziny. I ja się pytam czy to ze mną jest coś nie tak?! Dzieko planowaliśmy razem, robiliśmy razem, rodziłam sama i czy teraz już ciągle będę sama. Często czuję się jak samotna matka. Na dodatek ograniczna. I najbardziej wkurwia mnie, że M chce mi wbić do głowy poczucie winy.
No! Wyżaliłam się!
Dzisiejszy dzień był O.K ale ta chwila wieczorem uświadomiła mi jak bliska jestem żeby znienawidzieć kogoś kogo kocham.

A co do tytułu. To chciałam powiedzieć, że za każdym razem jak idę na basen to mam takie poczucie jakbym była co najmniej wielorybem. Dziś się zastanawiałam czy w ogóle wejść. Widziałam z zewnątrz, że jest dużo ludzi. Ale potem powiedziałam sobie, że po co jadę 30 km?! I poszłam! Mam nadzieję, że kiedyś to głupie uczucie minie. Ludzie lampią się na osoby otyłe. I to mnie blokuje. Ale będę chodzić. No trudno może jak będę pływać to też zmaleję do rozmiarów tego śledzia?!
Mam pytanie do Was? Czy sauna wspomaga odchudzanie. Dziś byłam pierwszy raz i leciało ze mnie bardzo. Ale zastanawiam się czy chodzić czy lepiej w tym czasie dłużej popływać?